Stara elita władzy na Ukrainie nie zniknęła, lecz przegrupowała się w nowym przebraniu Ukraina - dotychczas jedno z najgorzej rządzonych i najmocniej rozbitych wewnętrznie państw w Europie - zaczyna odgrywać modelową rolę w przemianach regionu. Pokojowa "pomarańczowa rewolucja" zainspirowała ruchy demokratyczne w byłym ZSRR, poczynając od protestów rosyjskich emerytów, ruchu Rosja bez Putina i moskiewskiej wystawy sztuki "Rosja II", a kończąc na protestach na Białorusi, w Azerbejdżanie i Kirgistanie.
Dzięki sukcesowi w pokojowej demokratyzacji życia politycznego Ukraina znalazła się w centrum wydarzeń międzynarodowych. Na poziomie symbolicznym Parlament Europejski debatował nad zapisem wspierającym wniosek Ukrainy o przyjęcie jej do Unii Europejskiej, a grupa uczonych z Ameryki Północnej zainicjowała kampanię na rzecz zgłoszenia prezydenta Wiktora Juszczenki do Pokojowej Nagrody Nobla. Z kolei na poziomie bardziej praktycznym nieuchronne wydaje się uznanie przez Unię Europejską gospodarki Ukrainy za rynkową i zniesienie przez Stany Zjednoczone restrykcji gospodarczych wobec Kijowa, mających źródło w poprawce Jacksona - Vanika z lat 70. Oba te gesty zwiększą możliwości handlowe Ukrainy i przyspieszą złożenie przez nią wniosku o przyjęcie do Światowej Organizacji Handlu (WTO).
Długa droga do demokracji
Na przekór radości odczuwanej na całym świecie po zwycięstwie Juszczenki droga Ukrainy do zdrowego, demokratycznego państwa będzie długa i trudna. Słabości ukraińskiej demokracji mają korzenie w naturze przemian politycznych, jakie zaszły na Ukrainie, i w strukturze rządzącej koalicji Juszczenko - Tymoszenko. Tragedią Ukrainy jest między innymi to, że żadna z jej rewolucji nie była klasycznym przewrotem politycznym prowadzącym do obalenia starej elity. Następowało raczej jej dostosowanie do nowej rzeczywistości. Innymi słowy, żadna ukraińska rewolucja - ani z 1918 r., ani z 1991 r. - nie dokonała się przez głęboką zmianę polityczną, lecz w rezultacie przejścia elity z jednego porządku politycznego do innego. Pod tym względem "pomarańczowa rewolucja" nie jest wyjątkiem. Poza tym, że prezydent Juszczenko i premier Tymoszenko należą do postsowieckiej elity i każde z nich ma burzliwą przeszłość polityczną z okresu, gdy pozostawali w służbie reżimu Kuczmy, nie wolno zapominać o sytuacji, która doprowadziła do wyboru Juszczenki. Odwaga i upór tych, którzy protestowali w Kijowie, podziałały na nas wszystkich inspirująco, lecz nie możemy nie zauważyć tego, że decyzję o unieważnieniu drugiej tury wyborów Sąd Najwyższy Ukrainy podjął, gdy resorty siłowe opowiedziały się po stronie Juszczenki. Dopiero po tym wydarzeniu władze ustawodawcza i sądowa zmieniły stanowisko w sprawie wyników wyborów.
Zdolność dotychczasowej elity do wykreowania siebie na nowo pokazało głosowanie 375 parlamentarzystów (w tym 44 spośród 55 zwolenników Janukowycza) za wyborem Julii Tymoszenko na stanowisko premiera. I tym razem dotychczasowa elita nie zniknęła, lecz przegrupowała się w nowym przebraniu. Przed Ukrainą znów rysuje się przyszłość polityczna bez wiarygodnej "konstruktywnej opozycji", co bardzo utrudnia rządzenie w sposób jawny. W rezultacie "pomarańczowej rewolucji" stara elita, przyzwalająca na istnienie w Werchownej Radzie klanów politycznych i gospodarczych, utrzymała władzę. Zmiany konstytucyjne wprowadzone między unieważnioną i powtórzoną turą wyborów przyniosły przeobrażenie głównych sił, od urzędu prezydenckiego po Radę Najwyższą, zdominowanych przez dotychczasową elitę.
