Do największych sponsorów terroryzmu należą dziś Arabia Saudyjska i Unia Europejska Cherlawy i schorowany Osama bin Laden, główny animator największych zamachów na wolny świat, nie jest typem nieustraszonego bojownika. Nie ma też charyzmy przywódcy politycznego ani religijnego. Jeśli zabrać mu jego pieniądze, zostanie tylko pałający nienawiścią radykał, jakich wielu. Należałoby wykryć źródła i ścieżki przepływu jego funduszy, a następnie je zablokować. Do takiego prostego wniosku doszli amerykańscy eksperci ds. walki z terroryzmem. Kłopot w tym, że dotarcie do owych źródeł i ścieżek w dobie supertajnej, superszybkiej, skomputeryzowanej bankowości okazuje się znacznie trudniejsze niż polowanie na terrorystów. Pieniądze Osamy, jak zeznał przed amerykańskim sądem jeden z jego dawnych współpracowników, są rozproszone między zakamuflowanymi agencjami finansowymi i handlowymi na Bliskim Wschodzie, w Europie i za oceanem, a wielu ich partnerów nie ma nawet pojęcia o tym, że w rzeczywistości współpracują z bin Ladenem.
Intratny syndykat zbrodni
Pierwszy atak na wieże World Trade Center w Nowym Jorku przeprowadzono w 1993 r. Ramzi Jusuf, jeden z zamachowców, wyznał schwytany przez policję, że eksplozja nie była wówczas dostatecznie silna, gdyż terroryści nie mieli dość pieniędzy, by zgromadzić materiał do zbudowania dużej bomby. Co więcej, z tego samego powodu operację przyspieszono. Brak pieniędzy przyczynił się też do wpadki terrorystów po zamachu, kiedy próbowali odzyskać depozyt za wynajęty samochód, którym przewozili bombę. To jednak przeszłość. Dziś Al-Kaida dysponuje setkami milionów dolarów.
Finansowe podwaliny tego szeroko rozgałęzionego syndykatu zbrodni stworzył sam bin Laden. Osama, jedno z 53 dzieci saudyjskiego magnata budowlanego, który dorobił się fortuny wartej 5 mld dolarów (późniejszy twórca Al-Kaidy miał z tego otrzymać 300 mln USD), absolwent wydziału ekonomii i zarządzania uniwersytetu w Rijadzie, stał się pierwowzorem terrorysty nowego typu: hybrydy obrotnego, prywatnego przedsiębiorcy i bezwzględnego, fanatycznego mordercy. W latach walki z inwazją ZSRR w Afganistanie kupował broń, zakładał obozy szkoleniowe dla mudżahedinów i tworzył międzynarodową sieć finansującą rekrutację młodych arabskich ochotników do akcji przeciwko rosyjskim najeźdźcom (później także przeciw niewiernym w Somalii, Bośni, Kosowie czy Czeczenii). Po opuszczeniu ojczyzny i przeniesieniu się w 1994 r. do Sudanu wspierał tam fundamentalistów islamskich z rządzącej partii, zakładając jednocześnie przedsiębiorstwa i wykupując dochodowe farmy.
Kapitał Al-Kaidy mnożył się w błyskawicznym tempie. W pewnym okresie organizacja jednocześnie zarządzała firmą połowów i przetwórstwa krewetek w Kenii, wykupywała obszary leśne w Turcji i gospodarstwa rolne w Tadżykistanie. Do tego dochodzą: handel narkotykami (według niektórych ocen, z tego źródła pochodzi nawet 35 proc. funduszy operacyjnych Al-Kaidy), transakcje na czarnych rynkach złota i diamentów, wreszcie oszustwa finansowe, wyłudzanie pieniędzy i porwania dla okupu. Zorganizowanie kosztownych, równoczesnych zamachów bombowych w sierpniu 1998 r. na ambasady USA w dwóch sąsiednich państwach afrykańskich - Kenii i Tanzanii - nie nastręczyło syndykatowi zbrodni najmniejszych problemów. Bilans tych eksplozji firmowanych przez Osamę bin Ladena i Al-Kaidę: 224 osoby zabite i tysiące rannych.
