Wyszkoleni w Iraku baskijscy terroryści uderzyli w Madryt?
W Alcalá de Henares, 30 km na północny wschód od Madrytu, urodził się Miguel de Cervantes. Dzisiaj żyje tu 170 tys. ludzi dojeżdżających do pracy w stolicy, gdzie ceny mieszkań sięgnęły absurdu. W Alcalá de Henares znajduje się największa polska kolonia w Hiszpanii - kilka tysięcy osób, głównie robotnicy budowlani i pomoce domowe. Między godziną 6.00 a 8.00 rano stacja w Alcalá de Henares należy do najruchliwszych w Hiszpanii - co kilka minut odjeżdżają pociągi podmiejskie do madryckich stacji Atocha, Chamartin i Principe Pio. 11 marca dwóch młodych ludzi wsiadało i wysiadało na tej stacji z wielu wagonów w czterech pociągach. 300 metrów stamtąd odnaleziono furgonetkę, skradzioną kilka dni wcześ-niej w Madrycie. Naoczny świadek widział przy niej trzech młodych ludzi z kapturami na głowach.
Telefoniczny łącznik
Kim byli młodzi ludzie, którzy podrzucili 14 plecaków, każdy wypełniony 8-12 kg materiału wybuchowego, zwanego "goma 2"? Na początku nikt nie miał wątpliwości: to musiała być ETA! W sobotę wieczorem policja aresztowała jednak trzech Marokańczyków i zatrzymała dwóch Hiszpanów pochodzenia hinduskiego. 10 z 14 plecaków wybuchło w pociągach, zabijając 200 osób, 3 zdetonowali saperzy. Czternasty przez przypadek znaleziono kilkanaście godzin później w komisariacie policji, pod górą bagaży, odnalezionych w pobliżu miejsc wybuchów. W środku dzwonił telefon komórkowy. To właśnie tym tropem policja dotarła do aresztowanych: Marokańczycy kupili na sfałszowane dokumenty kartę do telefonu. Jaka była rola Hindusów, nie wiadomo: być może po prostu wynajęli im mieszkanie.
Przez pierwsze 59 godzin po zamachu rząd upierał się, że zamachów dokonała ETA, mimo że Arnaldo Otegi, lider zdelegalizowanej lewackiej partii bas-kijskiej Herri Batasuna, mówił, że "zamachowcy byli bojownikami arabskimi". Angel Acebes, minister spraw wewnętrznych, oskarżył go jednak o chęć zatarcia śladów.
Z czasem pojawiało się więcej poszlak wskazujących na terroryzm arabski. W furgonetce porzuconej w pobliżu stacji w Alcalá de Henares znaleziona została kaseta audio z cytatami z Koranu. Obok leżało jeszcze siedem gotowych do użycia zapalników, innych niż zazwyczaj używa ETA.
Kolejne wątpliwości dotyczące sprawców masakry zasiał e-mail przesłany do londyńskiej redakcji arabskiego dziennika "Al-Quds Al-Arabi". Do zamachu przyznawały się Brygady Abu Hafsa Al-Masriego. "No i kto was teraz obroni" - szyderczo dopytywali autorzy listu. - Gdzie jest wasz przyjaciel Bush"? Czy można to było brać poważnie? Wszak samozwańcze Brygady Abu Hafsa przyznały się w ostatnich miesiącach do wszystkiego: od zamachu na siedzibę ONZ w Bagdadzie po zamachy na synagogi w Stambule oraz masakry szyi-tów w Bagdadzie i Karbali.
Mimo to rząd miał miażdżące dowody na to, że sprawcami byli Baskowie: ani hiszpańskie CNI, ani zaprzyjaźnione wywiady zagraniczne nie syg-nalizowały zagrożenia ze strony organizacji arabskich. W dodatku na stacjach i liniach kolejowych ETA dokonała 60 zamachów. Na madryckich stacjach Atocha i Chamartin w 1979 r. zginęło z rąk jej zamachowców sześciu przechodniów, a ponad 100 zostało rannych. W Wigilię Guardia Civil w ostatniej chwili udaremniła wybuch 50 kg titadyny na stacji Chamartin i znalazła ładunek umieszczony w pociągu zmierzającym na tę stację z Kraju Basków. Przedtem były podobne wypadki na stacjach w Barcelonie, San Sebastian, Pampelunie, Beasain, Ciudad Real... W noc poprzedzającą masakrę młodzi sympatycy ETA zniechęcali pasażerów w San Sebastian i Bilbao do jazdy do Madrytu.
