Jak w piekle Dantego, tak i w Unii Europejskiej można wyodrębnić siedem kręgów władzy Unia Europejska to z pun-ktu widzenia struktury zarządzania twór przedziwny, bardziej przypominający ZSRR niż nowoczesną demokrację zachodnią. Władza skupiona jest w rękach garstki nie kontrolowanych ludzi; ich decyzje na ogół nie podlegają weryfikacji. Jak w piekle Dantego, tak i w unii można wyodrębnić siedem kręgów władzy, kolejnych szczebli hierarchii, od których zależy wolność i dobrobyt pół miliarda Europejczyków.
Krąg pierwszy
Gerhard Schröder (D)
Jacques Chirac (F)
Tu nie ma wątpliwości: najpotężniejszymi ludźmi w unii są Gerhard Schröder i Jacques Chirac, liderzy najludniejszych i najsilniejszych ekonomicznie państw Starego Kontynentu, najwięksi płatnicy, ale też najwięksi beneficjenci unijnej kasy, ludzie, którzy decydują o doli i niedoli obecnych i przyszłych obywateli Unii Europejskiej. Jacy są ci, od których zależą losy świata - w nieco może mniejszym stopniu niż od prezydenta USA, ale większym niż od prezydenta Rosji czy I sekretarza Chińskiej Partii Komunistycznej?
Socjaldemokratyczny kanclerz Niemiec 7 kwietnia przyszłego roku skończy 60 lat. Jego ojciec, żołnierz Wehrmachtu, zginął na froncie rumuńskim kilka dni po narodzinach syna. Schröder rósł w nędzy, w 14. roku życia musiał porzucić szkołę i podjąć się kilku prac jednocześnie, ucząc się na kursach wieczorowych. Po maturze zapisał się na wydział prawa uniwersytetu w Getyndze i po niezliczonych wyrzeczeniach obronił dyplom. Jednym z pierwszych klientów jego kancelarii adwokackiej był kolega po fachu Horst Mahler, oskarżony o współpracę z lewacką bandą terrorystyczną Baader-Meinhof. Schröder wstąpił do SPD w 1963 r. Dał się poznać jako zwolennik marksizmu i bezkompromisowy przeciwnik kapitalizmu i atlantyzmu. Mimo że przeszedł ewolucję, niechęć do USA i NATO - jak twierdzą ludzie dobrze go znający - pozostała mu pod skórą do dziś.
Jako kandydat na kanclerza zafascynowany był Billem Clintonem i Tonym Blairem: starał się naśladować ich sposób mówienia i argumentacji; zastosował ich techniki marketingowe w kontaktach z mediami. Nigdy nie był intelektualistą, a tym bardziej ideologiem; jednakże wzorując się na teorii trzeciej drogi Blaira, opracował manifest "Neue Mitte", czyli "Nowe centrum". Pojawiły się w nim elementy dla Schrödera nowe, takie jak poparcie dla idei rozszerzenia unii na wschód, co - jak tłumaczył - "leży w interesie Niemiec". Gdy 27 września 1998 r. wygrał wybory, przed zaprzysiężeniem pojechał do Paryża, by spotkać Jacques'a Chiraca na znak, że Francja pozostaje kluczowym partnerem Niemiec.
Przez lata nazywano go Reformstaukanzler, czyli "kanclerzem wstrzymanych reform", bezrobocie w Niemczech nigdy nie było tak wysokie, podobnie jak deficyt. Dopiero niedawno, w obliczu widma katastrofy budżetowej, przeforsował reformę systemu ubezpieczeń społecznych i wprowadził politykę względnego rygoru finansowego.
Jego partner Jacques Chirac jest starszy o 12 lat. Choć pochodził z bogatej burżuazji i uczęszczał do najlepszych liceów paryskich (Carnot i Louis-le-Grand), w wieku 18 lat plunął na wszystko i zaciągnął się jako marynarz na statek transportujący węgiel z południowej Afryki do Dunkierki. Nie ukrywał sympatii marksistowskich; w okresie studiów w Instytucie Nauk Politycznych w Paryżu brał udział w zamieszkach ulicznych i bywał częstym gościem w lokalach Francuskiej Partii Komunistycznej. Służbę wojskową odbył jako kawalerzysta w Algierii. Był przeciwnikiem niepodległości tego kraju. Jako polityk był przeciwieństwem człowieka godnego zaufania. Zdradzał kolejno wszystkich swoich "sponsorów" politycznych. Na przykład w 1981 r. stanął w szranki o prezydenturę przeciwko - tak jak i on - gaulliście Valéry'emu Giscardowi d'Estaing i socjaliście Fran�ois Mitterrandowi. Gdy zdobył trzecie miejsce (18 proc. głosów), zaapelował do wyborców, by oddali głosy na... Mitterranda! Jako mer Paryża dopuścił się - zdaniem francuskich prokuratorów - wielu skandalicznych nadużyć. Gdyby nie to, że chroni go immunitet prezydencki, byłby ciągany po sądach, a niewykluczone, że siedziałby w więzieniu.
