Kto jeszcze nie jest narkomanem, pewnie wkrótce nim zostanie.
Piotr Gabryel
Kto jeszcze nie jest narkomanem, pewnie wkrótce nim zostanie, bo dealerów środków odurzających przybywa w Polsce szybciej niż halucynogennych grzybków po deszczu. Przy czym jedni wolą ćpać syntetyczne lub roślinne środki odurzające - ecstasy, amfetaminę, marihuanę, haszysz, heroinę (vide: "Narkotyk dla każdego") - a inni "fukać" polityczne środki odurzające (vide: "Klin Hausnera").
Ostatnio na czoło narodowego narkopolitbiznesu wysunął się Andrzej Lepper ze swoim kartelem, czyli Samoobroną, która - jak wynika z najnowszych badań opinii publicznej - dostarcza środków odurzających już niemal co czwartemu Polakowi. Dealerzy Leppera nie przebierają w środkach - dostarczają narkotyków miękkich i twardych, serwując je - dożylnie, doustnie i dousznie - dwadzieścia cztery godziny na dobę, przez siedem dni w tygodniu, z dostawą do każdej wsi i miasta. Chcecie zastrzyku coraz wyższych emerytur, rent i zasiłków nie wiadomo skąd? Nie ma sprawy! Chcecie speeda z forsy odebranej puszczonym w skarpetkach bogatszym od siebie sąsiadom bliższym i dalszym? Co za problem?! Chcecie działkę z ograbionego przez kartel Samoobrony skarbca NBP? Narkodealer Lepper, który sam działa jak narkotyk, odurzając słuchaczy obietnicami spełnienia tych wszystkich bzdur, stawia w zamian tylko jeden warunek: by pozostając pod wpływem jego środków odurzających - lepperków halucynogennych - głosować na Samoobronę.
Dealer Lepper miał oczywiście wielu znakomitych poprzedników, ma też wielu znakomitych konkurentów i naśladowców swej narkopolityki. Odurzających gruszek na wierzbie dostarczał spragnionym wyborcom, gdy był w opozycji, kartel SLD Leszka Millera. Demagogii w tabletkach wciąż dostarczają narkopolitycy z karteli LPR i PSL. Czynią to, najpewniej dobrze wiedząc, że nadużywanie środków odurzających nieuchronnie prowadzi do uzależnienia od nich, a w konsekwencji zmusza do faszerowania się coraz mocniejszymi halucynogenami, które są gotowi dostarczać regularnie, w dodatku ciągle po tej samej, z pozoru niewygórowanej cenie: cztery lata na haju w zamian za głos wyborczy. Tyle że owa rzekomo niewygórowana cena w rzeczywistości oznacza górę pieniędzy, jakie wszyscy tracimy na dużo wolniejszym rozwoju naszej gospodarki. I będziemy je tracić, dopóki nasi narkowyborcy, regularnie odurzani przez narkopolityków, nie zafundują sobie wreszcie kuracji odwykowej, raz na zawsze odstawiając polityczną trawkę i posyłając dealerów politycznych środków odurzających tam, gdzie ich miejsce, czyli na zieloną trawkę. Podobnie długo, czyli też do czasu zafundowania sobie antynarkotykowej kuracji odwykowej, tracić będą pieniądze obywatele tych państw Unii Europejskiej, którzy dali się odurzyć wizją zalania własnych rynków pracy przez tanią siłę roboczą z nowych państw wspólnoty i wymusili na swych narkopolitykach ich zamknięcie przed przybyszami, czyli postąpili dokładnie wbrew własnemu interesowi (vide: "Socjalizm europejskich samobójców").
Wreszcie, tracić będziemy wszyscy - pieniądze, a czasami, niestety, także życie - jeśli nie przestaniemy się odurzać wciskaną nam przez niektórych narkopolityków wizją, że terroryści wypowiedzieli wojnę wyłącznie Amerykanom, jeśli nie uznamy wreszcie, że jest to wojna, w której wszyscy bierzemy udział, czy tego chcemy, czy też nie, i nie zrozumiemy, jak ważne jest, co proponują i czynią Amerykanie, by toczyć ją na terytorium wroga, a nie swoim. W przeciwnym wypadku po 11 września 2001 r., gdy wszyscy byliśmy nowojorczykami i Amerykanami, oraz po 11 marca 2004 r., gdy wszyscy byliśmy madrytczykami i Hiszpanami (vide: "Baskijska Al-Kaida"), mogą - niestety - nadejść następne straszne dni, w których wszyscy będziemy paryżanami i Francuzami, londyńczykami i Brytyjczykami, berlińczykami i Niemcami albo warszawiakami i Polakami (vide: "Długi zmierzch zła").
Polityczne środki odurzające są bowiem w gruncie rzeczy tak samo szkodliwe jak zwykłe narkotyki, a polityczna narkomania kończy się zazwyczaj mniej więcej tym samym, czym zwyczajna narkomania: degeneracją ciała i duszy oraz przedwczesną śmiercią.
