Milion Polaków zmienia co roku miejsce zamieszkania
Krzysztof Trębski
Od czterech do czterech i pół miliona Polaków zmieniło miejsce zamieszkania od 2001 r. Choć według oficjalnych statystyk, większość Polaków nie zamierza "rzucać ziemi, skąd ich ród", w rzeczywistości grupa "toczących się kamieni" (rolling stones), którzy gotowi są przenieść się za pracą lub w poszukiwaniu większego komfortu życia w dowolne miejsce w Polsce czy Europie, szybko rośnie. "Polacy, wbrew utartym przekonaniom, są bardzo mobilni, przede wszystkim zaś do granic cwaniactwa przedsiębiorczy" - do takich wniosków doszli autorzy "Diagnozy społecznej 2005", raportu przygotowanego przez socjologów z Rady Monitoringu Społecznego.
Cztery lata temu po przeprowadzeniu spisu powszechnego socjologowie alarmowali, że aż sześciu na dziesięciu Polaków mieszka w miejscu swojego urodzenia, a nasza skłonność do przeprowadzek jest niemal żadna. - Jest wręcz odwrotnie, po prostu nie istnieją instrumenty, które pozwoliłyby rzetelnie zmierzyć migracje Polaków. Jesteśmy ruchliwym narodem, który nie ma problemów ze zmianą miejsca zamieszkania - mówi Andrzej Markiewicz, ekspert Centrum Adama Smitha. Mieszkańcy wschodniej Polski lub Śląska przenoszą się do Warszawy, Trójmiasta, Krakowa, skąd ludzie uciekają z kolei do satelitarnych miasteczek; ponad pół miliona rodaków wyjechało za granicę tylko od czasu naszego przystąpienia do Unii Europejskiej. Choć daleko nam do Amerykanów, których mobilność jest fundamentem gospodarki USA, zaczynamy być bardziej aktywni niż mieszkańcy Europy Zachodniej. Dla biznesu zaś ruch oznacza rozwój, a mobilność ludzi przekłada się na wzrost przedsiębiorczości, konkurencyjności na rynku pracy czy nieruchomości, zmusza do zabiegania o ludzi i ich pieniądze władze lokalne.
Warszawa czy Londyn?
- Analiza mobilności Polaków ukazuje podział na Polskę "moherową", czyli starszą, obawiającą się zmian, i Polskę liberalną, czyli młodych, którzy nawet na przekór brakom w wykształceniu czy umiejętnościach gotowi są przenieść się w dowolne miejsce, by zyskać wyższe zarobki, lepszy komfort życia - ocenia Rafał Antczak, współautor programu gospodarczego PO. Ta druga grupa szybko powiększa szeregi.
Według GUS, od 1989 r. do 2002 r. miejsce zamieszkania na co najmniej rok zmieniło około 3,5 mln Polaków; w ostatnich czterech latach - niemal drugie tyle. Faktycznie takich osób jest więcej, bo wspomniane statystyki dotyczą tylko migracji w Polsce i nie uwzględniają przeprowadzek w obrębie tej samej gminy (czyli na przykład z centrum miasta na przedmieścia). Co więcej, informacje oparte na danych meldunkowych są częściowo fikcją, bo wiele osób mieszka w innym miejscu, a lokal, w którym ci ludzie są zameldowani, na przykład jest wynajmowany "na czarno".
Najczęściej miejsce zamieszkania zmieniają na dłuższy czas młodzi ludzie w wieku 20-25 lat, zaś na stałe przeprowadzają się zwykle osoby w wieku 30-35 lat. - Przeniosłam się do Warszawy ze względu na większe możliwości pracy i nauki. Nie bez znaczenia jest również komfort życia, choćby liczne sklepy - mówi piosenkarka Monika Brodka pochodząca z okolic Żywca.
Najłatwiej o rosnącej mobilności Polaków można się było przekonać przed świętami Bożego Narodzenia w terminalach tanich linii lotniczych na lotniskach pod Warszawą, Krakowem czy Łodzią, pełnych pasażerów wracających na święta z Londynu albo lecących tam w odwiedziny do przyjaciół, krewnych lub małżonków. W grudniu Foreign Office podało, że na Wyspach Brytyjskich pracuje już 300 tys. osób z nowych państw członkowskich unii, z czego ponad 60 proc. stanowią Polacy.