Chirac pierwszą wizytę po wyborze złożył w Niemczech: spotkał się z Helmutem Kohlem nazajutrz po objęciu funkcji. Kohl lojalnie współpracował z Chirakiem, ale prywatnie nie krył doń antypatii. "Ależ ta trąba mnie irytuje" - miał się podobno zwierzyć współpracownikowi po kolejnym spotkaniu. Sytuacja zmieniła się radykalnie po zwycięstwie wyborczym Schrödera: obaj liderzy już na pierwszym spotkaniu uzgodnili, że odbudują oś Paryż - Berlin i doprowadzą do reformy instytucji europejskich, nim dopuszczą do przystąpienia do UE nowych państw Europy Środkowej.
Po 11 września 2001 r. obaj "władcy Europy" - Chirac i Schröder - "bezwarunkowo" poparli USA w wojnie z terroryzmem. Dziś USA nie mają w zachodnim świecie większych wrogów swojej polityki niż Francja i Niemcy.
Krąg drugi
Tony Blair (GB),
José Maria Aznar (E),
Leszek Miller (PL)
Do drugiego kręgu europejskiej władzy należy kilku przywódców dużych państw kontynentu. Wśród nich Tony Blair, ponieważ jest liderem wielkiego mocarstwa gospodarczego, pierwszego europejskiego partnera USA i jednym z najważniejszych w historii reformatorów lewicy.
Syn nieślubnego dziecka pary wędrownych artystów, wychowany w ekskluzywnych college'ach prywatnych, zdobył dyplom prawnika w Oksfordzie. W młodości grał na gitarze w zespole rockowym The Ugly Rumours, czyli Wstrętne Dźwięki. Do polityki pchnęła go żona - katoliczka Cheri Booth. Choć od początku kariery uważany był za euroentuzjastę - co w Wielkiej Brytanii bynajmniej nie jest powszechne - to w sprawach unijnych ma zawsze własne zdanie i, jak jego konserwatywni poprzednicy, nigdy nie płynie z prądem wyznaczanym przez Francję i Niemcy. To bodaj jedyny lider europejski, z którego zdaniem liczą się w Paryżu i Berlinie na tyle, by zrezygnować z bardziej szalonych planów.
Z podobnego powodu w drugim kręgu znajduje się José Maria Aznar, premier Hiszpanii, która do niedawna była w UE kopciuszkiem, jak Grecja i Portugalia. Ogromny postęp społeczny i gospodarczy, jaki pod jego rządami dokonał się w Hiszpanii, wypróbowana przyjaźń z USA, powaga i spokojna stanowczość Aznara spowodowały jego awans do drugiego kręgu unijnej władzy. Wychowany w Hawanie syn korespondenta, a następnie dyrektora frankistowskiego Radio Nacional de Espańa, uważany na początku za polityka bezbarwnego, okazał się dla Hiszpanii i Europy osobowością na miarę historyczną, najpierw łagodząc dramatyczne podziały w łonie społeczeństwa hiszpańskiego, a później tonując konflikty w najbardziej burzliwym okresie istnienia UE.
Leszek Miller wdarł się do trzeciego kręgu przebojem, twardo popierając USA podczas wyzwalania Iraku i twardo broniąc traktatu nicejskiego. W całej, niemal pięćdziesięcioletniej historii europejskich wspólnot w ten sposób potrafiła się sprzeciwiać liderom unii jedynie Margaret Thatcher. Miller, a z nim cała Polska, gra o wysoką stawkę, co oznacza, że może wiele wygrać, ale też wiele przegrać, czyli na jakiś czas wypaść z kręgu państw rozgrywających.
Krąg trzeci
Silvio Berlusconi (I),
Guy Verhofstadt (B),
Jan Peter Balkenende (NL),
Jean-Claude Juncker (L),
Wolfgang Schüssel (A),
Bertie Ahern (IRL),
Matti Vanhanen (SF),
Göran Persson (S),
Anders Fogh Rasmussen (DK),
José Manuel Durao Barroso (P),
Konstantin (Kostas) Simitis (GR)
Najważniejsi w trzecim kręgu są premierzy Włoch ze względu na potencjał gospodarczy ich kraju. Przy dobrej koniunkturze trafiają nawet do kręgu drugiego, jak stało się w latach 1990-1992, kiedy premierem był Giulio Andreotti. Obecnie jednak Włochy spadły w tej klasyfikacji ze względu na osobę premiera Silvio Berlusconiego, nie akceptowanego w świecie za nie rozwiązane problemy z prawem i dającego się wykorzystywać przez kolejnych manipulatorów (Putin!) w roli "użytecznego idioty".
