Reżyserka Sofia Coppola, modelka Alek Wek i aktorka Anjelica Huston są obecnie uznawane za najpiękniejsze kobiety na świecie
Piękno nie jest postrzegane zmysłami, lecz przez intelekt" - głosił Platon. Miał rację. Za najpiękniejszych nie uznajemy wcale tych, którzy wyróżniają się tzw. ładnym wyglądem, lecz tych, którzy mają władzę, wysoką pozycję zawodową, popularność. Potwierdzają to rankingi najpiękniejszych. W plebiscycie przeprowadzonym na zlecenie firmy Evian wśród najbardziej wpływowych redaktorów działów urody, fotografików, modelek i makijażystek w setce najpiękniejszych kobiet wszech czasów znalazły się m.in. księżna Diana i Madonna, wcale nie modelowo piękne. A na liście pięćdziesięciu najpiękniejszych ludzi świata magazynu "People" - Oprah Winfrey i Martha Stewart.
Diana - najsłynniejsza świecka filantropka XX wieku, królowa popu Madonna, mistrzyni talk-show Oprah i guru gospodarstwa domowego Stewart w swoich segmentach osiągnęły wszystko, pozostają niedościg-nionymi wzorami. I to one zostały uznane za najpiękniejsze, choć pewnie bardziej pasowałyby do rankingu kobiet najbardziej wpływowych. W polskim plebiscycie pisma "Viva!" jest już nieco inaczej, bo zwyciężają uznawane za urodziwe najpopularniejsze gwiazdy show-biznesu, m.in. Grażyna Torbicka i Artur Żmijewski.
Brzydka jak Kleopatra
O tym, jak piękno potrafi być niezależne od fizycznej powierzchowności, świadczą zarówno symbole piękna będące wytworem wyobraźni twórców - jak Scarlett O`Hara z "Przeminęło z wiatrem" czy Dulcynea z "Don Kichota" Miguela Cervantesa, jak i osoby realne - choćby określana mianem "boskiej" aktorka Greta Garbo (rocznicę jej setnych urodzin obchodzono hucznie w świecie w zeszłym roku). Tymczasem Margaret Mitchell, autorka "Przeminęło z wiatrem", już we wstępie pisała, że Scarlett nie grzeszyła urodą, ale "mężczyźni rzadko to sobie uświadamiali". Dulcynea, ucieleśnienie piękna według Don Kichota, była brzydką chłopką. Z kolei w twarzy Garbo można było dostrzec cały katalog (wydawałoby się) defektów - od zbyt długiego nosa i ostrych rysów, po "męską" dziurkę w brodzie.
Już od czasów antycznych za piękne kobiety uważano niekoniecznie te, które miały regularne rysy czy gładką cerę. Kiedy archeolodzy odkryli wiosną zeszłego roku malowidła przedstawiające Kleopatrę, skonstatowali ze zdumieniem, że władczyni Egiptu była brzydka (w przeciwieństwie do grającej ją Elizabeth Taylor). Trudno też za piękność uznać urodzoną kilka tysięcy lat później pulchną Marilyn Monroe. Te dwie kobiety do dziś są jednak synonimami piękna i seksapilu. Obecnie obok nich są wymieniane reżyserka o nieproporcjonalnej twarzy Sofia Coppola, aktorka o ostrych męskich rysach - Anjelica Huston oraz szerokonosa modelka Alek Wek. "New York Times" uznał je za najpiękniejsze kobiety na świecie.
Sukces i władza czy talent są wartościami uniwersalnymi, natomiast fizyczna uroda jest wartością względną. Nic dziwnego, że kanon urody był inny w każdej epoce, inny też w różnych kulturach i dla różnych ras. Stąd na przykład określenie "piękne brzydule" na opisanie fenomenu kobiet, które nie mogą zaimponować nikomu swoją fizyczną urodą, a mimo to zawładnęły masową wyobraźnią i stały się symbolami piękna. "Jest przewspaniale brzydka - rozkosznie okropna. Ma niskie czoło, matowe szare oczy, wielki obwisły nos... Pośród tej rozległej brzydoty mieszka jednak najpotężniejsze piękno" - tak o pisarce George Elliot pisał zakochany w niej Henry James. Elliot była typowym przykładem kogoś, kogo Francuzi nazywają jolie-laide, czyli piękną brzydulą.