- Dla mnie było jasne, że szukać pracy powinienem w Warszawie. Znalazłem ją, nim skończyłem studia, a po roku na stałe przeniosłem się z Łodzi do stolicy - wspomina Jakub Pichola, menedżer personalny w polskiej części koncernu Nestl�. W kraju najwięcej "świeżej krwi" przyciąga stolica, ale - inaczej niż w mniejszych Czechach czy na Węgrzech - istnieje u nas jeszcze kilka innych ośrodków rozwoju, do których ciągną mieszkańcy z różnych części kraju (m.in. z Podlaskiego, które notuje wysoki ujemny wskaźnik migracji netto). - To zaraźliwe. Osoba, która z małego miasteczka przeprowadziła się do dużego miasta i odniosła sukces, odwiedzając rodzinne strony, motywuje do podjęcia podobnej decyzji pozostałych - mówi Rafał Szczepanik, współzałożyciel firmy Training Partners i wiceprezes portalu Pracuj.pl.
Na przekór państwu
Złe przepisy budowlane, które sprawiają, że podaż lokali na rynku jest mała, niewydolna infrastruktura, rosnące podatki lokalne - wszystkie podobne zaniedbania rządu lub samorządów wpływają na osłabienie motywacji ludzi do przeprowadzki, nawet jeśli mogą dzięki temu znaleźć lepszą posadę.
Największą przeszkodą dla mobilności Polaków są ich niskie dochody w połączeniu ze znacznymi kosztami wynajmu mieszkań (o zakupie nie wspominając) i innymi wydatkami związanymi z przenosinami. Ostatnio jednak barierę migracyjną znacznie obniża boom na rynku kredytów hipotecznych (w 2005 r. banki pożyczyły Polakom na zakup mieszkań ponad 20 mld zł - o 25 proc. więcej niż rok wcześniej). By otrzymać kredyt hipoteczny o wartości 200 tys. zł, wystarczą już zarobki wynoszące około 2200-2500 zł netto miesięcznie. Jest zatem nadzieja, że więcej Polaków wyruszy w drogę w poszukiwaniu lepszego życia. Chęci do tego na pewno im nie brakuje.
92 proc. polskich inżynierów jest gotowych się przenieść tam, gdzie otrzymają lepszą pracę - wynika z ostatniej ankiety firmy doradztwa personalnego Bank Danych o Inżynierach. W ankiecie będącej częścią "Diagnozy społecznej 2005" aż 20 proc. osób wskazało wręcz na chęć przeprowadzenia się za granicę w celu zdobycia lepszej pracy.
Natomiast ci, których w kraju nie stać na przeprowadzkę na stałe, coraz częściej wybierają pracę, do której dojeżdżają nawet ponad 100 km. W stolicy pracuje już aż 200 tys. osób dojeżdżających spoza Warszawy.
Przeprowadzka z dotacją
Amerykanie pracują w jednej firmie przeciętnie 6,7 roku, tymczasem mieszkańcy Unii Europejskiej - 10,6 roku. Przeciętnie aż 16,2 proc. Amerykanów zmienia co roku miejsce zamieszkania, podczas gdy w unii - tylko 7,2 proc. osób. Między innymi dzięki mobilności obywateli gospodarka USA rozwija się dwukrotnie szybciej niż gospodarki w państwach Unii Europejskiej, zaś bezrobocie jest tam dwukrotnie niższe.
Unia, zamiast obniżać podatki, liberalizować rynek nieruchomości i ułatwiać przepływ ludzi i pracy, woli na przykład ogłosić rok 2006 europejskim rokiem mobilności pracowników i obiecać dofinansowanie projektów mających pobudzić aktywność mieszkańców Starego Kontynentu. W tej sytuacji mobilność i zaradność życiowa Polaków może się okazać dużym atutem w rywalizacji z zasiedziałymi społeczeństwami Europy Zachodniej. Już obecnie 25 proc. spośród tych Polaków, którzy przeprowadzili się w ostatnich latach na stałe, i 64 proc. spośród tych, którzy przenieśli się czasowo, nie wyklucza albo zaplanowało dalszą przeprowadzkę.