W trzecim kręgu - zdarza się - rej wodzą liderzy małych krajów, jeśli potrafią się przeciwstawić ludziom z pierwszych dwóch kręgów. Typowym przykładem jest Grecja, która na ogół nie liczy się w najważniejszych rozdaniach. Jej pryncypialny upór wpłynął jednak na przykład na nadanie kuriozalnej nazwy Byłej Jugosłowiańskiej Republice Macedonii. Rządzona przez socjalistów Grecja odegrała też znaczącą rolę podczas niedawnej prezydencji, kiedy to popierała antyamerykańskie deklaracje trójkąta Paryż - Berlin - Bruksela.
Kraje Beneluksu prawie nigdy nie "wychylają się" poza linię wyznaczoną przez Francję i Niemcy. Względną samodzielność starają się zachować Finlandia i Austria. Czy jednak w godzinie próby będą miały odwagę przeciwstawić się hegemonom?
Krąg czwarty
Javier Solana (E),
Jean-Claude Trichet (F),
Franz Fishler (A),
Pedro Solbes (E),
Mario Monti (I)
W czwartym kręgu władzy UE najbardziej rzucającą się w oczy postacią jest hiszpański pacyfista Javier Solana Madariaga, z wykształcenia chemik, z przekonań socjalista, absolwent ekskluzywnych uczelni madryckich i amerykańskich. Jako stypendysta Fundacji Fulbrighta brał udział w manifestacjach przeciwko wojnie w Wietnamie. Mimo to objął stanowisko sekretarza generalnego NATO, a później przedstawiciela UE ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Jego władza jest wielka nie tylko dlatego, że wyposażony jest w pełnomocnictwo piętnastu państw UE, ale i dlatego, że od lat znajduje się w centrum spraw żywo interesujących lobby militarne, dysponujące ogromnymi pieniędzmi i działające praktycznie poza kontrolą. Solana zawsze znajduje fundusze, ilekroć dzwoni do niego jego przyjaciel Jaser Arafat.
Wysokim przedstawicielem czwartego kręgu władzy jest Jean-Claude Trichet, prezes ECB, Europejskiego Banku Centralnego z siedzibą we Frankfurcie, czyli człowiek, który trzyma rękę na euro i stopach procentowych obowiązujących w UE. Chirac z Kohlem o mało się nie pobili w Maastricht, gdy planowano wprowadzenie wspólnej waluty. Kohl nalegał, by prezesem ECB został długowłosy Holender Wim Duisenberg, Chirac upierał się, że euro nie będzie, jeśli prezesem nie zostanie Trichet. Osiągnięto w końcu kompromis: pierwszym prezesem został Duisenberg, ale pod warunkiem że po trzech latach poda się do dymisji, by zrobić miejsce dla Tricheta. Tak się też stało, z tym że tymczasem prokuratura francuska chciała wsadzić Tricheta do więzienia za krycie kolosalnego skandalu z publicznym wówczas bankiem Credit Lyonnaise. Była to wpadka - w przeliczeniu na europejską walutę - na 15 mld euro, pokryta przy udziale Tricheta z publicznych pieniędzy. Trichet poniósł potem sromotną porażkę podczas osławionego posiedzenia Ecofinu, na którym nie zastosowano sankcji wobec Francji i Niemiec za przekroczenie dozwolonego pułapu deficytu budżetowego. Gdyby miał charakter, zaskarżyłby decyzję Ecofinu do Trybunału Sprawiedliwości.
Do czwartego kręgu należy też zaliczyć kilku komisarzy europejskich, a zwłaszcza tyrolskiego agronoma Franza Fischlera odpowiedzialnego za unijne rolnictwo. Awans ów Fischler zawdzięcza temu, że zarządza połową unijnych funduszy. Z pewnymi trudnościami można do czwartego kręgu dokooptować jeszcze Pedro Solbesa, odpowiedzialnego za ekonomię Hiszpana. Solbes ma trzy fakultety (jeden zdobyty w Brukseli), trudną do podważenia wiedzę o unijnych meandrach, a mimo to gdyby Prodi się za nim nie wstawił, wyleciałby z komisji z hukiem za niedopilnowanie cwaniaków z Eurostatu, którzy przez lata wykradli z unijnego budżetu co najmniej 9 mln euro. Potężną władzę - w sam raz na czwarty Krąg - ma też włoski ekonomista Mario Monti, komisarz ds. konkurencji, którego kciuk w górę lub w dół decyduje czasem o być albo nie być ekonomicznych potentatów.
