W Iraku sytuacja mogłaby się radykalnie zmienić na korzyść, gdyby kraj ten podzielił się na trzy państwa - sunnitów, szyitów i Kurdów. W przeciwnym razie konflikty będą w tym regionie powtarzały się nieustannie. Dlatego dziwi mnie absurdalne weto Irakijczyków, kiedy proponuje się im takie właśnie rozwiązanie.
Podobnie jak w Iraku było kiedyś w Jugosławii. Dopóki istniała tam dyktatura komunistyczna, dopóty w państwie nie było konfliktów zbrojnych między Chorwatami, Serbami i innymi grupami etnicznymi zamieszkującymi Bałkany. Wkrótce po upadku komuny rozgorzały krwawe walki na tle etnicznym. Rozpoczęła się straszliwa wojna, która pochłonęła setki tysięcy istnień ludzkich. To wszystko prawdopodobnie nigdy by się nie zdarzyło, gdyby wcześniej w sposób pokojowy - nawet przy jakiejś zewnętrznej pomocy - dokonano podziału na odrębne państwa, tak jak to wygląda dzisiaj. Cypr także ma podobne doświadczenia, tam w latach 70. rozgorzała walka między Grekami a Turkami; zanim dokonano podziału terytorium, wielu ludzi zapłaciło za to życiem. Teraz już jest inaczej; mieszkają obok siebie, a nawet współpracują bez rozlewu krwi. Jedyny tego typu podział terytorialny, który obył się bez ofiar, to rozpad Czechosłowacji.
Wszystkie podane przeze mnie przykłady są dowodem na irracjonalność niektórych praw polityki, bo przecież - według demokratycznej hierarchii wartości - najważniejszy jest człowiek. Obywatel i jego dobro to punkt wyjścia do tworzenia wszystkich praw w systemie demokratycznym, które sprawiają, że ludzie różnych ras, o różnych poglądach politycznych, różnych wyznaniach mogą żyć razem w jednym kraju, uczestniczyć w wyborach, współpracować; wszyscy są jednakowo chronieni przez prawo i w razie potrzeby prawo to jest sprawiedliwie egzekwowane. Wspólnym mianownikiem dla tych ludzi nie jest narodowość czy religia, lecz obywatelstwo. Prawdopodobnie jednak w głębi ludzkich dusz to właśnie narodowość i religia są wartościami nadrzędnymi.
Hektar wojny
Życie pokazuje, że nawet demokratyczne państwa walczą z sobą o ziemię. I cała ta piramida demokratycznych priorytetów zaczyna się odwracać: najważniejsza zaczyna być ziemia, potem religia i na końcu człowiek. Niestety, to zjawisko możemy też odnieść do konfliktu izraelsko-palestyńskiego, gdzie - jak wiadomo - toczy się walka o terytorium. Tak dziwnie został urządzony świat, że na przykład w Kanadzie, drugim co do wielkości zajmowanego obszaru państwie na świecie, mieszka tylko 30 mln obywateli; podobnie jest w Australii. Z kolei Belgia, Izrael, Palestyna mają za małe terytoria w stosunku do liczby mieszkańców. Arabia Saudyjska też jest rozległym państwem, ale czy oddałaby na przykład choć hektar swojej ziemi jakiemuś innemu krajowi? Ilu ludzi wysłałaby na wojnę, gdyby ktoś chciał zagarnąć ten hektar? A dlaczego Niemcy zaatakowali Polskę? Też z tego samego powodu - chcieli mieć więcej ziemi.
Ta ziemia ma taką wartość, że czasami w porównaniu z nią życie ludzkie przestaje być istotne. Oczywiście, historia zna wiele prób globalizacji i łączenia różnych grup etnicznych pod jedną flagą w ramach wspólnego ustroju. Kiedy ustrój się zmieniał, każda z tych grup walczyła o odrębność terytorialną i niepodległość, częstokroć doprowadzając do wojen i rozlewu krwi - tak jak to było w ZSRR. Wiele prób i zabiegów zmierzających do przemienienia świata w globalną wioskę spełzło na niczym, język esperanto też się nie przyjął. Każdy człowiek chce być wolny, niczym nie ograniczony i mieć pełną swobodę postępowania i decydowania o własnym życiu. Każdy chce żyć po swojemu według dziesięciu, a może ośmiu czy czterech przykazań, każdy pragnie postępować według swojego kodeksu moralnego i być szczęśliwym.
Jedyną nadzieją na wspólnotę przy zachowaniu wszystkich cech właściwych dla danego narodu jest Unia Europejska. W tym wypadku jest możliwość zachowania odrębności narodowej, kulturowej i językowej przy zniesieniu granic, zwiększeniu bezpieczeństwa i wspólnej pracy.
Amerykańska szkoła demokracji
Ostatnie wojny przeważnie były wszczynane z powodów terytorialnych i na tle etnicznym. Ruanda, Jugosławia i Irak to przykłady krajów, w których pokój nie ma najmniejszych szans bez podziału terytorialnego pomiędzy główne ugrupowania. Procesy demokratyczne w tych państwach są niebywale trudne do przeprowadzenia, nawet z pomocą takich mocarstw jak Stany Zjednoczone. Chociaż takie ingerencje z zewnątrz wzbudzają wiele kontrowersji, uważam, że gdyby Bill Clinton nie podjął decyzji o wkroczeniu wojsk amerykańskich do Jugosławii i nie zaangażował Europy w przywrócenie pokoju na Bałkanach, do tej pory ginęliby tam ludzie, a Miloević do dzisiaj nie stanąłby przed sądem.
Wydaje mi się, że podobne rozwiązanie byłoby najlepsze dla Iraku (tak samo podchodzimy do tego problemu w Izraelu; już nawet Ariel Szaron rezygnuje z realizowania wizji o wielkim Izraelu i jeśli tylko Palestyńczycy będą umieli się zdyscyplinować, powstrzymać terrorystów i poważnie podejść do rozmów, będą mieli swoje odrębne państwo i wreszcie zapanuje pokój na Bliskim Wschodzie). I nieprawdą jest - jak się niektórym wydaje - że działania USA i Wielkiej Brytanii są niepotrzebne w Iraku. Bez nich Husajn w dalszym ciągu zagazowywałby Kurdów i skazywał na tortury niewinnych ludzi. Osobliwym zjawiskiem wydaje mi się ewentualna przegrana Busha w wyborach. Oznaczałaby ona, że wygrali ci, którzy robili interesy z irackim totalitaryzmem, ci, którzy wiedzieli, że Husajn morduje Irakijczyków i go nie powstrzymywali.
Przed wyruszeniem wojsk amerykańskich do Iraku głosował cały Kongres, 80 proc. głosujących poprało Busha. Ci ludzie - po doświadczeniach w Wietnamie i innych akcjach zbrojnych - wiedzieli, o co chodzi, a teraz, kiedy proces zaprowadzania pokoju w Iraku się przedłuża, kiedy sytuacja staje się coraz trudniejsza i wymaga większego wysiłku, wszyscy uciekają. Osiem miesięcy temu byli dumni, że mogą decydować w sprawie Iraku, a teraz umywają ręce, co więcej, piętnują Busha, który - wiedząc, że odważne decyzje przysporzą mu wrogów - zdecydował się jednak stawić czoło terroryzmowi. Jestem pewien, że historia pokaże, że to jednak Bush miał rację.
Więcej możesz przeczytać w 12/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.