Żaden polityk nie miał w III RP tak wielkiej władzy jak obecnie Jarosław Kaczyński
Bohaterem artykułu o sytuacji politycznej po zwycięstwie Lecha Kaczyńskiego powinien być... Jarosław Kaczyński. Zwycięstwo Lecha Kaczyńskiego czyni bowiem z jego brata najpotężniejszą osobę w państwie. I to mimo że lider Prawa i Sprawiedliwości na razie formalnie nie piastuje żadnego stanowiska.
Nadkaczyński
W latach 90. Waldemar Pawlak zasłynął jako kolekcjoner tytułów. Był jednocześnie premierem, prezesem PSL, szefem klubu parlamentarnego i generałem Ochotniczej Straży Pożarnej. Jarosław Kaczyński jest absolutnym przeciwieństwem lidera ludowców - stanowisk unika jak diabeł święconej wody. A jednak to on dysponuje teraz władzą o wiele większą niż Pawlak w czasach swojej świetności. Kaczyński odstąpił fotel premiera Kazimierzowi Marcinkiewiczowi, stanowisko szefa klubu parlamentarnego - Ludwikowi Dornowi, a na prezydenta namaścił swego brata. Dla siebie zachował jedynie szefostwo partii, ale w gruncie rzeczy jest kimś znacznie ważniejszym. Jego gabinet przy Alejach Jerozolimskich w Warszawie będzie teraz najważniejszym miejscem w Polsce. Z niego Jarosław będzie sprawował kontrolę nad premierem, Sejmem oraz prezydentem. Tu krzyżują się ścieżki władzy. W historii III RP zdarzali się politycy kierujący rządem z tylnego siedzenia, jak Aleksander Kwaśniewski czy Marian Krzaklewski, ale nie było jeszcze człowieka, który byłby jednocześnie nadpremierem i nadprezydentem.
Zarówno Kazimierz Marcinkiewicz, jak i Ludwik Dorn to ludzie bezwzględnie lojalni wobec Kaczyńskiego, ale też - co ważniejsze - bardzo go podziwiający. Także nowy prezydent, a zarazem brat bliźniak, nigdy nie ukrywał, że uważa Jarosława za bieglejszego w sztuce polityki. Cała trójka uznaje wielkość lidera PiS i poważa go za konsekwencję, przenikliwość i celność diagnoz. To oddanie jest ładną cechą, ale nie ma o niej słowa w konstytucji. Strategiczne zwierzchnictwo Jarosława Kaczyńskiego nad państwem będzie miało zatem charakter wielce nieformalny.
Ulepszony model
O ile pozycja Jarosława Kaczyńskiego w nowoczesnym państwie demokratycznym jest bezprecedensowa, o tyle jego samego nie ma powodu demonizować. To już nie jest ten sam Kaczyński co 10 lat temu. Wtedy rządził swą partią (Porozumieniem Centrum) żelazną ręką, a jego oponenci zarzucali mu zapędy dyktatorskie. Chorobliwie nieufny, wszędzie wietrzył spiski i niechętnie wyrzekał się kontroli nawet nad drobiazgami. Kaczyński nadal potrafi być bezwzględny i brutalny, ale - jak mówi Adam Bielan, jeden z zaufanych lidera PiS - "zachowuje dobry balans między wodzostwem i kolegialnością". Nie sprawia mu już dziecinnej radości decydowanie absolutnie o wszystkim. Zrezygnował z demonstrowania swej władzy przez zaskakiwanie kolegów.
Jarosław Kaczyński wyzbył się nieufności wobec ludzi młodych. A zaraził się nią w wyniku smutnych doświadczeń z Andrzejem Anuszem i Piotrem Wójcikiem. W końcu przekonał się jednak, że młodsze pokolenie lepiej wyczuwa medialną rzeczywistość, w której uprawia się politykę. W efekcie pierwsze skrzypce w kampanii PiS i Lecha Kaczyńskiego grała grupa nazywana "przedszkolem Kaczyńskiego": Adam Bielan, Michał Kamiński, Zbigniew Ziobro i Konrad Ciesiołkiewicz.