Krąg Piąty
Romano Prodi (I),
Jean-Bernard Münch (CH),
Jaap de Hoop Scheffer (NL)
Najbardziej znanym przedstawicielem piątego kręgu brukselskiej władzy jest Romano Prodi, przewodniczący Komisji Europejskiej. Do Brukseli trafił dlatego, że wszystkie włoskie siły polityczne chciały się go pozbyć z kraju. Postać kontrowersyjna; znawcy Włoch zakładają się, czy pierwszy do więzienia trafi Berlusconi, czy Prodi. Zgodził się przyjąć funkcję przewodniczącego pod warunkiem, że zyska ona większe prerogatywy. Obiecano mu to, lecz słowa nie dotrzymano. Ma prawo się uśmiechać i czasami wygłaszać proboszczowskie perory, ale jego wpływ na bieg wydarzeń bliski jest zeru.
Obok Prodiego należy wymienić Jean-Bernarda Müncha, obywatela nie zrzeszonej w UE Szwajcarii. Münch jest sekretarzem generalnym EBU (European Broadcasting Union). EBU decyduje, jakie wydarzenia zostaną zauważone przez telewizję, a jakie nie. Jest dostawcą obrazków m.in. dla Euronews, stacji satelitarnej nadającej spod Lyonu we Francji w ośmiu językach. W ostatnich czasach stacja stała się siewcą antyamerykanizmu i wyspecjalizowała się m.in. w przedstawianiu w niekorzystnym świetle "niezrozumiałych, wielkomocarstwowych fochów" Polski.
W tym samym kręgu należałoby umieścić osobę formalnie z UE nie związaną, a mianowicie sekretarza generalnego NATO, obejmującego właśnie urząd byłego ministra spraw zagranicznych Holandii Jaapa de Hoopa Scheffera. NATO pozostaje jedynym ponadnarodowym organem zbrojnym w Europie. A to oznacza ogromne pieniądze, wielkie kontrakty, kolosalne zamówienia i - oczywiście - proporcjonalnie dużą władzę.
Krąg szósty
Pat Cox (IRL),
Erkki Liikanen (SF),
Frits Bolkestein (NL),
Philippe Busquin (B),
Günter Verheugen (D),
Michel Barnier (F),
Michaele Schreyer (D),
Anna Diamantopoulou (GR),
António Vitorino (P),
Jean Lemierre (F)
W tym kręgu - choć nie zawsze sprawiedliwie - znajduje się wielu komisarzy europejskich, czyli ministrów ds. nijakich, a przynajmniej nie mających wielkiego budżetu. Tutaj pokutują tacy skazańcy jak Fin Erkki Liikanen, komisarz ds. przedsiębiorstw i społeczeństwa informacji, Holender Frits Bolkestein, specjalista w dziedzinie rynku wewnętrznego, Belg Philippe Busquin, komisarz ds. badań naukowych, Niemiec Günter Verheugen - ds. rozszerzenia (zwany "roboty dużo, pieniędzy mało"), Michel Barnier - ds. polityki regionalnej, Niemka Michaele Schreyer - ds. bilansu, Greczynka Anna Diamantopoulou - ds. zatrudnienia i spraw społecznych czy malutki (ale mocny w językach) Portugalczyk António Vitorino, komisarz ds. sprawiedliwości i spraw wewnętrznych. Ich towarzyszem niedoli jest Pat Cox, Irlandczyk, do niedawna spokojny profesor administracji publicznej, a dziś przewodniczący Parlamentu Europejskiego. Rolę piątego koła u wozu odgrywa też Jean Lemierre, prezes Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju.
Krąg siódmy
Hans-Gert Pöttering (D),
Enrique Baron Crespo (E),
szare eminencje, lobbyści, urzędnicy, rzecznicy
Trudno nawet o nazwiska osób znajdujących się w ostatnim kręgu unijnej władzy. Z pewnością są tam Niemiec Hans-Gert Pöttering, przewodniczący klubu ludowców i Hiszpan Enrique Baron Crespo, przewodniczący klubu socjalistów w europarlamencie. W tym kręgu dominują urzędnicy średniego szczebla, mający wpływ na rozdawanie pieniędzy i przywilejów; dyrektorzy wydziałów Komisji Europejskiej, rzecznicy prasowi poszczególnych instytucji. Są tam też nie znani z nazwiska lobbyści. Ich rola bywa ogromna; znajdują się w siódmym kręgu niejako z wyboru, bo lobbyści - podobnie jak wampiry - nie lubią światła dziennego.