Zarobić na zamachach
20 minut przed atakami na Nowy Jork i Waszyngton kontrolowana przez rodzinę bin Ladena spółka inwestycyjna Sadi (z siedzibą w Genewie) zleciła sprzedaż portfela akcji na kilku europejskich rynkach giełdowych. W ciągu kilku dni tuż po zamachach zanotowano duże transakcje zakupu akcji, zwłaszcza w sektorze naftowym i chemicznym. Mogło to być dowodem na to, że rodzina bin Ladena była poinformowana o terminie zamachów. W tym samym czasie władze niemieckie zablokowały konta rodziny bin Ladena w Deutsche Banku (100 mln dolarów), które prawdopodobnie służyły do prania pieniędzy terrorystów.
Dziś na potrzeby Al-Kaidy, oprócz sztabów najwyższej klasy menedżerów, mogą pracować także znani i powszechnie szanowani biznesmeni, jak czwórka aresztowanych wiosną przez policję hiszpańską właścicieli firm ceramicznych z Walencji. Okazało się, że obok produkcji kafelków pomagali oni w praniu pieniędzy dla komórek Al-Kaidy w Europie, przelewając fundusze niewiadomego pochodzenia przez własne, czyste konta bankowe. W Hiszpanii prawdopodobnie znajdowała się też ważna baza logistyczna dla komórek, które zaplanowały i przeprowadziły zamachy z 11 września 2001 r. w Stanach Zjednoczonych. Dwa miesiące wcześniej na Półwyspie Pirenejskim przebywał Mohammed Atta, ich główny organizator.
Dobroczńcy ośmiornicy
Zanikanie w ostatnich latach zjawiska tzw. terroryzmu państwowego nie ułatwiło walki z Al-Kaidą i podobnymi do niej grupami. Przeciwnie, ponieważ główną formą gromadzenia funduszy stały się rozmaite źródła publiczne i prywatne, ekipy antyterrorystyczne muszą teraz badać nie kilka, lecz tysiące, a nawet setki tysięcy transakcji. Zmorą stała się działalność istnej galaktyki organizacji dobroczynnych i humanitarnych. Prym wiodą zasobne w petrodolary rody i instytucje z Arabii Saudyjskiej i krajów Zatoki Perskiej. "Arabia Saudyjska jest biednym krajem. Jedyne, co posiada, to pieniądze" - mawiał jeden z byłych saudyjskich ministrów finansów. Co roku wypływa z tego kraju na różne cele około 18 mld USD - "dotacje" dla terrorystów należy liczyć w setkach milionów.
O finansowanie terrorystycznej mgławicy na Bliskim Wschodzie USA od wielu lat oskarżały także państwa: Libię, Iran czy Syrię. W marcu tego roku grupa deputowanych do Parlamentu Europejskiego wystąpiła z apelem o powołanie komisji śledczej do zbadania sprawy pośredniego finansowania przez UE grup palestyńskich, uprawiających zbrojną przemoc i uznawanych za terrorystyczne. Od czasu podpisania porozumień pokojowych z Oslo w 1993 r. wspólnota międzynarodowa przekazała Autonomii Palestyńskiej około 5 mld dolarów, a sama UE 1,4 mld euro. Od wybuchu intifady we wrześniu 2000 r. unia udzieliła Palestyńczykom wsparcia o wartości co najmniej 330 mln euro. Co miesiąc z kasy UE płynie do Autonomii Palestyńskiej 10 mln euro. Według raportu nowojorskiego Center for the Study of Corruption and the Rule of Law, część tych funduszy, decyzją przewodniczącego Autonomii Jasera Arafata, były w ostatnich latach wypłacane członkom zbrojnego ramienia Al-Fatah, znanym z aktów terroru m.in. na Zachodnim Brzegu.
Osama pęka ze śmiechu
Po 11 września 2001 r. administracja Busha opublikowała listę około 200 osób i organizacji z całego świata uznanych za sponsorów terroryzmu. USA i inne państwa zablokowały konta śmierci w różnych bankach, na których zdeponowano ponad 100 mln USD. To tylko kropla w rzece petrodolarów i euro. W dodatku nawet wskazani palcem przez Amerykanów sponsorzy mogą się czuć bezkarnie.
Jusef Nada i Idris Nasreddin od lat prowadzą interesy we Włoszech. Dwa lata temu trafili na amerykańską czarną listę, zamrożono im konta w bankach amerykańskich, a potem także włoskich. Zawiłości miejscowego prawa sprawiają jednak, że nadal są właścicielami czterogwiazdkowego hotelu Nasco w Mediolanie, podróżują, robią interesy, zmieniają nazwy swoich zagranicznych spółek. 1 grudnia ich aktywnością zaniepokoiła się nawet ONZ, przypominając władzom włoskim, że "brak kontroli międzynarodowych ruchów obu podejrzanych pozwala im w dalszym ciągu zarządzać firmami o niejasnym przeznaczeniu". To znaczy finansować międzynarodowy terroryzm. Jusef Nada nie traci jednak pewności siebie. "Ludzie FBI od dwóch lat nie znaleźli niczego, co potwierdziłoby ich podejrzenia. I to ma być skuteczność?" - ironicznie zwierzał się niedawno włoskiej prasie. Po czym dodał: "Tak, niektórzy klienci mojego banku byli krewnymi Osamy bin Ladena. Ale o tym wszyscy wiedzą". Osama bin Laden musi pękać ze śmiechu.
