W Kirgistanie doszło do pierwszej rewolucji klanowej
Jeszcze przed południem po placu Niepodległości w centrum Biszkeku przechadzali się spacerowicze, a od rana w kierunku stolicy jechały z południa autobusy pełne zwolenników opozycji. By zablokować drogę do stolicy, prezydent Askar Akajew kazał ostrzelać zbocza górskie wokół drogi, co miało wywołać lawinę. Kiedy demonstranci dotarli pod tzw. biały dom, siedzibę rządu i prezydenta, zaatakowała ich policja. Protestujący odparli jednak atak i ruszyli na budynek. - Najpierw z okien "białego domu" zaczęły lecieć portrety Akajewa, potem krzesła i meble. Z pałacu wynoszono maszyny do pisania i telefony - opowiada Małgorzata Biczyk, Polka studiująca w Kirgistanie. Jednocześnie zajęto budynek telewizji. Kilkadziesiąt minut później opozycja ogłosiła zwycięstwo "tulipanowej rewolucji", a Sąd Najwyższy unieważnił ostatnie wybory parlamentarne.
W tym czasie Akajew był już na pokładzie tupolewa. Kilka minut przed szturmem zbiegł z siódmego piętra, gdzie znajduje się jego gabinet, i odjechał do rosyjskiej bazy. Wcześniej śmigłowcem do Kazachstanu odleciała jego rodzina. Akajew do nich dołączył. Prawdopodobnie polecieli do Moskwy.
Askar Akajew do niedawna był ulubieńcem Zachodu. Oczytany fizyk, wielbiciel malarstwa i muzyki klasycznej był w postsowieckiej Azji osobowością. Zdarzało mu się dzwonić do dziennikarzy z pochwałami za krytykę. Z biegiem czasu krytyka podobała mu się jednak coraz mniej, gospodarka popadła w kryzys i - co ważne - odświeżył się konflikt dzielący Kirgistan na prorosyjską północ i islamskie południe.
Polityków z południa kraju Akajew wysłał na placówki. Tak było z Rozą Otunbajewą i Medetkanem Szerimkułowem, dzisiejszymi przywódcami rewolucji. Otunbajewa była najpierw szefową MSZ, by potem zostać ambasadorem w Wielkiej Brytanii i USA. Szermikułow, przeciwnik Akajewa w wyborach 1995 r., został wysłany do Turcji. By ich wyeliminować, Akajew tuż przed wyborami zmienił ordynację. Do wyborów mogli stanąć kandydaci, którzy spędzili w kraju ostatnie pięć lat.
Akajew sięgał też po metody walki politycznej, które wcześniej krytykował. Popularny wiceprezydent Feliks Kułow, uznawany dziś za "sumienie rewolucji", został oskarżony o korupcję, skazany na więzienie. Premiera Kurmanbeka Bakijewa zmuszono do rezygnacji. To oni przejęli w piątek władzę w Biszkeku. - Tu nie chodziło o idee, lecz o to, który region będzie rządził - uważa Aleksiej Małaszenko, ekspert ds. Azji z moskiewskiej fundacji Carnegie.
Północ od południa oddzielają góry, które przecina jedna droga. Cywilizacyjnie obie części kraju są od siebie o wiele bardziej odległe. Południowy Kirgistan, zamieszkiwany przez Uzbeków, jest bardzo biedny. To tam znajduje się Kotlina Fergańska, jeden z najuboższych regionów świata. Uzbecy - w tym Roza Otunbajewa - od lat narzekają na dyskryminację. Rosyjskojęzyczna północ jest odrobinę bogatsza. Poziom życia w całym kraju jest jednak bardzo niski. Zadłużenie Kirgistanu wynosi tyle, ile budżet państwa, a połowę eksportu stanowi wydobywane przez kirgisko-kanadyjską spółkę złoto.
Kurmanbek Bakijew, przywódca opozycji, głosił hasła "powrotu władzy w ręce ludu". Nie był ani rosyjski, ani antyamerykański. Był przeciwny obecnej administracji. Prezydent Akajew, fałszując wybory w 2000 r., stracił poparcie Zachodu, dlatego Bakijew mógł liczyć na ciche wsparcie i pomoc organizacyjną. W Kirgistanie powstała młodzieżówka Nowy Kirgistan, wzorowana na gruzińskiej Chmarze i ukraińskiej Porze. To ona przed wyborami przygotowywała grunt pod rewolucję. I to ona sprawiła, że nie doszło do wojny domowej.
Pierwszą turę wyznaczono na koniec lutego, ale nie udało się wybrać parlamentarzystów. Dogrywkę opozycja obserwowała już na ulicach. Kiedy mimo korzystnych sondaży okazało się, że przypadnie jej zaledwie sześć miejsc w 75-osobowym parlamencie, ruszyła na stolicę.