Terrorystyczna młodzieżówka
Ze źródeł zbliżonych do prowadzących śledztwo pięciu sędziów z Audiencia Nacional wypłynęła niezwykle sugestywna hipoteza: zamachów dokonali Baskowie związani z ETA, ale również z Al-Kaidą, Hamasem i innymi terrorystycznymi organizacjami arabskimi. ETA jeszcze nigdy nie była tak osłabiona. 10 grudnia 2003 r. policje francuska i hiszpańska aresztowały pod Pau we Francji całe dowództwo militarne tej organizacji z jej liderem Gorką Palacios. Tydzień wcześniej wpadł inny przywódca ETA Ibon Fernandez Iradi, pseudonim Susper. W sumie w 2003 r. za kraty trafiło 160 terrorystów ETA. Załamały się struktury organizacji, przestała praktycznie istnieć koordynacja ze zdelegalizowaną Herri Batasuna.
Ciężar kontynuacji działalności terrorystycznej spadł na nastolatków, skupionych niegdyś we współpracującej z ETA organizacji młodzieżowej Jarrai, przemianowanej na Haika. Dotychczas specjalizowali się oni w kale borroka, wojnie ulicznej. Palili autobusy w Bilbao, niszczyli transformatory Endesy, hiszpańskiego koncernu elektrycznego, centralki Telefoniki, rozbijali bankomaty. Chodzili w pierwszych szeregach zadym antyglobalistów: to głównie oni podpalali Genuę i Niceę.
Przed rokiem około 200 z nich zostało starannie wyselekcjonowanych przez hiszpański Obóz Antyimperialistyczny. Podobne obozy istnieją też we Francji, Włoszech i Niemczech. Kręci się wokół nich również kilkudziesięciu Polaków, przeważnie sympatyków zielonych. Kryteria selekcji to nienawiść do Izraela i USA; później żąda się przysięgi na wierność sprawie arabskiej. Pod koniec 2002 r. baskijscy wolontariusze z Jarrai i niedobitki z ETA zorganizowani zostali w brygadę Euskal Hermia (Ojczyzna Baskijska) i wysłani do Iraku, by we współpracy ze zorganizowanymi przez Saddama bojówkami "irackiego ruchu oporu" walczyć z siłami amerykańskimi.
Baskijska brygada działała w samym środku tzw. trójkąta sunnickiego. Podejrzewa się, że część jej terrorystów nadal przebywa w Iraku i organizuje zamachy: prawie na pewno uczestniczyli oni w masakrze siedmiu agentów hiszpańskich w Swarze, 45 km na północ od Bagdadu, 29 listopada 2003 r. Większość z nich wróciła jednak do Hiszpanii i przejęła ciężar walki o "niepodległość proletariackiego państwa Basków".
Rząd hiszpański niewiele wiedział o istnieniu brygady Euskal Herria i bardzo zaniedbał całą sprawę. Ocknął się dopiero wtedy, gdy odkrył, że Gorka Vidal i Badillo Izkur, dwóch aresztowanych 28 lutego terrorystów wiozących do Madrytu 500 kg titadyny, należało właś-nie do tej brygady i walczyło z Amerykanami w Iraku.
"Iraccy" terroryści baskijscy to całkiem nowe siły na hiszpańskim placu boju, silnie powiązane z Al-Kaidą i Hamasem. Anonimowe źródła francuskie, cytowane kilka miesięcy temu przez dziennik "El Mundo", twierdzą, że już latem 2000 r. doszło do pierwszych kontaktów baskijskich lewaków z Hamasem. Spotkanie odbyło się we Włoszech. ETA miała wówczas sprzedać islamskim fanatykom 8 ton titadyny, 1242 zapalniki i 11,1 km lontu.
Priorytetem nowego rządu będzie rozpracowanie tych struktur, w dużej mierze niezależnych od dotychczasowego dowództwa ETA i infiltrowanej partii Herri Batasuna. Już po aresztowaniu trzech Marokańczyków minister Acebes stwierdził, że władze nie porzucają tropu baskijskiego. Być może Marokańczycy byli z nimi związani, może do pomocy Baskom oddelegowała ich Al-Kaida, to dopiero wykaże śledztwo.