Pierwszy atak na wieże World Trade Center w Nowym Jorku przeprowadzono w 1993 r. Ramzi Jusuf, jeden z zamachowców, wyznał schwytany przez policję, że eksplozja nie była wówczas dostatecznie silna, gdyż terroryści nie mieli dość pieniędzy, by zgromadzić materiał do zbudowania dużej bomby. Co więcej, z tego samego powodu operację przyspieszono. Brak pieniędzy przyczynił się też do wpadki terrorystów po zamachu, kiedy próbowali odzyskać depozyt za wynajęty samochód, którym przewozili bombę. To jednak przeszłość. Dziś Al-Kaida dysponuje setkami milionów dolarów.
Finansowe podwaliny tego szeroko rozgałęzionego syndykatu zbrodni stworzył sam bin Laden. Osama, jedno z 53 dzieci saudyjskiego magnata budowlanego, który dorobił się fortuny wartej 5 mld dolarów (późniejszy twórca Al-Kaidy miał z tego otrzymać 300 mln USD), absolwent wydziału ekonomii i zarządzania uniwersytetu w Rijadzie, stał się pierwowzorem terrorysty nowego typu: hybrydy obrotnego, prywatnego przedsiębiorcy i bezwzględnego, fanatycznego mordercy. W latach walki z inwazją ZSRR w Afganistanie kupował broń, zakładał obozy szkoleniowe dla mudżahedinów i tworzył międzynarodową sieć finansującą rekrutację młodych arabskich ochotników do akcji przeciwko rosyjskim najeźdźcom (później także przeciw niewiernym w Somalii, Bośni, Kosowie czy Czeczenii). Po opuszczeniu ojczyzny i przeniesieniu się w 1994 r. do Sudanu wspierał tam fundamentalistów islamskich z rządzącej partii, zakładając jednocześnie przedsiębiorstwa i wykupując dochodowe farmy.
Kapitał Al-Kaidy mnożył się w błyskawicznym tempie. W pewnym okresie organizacja jednocześnie zarządzała firmą połowów i przetwórstwa krewetek w Kenii, wykupywała obszary leśne w Turcji i gospodarstwa rolne w Tadżykistanie. Do tego dochodzą: handel narkotykami (według niektórych ocen, z tego źródła pochodzi nawet 35 proc. funduszy operacyjnych Al-Kaidy), transakcje na czarnych rynkach złota i diamentów, wreszcie oszustwa finansowe, wyłudzanie pieniędzy i porwania dla okupu. Zorganizowanie kosztownych, równoczesnych zamachów bombowych w sierpniu 1998 r. na ambasady USA w dwóch sąsiednich państwach afrykańskich - Kenii i Tanzanii - nie nastręczyło syndykatowi zbrodni najmniejszych problemów. Bilans tych eksplozji firmowanych przez Osamę bin Ladena i Al-Kaidę: 224 osoby zabite i tysiące rannych.
Zarobić na zamachach
20 minut przed atakami na Nowy Jork i Waszyngton kontrolowana przez rodzinę bin Ladena spółka inwestycyjna Sadi (z siedzibą w Genewie) zleciła sprzedaż portfela akcji na kilku europejskich rynkach giełdowych. W ciągu kilku dni tuż po zamachach zanotowano duże transakcje zakupu akcji, zwłaszcza w sektorze naftowym i chemicznym. Mogło to być dowodem na to, że rodzina bin Ladena była poinformowana o terminie zamachów. W tym samym czasie władze niemieckie zablokowały konta rodziny bin Ladena w Deutsche Banku (100 mln dolarów), które prawdopodobnie służyły do prania pieniędzy terrorystów.