Kto jeszcze nie jest narkomanem, pewnie wkrótce nim zostanie, bo dealerów środków odurzających przybywa w Polsce szybciej niż halucynogennych grzybków po deszczu. Przy czym jedni wolą ćpać syntetyczne lub roślinne środki odurzające - ecstasy, amfetaminę, marihuanę, haszysz, heroinę (vide: "Narkotyk dla każdego") - a inni "fukać" polityczne środki odurzające (vide: "Klin Hausnera").
Ostatnio na czoło narodowego narkopolitbiznesu wysunął się Andrzej Lepper ze swoim kartelem, czyli Samoobroną, która - jak wynika z najnowszych badań opinii publicznej - dostarcza środków odurzających już niemal co czwartemu Polakowi. Dealerzy Leppera nie przebierają w środkach - dostarczają narkotyków miękkich i twardych, serwując je - dożylnie, doustnie i dousznie - dwadzieścia cztery godziny na dobę, przez siedem dni w tygodniu, z dostawą do każdej wsi i miasta. Chcecie zastrzyku coraz wyższych emerytur, rent i zasiłków nie wiadomo skąd? Nie ma sprawy! Chcecie speeda z forsy odebranej puszczonym w skarpetkach bogatszym od siebie sąsiadom bliższym i dalszym? Co za problem?! Chcecie działkę z ograbionego przez kartel Samoobrony skarbca NBP? Narkodealer Lepper, który sam działa jak narkotyk, odurzając słuchaczy obietnicami spełnienia tych wszystkich bzdur, stawia w zamian tylko jeden warunek: by pozostając pod wpływem jego środków odurzających - lepperków halucynogennych - głosować na Samoobronę.
Dealer Lepper miał oczywiście wielu znakomitych poprzedników, ma też wielu znakomitych konkurentów i naśladowców swej narkopolityki. Odurzających gruszek na wierzbie dostarczał spragnionym wyborcom, gdy był w opozycji, kartel SLD Leszka Millera. Demagogii w tabletkach wciąż dostarczają narkopolitycy z karteli LPR i PSL. Czynią to, najpewniej dobrze wiedząc, że nadużywanie środków odurzających nieuchronnie prowadzi do uzależnienia od nich, a w konsekwencji zmusza do faszerowania się coraz mocniejszymi halucynogenami, które są gotowi dostarczać regularnie, w dodatku ciągle po tej samej, z pozoru niewygórowanej cenie: cztery lata na haju w zamian za głos wyborczy. Tyle że owa rzekomo niewygórowana cena w rzeczywistości oznacza górę pieniędzy, jakie wszyscy tracimy na dużo wolniejszym rozwoju naszej gospodarki. I będziemy je tracić, dopóki nasi narkowyborcy, regularnie odurzani przez narkopolityków, nie zafundują sobie wreszcie kuracji odwykowej, raz na zawsze odstawiając polityczną trawkę i posyłając dealerów politycznych środków odurzających tam, gdzie ich miejsce, czyli na zieloną trawkę. Podobnie długo, czyli też do czasu zafundowania sobie antynarkotykowej kuracji odwykowej, tracić będą pieniądze obywatele tych państw Unii Europejskiej, którzy dali się odurzyć wizją zalania własnych rynków pracy przez tanią siłę roboczą z nowych państw wspólnoty i wymusili na swych narkopolitykach ich zamknięcie przed przybyszami, czyli postąpili dokładnie wbrew własnemu interesowi (vide: "Socjalizm europejskich samobójców").
Wreszcie, tracić będziemy wszyscy - pieniądze, a czasami, niestety, także życie - jeśli nie przestaniemy się odurzać wciskaną nam przez niektórych narkopolityków wizją, że terroryści wypowiedzieli wojnę wyłącznie Amerykanom, jeśli nie uznamy wreszcie, że jest to wojna, w której wszyscy bierzemy udział, czy tego chcemy, czy też nie, i nie zrozumiemy, jak ważne jest, co proponują i czynią Amerykanie, by toczyć ją na terytorium wroga, a nie swoim. W przeciwnym wypadku po 11 września 2001 r., gdy wszyscy byliśmy nowojorczykami i Amerykanami, oraz po 11 marca 2004 r., gdy wszyscy byliśmy madrytczykami i Hiszpanami (vide: "Baskijska Al-Kaida"), mogą - niestety - nadejść następne straszne dni, w których wszyscy będziemy paryżanami i Francuzami, londyńczykami i Brytyjczykami, berlińczykami i Niemcami albo warszawiakami i Polakami (vide: "Długi zmierzch zła").
Polityczne środki odurzające są bowiem w gruncie rzeczy tak samo szkodliwe jak zwykłe narkotyki, a polityczna narkomania kończy się zazwyczaj mniej więcej tym samym, czym zwyczajna narkomania: degeneracją ciała i duszy oraz przedwczesną śmiercią.
Więcej możesz przeczytać w 12/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.