Nawet 20 proc. głosów może zdobyć w wyborach regionalnych Front Narodowy Le Pena
"Trzeba otworzyć okna w naszym życiu politycznym" - apeluje Franois Bayrou, przewodniczący centrowej Nowej Unii na rzecz Demokracji Francuskiej (UDF). Pogrążoną w kryzysie gospodarczym Francję czeka polityczna zmiana warty. Do 2007 r. (wtedy odbędą się wybory prezydenckie) powinna się wyłonić grupa ludzi, którzy zastąpią obecnych liderów. - Zbliżające się wybory regionalne wskażą kierunek przemian na francuskiej scenie politycznej i pokażą ludzi, którzy do nich doprowadzą - mówi "Wprost" Franois Bazin, komentator "Le Nouvelle Observateur".
Lewica do tej pory nie pozbierała się po porażce w wyborach prezydenckich i parlamentarnych z 2002 r. Dominującą dziś prawicę kompromitują kolejne skandale korupcyjne. Francuzi coraz chętniej popierają wszelkiej maści radykałów.
"Czas, by Chirac ustąpił miejsca młodszym politykom" - twierdzi Nicolas Sarkozy, minister spraw wewnętrznych Francji. Jest on jedyną gwiazdą francuskiej polityki: bije rekordy popularności, dziennikarze uznali go za osobowość polityczną Francji 2003 r. - Silna pozycja Sarkozy'ego to dowód słabości naszej sceny politycznej. On uosabia marzenia Francuzów o pokoleniowej zmianie rządzących elit - mówi politolog Dominique Moďsi.
Super-Sarko
Od chwili objęcia przez Sarkozy'ego funkcji ministra spraw wewnętrznych w czerwcu 2002 r. jego działania popiera ponad 60 proc. Francuzów, lokalna prasa nie nazywa go inaczej niż Super-Sarko. Nikt nie może ministrowi odmówić skuteczności. Jedną z jego pierwszych decyzji było wzmocnienie patroli policyjnych na ulicach. Wśród jego zasług należy też wymienić ukrócenie terrorystycznych działań separatystów z Korsyki.
Niespełna 50-letni Sarkozy umiejętnie buduje swą karierę polityczną. Po zwycięstwie prawicy w wyborach parlamentarnych wymieniano go nawet jako kandydata na premiera. Gdy ostatecznie wybór padł na Jeana-Pierre'a Raffarina, Chirac pozwolił Sarkozy'emu wybrać, czy woli zostać szefem Ministerstwa Finansów, czy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Sarkozy bez chwili wahania zdecydował się na to drugie rozwiązanie.
Liberalny bonapartyzm
"To nie ja jestem popularny, lecz praca, jaką wykonuję" - powtarza Sarkozy, pytany o przyczyny niezwykłej sympatii, jaką darzą go Francuzi. Super-Sarko jak nikt inny opanował umiejętność lawirowania między skrajnościami. Alan Minc, przywódca intelektualny francuskiej prawicy, określił styl uprawiania przez niego polityki jako "liberalny bonapartyzm" - z jednej strony Sarkozy jest zwolennikiem liberalnych koncepcji decentralizacji władzy, z drugiej - wzorem Napoleona uważa, że rząd żelazną ręką powinien trzymać gospodarkę. "Łączenie tych dwóch skrajności zawsze było największym problemem francuskiej prawicy. Od czasów de Gaulle'a nikomu nie wychodziło to tak sprawnie jak Sarkozy'emu" - napisał liberalny tygodnik szwajcarski "Die Weltwoche".
Mimo tylu pochlebnych opinii droga Sarkozy'ego do Pałacu Elizejskiego nie jest usłana różami. Na przeszkodzie może mu stanąć Chirac - i to nie tylko z powodu osobistej niechęci do ministra. - Nie można wykluczyć, że Chirac znów wystartuje w wyborach prezydenckich. W razie jego zwycięstwa prawie na pewno premierem pozostanie Raffarin. To może na długo odroczyć urzeczywistnienie marzeń Sarkozy'ego o pełnieniu wysokich funkcji politycznych - mówi Bazin.
