Współczesne roboty wciąż są na etapie raczkującego niemowlęcia Japoński premier Junichiro Koizumi na oficjalną wizytę do Czech zabrał robota Asimo. Podobna do małego kosmonauty maszyna przedstawiła się po czesku jako "ambasador dobrej woli", wznosiła toasty, wręczyła kwiaty dyrektorowi praskiego Muzeum Narodowego. To właśnie czeski pisarz Karel Capek pierwszy użył słowa "robot" w sztuce "Rosumovi umel' roboti" z 1921 r. Miało ono oznaczać maszynę-niewolnika, wykonującą nudne, pozbawione większego znaczenia prace. Mimo wielkiego postępu technologii i jeszcze większych nadziei producentów robotów definicja nadal jest aktualna. "Maszyny konstruowane według dzisiejszych zasad nie będą w stanie wykształcić sztucznej inteligencji porównywalnej z ludzką" - twierdzi prof. Roger Penrose, jeden z najwybitniejszych współczesnych fizyków.
Maszyna do tańca
Japoński rząd wyłożył 30 mln dolarów na prace nad robotami, które mają zostać pokazane na rozpoczynającej się 25 marca wystawie Expo 2005. Maszyny będą recepcjonistami posługującymi się kilkoma językami, ochroniarzami szukającymi podejrzanych przedmiotów i przedstawicielami służb porządkowych opróżniającymi kosze na śmieci. Niepełnosprawni będą mogli skorzystać z wózków inwalidzkich automatycznie poruszających się po wytyczonych trasach i unikających kolizji. Konstruktorzy zapewniają, że maszyny będą niegroźne dla otoczenia, ale zadbali o środki ostrożności - niektóre roboty będą pracować tylko po zamknięciu ekspozycji, wszystkie będą pilnowane przez ludzi.
Atrakcją mają być pokazy wielu prototypów do ostatniej chwili utrzymywanych w ścisłej tajemnicy. Będą to m.in. roboty nakrywające do stołu, rysujące portrety, rehabilitanci i partnerzy do tańca. Wiele emocji wzbudzi na pewno maszyna opisana jako "robot-partner wyposażony w sztuczny język". Nie jest to jednak mechaniczna zabawka erotyczna, lecz cybermuzyk stworzony przez Toyotę. Robot potrafi grać na instrumentach dętych - ma sztuczne płuca i usta. Maszyny muszą być jak najbardziej podobne do ludzi, w innym wypadku nie będą się dobrze sprzedawać.
Cyberniańki
Stworzenie androida - wbrew filmowym stereotypom - na razie jest nierealne. Dopiero niedawno naukowcom udało się dopracować technologię poruszania się na dwóch nogach tak, by roboty chodziły jak ludzie. Nadal problemem jest mowa ciała, wyjatkowo istotna w komunikacji międzyludzkiej. Najbardziej zaawansowane modele, takie jak Cog i Kismet powstające w Massachusetts Institute of Technology, potrafią odczytywać i wyrażać proste emocje za pomocą sztucznych twarzy. Nauka tych umiejętności zajęła im kilka lat. Pod tym względem Cog jest na etapie rozwoju raczkującego niemowlęcia.
Roboty nowej generacji mają się opiekować osobami starszymi - japońskie społeczeństwo należy do najszybciej starzejących się na świecie (w 2050 r. jedna trzecia obywateli będzie miała więcej niż 65 lat). Maszyny same jednak wymagają opieki, trudno więc oczekiwać, by mogły się troszczyć o innych. Pierwsze modele robotów-opiekunów bardziej przypominają ruchome, zdalnie sterowane wideotelefony. Tak działa Robo-doc firmy InTouch Health, która testuje go na oddziałach dla cierpiących na chorobę Alzheimera. Maszyna jest wyposażona w kamerę i duży ekran, na którym pojawia się twarz lekarza. W ten sposób specjaliści mogą się zajmować pacjentami na odległość. "Chorzy traktowali to tak, jakbym faktycznie przy nich był, choć niektórzy woleliby bezpośrednie spotkanie" - twierdzi dr Steve Winner, który testował roboty w domu opieki Silverado Senior Living.