Zaplanowane na rok 2006 wybory parlamentarne będą po raz pierwszy wyborami proporcjonalnymi i wzmocnią demograficzną przewagę Donbasu oraz prorosyjskiego wschodu, będącego bastionem klanów, które ostatnio zdominowały to państwo. Dlatego mimo demokratycznych i liberalnych dążeń Juszczenki jest o wiele za wcześnie, by zakładać, że hydra starej elity została pokonana.
Koalicja strachu
Innym poważnym problemem, któremu rząd Juszczenki musi stawić czoło, jest natura koalicji, która wyniosła go do władzy. Większość demokratycznych rządów tworzą koalicje różnych partii i grup, ale tylko nieliczne rządy koalicyjne są tak wewnętrznie zróżnicowane jak rząd Ukrainy. Występujące w nim sprzeczności wpływają na kulturę, politykę i gospodarkę Ukrainy. Podczas gdy wielu członków partii Juszczenki to nacjonaliści zdecydowani uczynić ukraiński jedynym językiem urzędowym, wchodząca w skład koalicji rządzącej Partia Socjalistyczna chce nadać rosyjskiemu rangę drugiego języka. W sprawach gospodarczych partia Juszczenki opowiada się za gospodarką rynkową i zapewnia, że dokona rewizji nie więcej niż 30 prywatyzacji. Tymczasem program premier Julii Tymoszenko zdaje się w znacznie większym stopniu podważać podstawy istnienia obecnej klasy posiadającej kraju, opowiadając się za weryfikacją aż 3000 prywatyzacji.
Obserwując skutki doświadczeń Putina z nacjonalizacją Jukosu w Rosji, należy się obawiać, że każda nacjonalizacja może zostać uwikłana w wiele procesów sądowych na Ukrainie i poza nią, co sparaliżuje inwestycje i spowoduje ucieczkę z kraju kapitału. Populistyczny, konfrontacyjny styl uprawiania polityki Julii Tymoszenko przysparza jej zwolenników, ale jej płomienna retoryka, wymierzona w politycznych przeciwników i Donbas, który przyrzekła rzucić na kolana, może unicestwić ożywienie gospodarki, zależnej od rosyjskojęzycznych mieszkańców wschodu i południa. Donbas, w którym mieszka 10 proc. ludności, wytwarza 25 proc. PKB. Ponadto, o ile minister finansów Wiktor Pynzenyk opowiada się za liberalną gospodarką rynkową, o tyle przywódca socjalistów Ołeksandr Moroz jest zwolennikiem powstrzymania ukraińskiego eksperymentu z liberalizmem.
Koniec miodowego miesiąca
Najpoważniejszym problemem, przed którym stoi rząd, jest kryzys związany z niemożliwymi do spełnienia oczekiwaniami. Prezydent Juszczenko mówi o rozpoczęciu negocjacji w sprawie przystąpienia Ukrainy do UE już do 2007 r., co jest mało prawdopodobne. Minister spraw wewnętrznych Jurij Łucenko zobowiązał się do wyeliminowania korupcji z rządu w ciągu 60 dni, a w wypadku porażki zapowiedział dymisję.
Z kolei minister spraw zagranicznych Borys Tarasiuk zapewnia o szybkim wejściu do NATO, nie biorąc pod uwagę nowej sytuacji w sojuszu, po tym jak Gerhard Schroeder wezwał do reformy paktu, ani tego, że kwestia członkostwa Ukrainy w NATO pogłębi jej podział na część wschodnią i zachodnią.