Syndrom 21 kwietnia
Wybory regionalne będą testem życia dla francuskiej lewicy. Jej największe ugrupowanie - Partia Socjalistyczna (PS) - do tej pory liże rany po porażce w wyborach z 2002 r. PS cierpi na syndrom 21 kwietnia - tego dnia w 2002 r. odbyły się wybory prezydenckie, w których kandydat socjalistów, urzędujący wtedy premier Lionel Jospin, przegrał nie tylko z Chirakiem, ale także z nacjonalistą Jeanem-Marie Le Penem. - Nie należy się spodziewać innego wyniku wyborów niż wyraźne zwycięstwo prawicy. Jeśli jednak socjaliści odniosą sukces w trzech, czterech regionach (Francja jest podzielona na 22 regiony - przyp. red.), to będzie sygnał, że odbudowuje swą pozycję - mówi "Wprost" Catherine Begard, kierownik działu politycznego tygodnika "Le Point".
Francuska lewica stoi przed problemem znalezienia wyrazistego lidera, który będzie mógł ją reprezentować w najbliższych wyborach prezydenckich. Laurent Fabius, wiceprzewodniczący PS, zadeklarował, że "do końca przyszłego roku poszukiwania muszą być zakończone".
BiaŁe noce Delanoë
Na lewej stronie francuskiej sceny politycznej wśród potencjalnych kandydatów na przyszłego prezydenta powtarza się nazwiska: Laurenta Fabiusa, Franois Hollande'a, przewodniczącego PS, nestora francuskich socjalistów Jacka Langa i Dominique'a Straussa-Kahna, byłego ministra finansów. Największe szanse daje się jednak Bertrandowi Delanoë, merowi Paryża. Jak wskazują sondaże, cieszy się on największym zaufaniem Francuzów wśród kandydatów lewicy. 33 proc. ankietowanych uważa, że byłby dobrym prezydentem.
Delanoë w 2001 r. nieoczekiwanie wygrał wybory na mera Paryża - miasta uchodzącego za bastion prawicy. Zyskał sympatię paryżan efektownymi akcjami jak "Białe noce" (urzędy były otwarte przez całą noc) czy zorganizowanie plaży nad brzegami Sekwany. Sam Delanoë na razie zaprzecza, jakoby zamierzał ubiegać się o prezydenturę. Do wysunięcia jego kandydatury socjalistów może jednak zmusić brak innych osób mogących zagrozić prawicy. - Tylko Delanoë będzie w stanie konkurować w 2007 r. z Sarkozym - nie ma wątpliwości Moďsi.
Stare po nowemu
Słabość aktorów sceny politycznej sprawia, że coraz większe znaczenie we Francji odgrywają ugrupowania radykalne, czego przykładem było przejście Jeana-Marie Le Pena w 2002 r. do drugiej tury wyborów prezydenckich. W najbliższych wyborach jego Front Narodowy może zdobyć nawet 20 proc. głosów. W wyścigu prezydenckim wystąpi prawdopodobnie jego córka, Marine, którą przywódca francuskich nacjonalistów namaścił na swoją następczynię. Sporo głosów może też przejąć skrajna lewica kierowana przez Arnauda Montebourga oraz centrowa UDF.
Starzy politycy nie składają broni. Chirac nie wyklucza ponownego ubiegania się o prezydenturę. Wiele osób chciałoby, żeby w szranki wyborcze stanął też Lionel Jospin. - Francja przeżywa kryzys polityczny, ale nie musi to oznaczać natychmiastowej wymiany rządzących elit. W naszym kraju każdy polityk długo wspina się na szczyty władzy, ale gdy tam się znajdzie, długo zostaje - twierdzi Begard. Tyle że może się okazać, iż dotychczasowe elity pozostaną w roli opozycji wobec rządów Frontu Narodowego. Sukces Le Pena w wyborach 21 marca może oznaczać początek końca tradycyjnych podziałów na mapie francuskiej polityki.
Lewica do tej pory nie pozbierała się po porażce w wyborach prezydenckich i parlamentarnych z 2002 r. Dominującą dziś prawicę kompromitują kolejne skandale korupcyjne. Francuzi coraz chętniej popierają wszelkiej maści radykałów.
