Czeczeni przegrywają wojnę, ale nie jest pewne, czy wygrają ją Rosjanie Rosjanie zabili prezydenta. Legalnie wybranego przywódcę Czeczenii. Sami go kiedyś uznali. Potem sami wpisali na czoło listy najgroźniejszych terrorystów świata. Rosyjska polityka wobec niedużego kaukaskiego narodu to seria tragicznych błędów i haniebnych pacyfikacji. Nie lepiej jest jednak z Czeczenami. Ich przywódcy wywołali konflikt, któremu nie potrafili przyporządkować jasnych celów i jednolitej strategii. Z bojowników słusznej sprawy stali się terrorystami i dzikimi strzelcami, którzy potrafią tylko zabijać i ginąć. Śmierć Asłana Maschadowa nie odmieni losów tej tragicznej wojny. Rosjanie ją powoli wygrywają, a Czeczeni powoli przegrywają. Inna sprawa, że Rosji to zwycięstwo nie przyniesie korzyści, bo jak mówi politolog Siergiej Pieriesliegin: "Unicestwienie części własnego terytorium za cenę niewyobrażalnych ofiar, to - delikatnie mówiąc - niezbyt duże zwycięstwo".
Dżochar Dudajew, pierwszy przywódca suwerennej Czeczenii, nawet po rozpadzie ZSRR nosił mundur sowieckiego generała. Czeczeni chcieli mieć status autonomicznej republiki związkowej. Bycie częścią wielonarodowego, potężnego państwa dawało im wszystko, czego mogli oczekiwać - bezpieczeństwo i coraz większy dostatek. Problem pojawił się, kiedy stroną stało się dla Czeczenów państwo rosyjskie, narodowe państwo Rosjan, które nie będąc już imperium, wciąż prowadziło imperialną politykę. Konfliktu z Moskwą Czeczeni nigdy nie traktowali jak wojny totalnej - do ostatecznego zwycięstwa. Zabrakło im jednak jednolitego przywództwa politycznego świadomego celu i zakresu niezbędnych ustępstw wobec Moskwy. Czeczeni od stuleci pozostają archaicznym społeczeństwem zbudowanym na modelu plemiennym. Każdy klan ma przywódcę, zbrojny oddział i pamięć krwi rozlanej między rodami przez pokolenia. Instynkt samozachowawczy i prymitywna kalkulacja własnych korzyści zawsze zastępowały tu politykę.
Pokolenie kałasznikowa
"Możemy skończyć tę wojnę w 30 minut" - mówił zabity czeczeński przywódca, wzywając prezydenta Rosji do rozmów pokojowych. Asłan Maschadow wykształcił się w sowieckich uczelniach wojskowych, a potem dosłużył się w sowieckiej armii stopnia pułkownika. Wiedział lepiej niż ktokolwiek inny w jego otoczeniu, że wojny z Rosją wygrać nie można. "Rozmowy są bronią słabych" - odpowiadał Kreml. Moskiewscy ideolodzy tłumaczą, że nie ma już z kim prowadzić rozmów. Po śmierci Maschadowa pozostali tylko ludzie o wizerunku i przeszłości "brodatych bandytów", jak ich nazywają Rosjanie.
Najsłynniejszy i zapewne najbardziej teraz wpływowy z nich - Szamil Basajew - wydawał się przez moment kandydatem na prawdziwego czeczeńskiego polityka. W 1998 r., między dwiema wojnami, kiedy Czeczenia była faktycznie niepodległa, a w kraju nie było ani jednego rosyjskiego żołnierza, zajmował kilka pomieszczeń w jednym z nielicznych nie zniszczonych budynków w Groznym. W sekretariacie wicepremiera Basajewa kłębił się tłumek mężczyzn. Sam Szamil był krótko ogolony, elegancko ubrany, miał na głowie tradycyjną, wysoką, futrzaną czapę i nienaganne maniery. Mówił jak prawdziwy mąż stanu. Z trudem tylko ukrywał niechęć i z demonstracyjnym lekceważeniem odwracał wzrok, kiedy dziennikarka z Polski podawała mu rękę. To było nie do pomyślenia dla mężczyzny z Kaukazu. Kobieta w ogóle nie powinna się tu znaleźć. Basajew mówi nienagannie po rosyjsku, choć z wyraźnym akcentem. "Bo to przecież nasz chłopak - mówią Rosjanie. - Wychowywał się i uczył w Moskwie i Petersburgu. I to w czasach, kiedy wszyscy znali na pamięć wierszyk: "Mój adres to nie dom i nie ulica, mój adres to Sovietskij Sojuz"." Z czasem Basajew poróżnił się z Maschadowem i zaczął prowadzić terrorystyczną wojnę na własną rękę. Teraz jest na amerykańskiej i ONZ-owskiej liście najgroźniejszych terrorystów świata. W jego oddziałach przeważają przedstawiciele pokolenia, które prawie w ogóle nie zna rosyjskiego, z trudnością pisze i czyta, za to od dziecka wie, jak się posługiwać automatem Kałasznikowa i jak celnie miotać granatami F1.