Są też wreszcie byli dygnitarze europejscy, starzy wyjadacze, znawcy unijnych mechanizmów - jak Jacques Delors - niekiedy pytani o sprawy najważniejsze. Armia pośredników, grzejąca ręce przy piecu - czego? Współczesnej Babilonii?
Gerhard Schröder (D)
Jacques Chirac (F)
Tu nie ma wątpliwości: najpotężniejszymi ludźmi w unii są Gerhard Schröder i Jacques Chirac, liderzy najludniejszych i najsilniejszych ekonomicznie państw Starego Kontynentu, najwięksi płatnicy, ale też najwięksi beneficjenci unijnej kasy, ludzie, którzy decydują o doli i niedoli obecnych i przyszłych obywateli Unii Europejskiej. Jacy są ci, od których zależą losy świata - w nieco może mniejszym stopniu niż od prezydenta USA, ale większym niż od prezydenta Rosji czy I sekretarza Chińskiej Partii Komunistycznej?
Socjaldemokratyczny kanclerz Niemiec 7 kwietnia przyszłego roku skończy 60 lat. Jego ojciec, żołnierz Wehrmachtu, zginął na froncie rumuńskim kilka dni po narodzinach syna. Schröder rósł w nędzy, w 14. roku życia musiał porzucić szkołę i podjąć się kilku prac jednocześnie, ucząc się na kursach wieczorowych. Po maturze zapisał się na wydział prawa uniwersytetu w Getyndze i po niezliczonych wyrzeczeniach obronił dyplom. Jednym z pierwszych klientów jego kancelarii adwokackiej był kolega po fachu Horst Mahler, oskarżony o współpracę z lewacką bandą terrorystyczną Baader-Meinhof. Schröder wstąpił do SPD w 1963 r. Dał się poznać jako zwolennik marksizmu i bezkompromisowy przeciwnik kapitalizmu i atlantyzmu. Mimo że przeszedł ewolucję, niechęć do USA i NATO - jak twierdzą ludzie dobrze go znający - pozostała mu pod skórą do dziś.
Jako kandydat na kanclerza zafascynowany był Billem Clintonem i Tonym Blairem: starał się naśladować ich sposób mówienia i argumentacji; zastosował ich techniki marketingowe w kontaktach z mediami. Nigdy nie był intelektualistą, a tym bardziej ideologiem; jednakże wzorując się na teorii trzeciej drogi Blaira, opracował manifest "Neue Mitte", czyli "Nowe centrum". Pojawiły się w nim elementy dla Schrödera nowe, takie jak poparcie dla idei rozszerzenia unii na wschód, co - jak tłumaczył - "leży w interesie Niemiec". Gdy 27 września 1998 r. wygrał wybory, przed zaprzysiężeniem pojechał do Paryża, by spotkać Jacques'a Chiraca na znak, że Francja pozostaje kluczowym partnerem Niemiec.
Przez lata nazywano go Reformstaukanzler, czyli "kanclerzem wstrzymanych reform", bezrobocie w Niemczech nigdy nie było tak wysokie, podobnie jak deficyt. Dopiero niedawno, w obliczu widma katastrofy budżetowej, przeforsował reformę systemu ubezpieczeń społecznych i wprowadził politykę względnego rygoru finansowego.
Jego partner Jacques Chirac jest starszy o 12 lat. Choć pochodził z bogatej burżuazji i uczęszczał do najlepszych liceów paryskich (Carnot i Louis-le-Grand), w wieku 18 lat plunął na wszystko i zaciągnął się jako marynarz na statek transportujący węgiel z południowej Afryki do Dunkierki. Nie ukrywał sympatii marksistowskich; w okresie studiów w Instytucie Nauk Politycznych w Paryżu brał udział w zamieszkach ulicznych i bywał częstym gościem w lokalach Francuskiej Partii Komunistycznej. Służbę wojskową odbył jako kawalerzysta w Algierii. Był przeciwnikiem niepodległości tego kraju. Jako polityk był przeciwieństwem człowieka godnego zaufania. Zdradzał kolejno wszystkich swoich "sponsorów" politycznych. Na przykład w 1981 r. stanął w szranki o prezydenturę przeciwko - tak jak i on - gaulliście Valéry'emu Giscardowi d'Estaing i socjaliście Fran�ois Mitterrandowi. Gdy zdobył trzecie miejsce (18 proc. głosów), zaapelował do wyborców, by oddali głosy na... Mitterranda! Jako mer Paryża dopuścił się - zdaniem francuskich prokuratorów - wielu skandalicznych nadużyć. Gdyby nie to, że chroni go immunitet prezydencki, byłby ciągany po sądach, a niewykluczone, że siedziałby w więzieniu.