"Czas, by Chirac ustąpił miejsca młodszym politykom" - twierdzi Nicolas Sarkozy, minister spraw wewnętrznych Francji. Jest on jedyną gwiazdą francuskiej polityki: bije rekordy popularności, dziennikarze uznali go za osobowość polityczną Francji 2003 r. - Silna pozycja Sarkozy'ego to dowód słabości naszej sceny politycznej. On uosabia marzenia Francuzów o pokoleniowej zmianie rządzących elit - mówi politolog Dominique Moďsi.
Super-Sarko
Od chwili objęcia przez Sarkozy'ego funkcji ministra spraw wewnętrznych w czerwcu 2002 r. jego działania popiera ponad 60 proc. Francuzów, lokalna prasa nie nazywa go inaczej niż Super-Sarko. Nikt nie może ministrowi odmówić skuteczności. Jedną z jego pierwszych decyzji było wzmocnienie patroli policyjnych na ulicach. Wśród jego zasług należy też wymienić ukrócenie terrorystycznych działań separatystów z Korsyki.
Niespełna 50-letni Sarkozy umiejętnie buduje swą karierę polityczną. Po zwycięstwie prawicy w wyborach parlamentarnych wymieniano go nawet jako kandydata na premiera. Gdy ostatecznie wybór padł na Jeana-Pierre'a Raffarina, Chirac pozwolił Sarkozy'emu wybrać, czy woli zostać szefem Ministerstwa Finansów, czy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Sarkozy bez chwili wahania zdecydował się na to drugie rozwiązanie.
Liberalny bonapartyzm
"To nie ja jestem popularny, lecz praca, jaką wykonuję" - powtarza Sarkozy, pytany o przyczyny niezwykłej sympatii, jaką darzą go Francuzi. Super-Sarko jak nikt inny opanował umiejętność lawirowania między skrajnościami. Alan Minc, przywódca intelektualny francuskiej prawicy, określił styl uprawiania przez niego polityki jako "liberalny bonapartyzm" - z jednej strony Sarkozy jest zwolennikiem liberalnych koncepcji decentralizacji władzy, z drugiej - wzorem Napoleona uważa, że rząd żelazną ręką powinien trzymać gospodarkę. "Łączenie tych dwóch skrajności zawsze było największym problemem francuskiej prawicy. Od czasów de Gaulle'a nikomu nie wychodziło to tak sprawnie jak Sarkozy'emu" - napisał liberalny tygodnik szwajcarski "Die Weltwoche".
Mimo tylu pochlebnych opinii droga Sarkozy'ego do Pałacu Elizejskiego nie jest usłana różami. Na przeszkodzie może mu stanąć Chirac - i to nie tylko z powodu osobistej niechęci do ministra. - Nie można wykluczyć, że Chirac znów wystartuje w wyborach prezydenckich. W razie jego zwycięstwa prawie na pewno premierem pozostanie Raffarin. To może na długo odroczyć urzeczywistnienie marzeń Sarkozy'ego o pełnieniu wysokich funkcji politycznych - mówi Bazin.
Syndrom 21 kwietnia
Wybory regionalne będą testem życia dla francuskiej lewicy. Jej największe ugrupowanie - Partia Socjalistyczna (PS) - do tej pory liże rany po porażce w wyborach z 2002 r. PS cierpi na syndrom 21 kwietnia - tego dnia w 2002 r. odbyły się wybory prezydenckie, w których kandydat socjalistów, urzędujący wtedy premier Lionel Jospin, przegrał nie tylko z Chirakiem, ale także z nacjonalistą Jeanem-Marie Le Penem. - Nie należy się spodziewać innego wyniku wyborów niż wyraźne zwycięstwo prawicy. Jeśli jednak socjaliści odniosą sukces w trzech, czterech regionach (Francja jest podzielona na 22 regiony - przyp. red.), to będzie sygnał, że odbudowuje swą pozycję - mówi "Wprost" Catherine Begard, kierownik działu politycznego tygodnika "Le Point".