Współpraca:
Małgorzata Zdziechowska
Krzysztof Trębski
Od czterech do czterech i pół miliona Polaków zmieniło miejsce zamieszkania od 2001 r. Choć według oficjalnych statystyk, większość Polaków nie zamierza "rzucać ziemi, skąd ich ród", w rzeczywistości grupa "toczących się kamieni" (rolling stones), którzy gotowi są przenieść się za pracą lub w poszukiwaniu większego komfortu życia w dowolne miejsce w Polsce czy Europie, szybko rośnie. "Polacy, wbrew utartym przekonaniom, są bardzo mobilni, przede wszystkim zaś do granic cwaniactwa przedsiębiorczy" - do takich wniosków doszli autorzy "Diagnozy społecznej 2005", raportu przygotowanego przez socjologów z Rady Monitoringu Społecznego.
Cztery lata temu po przeprowadzeniu spisu powszechnego socjologowie alarmowali, że aż sześciu na dziesięciu Polaków mieszka w miejscu swojego urodzenia, a nasza skłonność do przeprowadzek jest niemal żadna. - Jest wręcz odwrotnie, po prostu nie istnieją instrumenty, które pozwoliłyby rzetelnie zmierzyć migracje Polaków. Jesteśmy ruchliwym narodem, który nie ma problemów ze zmianą miejsca zamieszkania - mówi Andrzej Markiewicz, ekspert Centrum Adama Smitha. Mieszkańcy wschodniej Polski lub Śląska przenoszą się do Warszawy, Trójmiasta, Krakowa, skąd ludzie uciekają z kolei do satelitarnych miasteczek; ponad pół miliona rodaków wyjechało za granicę tylko od czasu naszego przystąpienia do Unii Europejskiej. Choć daleko nam do Amerykanów, których mobilność jest fundamentem gospodarki USA, zaczynamy być bardziej aktywni niż mieszkańcy Europy Zachodniej. Dla biznesu zaś ruch oznacza rozwój, a mobilność ludzi przekłada się na wzrost przedsiębiorczości, konkurencyjności na rynku pracy czy nieruchomości, zmusza do zabiegania o ludzi i ich pieniądze władze lokalne.
Warszawa czy Londyn?
- Analiza mobilności Polaków ukazuje podział na Polskę "moherową", czyli starszą, obawiającą się zmian, i Polskę liberalną, czyli młodych, którzy nawet na przekór brakom w wykształceniu czy umiejętnościach gotowi są przenieść się w dowolne miejsce, by zyskać wyższe zarobki, lepszy komfort życia - ocenia Rafał Antczak, współautor programu gospodarczego PO. Ta druga grupa szybko powiększa szeregi.
Według GUS, od 1989 r. do 2002 r. miejsce zamieszkania na co najmniej rok zmieniło około 3,5 mln Polaków; w ostatnich czterech latach - niemal drugie tyle. Faktycznie takich osób jest więcej, bo wspomniane statystyki dotyczą tylko migracji w Polsce i nie uwzględniają przeprowadzek w obrębie tej samej gminy (czyli na przykład z centrum miasta na przedmieścia). Co więcej, informacje oparte na danych meldunkowych są częściowo fikcją, bo wiele osób mieszka w innym miejscu, a lokal, w którym ci ludzie są zameldowani, na przykład jest wynajmowany "na czarno".
Najczęściej miejsce zamieszkania zmieniają na dłuższy czas młodzi ludzie w wieku 20-25 lat, zaś na stałe przeprowadzają się zwykle osoby w wieku 30-35 lat. - Przeniosłam się do Warszawy ze względu na większe możliwości pracy i nauki. Nie bez znaczenia jest również komfort życia, choćby liczne sklepy - mówi piosenkarka Monika Brodka pochodząca z okolic Żywca.
Najłatwiej o rosnącej mobilności Polaków można się było przekonać przed świętami Bożego Narodzenia w terminalach tanich linii lotniczych na lotniskach pod Warszawą, Krakowem czy Łodzią, pełnych pasażerów wracających na święta z Londynu albo lecących tam w odwiedziny do przyjaciół, krewnych lub małżonków. W grudniu Foreign Office podało, że na Wyspach Brytyjskich pracuje już 300 tys. osób z nowych państw członkowskich unii, z czego ponad 60 proc. stanowią Polacy.