O tym, że współczesne roboty nadal są prymitywne, najlepiej świadczą reakcje dzieci. - Elektroniczne zabawki budzą podziw dorosłych, ale maluchy szybko się nimi nudzą - wyjaśnia w rozmowie z "Wprost" dr Lydia Plowman z brytyjskiego University of Stirling. Plowman obserwowała, jak czterolatki bawią się wyprodukowanymi przez Microsoft pluszakami ActiMates, które potrafią wypowiedzieć 4 tys. słów (po bezprzewodowym połączeniu z komputerem - nawet 10 tys.). Znudzone dzieci wyłączały zasilane i bawiły się elektronicznymi gadżetami jak zwykłymi lalkami. Prawdopodobnie niewielkim zainteresowaniem będą się więc cieszyć cyberniańki PaPeRo i Ifbot, które zostaną pokazane na Expo 2005.
Uniwersalni żołnierze
Robotom najbardziej brakuje odpowiednika mózgu. Maszyny obliczeniowe nie mogą się równać inteligencją nawet ze zwierzętami. Komputery potrafią się uczyć i wyciągać wnioski tylko w ograniczonym zakresie. Przykładem może być cybernaukowiec, opracowany przez prof. Rossa Kinga z University of Wales - system sprzężony z robotem, planujący doświadczenia, opracowujący wyniki i stawiający hipotezy. Maszyna jest dokładna i nigdy się nie męczy, ale jest pozbawiona kreatywności. Podobnie działają programy szachowe, takie jak Junior, który zmusił do remisu samego Garriego Kasparowa. Komputer wygrał tylko dlatego, że w ciągu sekundy potrafił przeanalizować setki milionów możliwych ruchów. Kasparow - "zaledwie" dwa lub trzy, ale ma intuicję, której nikt nie umie zakodować w maszynie.
Na razie największe sukcesy rynkowe odnoszą proste roboty, w niczym nie podobne do ludzi, takie jak Roomba, automatyczny odkurzacz, który nie tylko potrafi usunąć różne zabrudzenia z podłogi i dywanów, ale też omija przeszkody i unika upadku ze schodów. "Za pięć lat w każdym japońskim domu będą dwie, trzy takie maszyny" - uważa Toshi Doi z Sony. Na Expo 2005 ma zostać zaprezentowany tzw. hiperrobot, który wykonuje wiele prac domowych.
Maszyny sprawdzają się też w sytuacjach zbyt niebezpiecznych dla ludzi. W USA działa już Centrum Ratownictwa Zrobotyzowanego, które zatrudnia siedem robotów. Maszyny poruszające się na gąsienicach mogą wjechać w niedostępne dla nas miejsca i przekazać lekarzom obraz odnalezionych osób. Pierwsze poważne testy roboty przeszły podczas przeszukiwania gruzów WTC. Maszynami zainteresowana jest też amerykańska armia, która do 2035 r. ma zamiar skonstruować androida bojowego. Powód jest prosty - żołnierz kosztuje średnio 4 mln dolarów, począwszy od szkolenia, skończywszy na emeryturze. Roboty będą co najmniej dziesięciokrotnie tańsze, a ich utrata w czasie walki nie będzie tak bolesna jak śmierć ludzi. Na razie do Iraku pojadą pierwsze egzemplarze SWORDS - robota uzbrojonego w karabin maszynowy, zdalnie sterowanego przez żołnierza. "Jeszcze przez wiele lat ludzie będą musieli podejmować decyzje za roboty, które nie są w stanie odróżnić wroga od sojusznika" - mówi Jim Lowrie, prezes firmy Perceptek.