Palec Duerera
"O urodzie twarzy stanowi linia profilu będąca pod kątem stu stopni w stosunku do poziomu" - twierdził żyjący w XVIII wieku duński anatom Petrus Camper, który sądził, że odkrył regułę piękna. Już od czasów antycznych usiłowano określić jeden powszechny kanon, używając do tego matematyki. W starożytnej Grecji miernikiem ideału była proporcja fi, określająca podział odcinka albo figury, w którym stosunek części mniejszej do większej jest taki sam jak większej części do całości i wynosi około 1:1,6. Na przełomie XV i XVI wieku Albrecht Duerer stworzył ideał proporcji, używając własnego palca jako jednostki miary, zaś Leonardo da Vinci narysował człowieka jako formę idealną, z rozpostartymi ramionami i nogami, wpisanego w kwadrat i okrąg. Na początku XX wieku Amerykanin Edward Angle opublikował z kolei zestaw wzorców ortodontycznych, które miały ustanowić kształt idealnych zębów, szczęki i ust.
Mimo że nasza cywilizacja szanuje kanony urody, proporcje nie mają większego wpływu na postrzeganie piękna. Wykazały to badania antropologa Leslie`ego Farkasa. Zmierzywszy proporcje dwustu kobiet (w tym pięćdziesięciu modelek), poprosił on kilka tysięcy osób o ocenę ich urody. Okazało się, że klasyczne nachylenie ucha, nosa czy profilu nie miały wpływu na to, że kogoś uznano za pięknego. Ścisłe proporcje nigdy zresztą nie mogły być decydujące przy ocenie urody, skoro w każdej epoce zmieniał się ideał piękna. W średniowiecznej Europie takim ideałem była kobieta o wyraźnie zaznaczonych kościach policzkowych, jasnej cerze i wysmukłej szyi. W okresie renesansu twarz musiała już być okrągła, oczy małe, a usta wydatne. Na początku rewolucji przemysłowej kobiety musiały być wątłe, nawet z podkrążonymi oczami. Próby określenia ideału urody są wciąż podejmowane, o czym świadczy stanowisko ekspertów Światowej Organizacji Zdrowia. Uradzili oni na przykład, że piękny nos u ludzi rasy białej powinien być "prosty, lekko zadarty i wąski w części chrzęstnej".
Piękne bogactwo
"Każdy, kto ma 52 mln dolarów na koncie, wygląda jak Clark Gable" - powiedział kiedyś Don King, menedżer nie grzeszącego urodą boksera Mike`a Tysona. Kiedy John Marshall Townsend z uniwersytetu w Syrakuzach pokazał jednej grupie kobiet mężczyzn ubranych w uniformy fastfoodowej sieci Burger King, a drugiej - tych samych mężczyzn ubranych w koszule i z zegarkami Rolex na ręku, tylko druga grupa kobiet uznała ich za atrakcyjnych. A już w 1998 r. magazyn "New Yorker" zauważył, że jeśli menedżer z Wall Street zostawia swoją żonę, to wiąże się z kobietą bardziej wpływową, zwykle zajmującą kierownicze stanowisko.
Przykłady na to, że piękno jest triumfem osobowości nad fizjonomią, można mnożyć. W nominacjach do tegorocznego plebiscytu Najpiękniejsi magazynu "Viva!" za piękne uznano nie te kobiety, które wyróżniły się głównie urodą, ale te, które osiągnęły sukces - jak na przykład piosenkarka o nieregularnych rysach twarzy Monika Brodka. Podobnie swój wybór motywował "New York Times" na przykład wobec Sofii Coppoli: - Introwertyzm Coppoli i jej aura rodem z obrazów Vermeera nie może się równać z cheerleaderskim banałem Lindsay Lohan - wyjaśnia redaktorka "New York Timesa" Daphne Merkin.
Jeśli już szukać uniwersalnych wzorców ludzkiego piękna - niezależnych od epok i kultur - to wyznacza je uroda dziecka: delikatna skóra, mały nos i ogromne oczy. Dokładnie taki typ urody prezentowała Audrey Hepburn, uznana w rankingu firmy Evian za najpiękniejszą kobietę wszech czasów. Tego typu uroda wywołuje wrażenie żywotności oraz wzbudza poczucie bezpieczeństwa. To kolejne dowody na prawdziwość tezy, że o tym, czy ktoś jest postrzegany jako piękny, decyduje znacznie więcej niż po prostu jej lub jego uroda.
Diana - najsłynniejsza świecka filantropka XX wieku, królowa popu Madonna, mistrzyni talk-show Oprah i guru gospodarstwa domowego Stewart w swoich segmentach osiągnęły wszystko, pozostają niedościg-nionymi wzorami. I to one zostały uznane za najpiękniejsze, choć pewnie bardziej pasowałyby do rankingu kobiet najbardziej wpływowych. W polskim plebiscycie pisma "Viva!" jest już nieco inaczej, bo zwyciężają uznawane za urodziwe najpopularniejsze gwiazdy show-biznesu, m.in. Grażyna Torbicka i Artur Żmijewski.