- Dla mnie było jasne, że szukać pracy powinienem w Warszawie. Znalazłem ją, nim skończyłem studia, a po roku na stałe przeniosłem się z Łodzi do stolicy - wspomina Jakub Pichola, menedżer personalny w polskiej części koncernu Nestl�. W kraju najwięcej "świeżej krwi" przyciąga stolica, ale - inaczej niż w mniejszych Czechach czy na Węgrzech - istnieje u nas jeszcze kilka innych ośrodków rozwoju, do których ciągną mieszkańcy z różnych części kraju (m.in. z Podlaskiego, które notuje wysoki ujemny wskaźnik migracji netto). - To zaraźliwe. Osoba, która z małego miasteczka przeprowadziła się do dużego miasta i odniosła sukces, odwiedzając rodzinne strony, motywuje do podjęcia podobnej decyzji pozostałych - mówi Rafał Szczepanik, współzałożyciel firmy Training Partners i wiceprezes portalu Pracuj.pl.
Na przekór państwu
Złe przepisy budowlane, które sprawiają, że podaż lokali na rynku jest mała, niewydolna infrastruktura, rosnące podatki lokalne - wszystkie podobne zaniedbania rządu lub samorządów wpływają na osłabienie motywacji ludzi do przeprowadzki, nawet jeśli mogą dzięki temu znaleźć lepszą posadę.
Największą przeszkodą dla mobilności Polaków są ich niskie dochody w połączeniu ze znacznymi kosztami wynajmu mieszkań (o zakupie nie wspominając) i innymi wydatkami związanymi z przenosinami. Ostatnio jednak barierę migracyjną znacznie obniża boom na rynku kredytów hipotecznych (w 2005 r. banki pożyczyły Polakom na zakup mieszkań ponad 20 mld zł - o 25 proc. więcej niż rok wcześniej). By otrzymać kredyt hipoteczny o wartości 200 tys. zł, wystarczą już zarobki wynoszące około 2200-2500 zł netto miesięcznie. Jest zatem nadzieja, że więcej Polaków wyruszy w drogę w poszukiwaniu lepszego życia. Chęci do tego na pewno im nie brakuje.
92 proc. polskich inżynierów jest gotowych się przenieść tam, gdzie otrzymają lepszą pracę - wynika z ostatniej ankiety firmy doradztwa personalnego Bank Danych o Inżynierach. W ankiecie będącej częścią "Diagnozy społecznej 2005" aż 20 proc. osób wskazało wręcz na chęć przeprowadzenia się za granicę w celu zdobycia lepszej pracy.
Natomiast ci, których w kraju nie stać na przeprowadzkę na stałe, coraz częściej wybierają pracę, do której dojeżdżają nawet ponad 100 km. W stolicy pracuje już aż 200 tys. osób dojeżdżających spoza Warszawy.
Przeprowadzka z dotacją
Amerykanie pracują w jednej firmie przeciętnie 6,7 roku, tymczasem mieszkańcy Unii Europejskiej - 10,6 roku. Przeciętnie aż 16,2 proc. Amerykanów zmienia co roku miejsce zamieszkania, podczas gdy w unii - tylko 7,2 proc. osób. Między innymi dzięki mobilności obywateli gospodarka USA rozwija się dwukrotnie szybciej niż gospodarki w państwach Unii Europejskiej, zaś bezrobocie jest tam dwukrotnie niższe.
Unia, zamiast obniżać podatki, liberalizować rynek nieruchomości i ułatwiać przepływ ludzi i pracy, woli na przykład ogłosić rok 2006 europejskim rokiem mobilności pracowników i obiecać dofinansowanie projektów mających pobudzić aktywność mieszkańców Starego Kontynentu. W tej sytuacji mobilność i zaradność życiowa Polaków może się okazać dużym atutem w rywalizacji z zasiedziałymi społeczeństwami Europy Zachodniej. Już obecnie 25 proc. spośród tych Polaków, którzy przeprowadzili się w ostatnich latach na stałe, i 64 proc. spośród tych, którzy przenieśli się czasowo, nie wyklucza albo zaplanowało dalszą przeprowadzkę.
Współpraca:
Małgorzata Zdziechowska
Więcej możesz przeczytać w 2/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.