Chirac pierwszą wizytę po wyborze złożył w Niemczech: spotkał się z Helmutem Kohlem nazajutrz po objęciu funkcji. Kohl lojalnie współpracował z Chirakiem, ale prywatnie nie krył doń antypatii. "Ależ ta trąba mnie irytuje" - miał się podobno zwierzyć współpracownikowi po kolejnym spotkaniu. Sytuacja zmieniła się radykalnie po zwycięstwie wyborczym Schrödera: obaj liderzy już na pierwszym spotkaniu uzgodnili, że odbudują oś Paryż - Berlin i doprowadzą do reformy instytucji europejskich, nim dopuszczą do przystąpienia do UE nowych państw Europy Środkowej.
Po 11 września 2001 r. obaj "władcy Europy" - Chirac i Schröder - "bezwarunkowo" poparli USA w wojnie z terroryzmem. Dziś USA nie mają w zachodnim świecie większych wrogów swojej polityki niż Francja i Niemcy.
Krąg drugi
Tony Blair (GB),
José Maria Aznar (E),
Leszek Miller (PL)
Do drugiego kręgu europejskiej władzy należy kilku przywódców dużych państw kontynentu. Wśród nich Tony Blair, ponieważ jest liderem wielkiego mocarstwa gospodarczego, pierwszego europejskiego partnera USA i jednym z najważniejszych w historii reformatorów lewicy.
Syn nieślubnego dziecka pary wędrownych artystów, wychowany w ekskluzywnych college'ach prywatnych, zdobył dyplom prawnika w Oksfordzie. W młodości grał na gitarze w zespole rockowym The Ugly Rumours, czyli Wstrętne Dźwięki. Do polityki pchnęła go żona - katoliczka Cheri Booth. Choć od początku kariery uważany był za euroentuzjastę - co w Wielkiej Brytanii bynajmniej nie jest powszechne - to w sprawach unijnych ma zawsze własne zdanie i, jak jego konserwatywni poprzednicy, nigdy nie płynie z prądem wyznaczanym przez Francję i Niemcy. To bodaj jedyny lider europejski, z którego zdaniem liczą się w Paryżu i Berlinie na tyle, by zrezygnować z bardziej szalonych planów.
Z podobnego powodu w drugim kręgu znajduje się José Maria Aznar, premier Hiszpanii, która do niedawna była w UE kopciuszkiem, jak Grecja i Portugalia. Ogromny postęp społeczny i gospodarczy, jaki pod jego rządami dokonał się w Hiszpanii, wypróbowana przyjaźń z USA, powaga i spokojna stanowczość Aznara spowodowały jego awans do drugiego kręgu unijnej władzy. Wychowany w Hawanie syn korespondenta, a następnie dyrektora frankistowskiego Radio Nacional de Espańa, uważany na początku za polityka bezbarwnego, okazał się dla Hiszpanii i Europy osobowością na miarę historyczną, najpierw łagodząc dramatyczne podziały w łonie społeczeństwa hiszpańskiego, a później tonując konflikty w najbardziej burzliwym okresie istnienia UE.
Leszek Miller wdarł się do trzeciego kręgu przebojem, twardo popierając USA podczas wyzwalania Iraku i twardo broniąc traktatu nicejskiego. W całej, niemal pięćdziesięcioletniej historii europejskich wspólnot w ten sposób potrafiła się sprzeciwiać liderom unii jedynie Margaret Thatcher. Miller, a z nim cała Polska, gra o wysoką stawkę, co oznacza, że może wiele wygrać, ale też wiele przegrać, czyli na jakiś czas wypaść z kręgu państw rozgrywających.
Krąg trzeci
Silvio Berlusconi (I),
Guy Verhofstadt (B),
Jan Peter Balkenende (NL),
Jean-Claude Juncker (L),
Wolfgang Schüssel (A),
Bertie Ahern (IRL),
Matti Vanhanen (SF),
Göran Persson (S),
Anders Fogh Rasmussen (DK),
José Manuel Durao Barroso (P),
Konstantin (Kostas) Simitis (GR)
Najważniejsi w trzecim kręgu są premierzy Włoch ze względu na potencjał gospodarczy ich kraju. Przy dobrej koniunkturze trafiają nawet do kręgu drugiego, jak stało się w latach 1990-1992, kiedy premierem był Giulio Andreotti. Obecnie jednak Włochy spadły w tej klasyfikacji ze względu na osobę premiera Silvio Berlusconiego, nie akceptowanego w świecie za nie rozwiązane problemy z prawem i dającego się wykorzystywać przez kolejnych manipulatorów (Putin!) w roli "użytecznego idioty".
