Piotrusiu! Od dwóch tygodni jestem w Australii i powiem Ci, że już dawno nic mnie tak nie zachwyciło. I nie chodzi mi wcale o słońce, morze czy inne równie przyjemne rzeczy, których spodziewałem się, jadąc tutaj. Chodzi mi o kuchnię. Jak się okazało, wyobrażenie o australijskim jedzeniu miałem równie mgliste jak listopadowe niebo nad Krakowem. Myślałem, że w kraju, którego głową pozostaje wciąż brytyjska królowa, jadają przeważnie rostbef, frytki, fasolkę w sosie pomidorowym i mocno wysmażone steki. Jakże się myliłem.
Europa wie o istnieniu australijskiego wina i przyznaje, że jest doskonałe. Ale któż słyszał o australijskiej oliwie? Jest fantastyczna, w dodatku wyłącznie extra vergine, bowiem w całym kraju w ogóle się jej nie rafinuje, lecz tylko tłoczy na zimno. Kto u nas słyszał o genialnych serach - owczych, krowich i kozich, o szynkach robionych jak prosciutto czy jamon serrano, octach balsamicznych? Dodaj do tego wszystko, co rośnie w Europie, plus jarzyny i owoce tropikalne, a wiedział będziesz już więcej. I zważ, że Australijczycy - potomkowie Włochów, Greków, Chorwatów, Polaków, Chińczyków, Tajów, Wietnamczyków, Indonezyjczyków, Malezyjczyków, Hindusów, Rosjan, Serbów i kogo tam jeszcze - starają się z menu swych dawnych ojczyzn przywołać to, co najlepsze. A wszystkie smaki mieszają w jednym gigantycznym tyglu.
Więc powiadam Ci, to Australia jest światowym centrum kuchni fusion. Tu wręcz wypada łączyć różne tradycje, czynić to, co w skostniałej Europie byłoby nie do pomyślenia. Europa zjada samą siebie, Australia konsumuje cały świat. Trzymaj się, wiozę słońce i przyprawy!
Twój RM
Drogi Przyjacielu!
Ty odbywasz najdalsze podróże w przestrzeni, chodzisz sobie na głowie po drugiej stronie świata, żujesz eukaliptusowe listki z misiami koala - mnie pozostają podróże w czasie, też najdalsze, do starożytności. Właśnie za sprawą miesięcznika "Mówią Wieki" przeniosłem się na chwilę do Pompejów, tuż przed sławetną erupcją Wezuwiusza. Jak myślisz? Kiedy geniusz ludzki wymyślił knajpy i wprowadził ten wspaniały pomysł w życie? Kiedy powstały pierwsze restauracje?
Otóż pewien specjalista od historii starożytnej, badając zasypane przed 2 tysiącleciami popiołem miasto, ustalił, że funkcjonowały tam publiczne zakłady gastronomiczne. Jak powszechne to było zjawisko, świadczy fakt, że w Pompejach pod Wezuwiuszem udało mu się zlokalizować aż 158 budynków, w których takie przybytki się mieściły.
W starożytnych knajpach nie tylko pito wino, ale można było też zamówić rozmaite potrawy. Podobno na mieście stołowało się w Pompejach aż ponad 90 proc. mieszkańców. Co jedli? Raczej nie to, co dziś składa się na kuchnię włoską czy śródziemnomorską. Makaronu jeszcze nie znano. Pieczono, duszono i gotowano najrozmaitsze mięsiwa, najdziwniejsze podroby, jak choćby świńskie macice. Gdy jednak czyta się zachowane z tamtych czasów rzymskie przepisy, to można odnieść wrażenie, że wszystko smakowałoby nam dość podobnie, jako że do każdej potrawy dodawano duże ilości sosu zwanego garum.