Najbardziej nieostrożne, przesadne obietnice złożyła ekipa Juszczenki w gospodarce. Rząd zobowiązał się, że nie cofnie olbrzymiej podwyżki emerytur wprowadzonej przez Janukowycza w przeddzień wyborów. Co więcej, obiecał dziesięciokrotnie podwyższyć zasiłek na dzieci(!) i zrekompensować obywatelom oszczędności utracone na skutek hiperinflacji na początku lat 90.
Sama podwyżka emerytur i zasiłków zwiększy deficyt budżetowy do 5 proc. PKB i spowoduje wzrost inflacji powyżej 12 proc. Podjęcie wysiłku na rzecz zrekompensowania utraconych oszczędności stanowi dla gospodarki śmiertelne zagrożenie. Juszczenko i Tymoszenko argumentują, że nowe zobowiązania mogą zostać sfinansowane z dochodów z ponownej prywatyzacji, ale ten proces będzie postępował wolno, a poza tym może doprowadzić do zderzenia wzrostu gospodarczego z populizmem, tłumiąc ożywienie gospodarcze.
Podczas gdy możliwość spełnienia złożonych przez rząd obietnic jest odległa, oczekiwania osiągnęły pułap, który trudno będzie obniżyć. Wszystkie nowe rządy obiecują zbyt wiele, licząc na to, że w "miodowym miesiącu" usuną wewnętrzne sprzeczności, ale biorąc pod uwagę złożoność sytuacji politycznej na Ukrainie, ten okres nie może być długi. Do września 2005 r., gdy wejdą w życie zmiany w konstytucji, i do wyborów parlamentarnych w 2006 r. polityczna sytuacja Ukrainy się nie wyklaruje. Wówczas poznamy skuteczność "pomarańczowej rewolucji".
Długa droga do demokracji
Na przekór radości odczuwanej na całym świecie po zwycięstwie Juszczenki droga Ukrainy do zdrowego, demokratycznego państwa będzie długa i trudna. Słabości ukraińskiej demokracji mają korzenie w naturze przemian politycznych, jakie zaszły na Ukrainie, i w strukturze rządzącej koalicji Juszczenko - Tymoszenko. Tragedią Ukrainy jest między innymi to, że żadna z jej rewolucji nie była klasycznym przewrotem politycznym prowadzącym do obalenia starej elity. Następowało raczej jej dostosowanie do nowej rzeczywistości. Innymi słowy, żadna ukraińska rewolucja - ani z 1918 r., ani z 1991 r. - nie dokonała się przez głęboką zmianę polityczną, lecz w rezultacie przejścia elity z jednego porządku politycznego do innego. Pod tym względem "pomarańczowa rewolucja" nie jest wyjątkiem. Poza tym, że prezydent Juszczenko i premier Tymoszenko należą do postsowieckiej elity i każde z nich ma burzliwą przeszłość polityczną z okresu, gdy pozostawali w służbie reżimu Kuczmy, nie wolno zapominać o sytuacji, która doprowadziła do wyboru Juszczenki. Odwaga i upór tych, którzy protestowali w Kijowie, podziałały na nas wszystkich inspirująco, lecz nie możemy nie zauważyć tego, że decyzję o unieważnieniu drugiej tury wyborów Sąd Najwyższy Ukrainy podjął, gdy resorty siłowe opowiedziały się po stronie Juszczenki. Dopiero po tym wydarzeniu władze ustawodawcza i sądowa zmieniły stanowisko w sprawie wyników wyborów.