Nowe zadania czekają jednak każdego z nas. Musimy wreszcie uznać, że terroryzm jest wspólnym wrogiem wszystkich Europejczyków - z lewicy, prawicy i centrum. Powinniśmy się wyzbyć pobłażliwości dla terrorystów i przestać nazywać ich bojownikami. Po zabezpieczeniu lotnisk musimy się zająć systemami bezpieczeństwa na stacjach kolejowych. W Hiszpanii tylko cztery dworce mają detektory metali i materiałów wybuchowych, w Polsce - żaden.
Telefoniczny łącznik
Kim byli młodzi ludzie, którzy podrzucili 14 plecaków, każdy wypełniony 8-12 kg materiału wybuchowego, zwanego "goma 2"? Na początku nikt nie miał wątpliwości: to musiała być ETA! W sobotę wieczorem policja aresztowała jednak trzech Marokańczyków i zatrzymała dwóch Hiszpanów pochodzenia hinduskiego. 10 z 14 plecaków wybuchło w pociągach, zabijając 200 osób, 3 zdetonowali saperzy. Czternasty przez przypadek znaleziono kilkanaście godzin później w komisariacie policji, pod górą bagaży, odnalezionych w pobliżu miejsc wybuchów. W środku dzwonił telefon komórkowy. To właśnie tym tropem policja dotarła do aresztowanych: Marokańczycy kupili na sfałszowane dokumenty kartę do telefonu. Jaka była rola Hindusów, nie wiadomo: być może po prostu wynajęli im mieszkanie.
Przez pierwsze 59 godzin po zamachu rząd upierał się, że zamachów dokonała ETA, mimo że Arnaldo Otegi, lider zdelegalizowanej lewackiej partii bas-kijskiej Herri Batasuna, mówił, że "zamachowcy byli bojownikami arabskimi". Angel Acebes, minister spraw wewnętrznych, oskarżył go jednak o chęć zatarcia śladów.
Z czasem pojawiało się więcej poszlak wskazujących na terroryzm arabski. W furgonetce porzuconej w pobliżu stacji w Alcalá de Henares znaleziona została kaseta audio z cytatami z Koranu. Obok leżało jeszcze siedem gotowych do użycia zapalników, innych niż zazwyczaj używa ETA.
Kolejne wątpliwości dotyczące sprawców masakry zasiał e-mail przesłany do londyńskiej redakcji arabskiego dziennika "Al-Quds Al-Arabi". Do zamachu przyznawały się Brygady Abu Hafsa Al-Masriego. "No i kto was teraz obroni" - szyderczo dopytywali autorzy listu. - Gdzie jest wasz przyjaciel Bush"? Czy można to było brać poważnie? Wszak samozwańcze Brygady Abu Hafsa przyznały się w ostatnich miesiącach do wszystkiego: od zamachu na siedzibę ONZ w Bagdadzie po zamachy na synagogi w Stambule oraz masakry szyi-tów w Bagdadzie i Karbali.
Mimo to rząd miał miażdżące dowody na to, że sprawcami byli Baskowie: ani hiszpańskie CNI, ani zaprzyjaźnione wywiady zagraniczne nie syg-nalizowały zagrożenia ze strony organizacji arabskich. W dodatku na stacjach i liniach kolejowych ETA dokonała 60 zamachów. Na madryckich stacjach Atocha i Chamartin w 1979 r. zginęło z rąk jej zamachowców sześciu przechodniów, a ponad 100 zostało rannych. W Wigilię Guardia Civil w ostatniej chwili udaremniła wybuch 50 kg titadyny na stacji Chamartin i znalazła ładunek umieszczony w pociągu zmierzającym na tę stację z Kraju Basków. Przedtem były podobne wypadki na stacjach w Barcelonie, San Sebastian, Pampelunie, Beasain, Ciudad Real... W noc poprzedzającą masakrę młodzi sympatycy ETA zniechęcali pasażerów w San Sebastian i Bilbao do jazdy do Madrytu.