Ów sos robiono w ten sposób, że rozmaite duże i małe ryby krojono w kawałki (koniecznie wraz z wnętrznościami) i wystawiano na słońce, by wszystko dobrze zgniło, po czym zlewano całą substancję płynną i to było właśnie garum. Niezbyt apetycznie to brzmi, co? Dlatego też podczas mojej przelotnej wizyty w Pompejach zadowoliłem się pysznymi serami, które zagryzałem świeżymi owocami.
Żegnam Cię łacińskim vale!
Bikontus Maximus Pompejus
Więc powiadam Ci, to Australia jest światowym centrum kuchni fusion. Tu wręcz wypada łączyć różne tradycje, czynić to, co w skostniałej Europie byłoby nie do pomyślenia. Europa zjada samą siebie, Australia konsumuje cały świat. Trzymaj się, wiozę słońce i przyprawy!
Twój RM
Drogi Przyjacielu!
Ty odbywasz najdalsze podróże w przestrzeni, chodzisz sobie na głowie po drugiej stronie świata, żujesz eukaliptusowe listki z misiami koala - mnie pozostają podróże w czasie, też najdalsze, do starożytności. Właśnie za sprawą miesięcznika "Mówią Wieki" przeniosłem się na chwilę do Pompejów, tuż przed sławetną erupcją Wezuwiusza. Jak myślisz? Kiedy geniusz ludzki wymyślił knajpy i wprowadził ten wspaniały pomysł w życie? Kiedy powstały pierwsze restauracje?
Otóż pewien specjalista od historii starożytnej, badając zasypane przed 2 tysiącleciami popiołem miasto, ustalił, że funkcjonowały tam publiczne zakłady gastronomiczne. Jak powszechne to było zjawisko, świadczy fakt, że w Pompejach pod Wezuwiuszem udało mu się zlokalizować aż 158 budynków, w których takie przybytki się mieściły.
W starożytnych knajpach nie tylko pito wino, ale można było też zamówić rozmaite potrawy. Podobno na mieście stołowało się w Pompejach aż ponad 90 proc. mieszkańców. Co jedli? Raczej nie to, co dziś składa się na kuchnię włoską czy śródziemnomorską. Makaronu jeszcze nie znano. Pieczono, duszono i gotowano najrozmaitsze mięsiwa, najdziwniejsze podroby, jak choćby świńskie macice. Gdy jednak czyta się zachowane z tamtych czasów rzymskie przepisy, to można odnieść wrażenie, że wszystko smakowałoby nam dość podobnie, jako że do każdej potrawy dodawano duże ilości sosu zwanego garum.
Ów sos robiono w ten sposób, że rozmaite duże i małe ryby krojono w kawałki (koniecznie wraz z wnętrznościami) i wystawiano na słońce, by wszystko dobrze zgniło, po czym zlewano całą substancję płynną i to było właśnie garum. Niezbyt apetycznie to brzmi, co? Dlatego też podczas mojej przelotnej wizyty w Pompejach zadowoliłem się pysznymi serami, które zagryzałem świeżymi owocami.
Żegnam Cię łacińskim vale!
Bikontus Maximus Pompejus
Zupa z wieprzowiną i makaronem sojowym (podaje Robert Makłowicz) |
---|
1 łyżka oleju sezamowego, 1 łyżka startego imbiru, 2 świeże papryczki chili, 1 trawka cytrynowa, 6 szklanek bulionu z drobiu, 2 kalarepki, 1 opakowanie sojowego makaronu chińskiego, 300 g schabu, pęczek świeżej bazylii W garnku rozgrzać olej, dodać imbir, posiekane chili i trawkę cytrynową, zalać gorącym bulionem, gotować pod przykryciem około 5 min. Dodać pokrojone w cienkie plasterki kalarepki, przykryć i gotować kolejne 5 min. Makaron ryżowy zalać wrzątkiem, przykryć i odstawić na czas zgodny z instrukcją na opakowaniu, odcedzić. Do zupy dodać pokrojony w cienkie plasterki schab, gotować około 4 min. Makaron przełożyć do miseczek, zalać zupą, do każdej porcji dołożyć kilka listków bazylii. |
Więcej możesz przeczytać w 13/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.