Dziś na potrzeby Al-Kaidy, oprócz sztabów najwyższej klasy menedżerów, mogą pracować także znani i powszechnie szanowani biznesmeni, jak czwórka aresztowanych wiosną przez policję hiszpańską właścicieli firm ceramicznych z Walencji. Okazało się, że obok produkcji kafelków pomagali oni w praniu pieniędzy dla komórek Al-Kaidy w Europie, przelewając fundusze niewiadomego pochodzenia przez własne, czyste konta bankowe. W Hiszpanii prawdopodobnie znajdowała się też ważna baza logistyczna dla komórek, które zaplanowały i przeprowadziły zamachy z 11 września 2001 r. w Stanach Zjednoczonych. Dwa miesiące wcześniej na Półwyspie Pirenejskim przebywał Mohammed Atta, ich główny organizator.
Dobroczńcy ośmiornicy
Zanikanie w ostatnich latach zjawiska tzw. terroryzmu państwowego nie ułatwiło walki z Al-Kaidą i podobnymi do niej grupami. Przeciwnie, ponieważ główną formą gromadzenia funduszy stały się rozmaite źródła publiczne i prywatne, ekipy antyterrorystyczne muszą teraz badać nie kilka, lecz tysiące, a nawet setki tysięcy transakcji. Zmorą stała się działalność istnej galaktyki organizacji dobroczynnych i humanitarnych. Prym wiodą zasobne w petrodolary rody i instytucje z Arabii Saudyjskiej i krajów Zatoki Perskiej. "Arabia Saudyjska jest biednym krajem. Jedyne, co posiada, to pieniądze" - mawiał jeden z byłych saudyjskich ministrów finansów. Co roku wypływa z tego kraju na różne cele około 18 mld USD - "dotacje" dla terrorystów należy liczyć w setkach milionów.
O finansowanie terrorystycznej mgławicy na Bliskim Wschodzie USA od wielu lat oskarżały także państwa: Libię, Iran czy Syrię. W marcu tego roku grupa deputowanych do Parlamentu Europejskiego wystąpiła z apelem o powołanie komisji śledczej do zbadania sprawy pośredniego finansowania przez UE grup palestyńskich, uprawiających zbrojną przemoc i uznawanych za terrorystyczne. Od czasu podpisania porozumień pokojowych z Oslo w 1993 r. wspólnota międzynarodowa przekazała Autonomii Palestyńskiej około 5 mld dolarów, a sama UE 1,4 mld euro. Od wybuchu intifady we wrześniu 2000 r. unia udzieliła Palestyńczykom wsparcia o wartości co najmniej 330 mln euro. Co miesiąc z kasy UE płynie do Autonomii Palestyńskiej 10 mln euro. Według raportu nowojorskiego Center for the Study of Corruption and the Rule of Law, część tych funduszy, decyzją przewodniczącego Autonomii Jasera Arafata, były w ostatnich latach wypłacane członkom zbrojnego ramienia Al-Fatah, znanym z aktów terroru m.in. na Zachodnim Brzegu.
Osama pęka ze śmiechu
Po 11 września 2001 r. administracja Busha opublikowała listę około 200 osób i organizacji z całego świata uznanych za sponsorów terroryzmu. USA i inne państwa zablokowały konta śmierci w różnych bankach, na których zdeponowano ponad 100 mln USD. To tylko kropla w rzece petrodolarów i euro. W dodatku nawet wskazani palcem przez Amerykanów sponsorzy mogą się czuć bezkarnie.
Jusef Nada i Idris Nasreddin od lat prowadzą interesy we Włoszech. Dwa lata temu trafili na amerykańską czarną listę, zamrożono im konta w bankach amerykańskich, a potem także włoskich. Zawiłości miejscowego prawa sprawiają jednak, że nadal są właścicielami czterogwiazdkowego hotelu Nasco w Mediolanie, podróżują, robią interesy, zmieniają nazwy swoich zagranicznych spółek. 1 grudnia ich aktywnością zaniepokoiła się nawet ONZ, przypominając władzom włoskim, że "brak kontroli międzynarodowych ruchów obu podejrzanych pozwala im w dalszym ciągu zarządzać firmami o niejasnym przeznaczeniu". To znaczy finansować międzynarodowy terroryzm. Jusef Nada nie traci jednak pewności siebie. "Ludzie FBI od dwóch lat nie znaleźli niczego, co potwierdziłoby ich podejrzenia. I to ma być skuteczność?" - ironicznie zwierzał się niedawno włoskiej prasie. Po czym dodał: "Tak, niektórzy klienci mojego banku byli krewnymi Osamy bin Ladena. Ale o tym wszyscy wiedzą". Osama bin Laden musi pękać ze śmiechu.
Więcej możesz przeczytać w 51/52/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.