Terrorystyczna młodzieżówka
Ze źródeł zbliżonych do prowadzących śledztwo pięciu sędziów z Audiencia Nacional wypłynęła niezwykle sugestywna hipoteza: zamachów dokonali Baskowie związani z ETA, ale również z Al-Kaidą, Hamasem i innymi terrorystycznymi organizacjami arabskimi. ETA jeszcze nigdy nie była tak osłabiona. 10 grudnia 2003 r. policje francuska i hiszpańska aresztowały pod Pau we Francji całe dowództwo militarne tej organizacji z jej liderem Gorką Palacios. Tydzień wcześniej wpadł inny przywódca ETA Ibon Fernandez Iradi, pseudonim Susper. W sumie w 2003 r. za kraty trafiło 160 terrorystów ETA. Załamały się struktury organizacji, przestała praktycznie istnieć koordynacja ze zdelegalizowaną Herri Batasuna.
Ciężar kontynuacji działalności terrorystycznej spadł na nastolatków, skupionych niegdyś we współpracującej z ETA organizacji młodzieżowej Jarrai, przemianowanej na Haika. Dotychczas specjalizowali się oni w kale borroka, wojnie ulicznej. Palili autobusy w Bilbao, niszczyli transformatory Endesy, hiszpańskiego koncernu elektrycznego, centralki Telefoniki, rozbijali bankomaty. Chodzili w pierwszych szeregach zadym antyglobalistów: to głównie oni podpalali Genuę i Niceę.
Przed rokiem około 200 z nich zostało starannie wyselekcjonowanych przez hiszpański Obóz Antyimperialistyczny. Podobne obozy istnieją też we Francji, Włoszech i Niemczech. Kręci się wokół nich również kilkudziesięciu Polaków, przeważnie sympatyków zielonych. Kryteria selekcji to nienawiść do Izraela i USA; później żąda się przysięgi na wierność sprawie arabskiej. Pod koniec 2002 r. baskijscy wolontariusze z Jarrai i niedobitki z ETA zorganizowani zostali w brygadę Euskal Hermia (Ojczyzna Baskijska) i wysłani do Iraku, by we współpracy ze zorganizowanymi przez Saddama bojówkami "irackiego ruchu oporu" walczyć z siłami amerykańskimi.
Baskijska brygada działała w samym środku tzw. trójkąta sunnickiego. Podejrzewa się, że część jej terrorystów nadal przebywa w Iraku i organizuje zamachy: prawie na pewno uczestniczyli oni w masakrze siedmiu agentów hiszpańskich w Swarze, 45 km na północ od Bagdadu, 29 listopada 2003 r. Większość z nich wróciła jednak do Hiszpanii i przejęła ciężar walki o "niepodległość proletariackiego państwa Basków".
Rząd hiszpański niewiele wiedział o istnieniu brygady Euskal Herria i bardzo zaniedbał całą sprawę. Ocknął się dopiero wtedy, gdy odkrył, że Gorka Vidal i Badillo Izkur, dwóch aresztowanych 28 lutego terrorystów wiozących do Madrytu 500 kg titadyny, należało właś-nie do tej brygady i walczyło z Amerykanami w Iraku.
"Iraccy" terroryści baskijscy to całkiem nowe siły na hiszpańskim placu boju, silnie powiązane z Al-Kaidą i Hamasem. Anonimowe źródła francuskie, cytowane kilka miesięcy temu przez dziennik "El Mundo", twierdzą, że już latem 2000 r. doszło do pierwszych kontaktów baskijskich lewaków z Hamasem. Spotkanie odbyło się we Włoszech. ETA miała wówczas sprzedać islamskim fanatykom 8 ton titadyny, 1242 zapalniki i 11,1 km lontu.
Priorytetem nowego rządu będzie rozpracowanie tych struktur, w dużej mierze niezależnych od dotychczasowego dowództwa ETA i infiltrowanej partii Herri Batasuna. Już po aresztowaniu trzech Marokańczyków minister Acebes stwierdził, że władze nie porzucają tropu baskijskiego. Być może Marokańczycy byli z nimi związani, może do pomocy Baskom oddelegowała ich Al-Kaida, to dopiero wykaże śledztwo.
Nowe zadania czekają jednak każdego z nas. Musimy wreszcie uznać, że terroryzm jest wspólnym wrogiem wszystkich Europejczyków - z lewicy, prawicy i centrum. Powinniśmy się wyzbyć pobłażliwości dla terrorystów i przestać nazywać ich bojownikami. Po zabezpieczeniu lotnisk musimy się zająć systemami bezpieczeństwa na stacjach kolejowych. W Hiszpanii tylko cztery dworce mają detektory metali i materiałów wybuchowych, w Polsce - żaden.
Bombą w Europę |
---|
|
Więcej możesz przeczytać w 12/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.