Francuska lewica stoi przed problemem znalezienia wyrazistego lidera, który będzie mógł ją reprezentować w najbliższych wyborach prezydenckich. Laurent Fabius, wiceprzewodniczący PS, zadeklarował, że "do końca przyszłego roku poszukiwania muszą być zakończone".
BiaŁe noce Delanoë
Na lewej stronie francuskiej sceny politycznej wśród potencjalnych kandydatów na przyszłego prezydenta powtarza się nazwiska: Laurenta Fabiusa, Franois Hollande'a, przewodniczącego PS, nestora francuskich socjalistów Jacka Langa i Dominique'a Straussa-Kahna, byłego ministra finansów. Największe szanse daje się jednak Bertrandowi Delanoë, merowi Paryża. Jak wskazują sondaże, cieszy się on największym zaufaniem Francuzów wśród kandydatów lewicy. 33 proc. ankietowanych uważa, że byłby dobrym prezydentem.
Delanoë w 2001 r. nieoczekiwanie wygrał wybory na mera Paryża - miasta uchodzącego za bastion prawicy. Zyskał sympatię paryżan efektownymi akcjami jak "Białe noce" (urzędy były otwarte przez całą noc) czy zorganizowanie plaży nad brzegami Sekwany. Sam Delanoë na razie zaprzecza, jakoby zamierzał ubiegać się o prezydenturę. Do wysunięcia jego kandydatury socjalistów może jednak zmusić brak innych osób mogących zagrozić prawicy. - Tylko Delanoë będzie w stanie konkurować w 2007 r. z Sarkozym - nie ma wątpliwości Moďsi.
Stare po nowemu
Słabość aktorów sceny politycznej sprawia, że coraz większe znaczenie we Francji odgrywają ugrupowania radykalne, czego przykładem było przejście Jeana-Marie Le Pena w 2002 r. do drugiej tury wyborów prezydenckich. W najbliższych wyborach jego Front Narodowy może zdobyć nawet 20 proc. głosów. W wyścigu prezydenckim wystąpi prawdopodobnie jego córka, Marine, którą przywódca francuskich nacjonalistów namaścił na swoją następczynię. Sporo głosów może też przejąć skrajna lewica kierowana przez Arnauda Montebourga oraz centrowa UDF.
Starzy politycy nie składają broni. Chirac nie wyklucza ponownego ubiegania się o prezydenturę. Wiele osób chciałoby, żeby w szranki wyborcze stanął też Lionel Jospin. - Francja przeżywa kryzys polityczny, ale nie musi to oznaczać natychmiastowej wymiany rządzących elit. W naszym kraju każdy polityk długo wspina się na szczyty władzy, ale gdy tam się znajdzie, długo zostaje - twierdzi Begard. Tyle że może się okazać, iż dotychczasowe elity pozostaną w roli opozycji wobec rządów Frontu Narodowego. Sukces Le Pena w wyborach 21 marca może oznaczać początek końca tradycyjnych podziałów na mapie francuskiej polityki.
Marine Le Pen Córka przewodniczącego Frontu Narodowego. Urodziła się w 1968 r. Zdobywała polityczne doświadczenie, kierując młodzieżową przybudówką FN. Równie nieprzejednana w poglądach jak ojciec, umie skuteczniej niż on prezentować swoje racje wyborcom i mediom |
Bertrand Delanoë 54-letni polityk jest pierwszym od 1871 r. socjalistą, który został merem Paryża. Urodził się w Tunezji, ukończył studia ekonomiczne. Od 1971 r. jest członkiem Partii Socjalistycznej. Zwyciężył w wyborach na mera stolicy Francji, obiecując walkę z korupcją |
Nicolas Sarkozy 49-letni minister spraw wewnętrznych; ma opinię świetnego mówcy, chętnie występuje w telewizji. Pochodzi z rodziny węgierskich imigrantów, ukończył studia prawnicze. Gdy miał 27 lat, wybrano go na mera podparyskiej miejscowości Neuilly - był najmłodszym merem w historii Francji |
Więcej możesz przeczytać w 12/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.