W trzecim kręgu - zdarza się - rej wodzą liderzy małych krajów, jeśli potrafią się przeciwstawić ludziom z pierwszych dwóch kręgów. Typowym przykładem jest Grecja, która na ogół nie liczy się w najważniejszych rozdaniach. Jej pryncypialny upór wpłynął jednak na przykład na nadanie kuriozalnej nazwy Byłej Jugosłowiańskiej Republice Macedonii. Rządzona przez socjalistów Grecja odegrała też znaczącą rolę podczas niedawnej prezydencji, kiedy to popierała antyamerykańskie deklaracje trójkąta Paryż - Berlin - Bruksela.
Kraje Beneluksu prawie nigdy nie "wychylają się" poza linię wyznaczoną przez Francję i Niemcy. Względną samodzielność starają się zachować Finlandia i Austria. Czy jednak w godzinie próby będą miały odwagę przeciwstawić się hegemonom?
Krąg czwarty
Javier Solana (E),
Jean-Claude Trichet (F),
Franz Fishler (A),
Pedro Solbes (E),
Mario Monti (I)
W czwartym kręgu władzy UE najbardziej rzucającą się w oczy postacią jest hiszpański pacyfista Javier Solana Madariaga, z wykształcenia chemik, z przekonań socjalista, absolwent ekskluzywnych uczelni madryckich i amerykańskich. Jako stypendysta Fundacji Fulbrighta brał udział w manifestacjach przeciwko wojnie w Wietnamie. Mimo to objął stanowisko sekretarza generalnego NATO, a później przedstawiciela UE ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Jego władza jest wielka nie tylko dlatego, że wyposażony jest w pełnomocnictwo piętnastu państw UE, ale i dlatego, że od lat znajduje się w centrum spraw żywo interesujących lobby militarne, dysponujące ogromnymi pieniędzmi i działające praktycznie poza kontrolą. Solana zawsze znajduje fundusze, ilekroć dzwoni do niego jego przyjaciel Jaser Arafat.
Wysokim przedstawicielem czwartego kręgu władzy jest Jean-Claude Trichet, prezes ECB, Europejskiego Banku Centralnego z siedzibą we Frankfurcie, czyli człowiek, który trzyma rękę na euro i stopach procentowych obowiązujących w UE. Chirac z Kohlem o mało się nie pobili w Maastricht, gdy planowano wprowadzenie wspólnej waluty. Kohl nalegał, by prezesem ECB został długowłosy Holender Wim Duisenberg, Chirac upierał się, że euro nie będzie, jeśli prezesem nie zostanie Trichet. Osiągnięto w końcu kompromis: pierwszym prezesem został Duisenberg, ale pod warunkiem że po trzech latach poda się do dymisji, by zrobić miejsce dla Tricheta. Tak się też stało, z tym że tymczasem prokuratura francuska chciała wsadzić Tricheta do więzienia za krycie kolosalnego skandalu z publicznym wówczas bankiem Credit Lyonnaise. Była to wpadka - w przeliczeniu na europejską walutę - na 15 mld euro, pokryta przy udziale Tricheta z publicznych pieniędzy. Trichet poniósł potem sromotną porażkę podczas osławionego posiedzenia Ecofinu, na którym nie zastosowano sankcji wobec Francji i Niemiec za przekroczenie dozwolonego pułapu deficytu budżetowego. Gdyby miał charakter, zaskarżyłby decyzję Ecofinu do Trybunału Sprawiedliwości.
Do czwartego kręgu należy też zaliczyć kilku komisarzy europejskich, a zwłaszcza tyrolskiego agronoma Franza Fischlera odpowiedzialnego za unijne rolnictwo. Awans ów Fischler zawdzięcza temu, że zarządza połową unijnych funduszy. Z pewnymi trudnościami można do czwartego kręgu dokooptować jeszcze Pedro Solbesa, odpowiedzialnego za ekonomię Hiszpana. Solbes ma trzy fakultety (jeden zdobyty w Brukseli), trudną do podważenia wiedzę o unijnych meandrach, a mimo to gdyby Prodi się za nim nie wstawił, wyleciałby z komisji z hukiem za niedopilnowanie cwaniaków z Eurostatu, którzy przez lata wykradli z unijnego budżetu co najmniej 9 mln euro. Potężną władzę - w sam raz na czwarty Krąg - ma też włoski ekonomista Mario Monti, komisarz ds. konkurencji, którego kciuk w górę lub w dół decyduje czasem o być albo nie być ekonomicznych potentatów.