Zdolność dotychczasowej elity do wykreowania siebie na nowo pokazało głosowanie 375 parlamentarzystów (w tym 44 spośród 55 zwolenników Janukowycza) za wyborem Julii Tymoszenko na stanowisko premiera. I tym razem dotychczasowa elita nie zniknęła, lecz przegrupowała się w nowym przebraniu. Przed Ukrainą znów rysuje się przyszłość polityczna bez wiarygodnej "konstruktywnej opozycji", co bardzo utrudnia rządzenie w sposób jawny. W rezultacie "pomarańczowej rewolucji" stara elita, przyzwalająca na istnienie w Werchownej Radzie klanów politycznych i gospodarczych, utrzymała władzę. Zmiany konstytucyjne wprowadzone między unieważnioną i powtórzoną turą wyborów przyniosły przeobrażenie głównych sił, od urzędu prezydenckiego po Radę Najwyższą, zdominowanych przez dotychczasową elitę.
Zaplanowane na rok 2006 wybory parlamentarne będą po raz pierwszy wyborami proporcjonalnymi i wzmocnią demograficzną przewagę Donbasu oraz prorosyjskiego wschodu, będącego bastionem klanów, które ostatnio zdominowały to państwo. Dlatego mimo demokratycznych i liberalnych dążeń Juszczenki jest o wiele za wcześnie, by zakładać, że hydra starej elity została pokonana.
Koalicja strachu
Innym poważnym problemem, któremu rząd Juszczenki musi stawić czoło, jest natura koalicji, która wyniosła go do władzy. Większość demokratycznych rządów tworzą koalicje różnych partii i grup, ale tylko nieliczne rządy koalicyjne są tak wewnętrznie zróżnicowane jak rząd Ukrainy. Występujące w nim sprzeczności wpływają na kulturę, politykę i gospodarkę Ukrainy. Podczas gdy wielu członków partii Juszczenki to nacjonaliści zdecydowani uczynić ukraiński jedynym językiem urzędowym, wchodząca w skład koalicji rządzącej Partia Socjalistyczna chce nadać rosyjskiemu rangę drugiego języka. W sprawach gospodarczych partia Juszczenki opowiada się za gospodarką rynkową i zapewnia, że dokona rewizji nie więcej niż 30 prywatyzacji. Tymczasem program premier Julii Tymoszenko zdaje się w znacznie większym stopniu podważać podstawy istnienia obecnej klasy posiadającej kraju, opowiadając się za weryfikacją aż 3000 prywatyzacji.
Obserwując skutki doświadczeń Putina z nacjonalizacją Jukosu w Rosji, należy się obawiać, że każda nacjonalizacja może zostać uwikłana w wiele procesów sądowych na Ukrainie i poza nią, co sparaliżuje inwestycje i spowoduje ucieczkę z kraju kapitału. Populistyczny, konfrontacyjny styl uprawiania polityki Julii Tymoszenko przysparza jej zwolenników, ale jej płomienna retoryka, wymierzona w politycznych przeciwników i Donbas, który przyrzekła rzucić na kolana, może unicestwić ożywienie gospodarki, zależnej od rosyjskojęzycznych mieszkańców wschodu i południa. Donbas, w którym mieszka 10 proc. ludności, wytwarza 25 proc. PKB. Ponadto, o ile minister finansów Wiktor Pynzenyk opowiada się za liberalną gospodarką rynkową, o tyle przywódca socjalistów Ołeksandr Moroz jest zwolennikiem powstrzymania ukraińskiego eksperymentu z liberalizmem.
Koniec miodowego miesiąca
Najpoważniejszym problemem, przed którym stoi rząd, jest kryzys związany z niemożliwymi do spełnienia oczekiwaniami. Prezydent Juszczenko mówi o rozpoczęciu negocjacji w sprawie przystąpienia Ukrainy do UE już do 2007 r., co jest mało prawdopodobne. Minister spraw wewnętrznych Jurij Łucenko zobowiązał się do wyeliminowania korupcji z rządu w ciągu 60 dni, a w wypadku porażki zapowiedział dymisję.