Brzydka jak Kleopatra
O tym, jak piękno potrafi być niezależne od fizycznej powierzchowności, świadczą zarówno symbole piękna będące wytworem wyobraźni twórców - jak Scarlett O`Hara z "Przeminęło z wiatrem" czy Dulcynea z "Don Kichota" Miguela Cervantesa, jak i osoby realne - choćby określana mianem "boskiej" aktorka Greta Garbo (rocznicę jej setnych urodzin obchodzono hucznie w świecie w zeszłym roku). Tymczasem Margaret Mitchell, autorka "Przeminęło z wiatrem", już we wstępie pisała, że Scarlett nie grzeszyła urodą, ale "mężczyźni rzadko to sobie uświadamiali". Dulcynea, ucieleśnienie piękna według Don Kichota, była brzydką chłopką. Z kolei w twarzy Garbo można było dostrzec cały katalog (wydawałoby się) defektów - od zbyt długiego nosa i ostrych rysów, po "męską" dziurkę w brodzie.
Już od czasów antycznych za piękne kobiety uważano niekoniecznie te, które miały regularne rysy czy gładką cerę. Kiedy archeolodzy odkryli wiosną zeszłego roku malowidła przedstawiające Kleopatrę, skonstatowali ze zdumieniem, że władczyni Egiptu była brzydka (w przeciwieństwie do grającej ją Elizabeth Taylor). Trudno też za piękność uznać urodzoną kilka tysięcy lat później pulchną Marilyn Monroe. Te dwie kobiety do dziś są jednak synonimami piękna i seksapilu. Obecnie obok nich są wymieniane reżyserka o nieproporcjonalnej twarzy Sofia Coppola, aktorka o ostrych męskich rysach - Anjelica Huston oraz szerokonosa modelka Alek Wek. "New York Times" uznał je za najpiękniejsze kobiety na świecie.
Sukces i władza czy talent są wartościami uniwersalnymi, natomiast fizyczna uroda jest wartością względną. Nic dziwnego, że kanon urody był inny w każdej epoce, inny też w różnych kulturach i dla różnych ras. Stąd na przykład określenie "piękne brzydule" na opisanie fenomenu kobiet, które nie mogą zaimponować nikomu swoją fizyczną urodą, a mimo to zawładnęły masową wyobraźnią i stały się symbolami piękna. "Jest przewspaniale brzydka - rozkosznie okropna. Ma niskie czoło, matowe szare oczy, wielki obwisły nos... Pośród tej rozległej brzydoty mieszka jednak najpotężniejsze piękno" - tak o pisarce George Elliot pisał zakochany w niej Henry James. Elliot była typowym przykładem kogoś, kogo Francuzi nazywają jolie-laide, czyli piękną brzydulą.
Palec Duerera
"O urodzie twarzy stanowi linia profilu będąca pod kątem stu stopni w stosunku do poziomu" - twierdził żyjący w XVIII wieku duński anatom Petrus Camper, który sądził, że odkrył regułę piękna. Już od czasów antycznych usiłowano określić jeden powszechny kanon, używając do tego matematyki. W starożytnej Grecji miernikiem ideału była proporcja fi, określająca podział odcinka albo figury, w którym stosunek części mniejszej do większej jest taki sam jak większej części do całości i wynosi około 1:1,6. Na przełomie XV i XVI wieku Albrecht Duerer stworzył ideał proporcji, używając własnego palca jako jednostki miary, zaś Leonardo da Vinci narysował człowieka jako formę idealną, z rozpostartymi ramionami i nogami, wpisanego w kwadrat i okrąg. Na początku XX wieku Amerykanin Edward Angle opublikował z kolei zestaw wzorców ortodontycznych, które miały ustanowić kształt idealnych zębów, szczęki i ust.