Przegrana wojna
Jeszcze przez kilka, może kilkanaście lat w Czeczenii będzie się dopalać okrutna i bezpardonowa partyzancka wojna. Rosjanie nie pójdą na ustępstwa. Dla Kremla stawką jest racja stanu, czyli istnienie rosyjskiego państwa w obecnym kształcie. Już nie sowieckiego imperium, ale jeszcze mocarstwa stu narodów i jednej ósmej powierzchni globu. Ustępstwo w Czeczenii mogłoby uruchomić reakcję łańcuchową. Wojna będzie krwawa i długa, bo za przeciwnika mają Rosjanie ludzi takich jak Basajew - człowiek bez przyszłości, dowódca, dla którego ważniejsze jest zadać cios przeciwnikowi, niż samemu przeżyć albo uratować swoich współplemieńców, krewnych, własną kulturę. Dla Putina w obecnej sytuacji to przeciwnik idealny. Nie ma żadnych odcieni, tylko białe i czarne, wojna dobra i zła. Największym przegranym tego konfliktu jest czeczeński naród. Ta wojna to dla Czeczenów prawdziwa hekatomba i cywilizacyjna zagłada. Ludzie przystosowują się łatwo do życia w każdym systemie - autokratycznym, feudalnym. Czeczeni przeżywają jednak piekło, bo w ich kraju rządzi nadchodzący w nocy człowiek z automatem, rosyjski żołnierz, bandyta, partyzant. Nie mają dokąd uciekać, nie mają u kogo szukać ochrony. Czeczeni przegrywają swoją wojnę. Nie jest też pewne, czy wygrają ją Rosjanie. Socjologowie w Rosji przeprowadzają sondaże, z których wynika, że społeczeństwo nie ma wątpliwości - wojna będzie się długo tliła, aby generałowie mieli co robić. Rosjanie są też przekonani, że Grozny zniszczono, by ktoś zbił majątek na odbudowie miasta i że wpływowi moskwianie zarabiają krocie na przemycie czeczeńskiej ropy. Rosyjscy intelektualiści widzą tylko jedną szansę dla mieszkańców kaukaskiego kraju: "Czeczenia stanie na nogi, jeśli będziemy kraść mniej, niż przeznaczamy na jej odbudowę"
Pokolenie kałasznikowa
"Możemy skończyć tę wojnę w 30 minut" - mówił zabity czeczeński przywódca, wzywając prezydenta Rosji do rozmów pokojowych. Asłan Maschadow wykształcił się w sowieckich uczelniach wojskowych, a potem dosłużył się w sowieckiej armii stopnia pułkownika. Wiedział lepiej niż ktokolwiek inny w jego otoczeniu, że wojny z Rosją wygrać nie można. "Rozmowy są bronią słabych" - odpowiadał Kreml. Moskiewscy ideolodzy tłumaczą, że nie ma już z kim prowadzić rozmów. Po śmierci Maschadowa pozostali tylko ludzie o wizerunku i przeszłości "brodatych bandytów", jak ich nazywają Rosjanie.
Najsłynniejszy i zapewne najbardziej teraz wpływowy z nich - Szamil Basajew - wydawał się przez moment kandydatem na prawdziwego czeczeńskiego polityka. W 1998 r., między dwiema wojnami, kiedy Czeczenia była faktycznie niepodległa, a w kraju nie było ani jednego rosyjskiego żołnierza, zajmował kilka pomieszczeń w jednym z nielicznych nie zniszczonych budynków w Groznym. W sekretariacie wicepremiera Basajewa kłębił się tłumek mężczyzn. Sam Szamil był krótko ogolony, elegancko ubrany, miał na głowie tradycyjną, wysoką, futrzaną czapę i nienaganne maniery. Mówił jak prawdziwy mąż stanu. Z trudem tylko ukrywał niechęć i z demonstracyjnym lekceważeniem odwracał wzrok, kiedy dziennikarka z Polski podawała mu rękę. To było nie do pomyślenia dla mężczyzny z Kaukazu. Kobieta w ogóle nie powinna się tu znaleźć. Basajew mówi nienagannie po rosyjsku, choć z wyraźnym akcentem. "Bo to przecież nasz chłopak - mówią Rosjanie. - Wychowywał się i uczył w Moskwie i Petersburgu. I to w czasach, kiedy wszyscy znali na pamięć wierszyk: "Mój adres to nie dom i nie ulica, mój adres to Sovietskij Sojuz"." Z czasem Basajew poróżnił się z Maschadowem i zaczął prowadzić terrorystyczną wojnę na własną rękę. Teraz jest na amerykańskiej i ONZ-owskiej liście najgroźniejszych terrorystów świata. W jego oddziałach przeważają przedstawiciele pokolenia, które prawie w ogóle nie zna rosyjskiego, z trudnością pisze i czyta, za to od dziecka wie, jak się posługiwać automatem Kałasznikowa i jak celnie miotać granatami F1.