Bezpartyjny prezydent
Lechowi Kaczyńskiemu politycy PiS zawsze zarzucali, że dla ludzi tej partii nie ma wokół niego miejsca. I to jest fakt. Lech Kaczyński niechętnie korzystał z usług członków PiS. Pracując w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, Najwyższej Izbie Kontroli, a w końcu jako minister sprawiedliwości skupiał wokół siebie grupę własnych współpracowników, oddanych tylko jemu, a nie partii. Dlatego jego kancelaria będzie najprawdopodobniej "odpisowiona". I trafią do niej ludzie współpracujący z nim w warszawskim ratuszu. Ale do chwili wyborów Kaczyński milczał jak grób na temat personalnego kształtu swojej kancelarii. Ujawnił jedynie, że szefową jego gabinetu będzie - podobnie jak dotychczas - Elżbieta Jakubiak. Wcześniej pracowała ona jako asystentka wicemarszałków Sejmu i trzeba przyznać, że na Wiejskiej brakuje jej uśmiechu. Pozostali warszawscy urzędnicy mogą się tylko domyślać, co ich czeka. Lech Kaczyński konsekwentnie unikał jakichkolwiek deklaracji, by nie demobilizować swego zespołu i uniknąć personalnych tarć.
Wiadomo, że wiceprezydent Warszawy Władysław Stasiak, specjalista od bezpieczeństwa publicznego, będzie się nim zajmował w Pałacu Prezydenckim bądź w MSWiA. Drugi wiceprezydent, Andrzej Urbański, zadba o medialny wizerunek głowy państwa. Do najbliższych współpracowników Kaczyńskiego w ratuszu należą Mirosław Kochalski i Agata Mikołajczyk z biura zamówień publicznych. Bywali w gabinecie prezydenta codziennie i wiadomo, że Kaczyński ma do nich pełne zaufanie. Podobną rolę w biurze prawnym odgrywają Adrian Dworzyński i Matylda Arnold-Rogiewicz.
Wiadomo, że Jarosław Kaczyński koncentruje się na polityce wewnętrznej, dlatego Pałac Prezydencki w dziedzinie polityki międzynarodowej będzie wykazywał większą aktywność. Wokół Lecha Kaczyńskiego zebrała się grupa zdolnych intelektualistów, jak Dariusz Gawin, Marek Cichocki czy Dariusz Karłowicz. Może też on liczyć na wsparcie i radę Jadwigi Staniszkis.
Nadkaczyński
W latach 90. Waldemar Pawlak zasłynął jako kolekcjoner tytułów. Był jednocześnie premierem, prezesem PSL, szefem klubu parlamentarnego i generałem Ochotniczej Straży Pożarnej. Jarosław Kaczyński jest absolutnym przeciwieństwem lidera ludowców - stanowisk unika jak diabeł święconej wody. A jednak to on dysponuje teraz władzą o wiele większą niż Pawlak w czasach swojej świetności. Kaczyński odstąpił fotel premiera Kazimierzowi Marcinkiewiczowi, stanowisko szefa klubu parlamentarnego - Ludwikowi Dornowi, a na prezydenta namaścił swego brata. Dla siebie zachował jedynie szefostwo partii, ale w gruncie rzeczy jest kimś znacznie ważniejszym. Jego gabinet przy Alejach Jerozolimskich w Warszawie będzie teraz najważniejszym miejscem w Polsce. Z niego Jarosław będzie sprawował kontrolę nad premierem, Sejmem oraz prezydentem. Tu krzyżują się ścieżki władzy. W historii III RP zdarzali się politycy kierujący rządem z tylnego siedzenia, jak Aleksander Kwaśniewski czy Marian Krzaklewski, ale nie było jeszcze człowieka, który byłby jednocześnie nadpremierem i nadprezydentem.
Zarówno Kazimierz Marcinkiewicz, jak i Ludwik Dorn to ludzie bezwzględnie lojalni wobec Kaczyńskiego, ale też - co ważniejsze - bardzo go podziwiający. Także nowy prezydent, a zarazem brat bliźniak, nigdy nie ukrywał, że uważa Jarosława za bieglejszego w sztuce polityki. Cała trójka uznaje wielkość lidera PiS i poważa go za konsekwencję, przenikliwość i celność diagnoz. To oddanie jest ładną cechą, ale nie ma o niej słowa w konstytucji. Strategiczne zwierzchnictwo Jarosława Kaczyńskiego nad państwem będzie miało zatem charakter wielce nieformalny.