Z kolei minister spraw zagranicznych Borys Tarasiuk zapewnia o szybkim wejściu do NATO, nie biorąc pod uwagę nowej sytuacji w sojuszu, po tym jak Gerhard Schroeder wezwał do reformy paktu, ani tego, że kwestia członkostwa Ukrainy w NATO pogłębi jej podział na część wschodnią i zachodnią.
Najbardziej nieostrożne, przesadne obietnice złożyła ekipa Juszczenki w gospodarce. Rząd zobowiązał się, że nie cofnie olbrzymiej podwyżki emerytur wprowadzonej przez Janukowycza w przeddzień wyborów. Co więcej, obiecał dziesięciokrotnie podwyższyć zasiłek na dzieci(!) i zrekompensować obywatelom oszczędności utracone na skutek hiperinflacji na początku lat 90.
Sama podwyżka emerytur i zasiłków zwiększy deficyt budżetowy do 5 proc. PKB i spowoduje wzrost inflacji powyżej 12 proc. Podjęcie wysiłku na rzecz zrekompensowania utraconych oszczędności stanowi dla gospodarki śmiertelne zagrożenie. Juszczenko i Tymoszenko argumentują, że nowe zobowiązania mogą zostać sfinansowane z dochodów z ponownej prywatyzacji, ale ten proces będzie postępował wolno, a poza tym może doprowadzić do zderzenia wzrostu gospodarczego z populizmem, tłumiąc ożywienie gospodarcze.
Podczas gdy możliwość spełnienia złożonych przez rząd obietnic jest odległa, oczekiwania osiągnęły pułap, który trudno będzie obniżyć. Wszystkie nowe rządy obiecują zbyt wiele, licząc na to, że w "miodowym miesiącu" usuną wewnętrzne sprzeczności, ale biorąc pod uwagę złożoność sytuacji politycznej na Ukrainie, ten okres nie może być długi. Do września 2005 r., gdy wejdą w życie zmiany w konstytucji, i do wyborów parlamentarnych w 2006 r. polityczna sytuacja Ukrainy się nie wyklaruje. Wówczas poznamy skuteczność "pomarańczowej rewolucji".
Barszcz ukraiński Kandydaturę Julii Tymoszenko na stanowisko premiera poparły partie, które programowo niewiele mają z sobą wspólnego |
---|
Blok Wiktora Juszczenki Nasza Ukraina Reprezentuje siły patriotyczno-demokratyczne. Wiktor Juszczenko już jako premier wsławił się jako zwolennik liberalnego kursu gospodarczego. Jednocześnie przeciwstawiał się wpływom zarówno komunistów, jak i oligarchów. Blok Julii Tymoszenko Skupia kilka mniejszych partii wokół lidera Julii Tymoszenko. Uchodzi za blok nacjonalistyczny. Wraz z socjalistami Ołeksandra Moroza zasłynął z bezkompromisowej krytyki Leonida Kuczmy. Socjalistyczna Partia Ukrainy Partia Ołeksandra Moroza to typowa wschodnioeuropejska technokratyczna i oportunistyczna socjaldemokracja. Przyłączyła się do obozu Juszczenki, ale nie zaistniała wśród "pomarańczowych". Socjalistom bardziej niż na zmianie systemu społecznego zależało na zdobyciu pozycji przed następnymi wyborami parlamentarnymi. O Jedną Ukrainę Prorosyjski obóz budowany wokół prezydenta Leonida Kuczmy i pod kierownictwem szefa jego administracji Wołodymyra Łytwyna. Zrzesza ugrupowania oficjalnie nazywające się centrowymi i reformatorskimi, w rzeczywistości stanowią one reprezentację klanów oligarchicznych. Socjaldemokratyczna Partia Ukrainy Ugrupowanie reprezentuje interesy oligarchów, przede wszystkim Hryhorija Surkisa, prezesa potężnego koncernu Sławutycz i piłkarskiego klubu Dynamo Kijów. |
Więcej możesz przeczytać w 13/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.