Pentagonowi zależy na wynalezieniu robota, który kierowałby samochodem w trudnych warunkach. Aby przyspieszyć prace nad maszynami, ogłoszono konkurs Grand Challenge. Ostatnie zawody skończyły się jednak kompromitacją robotów - wiele nie potrafiło opuścić linii startu, a najlepszy - Sandstorm - przejechał zaledwie 11 km (trasa liczyła 230 km) i zagrzebał się w piasku. Maszyna, która kosztowała 2,5 mln dolarów i pochłonęła wiele miesięcy pracy kilkudziesięciu osób, nie sprostała zadaniu, z którym poradziłby sobie nawet niezbyt inteligentny przedstawiciel homo sapiens.
Japoński rząd wyłożył 30 mln dolarów na prace nad robotami, które mają zostać pokazane na rozpoczynającej się 25 marca wystawie Expo 2005. Maszyny będą recepcjonistami posługującymi się kilkoma językami, ochroniarzami szukającymi podejrzanych przedmiotów i przedstawicielami służb porządkowych opróżniającymi kosze na śmieci. Niepełnosprawni będą mogli skorzystać z wózków inwalidzkich automatycznie poruszających się po wytyczonych trasach i unikających kolizji. Konstruktorzy zapewniają, że maszyny będą niegroźne dla otoczenia, ale zadbali o środki ostrożności - niektóre roboty będą pracować tylko po zamknięciu ekspozycji, wszystkie będą pilnowane przez ludzi.
Atrakcją mają być pokazy wielu prototypów do ostatniej chwili utrzymywanych w ścisłej tajemnicy. Będą to m.in. roboty nakrywające do stołu, rysujące portrety, rehabilitanci i partnerzy do tańca. Wiele emocji wzbudzi na pewno maszyna opisana jako "robot-partner wyposażony w sztuczny język". Nie jest to jednak mechaniczna zabawka erotyczna, lecz cybermuzyk stworzony przez Toyotę. Robot potrafi grać na instrumentach dętych - ma sztuczne płuca i usta. Maszyny muszą być jak najbardziej podobne do ludzi, w innym wypadku nie będą się dobrze sprzedawać.
Cyberniańki
Stworzenie androida - wbrew filmowym stereotypom - na razie jest nierealne. Dopiero niedawno naukowcom udało się dopracować technologię poruszania się na dwóch nogach tak, by roboty chodziły jak ludzie. Nadal problemem jest mowa ciała, wyjatkowo istotna w komunikacji międzyludzkiej. Najbardziej zaawansowane modele, takie jak Cog i Kismet powstające w Massachusetts Institute of Technology, potrafią odczytywać i wyrażać proste emocje za pomocą sztucznych twarzy. Nauka tych umiejętności zajęła im kilka lat. Pod tym względem Cog jest na etapie rozwoju raczkującego niemowlęcia.
Roboty nowej generacji mają się opiekować osobami starszymi - japońskie społeczeństwo należy do najszybciej starzejących się na świecie (w 2050 r. jedna trzecia obywateli będzie miała więcej niż 65 lat). Maszyny same jednak wymagają opieki, trudno więc oczekiwać, by mogły się troszczyć o innych. Pierwsze modele robotów-opiekunów bardziej przypominają ruchome, zdalnie sterowane wideotelefony. Tak działa Robo-doc firmy InTouch Health, która testuje go na oddziałach dla cierpiących na chorobę Alzheimera. Maszyna jest wyposażona w kamerę i duży ekran, na którym pojawia się twarz lekarza. W ten sposób specjaliści mogą się zajmować pacjentami na odległość. "Chorzy traktowali to tak, jakbym faktycznie przy nich był, choć niektórzy woleliby bezpośrednie spotkanie" - twierdzi dr Steve Winner, który testował roboty w domu opieki Silverado Senior Living.