Ulepszony model
O ile pozycja Jarosława Kaczyńskiego w nowoczesnym państwie demokratycznym jest bezprecedensowa, o tyle jego samego nie ma powodu demonizować. To już nie jest ten sam Kaczyński co 10 lat temu. Wtedy rządził swą partią (Porozumieniem Centrum) żelazną ręką, a jego oponenci zarzucali mu zapędy dyktatorskie. Chorobliwie nieufny, wszędzie wietrzył spiski i niechętnie wyrzekał się kontroli nawet nad drobiazgami. Kaczyński nadal potrafi być bezwzględny i brutalny, ale - jak mówi Adam Bielan, jeden z zaufanych lidera PiS - "zachowuje dobry balans między wodzostwem i kolegialnością". Nie sprawia mu już dziecinnej radości decydowanie absolutnie o wszystkim. Zrezygnował z demonstrowania swej władzy przez zaskakiwanie kolegów.
Jarosław Kaczyński wyzbył się nieufności wobec ludzi młodych. A zaraził się nią w wyniku smutnych doświadczeń z Andrzejem Anuszem i Piotrem Wójcikiem. W końcu przekonał się jednak, że młodsze pokolenie lepiej wyczuwa medialną rzeczywistość, w której uprawia się politykę. W efekcie pierwsze skrzypce w kampanii PiS i Lecha Kaczyńskiego grała grupa nazywana "przedszkolem Kaczyńskiego": Adam Bielan, Michał Kamiński, Zbigniew Ziobro i Konrad Ciesiołkiewicz.
Bezpartyjny prezydent
Lechowi Kaczyńskiemu politycy PiS zawsze zarzucali, że dla ludzi tej partii nie ma wokół niego miejsca. I to jest fakt. Lech Kaczyński niechętnie korzystał z usług członków PiS. Pracując w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, Najwyższej Izbie Kontroli, a w końcu jako minister sprawiedliwości skupiał wokół siebie grupę własnych współpracowników, oddanych tylko jemu, a nie partii. Dlatego jego kancelaria będzie najprawdopodobniej "odpisowiona". I trafią do niej ludzie współpracujący z nim w warszawskim ratuszu. Ale do chwili wyborów Kaczyński milczał jak grób na temat personalnego kształtu swojej kancelarii. Ujawnił jedynie, że szefową jego gabinetu będzie - podobnie jak dotychczas - Elżbieta Jakubiak. Wcześniej pracowała ona jako asystentka wicemarszałków Sejmu i trzeba przyznać, że na Wiejskiej brakuje jej uśmiechu. Pozostali warszawscy urzędnicy mogą się tylko domyślać, co ich czeka. Lech Kaczyński konsekwentnie unikał jakichkolwiek deklaracji, by nie demobilizować swego zespołu i uniknąć personalnych tarć.
Wiadomo, że wiceprezydent Warszawy Władysław Stasiak, specjalista od bezpieczeństwa publicznego, będzie się nim zajmował w Pałacu Prezydenckim bądź w MSWiA. Drugi wiceprezydent, Andrzej Urbański, zadba o medialny wizerunek głowy państwa. Do najbliższych współpracowników Kaczyńskiego w ratuszu należą Mirosław Kochalski i Agata Mikołajczyk z biura zamówień publicznych. Bywali w gabinecie prezydenta codziennie i wiadomo, że Kaczyński ma do nich pełne zaufanie. Podobną rolę w biurze prawnym odgrywają Adrian Dworzyński i Matylda Arnold-Rogiewicz.
Wiadomo, że Jarosław Kaczyński koncentruje się na polityce wewnętrznej, dlatego Pałac Prezydencki w dziedzinie polityki międzynarodowej będzie wykazywał większą aktywność. Wokół Lecha Kaczyńskiego zebrała się grupa zdolnych intelektualistów, jak Dariusz Gawin, Marek Cichocki czy Dariusz Karłowicz. Może też on liczyć na wsparcie i radę Jadwigi Staniszkis.
Więcej możesz przeczytać w 43/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.