Każdy mąż chciałby przynajmniej raz dziennie usłyszeć, że jest dla swojej żony bohaterem Jeden z amerykańskich dowcipów brzmi tak: "Oto nadszedł długo oczekiwany moment - właśnie otwarto Centrum Idealnego Męża. W tym supernowoczesnym markecie klientki będą wybierać odpowiednich dla siebie kandydatów. Na pięciu piętrach będą mogły do woli przebierać w atrakcyjnie wyeksponowanym towarze. I to mimo restrykcyjnego regulaminu, który obowiązuje przy zakupach - nie można wracać na piętro, na którym już się było. Dwie panie wybrały się na łowy. Na pierwszym piętrze widzą szyld 'Wystawieni tu mężczyźni świetnie zarabiają i kochają dzieci'. Ucieszyły się szczerze, ale mimo to postanowiły sprawdzić, co wystawia się wyżej. A tam szyld głosił: 'Panowie na tym piętrze świetnie zarabiają, kochają dzieci i są nadzwyczaj przystojni'. No, no, pokiwały głowami z uznaniem przyjaciółki i poszły zobaczyć, co słychać na kolejnym piętrze. A tam: 'Tylko u nas kupisz kandydata na męża, który świetnie zarabia, kocha dzieci, jest nadzwyczaj przystojny i chętnie pomaga w pracach domowych'. 'To niesamowite!' - zawołały kobiety i już tęsknym wzrokiem patrzyły w kierunku czwartego piętra. A tam... wyeksponowano dżentelmenów, którzy świetnie zarabiali, kochali dzieci, byli przystojni, pomagali przy myciu garów i na dodatek byli doskonałymi kochankami. 'W czym mogę paniom pomóc?' - zapytał ekspedient, ale nic z tego, przyjaciółki były już na ostatnim piętrze, gdzie olbrzymi szyld obwieszczał: 'To piętro stworzono tylko po to, aby udowodnić, że kobiety po prostu nie można zadowolić!!!'".
Najpierw wielka miłość, ślub, a potem to już tylko stagnacja, frustracja, rozczarowanie i w rezultacie koniec małżeństwa. On i ona na rozwodowej ścieżce. A przecież powinno i może być inaczej - przekonuje od lat dr Laura Schlessinger z Kalifornii, której radiowych audycji słucha dwadzieścia milionów ludzi dziennie i której książki sprzedają się w milionach egzemplarzy.
Większość żon skarżących się, że nie dostają od swoich mężów tego, na czym im zależy, powinno przyjrzeć się samym sobie. Przede wszystkim własnej arogancji i brakowi szacunku dla współmałżonka - stwierdza Schlessinger w pracy "The Proper Care and Feeding of Husbands" ("Właściwa opieka i żywienie mężów"), która ukaże się na początku przyszłego roku w USA. W tym apelu do wszystkich żon świata autorka namawia, aby świeżym okiem spojrzeć na mężczyznę, z którym żyje się pod jednym dachem. "Ależ dziwią się moje słuchaczki - pisze Schlessinger - gdy udowadniam im, że o wiele więcej czasu spędzamy na oczarowywaniu obcych mężczyzn niż własnych mężów. A przecież to oni powinni być dla nas najbliższymi ludźmi na świecie. Tymi od oczarowywania".
Z prowadzonych przez dr Schlessinger rozmów ze słuchaczami wynika, że większość mężów świata łasi się do swoich żon i bezustannie błaga je o lepsze traktowanie. Gdzie są tacy? A przecież, drogie panie - konstatuje Schlessinger - mężczyźni są w gruncie rzeczy tacy nieskomplikowani. Nie mają wahań nastroju, nie mówią źle o swoich teściach i raczej nie walczą z sąsiadami. Towarzyskich kontaktów z kolegami nie sprowadzają do obgadywania żon, narzekania zaś nie traktują jako formy międzymałżeńskiej komunikacji. Dlaczego więc nie pójść im na rękę?
Zwłaszcza że wszystko w rękach kobiet, które przy odrobinie życiowego sprytu mogą nie tylko owinąć swego partnera wokół palca, ale i wieść z nim szczęśliwe życie. Ach, jakie to piękne, gdyby tylko było prawdziwe. Schlessinger idzie w swoich wywodach jeszcze dalej i oskarża ruch wyzwolenia kobiet o to, że jego mrzonki o niezależności doprowadziły do całkowitej dezintegracji życia rodzinnego członkiń ruchu, że z kobiet uczyniły ofiary, a mężczyzn postawiły pod publicznym pręgierzem. W rezulatacie nawet te kobiety, które wychodzą za mąż z wielkiej miłości, od samego początku przyjmują postawę roszczeniową i nie zastanawiają się nad tym, co same mogą zrobić dla swoich partnerów.
Największy zaś błąd, jaki popełniają, to przypisywanie mężczyznom własnych odczuć i reakcji. To postępowanie skazane na niepowodzenie, bo gdy one płaczą albo mówią, oni po prostu działają. Jak więc się tu porozumieć? Z mężem im nie wychodzi, w pracy idzie im jak po grudzie. Kto jest winien? Według kobiet, oczywiście mąż. Nawet nie potrafi, gdy trzeba, być najlepszą przyjaciółką. A że to niemożliwe, by ten, któremu oddają serce, raz był domowym przywódcą, a raz kumpelką, z którą możemy o wszystkim pogadać? Co z tego. Idealny mąż powinien to umieć. A nie umie.