Krąg Piąty
Romano Prodi (I),
Jean-Bernard Münch (CH),
Jaap de Hoop Scheffer (NL)
Najbardziej znanym przedstawicielem piątego kręgu brukselskiej władzy jest Romano Prodi, przewodniczący Komisji Europejskiej. Do Brukseli trafił dlatego, że wszystkie włoskie siły polityczne chciały się go pozbyć z kraju. Postać kontrowersyjna; znawcy Włoch zakładają się, czy pierwszy do więzienia trafi Berlusconi, czy Prodi. Zgodził się przyjąć funkcję przewodniczącego pod warunkiem, że zyska ona większe prerogatywy. Obiecano mu to, lecz słowa nie dotrzymano. Ma prawo się uśmiechać i czasami wygłaszać proboszczowskie perory, ale jego wpływ na bieg wydarzeń bliski jest zeru.
Obok Prodiego należy wymienić Jean-Bernarda Müncha, obywatela nie zrzeszonej w UE Szwajcarii. Münch jest sekretarzem generalnym EBU (European Broadcasting Union). EBU decyduje, jakie wydarzenia zostaną zauważone przez telewizję, a jakie nie. Jest dostawcą obrazków m.in. dla Euronews, stacji satelitarnej nadającej spod Lyonu we Francji w ośmiu językach. W ostatnich czasach stacja stała się siewcą antyamerykanizmu i wyspecjalizowała się m.in. w przedstawianiu w niekorzystnym świetle "niezrozumiałych, wielkomocarstwowych fochów" Polski.
W tym samym kręgu należałoby umieścić osobę formalnie z UE nie związaną, a mianowicie sekretarza generalnego NATO, obejmującego właśnie urząd byłego ministra spraw zagranicznych Holandii Jaapa de Hoopa Scheffera. NATO pozostaje jedynym ponadnarodowym organem zbrojnym w Europie. A to oznacza ogromne pieniądze, wielkie kontrakty, kolosalne zamówienia i - oczywiście - proporcjonalnie dużą władzę.
Krąg szósty
Pat Cox (IRL),
Erkki Liikanen (SF),
Frits Bolkestein (NL),
Philippe Busquin (B),
Günter Verheugen (D),
Michel Barnier (F),
Michaele Schreyer (D),
Anna Diamantopoulou (GR),
António Vitorino (P),
Jean Lemierre (F)
W tym kręgu - choć nie zawsze sprawiedliwie - znajduje się wielu komisarzy europejskich, czyli ministrów ds. nijakich, a przynajmniej nie mających wielkiego budżetu. Tutaj pokutują tacy skazańcy jak Fin Erkki Liikanen, komisarz ds. przedsiębiorstw i społeczeństwa informacji, Holender Frits Bolkestein, specjalista w dziedzinie rynku wewnętrznego, Belg Philippe Busquin, komisarz ds. badań naukowych, Niemiec Günter Verheugen - ds. rozszerzenia (zwany "roboty dużo, pieniędzy mało"), Michel Barnier - ds. polityki regionalnej, Niemka Michaele Schreyer - ds. bilansu, Greczynka Anna Diamantopoulou - ds. zatrudnienia i spraw społecznych czy malutki (ale mocny w językach) Portugalczyk António Vitorino, komisarz ds. sprawiedliwości i spraw wewnętrznych. Ich towarzyszem niedoli jest Pat Cox, Irlandczyk, do niedawna spokojny profesor administracji publicznej, a dziś przewodniczący Parlamentu Europejskiego. Rolę piątego koła u wozu odgrywa też Jean Lemierre, prezes Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju.
Krąg siódmy
Hans-Gert Pöttering (D),
Enrique Baron Crespo (E),
szare eminencje, lobbyści, urzędnicy, rzecznicy
Trudno nawet o nazwiska osób znajdujących się w ostatnim kręgu unijnej władzy. Z pewnością są tam Niemiec Hans-Gert Pöttering, przewodniczący klubu ludowców i Hiszpan Enrique Baron Crespo, przewodniczący klubu socjalistów w europarlamencie. W tym kręgu dominują urzędnicy średniego szczebla, mający wpływ na rozdawanie pieniędzy i przywilejów; dyrektorzy wydziałów Komisji Europejskiej, rzecznicy prasowi poszczególnych instytucji. Są tam też nie znani z nazwiska lobbyści. Ich rola bywa ogromna; znajdują się w siódmym kręgu niejako z wyboru, bo lobbyści - podobnie jak wampiry - nie lubią światła dziennego.
Są też wreszcie byli dygnitarze europejscy, starzy wyjadacze, znawcy unijnych mechanizmów - jak Jacques Delors - niekiedy pytani o sprawy najważniejsze. Armia pośredników, grzejąca ręce przy piecu - czego? Współczesnej Babilonii?
Więcej możesz przeczytać w 51/52/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.