Rosja, nauczona ukraińskim doświadczeniem, obserwowała wydarzenia w Biszkeku wstrzemięźliwie. MSZ wydał oświadczenie apelujące o zachowanie spokoju, Siergiej Ławrow, szef rosyjskiej dyplomacji, oskarżył OBWE o "sianie zamętu". Rewolucja w Kirgistanie będzie dla Rosji okazją do rozbicia organizacji, która i tak znajduje się w kryzysie. Budżet OBWE wetuje Moskwa, która uważa, że jej składka - w porównaniu z wpływami - jest za duża.
Kreml był spokojny, że zmiana rządzącego klanu nie będzie oznaczała utraty wpływów. Dla Rosji była to lekcja poglądowa, jak dokonać bezkrwawej rewolucji, która będzie demokratyczną legitymizacją przewrotu. Niewykluczone, że była to próba generalna przed wyborami prezydenckimi, kiedy trzeba będzie wykreować "rewolucyjnego" następcę Putina.
Prawdziwy zamęt "tulipanowa rewolucja" wywołała w regionie. W środkowej Azji żaden z przywódców nie zrezygnował z urzędu dobrowolnie. Przeciwnie, sposobią się do tworzenia rodowych dynastii. Isłam Karimow, satrapa Uzbekistanu, nie może już spać spokojnie, podobnie jak prezydent Nursułtan Nazarbajew w Kazachstanie i Turkmenbasza w Turkmenistanie.
Najbardziej zaniepokojone sytuacją w Kirgistanie są Chiny, które starają się utrzymywać dobre stosunki ze środkowoazjatyckimi satrapami. Pekin obawia się, że nowe władze będą pozytywnie nastawione do separatystów ujgurskich. Południowy Kirgistan był ich bazą. Dlatego Bakijew musi jak najszybciej stworzyć wiarygodny rząd, który zaprowadzi porządek. Będzie to trudne. Tulipanowi rewolucjoniści nie mają politycznego doświadczenia. Większość z nich przystąpiła do opozycji tuż przed wyborami.
Bakijew nie ma charyzmy Juszczenki czy Saakaszwilego. Roza Otunbajewa nie jest jak Julia Tymoszenko płomiennym mówcą, umiejętnie wykorzystującym populistyczne hasła. Nawet Feliks Kułow nie jest prawdziwym dysydentem, lecz członkiem elity. "Tulipanowa rewolucja" może być - właśnie dlatego - wzorem dla przyszłych przewrotów klanowych w Azji Środkowej.
Jeszcze przed południem po placu Niepodległości w centrum Biszkeku przechadzali się spacerowicze, a od rana w kierunku stolicy jechały z południa autobusy pełne zwolenników opozycji. By zablokować drogę do stolicy, prezydent Askar Akajew kazał ostrzelać zbocza górskie wokół drogi, co miało wywołać lawinę. Kiedy demonstranci dotarli pod tzw. biały dom, siedzibę rządu i prezydenta, zaatakowała ich policja. Protestujący odparli jednak atak i ruszyli na budynek. - Najpierw z okien "białego domu" zaczęły lecieć portrety Akajewa, potem krzesła i meble. Z pałacu wynoszono maszyny do pisania i telefony - opowiada Małgorzata Biczyk, Polka studiująca w Kirgistanie. Jednocześnie zajęto budynek telewizji. Kilkadziesiąt minut później opozycja ogłosiła zwycięstwo "tulipanowej rewolucji", a Sąd Najwyższy unieważnił ostatnie wybory parlamentarne.
W tym czasie Akajew był już na pokładzie tupolewa. Kilka minut przed szturmem zbiegł z siódmego piętra, gdzie znajduje się jego gabinet, i odjechał do rosyjskiej bazy. Wcześniej śmigłowcem do Kazachstanu odleciała jego rodzina. Akajew do nich dołączył. Prawdopodobnie polecieli do Moskwy.
Askar Akajew do niedawna był ulubieńcem Zachodu. Oczytany fizyk, wielbiciel malarstwa i muzyki klasycznej był w postsowieckiej Azji osobowością. Zdarzało mu się dzwonić do dziennikarzy z pochwałami za krytykę. Z biegiem czasu krytyka podobała mu się jednak coraz mniej, gospodarka popadła w kryzys i - co ważne - odświeżył się konflikt dzielący Kirgistan na prorosyjską północ i islamskie południe.
Polityków z południa kraju Akajew wysłał na placówki. Tak było z Rozą Otunbajewą i Medetkanem Szerimkułowem, dzisiejszymi przywódcami rewolucji. Otunbajewa była najpierw szefową MSZ, by potem zostać ambasadorem w Wielkiej Brytanii i USA. Szermikułow, przeciwnik Akajewa w wyborach 1995 r., został wysłany do Turcji. By ich wyeliminować, Akajew tuż przed wyborami zmienił ordynację. Do wyborów mogli stanąć kandydaci, którzy spędzili w kraju ostatnie pięć lat.