Mimo to pani Schlessinger jest pewna, że i on chciałby przynajmniej raz dziennie usłyszeć, że jest dla żony bohaterem. Że nikt tak jak on nie parkuje samochodu, że tylko jemu do twarzy w wędkarskim stroju i że tylko on potrafi tak zręcznie odcedzać makaron. I chce to słyszeć, nawet jeśli nie ma w tym źdźbła prawdy. Lepiej udawać, niż krytykować - uczy Schlessinger. Dlatego kobiety powinny wykorzystywać znane tylko sobie sztuczki i manipulować męskim ego. Postawić je na piedestale, pokazać, jakie jest wspaniałe i godne podziwu. Jeśli kobieta ma szczęście i nie poślubi ani narcyza, ani socjopaty, to raz na zawsze dostanie we władanie "idealny męski pakunek". A potem wystarczy już tylko go rozpakować, zapoznać się z instrukcją obsługi i zacząć używać. Przy dużym samozaparciu, przebiegłości i łagodności rysuje się szansa na małżeńskie szczęście. Zwłaszcza że prawie każdy kandydat na męża jest uczciwy i ma nieskomplikowane marzenia. Wystarczy, aby uwierzył, że jest dla żony bohaterem, ognistym kochankiem i przewodnikiem stada. Wówczas zrobi wszystko, by uszczęśliwić żonę. Czasami wystarczy z mężczyzny uczynić mężczyznę. I niech to na razie będzie taki prezent pod choinkę.
Większość żon skarżących się, że nie dostają od swoich mężów tego, na czym im zależy, powinno przyjrzeć się samym sobie. Przede wszystkim własnej arogancji i brakowi szacunku dla współmałżonka - stwierdza Schlessinger w pracy "The Proper Care and Feeding of Husbands" ("Właściwa opieka i żywienie mężów"), która ukaże się na początku przyszłego roku w USA. W tym apelu do wszystkich żon świata autorka namawia, aby świeżym okiem spojrzeć na mężczyznę, z którym żyje się pod jednym dachem. "Ależ dziwią się moje słuchaczki - pisze Schlessinger - gdy udowadniam im, że o wiele więcej czasu spędzamy na oczarowywaniu obcych mężczyzn niż własnych mężów. A przecież to oni powinni być dla nas najbliższymi ludźmi na świecie. Tymi od oczarowywania".
Z prowadzonych przez dr Schlessinger rozmów ze słuchaczami wynika, że większość mężów świata łasi się do swoich żon i bezustannie błaga je o lepsze traktowanie. Gdzie są tacy? A przecież, drogie panie - konstatuje Schlessinger - mężczyźni są w gruncie rzeczy tacy nieskomplikowani. Nie mają wahań nastroju, nie mówią źle o swoich teściach i raczej nie walczą z sąsiadami. Towarzyskich kontaktów z kolegami nie sprowadzają do obgadywania żon, narzekania zaś nie traktują jako formy międzymałżeńskiej komunikacji. Dlaczego więc nie pójść im na rękę?
Zwłaszcza że wszystko w rękach kobiet, które przy odrobinie życiowego sprytu mogą nie tylko owinąć swego partnera wokół palca, ale i wieść z nim szczęśliwe życie. Ach, jakie to piękne, gdyby tylko było prawdziwe. Schlessinger idzie w swoich wywodach jeszcze dalej i oskarża ruch wyzwolenia kobiet o to, że jego mrzonki o niezależności doprowadziły do całkowitej dezintegracji życia rodzinnego członkiń ruchu, że z kobiet uczyniły ofiary, a mężczyzn postawiły pod publicznym pręgierzem. W rezulatacie nawet te kobiety, które wychodzą za mąż z wielkiej miłości, od samego początku przyjmują postawę roszczeniową i nie zastanawiają się nad tym, co same mogą zrobić dla swoich partnerów.
Największy zaś błąd, jaki popełniają, to przypisywanie mężczyznom własnych odczuć i reakcji. To postępowanie skazane na niepowodzenie, bo gdy one płaczą albo mówią, oni po prostu działają. Jak więc się tu porozumieć? Z mężem im nie wychodzi, w pracy idzie im jak po grudzie. Kto jest winien? Według kobiet, oczywiście mąż. Nawet nie potrafi, gdy trzeba, być najlepszą przyjaciółką. A że to niemożliwe, by ten, któremu oddają serce, raz był domowym przywódcą, a raz kumpelką, z którą możemy o wszystkim pogadać? Co z tego. Idealny mąż powinien to umieć. A nie umie.
Mimo to pani Schlessinger jest pewna, że i on chciałby przynajmniej raz dziennie usłyszeć, że jest dla żony bohaterem. Że nikt tak jak on nie parkuje samochodu, że tylko jemu do twarzy w wędkarskim stroju i że tylko on potrafi tak zręcznie odcedzać makaron. I chce to słyszeć, nawet jeśli nie ma w tym źdźbła prawdy. Lepiej udawać, niż krytykować - uczy Schlessinger. Dlatego kobiety powinny wykorzystywać znane tylko sobie sztuczki i manipulować męskim ego. Postawić je na piedestale, pokazać, jakie jest wspaniałe i godne podziwu. Jeśli kobieta ma szczęście i nie poślubi ani narcyza, ani socjopaty, to raz na zawsze dostanie we władanie "idealny męski pakunek". A potem wystarczy już tylko go rozpakować, zapoznać się z instrukcją obsługi i zacząć używać. Przy dużym samozaparciu, przebiegłości i łagodności rysuje się szansa na małżeńskie szczęście. Zwłaszcza że prawie każdy kandydat na męża jest uczciwy i ma nieskomplikowane marzenia. Wystarczy, aby uwierzył, że jest dla żony bohaterem, ognistym kochankiem i przewodnikiem stada. Wówczas zrobi wszystko, by uszczęśliwić żonę. Czasami wystarczy z mężczyzny uczynić mężczyznę. I niech to na razie będzie taki prezent pod choinkę.
Więcej możesz przeczytać w 51/52/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.