O tym, że współczesne roboty nadal są prymitywne, najlepiej świadczą reakcje dzieci. - Elektroniczne zabawki budzą podziw dorosłych, ale maluchy szybko się nimi nudzą - wyjaśnia w rozmowie z "Wprost" dr Lydia Plowman z brytyjskiego University of Stirling. Plowman obserwowała, jak czterolatki bawią się wyprodukowanymi przez Microsoft pluszakami ActiMates, które potrafią wypowiedzieć 4 tys. słów (po bezprzewodowym połączeniu z komputerem - nawet 10 tys.). Znudzone dzieci wyłączały zasilane i bawiły się elektronicznymi gadżetami jak zwykłymi lalkami. Prawdopodobnie niewielkim zainteresowaniem będą się więc cieszyć cyberniańki PaPeRo i Ifbot, które zostaną pokazane na Expo 2005.
Uniwersalni żołnierze
Robotom najbardziej brakuje odpowiednika mózgu. Maszyny obliczeniowe nie mogą się równać inteligencją nawet ze zwierzętami. Komputery potrafią się uczyć i wyciągać wnioski tylko w ograniczonym zakresie. Przykładem może być cybernaukowiec, opracowany przez prof. Rossa Kinga z University of Wales - system sprzężony z robotem, planujący doświadczenia, opracowujący wyniki i stawiający hipotezy. Maszyna jest dokładna i nigdy się nie męczy, ale jest pozbawiona kreatywności. Podobnie działają programy szachowe, takie jak Junior, który zmusił do remisu samego Garriego Kasparowa. Komputer wygrał tylko dlatego, że w ciągu sekundy potrafił przeanalizować setki milionów możliwych ruchów. Kasparow - "zaledwie" dwa lub trzy, ale ma intuicję, której nikt nie umie zakodować w maszynie.
Na razie największe sukcesy rynkowe odnoszą proste roboty, w niczym nie podobne do ludzi, takie jak Roomba, automatyczny odkurzacz, który nie tylko potrafi usunąć różne zabrudzenia z podłogi i dywanów, ale też omija przeszkody i unika upadku ze schodów. "Za pięć lat w każdym japońskim domu będą dwie, trzy takie maszyny" - uważa Toshi Doi z Sony. Na Expo 2005 ma zostać zaprezentowany tzw. hiperrobot, który wykonuje wiele prac domowych.
Maszyny sprawdzają się też w sytuacjach zbyt niebezpiecznych dla ludzi. W USA działa już Centrum Ratownictwa Zrobotyzowanego, które zatrudnia siedem robotów. Maszyny poruszające się na gąsienicach mogą wjechać w niedostępne dla nas miejsca i przekazać lekarzom obraz odnalezionych osób. Pierwsze poważne testy roboty przeszły podczas przeszukiwania gruzów WTC. Maszynami zainteresowana jest też amerykańska armia, która do 2035 r. ma zamiar skonstruować androida bojowego. Powód jest prosty - żołnierz kosztuje średnio 4 mln dolarów, począwszy od szkolenia, skończywszy na emeryturze. Roboty będą co najmniej dziesięciokrotnie tańsze, a ich utrata w czasie walki nie będzie tak bolesna jak śmierć ludzi. Na razie do Iraku pojadą pierwsze egzemplarze SWORDS - robota uzbrojonego w karabin maszynowy, zdalnie sterowanego przez żołnierza. "Jeszcze przez wiele lat ludzie będą musieli podejmować decyzje za roboty, które nie są w stanie odróżnić wroga od sojusznika" - mówi Jim Lowrie, prezes firmy Perceptek.
Pentagonowi zależy na wynalezieniu robota, który kierowałby samochodem w trudnych warunkach. Aby przyspieszyć prace nad maszynami, ogłoszono konkurs Grand Challenge. Ostatnie zawody skończyły się jednak kompromitacją robotów - wiele nie potrafiło opuścić linii startu, a najlepszy - Sandstorm - przejechał zaledwie 11 km (trasa liczyła 230 km) i zagrzebał się w piasku. Maszyna, która kosztowała 2,5 mln dolarów i pochłonęła wiele miesięcy pracy kilkudziesięciu osób, nie sprostała zadaniu, z którym poradziłby sobie nawet niezbyt inteligentny przedstawiciel homo sapiens.
Więcej możesz przeczytać w 11/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.