Przegrana wojna
Jeszcze przez kilka, może kilkanaście lat w Czeczenii będzie się dopalać okrutna i bezpardonowa partyzancka wojna. Rosjanie nie pójdą na ustępstwa. Dla Kremla stawką jest racja stanu, czyli istnienie rosyjskiego państwa w obecnym kształcie. Już nie sowieckiego imperium, ale jeszcze mocarstwa stu narodów i jednej ósmej powierzchni globu. Ustępstwo w Czeczenii mogłoby uruchomić reakcję łańcuchową. Wojna będzie krwawa i długa, bo za przeciwnika mają Rosjanie ludzi takich jak Basajew - człowiek bez przyszłości, dowódca, dla którego ważniejsze jest zadać cios przeciwnikowi, niż samemu przeżyć albo uratować swoich współplemieńców, krewnych, własną kulturę. Dla Putina w obecnej sytuacji to przeciwnik idealny. Nie ma żadnych odcieni, tylko białe i czarne, wojna dobra i zła. Największym przegranym tego konfliktu jest czeczeński naród. Ta wojna to dla Czeczenów prawdziwa hekatomba i cywilizacyjna zagłada. Ludzie przystosowują się łatwo do życia w każdym systemie - autokratycznym, feudalnym. Czeczeni przeżywają jednak piekło, bo w ich kraju rządzi nadchodzący w nocy człowiek z automatem, rosyjski żołnierz, bandyta, partyzant. Nie mają dokąd uciekać, nie mają u kogo szukać ochrony. Czeczeni przegrywają swoją wojnę. Nie jest też pewne, czy wygrają ją Rosjanie. Socjologowie w Rosji przeprowadzają sondaże, z których wynika, że społeczeństwo nie ma wątpliwości - wojna będzie się długo tliła, aby generałowie mieli co robić. Rosjanie są też przekonani, że Grozny zniszczono, by ktoś zbił majątek na odbudowie miasta i że wpływowi moskwianie zarabiają krocie na przemycie czeczeńskiej ropy. Rosyjscy intelektualiści widzą tylko jedną szansę dla mieszkańców kaukaskiego kraju: "Czeczenia stanie na nogi, jeśli będziemy kraść mniej, niż przeznaczamy na jej odbudowę"
MASCHADOW ZOSTAŁ ZDRADZONY Mariusz Pilis, Marcin Mamoń autorzy filmów dokumentalnych na temat Czeczenii, którzy znali Asłana Maschadowa |
---|
Ta wojna już się skończyła. Wraz ze śmiercią Asłana Maschadowa konflikt na dużą skalę wygasł. Maschadowa zabito, gdyż pojawiły się szanse na rozpoczęcie negocjacji pokojowych w Czeczenii. Ogłaszając zawieszenie broni, Maschadow udowodnił, że ma posłuch wśród komendantów. I dlatego musiał umrzeć. Wiele przemawia za tym, że zginął kilka dni lub tygodni wcześniej, niż to ogłoszono. Rejon wioski Tołstoj-Jurt jest opanowany przez Rosjan. Czeczeński prezydent został prawdopodobnie zdradzony przez trzech współpracowników (m.in. gen. Wahita Murdaszewa), którzy przeżyli ostrzał i przekazali Rosjanom "archiwum Maschadowa". Z naszych analiz wynika, że nie zginął on od kul, lecz w konsekwencji wybuchu. Prawdopodobne jest więc, że Rosjanie zabili go wcześniej i trzymali to w ukryciu, chcąc sprawdzić zawartość dokumentów. Celowo zbezcześcili ciało prezydenta. Dla Czeczenów widok półnagiego ciała Maschadowa i rosyjskiego żołnierza zwijającego czeczeńską flagę miał stanowić jasny komunikat: to koniec. Po stronie czeczeńskiej nie ma już umiarkowanych polityków. Na scenie pozostaje tylko Putin. Decyzja Szamila Basajewa, by obowiązki prezydenta pełnił skompromitowany wśród Czeczenów Abdul Chalim, przewodniczący Najwyższego Sądu Szarijackiego Czeczenii, świadczy o tym, że Czeczenia przestała być problemem politycznym. |
Więcej możesz przeczytać w 11/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.