Akajew sięgał też po metody walki politycznej, które wcześniej krytykował. Popularny wiceprezydent Feliks Kułow, uznawany dziś za "sumienie rewolucji", został oskarżony o korupcję, skazany na więzienie. Premiera Kurmanbeka Bakijewa zmuszono do rezygnacji. To oni przejęli w piątek władzę w Biszkeku. - Tu nie chodziło o idee, lecz o to, który region będzie rządził - uważa Aleksiej Małaszenko, ekspert ds. Azji z moskiewskiej fundacji Carnegie.
Północ od południa oddzielają góry, które przecina jedna droga. Cywilizacyjnie obie części kraju są od siebie o wiele bardziej odległe. Południowy Kirgistan, zamieszkiwany przez Uzbeków, jest bardzo biedny. To tam znajduje się Kotlina Fergańska, jeden z najuboższych regionów świata. Uzbecy - w tym Roza Otunbajewa - od lat narzekają na dyskryminację. Rosyjskojęzyczna północ jest odrobinę bogatsza. Poziom życia w całym kraju jest jednak bardzo niski. Zadłużenie Kirgistanu wynosi tyle, ile budżet państwa, a połowę eksportu stanowi wydobywane przez kirgisko-kanadyjską spółkę złoto.
Kurmanbek Bakijew, przywódca opozycji, głosił hasła "powrotu władzy w ręce ludu". Nie był ani rosyjski, ani antyamerykański. Był przeciwny obecnej administracji. Prezydent Akajew, fałszując wybory w 2000 r., stracił poparcie Zachodu, dlatego Bakijew mógł liczyć na ciche wsparcie i pomoc organizacyjną. W Kirgistanie powstała młodzieżówka Nowy Kirgistan, wzorowana na gruzińskiej Chmarze i ukraińskiej Porze. To ona przed wyborami przygotowywała grunt pod rewolucję. I to ona sprawiła, że nie doszło do wojny domowej.
Pierwszą turę wyznaczono na koniec lutego, ale nie udało się wybrać parlamentarzystów. Dogrywkę opozycja obserwowała już na ulicach. Kiedy mimo korzystnych sondaży okazało się, że przypadnie jej zaledwie sześć miejsc w 75-osobowym parlamencie, ruszyła na stolicę.
Rosja, nauczona ukraińskim doświadczeniem, obserwowała wydarzenia w Biszkeku wstrzemięźliwie. MSZ wydał oświadczenie apelujące o zachowanie spokoju, Siergiej Ławrow, szef rosyjskiej dyplomacji, oskarżył OBWE o "sianie zamętu". Rewolucja w Kirgistanie będzie dla Rosji okazją do rozbicia organizacji, która i tak znajduje się w kryzysie. Budżet OBWE wetuje Moskwa, która uważa, że jej składka - w porównaniu z wpływami - jest za duża.
Kreml był spokojny, że zmiana rządzącego klanu nie będzie oznaczała utraty wpływów. Dla Rosji była to lekcja poglądowa, jak dokonać bezkrwawej rewolucji, która będzie demokratyczną legitymizacją przewrotu. Niewykluczone, że była to próba generalna przed wyborami prezydenckimi, kiedy trzeba będzie wykreować "rewolucyjnego" następcę Putina.
Prawdziwy zamęt "tulipanowa rewolucja" wywołała w regionie. W środkowej Azji żaden z przywódców nie zrezygnował z urzędu dobrowolnie. Przeciwnie, sposobią się do tworzenia rodowych dynastii. Isłam Karimow, satrapa Uzbekistanu, nie może już spać spokojnie, podobnie jak prezydent Nursułtan Nazarbajew w Kazachstanie i Turkmenbasza w Turkmenistanie.
Najbardziej zaniepokojone sytuacją w Kirgistanie są Chiny, które starają się utrzymywać dobre stosunki ze środkowoazjatyckimi satrapami. Pekin obawia się, że nowe władze będą pozytywnie nastawione do separatystów ujgurskich. Południowy Kirgistan był ich bazą. Dlatego Bakijew musi jak najszybciej stworzyć wiarygodny rząd, który zaprowadzi porządek. Będzie to trudne. Tulipanowi rewolucjoniści nie mają politycznego doświadczenia. Większość z nich przystąpiła do opozycji tuż przed wyborami.
Bakijew nie ma charyzmy Juszczenki czy Saakaszwilego. Roza Otunbajewa nie jest jak Julia Tymoszenko płomiennym mówcą, umiejętnie wykorzystującym populistyczne hasła. Nawet Feliks Kułow nie jest prawdziwym dysydentem, lecz członkiem elity. "Tulipanowa rewolucja" może być - właśnie dlatego - wzorem dla przyszłych przewrotów klanowych w Azji Środkowej.
Więcej możesz przeczytać w 13/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.