Mimo że nasza cywilizacja szanuje kanony urody, proporcje nie mają większego wpływu na postrzeganie piękna. Wykazały to badania antropologa Leslie`ego Farkasa. Zmierzywszy proporcje dwustu kobiet (w tym pięćdziesięciu modelek), poprosił on kilka tysięcy osób o ocenę ich urody. Okazało się, że klasyczne nachylenie ucha, nosa czy profilu nie miały wpływu na to, że kogoś uznano za pięknego. Ścisłe proporcje nigdy zresztą nie mogły być decydujące przy ocenie urody, skoro w każdej epoce zmieniał się ideał piękna. W średniowiecznej Europie takim ideałem była kobieta o wyraźnie zaznaczonych kościach policzkowych, jasnej cerze i wysmukłej szyi. W okresie renesansu twarz musiała już być okrągła, oczy małe, a usta wydatne. Na początku rewolucji przemysłowej kobiety musiały być wątłe, nawet z podkrążonymi oczami. Próby określenia ideału urody są wciąż podejmowane, o czym świadczy stanowisko ekspertów Światowej Organizacji Zdrowia. Uradzili oni na przykład, że piękny nos u ludzi rasy białej powinien być "prosty, lekko zadarty i wąski w części chrzęstnej".
Piękne bogactwo
"Każdy, kto ma 52 mln dolarów na koncie, wygląda jak Clark Gable" - powiedział kiedyś Don King, menedżer nie grzeszącego urodą boksera Mike`a Tysona. Kiedy John Marshall Townsend z uniwersytetu w Syrakuzach pokazał jednej grupie kobiet mężczyzn ubranych w uniformy fastfoodowej sieci Burger King, a drugiej - tych samych mężczyzn ubranych w koszule i z zegarkami Rolex na ręku, tylko druga grupa kobiet uznała ich za atrakcyjnych. A już w 1998 r. magazyn "New Yorker" zauważył, że jeśli menedżer z Wall Street zostawia swoją żonę, to wiąże się z kobietą bardziej wpływową, zwykle zajmującą kierownicze stanowisko.
Przykłady na to, że piękno jest triumfem osobowości nad fizjonomią, można mnożyć. W nominacjach do tegorocznego plebiscytu Najpiękniejsi magazynu "Viva!" za piękne uznano nie te kobiety, które wyróżniły się głównie urodą, ale te, które osiągnęły sukces - jak na przykład piosenkarka o nieregularnych rysach twarzy Monika Brodka. Podobnie swój wybór motywował "New York Times" na przykład wobec Sofii Coppoli: - Introwertyzm Coppoli i jej aura rodem z obrazów Vermeera nie może się równać z cheerleaderskim banałem Lindsay Lohan - wyjaśnia redaktorka "New York Timesa" Daphne Merkin.
Jeśli już szukać uniwersalnych wzorców ludzkiego piękna - niezależnych od epok i kultur - to wyznacza je uroda dziecka: delikatna skóra, mały nos i ogromne oczy. Dokładnie taki typ urody prezentowała Audrey Hepburn, uznana w rankingu firmy Evian za najpiękniejszą kobietę wszech czasów. Tego typu uroda wywołuje wrażenie żywotności oraz wzbudza poczucie bezpieczeństwa. To kolejne dowody na prawdziwość tezy, że o tym, czy ktoś jest postrzegany jako piękny, decyduje znacznie więcej niż po prostu jej lub jego uroda.
Dyktatura piękna |
---|
Zachodnia cywilizacja narzuciła reszcie świata pogląd, że piękni są przede wszystkim ludzie białej rasy. Nie tyle wynika to z rasizmu, ile z faktu, że podobają nam się ludzie do nas podobni - gdyby na świecie nie dominowały zachodni styl życia i zachodnia kultura, lecz na przykład dalekowschodnia, okładki czasopism czy reklamy na całym świecie zdobiłyby dziś głównie skośnookie piękności. W książce "Przetrwają najpiękniejsi" Nancy Etcoff napisała, iż obiektywnie patrząc, jasna skóra nie tylko nie jest piękniejsza niż inne, ale ma najwięcej potencjalnych cech skazujących ją na brzydotę. Szybciej pojawiają się na niej zmarszczki, ma więcej piegów, jest bardziej podatna na trądzik. Z kolei biali mężczyźni szybciej siwieją i częściej łysieją niż przedstawiciele innych ras. |
Kanon piękna |
---|
II wiek p.n.e. Wenus z Milo I wiek n.e. "Flora" (fresk z willi Hadriana w Stabiach) 1482 r. "Narodziny Wenus" Sandra Botticellego 1630r. "Helene Fourment jako Afrodyta" Petera Paula Rubensa 1808 r. "Paulina Borghese" Antonia Canovy 1863 r. "Olimpia" Edwarda Maneta 1909 r. "Salome" Gustawa Klimta 1962 r. Marilyn Monroe" Andy`ego Warhola 1997 r. Monica Bellucci z kalendarza Pirelli |
Więcej możesz przeczytać w 2/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.