Oficerowie WSI do końca "budzili przerażenie"
Generał Wojciech Jaruzelski zapewniał w kwietniu 1990 r. Michaiła Gorbaczowa: "100 procent naszych generałów i pułkowników to ci, którzy kończyli radzieckie akademie wojskowe. To zabezpiecza nam rezerwę doświadczonych, normalnie wykształconych ludzi na lata naprzód". Generał nie był do końca szczery, bowiem procenty, o których mówił, dotyczyły nie całej armii, lecz oficerów wojskowych służb specjalnych. To w nich dosłużenie się stopnia pułkownika, bez odbycia odpowiedniego przeszkolenia w ZSRR, było praktycznie niemożliwe. Kilka wypadków zdemaskowania w latach 90. rosyjskich szpiegów wśród funkcjonariuszy WSI wskazuje, że ze wschodu przywożono nie tylko dyplomy.
We wrześniu 1988 r., kiedy rozpoczynały się pierwsze negocjacje związane z "okrągłym stołem", w centrali Wojskowej Służby Wewnętrznej, czyli kontrwywiadu wojskowego, zniszczono pierwszą partię dokumentów ilustrujących historię poprzednika WSW - zlikwidowanej w 1957 r. Informacji Wojskowej, odpowiedzialnej w czasach stalinowskich za masowe represje w Wojsku Polskim, a kierowanej przez oddelegowanych w tym celu sowieckich oficerów. W ramach "porządkowania zasobu archiwalnego i rejestracji kartotecznych", jak to eufemistycznie określono w jednej z notatek, do papierni w Konstancinie-Jeziornie wywieziono wówczas ponad 11 ton teczek agentów IW. W rok później, w październiku 1989 r., kiedy w Polsce działał już rząd Tadeusza Mazowieckiego, na przemiał wysłano kolejne prawie 5 ton dokumentów. W styczniu 1990 r. nadzorujący tę operację płk Mieczysław Kacprzyk narzekał na brak wystarczającej liczby ludzi, zarazem informował przełożonych, że "uporządkowania wymaga ok. 50 tys. akt archiwalnych. (...) Część tych akt może być bezzwłocznie zniszczona, na przykład teczki pracy osobistej szefów organów WSW, mimo nadawania im kategorii 'A' (podlegające wieczystemu przechowywaniu)".
Wśród zniszczonych wówczas materiałów znajdowały się dokumenty, które zawierały niektóre szczegóły współpracy WSW z kontrwywiadem sowieckim oraz teczki z rozpracowania różnych organizacji opozycyjnych. Kiedy w lipcu 1981 r. awansowany właśnie na ministra spraw wewnętrznych gen. Czesław Kiszczak przekazywał stanowisko szefa WSW gen. Edwardowi Poradce, zostawił mu m.in. wiele dyrektyw pochodzących zarówno od dowództwa Układu Warszawskiego, jak i z sowieckiego sztabu generalnego. Do połowy lat 70. współpraca wywiadu i kontrwywiadu wojskowego PRL i ZSRR dotyczyła przede wszystkim kwestii ściśle wojskowych. Zarząd II SG interesował się zwłaszcza obiektami NATO zlokalizowanymi w północnej części RFN oraz w Danii, które w wypadku wybuchu konfliktu zbrojnego miały być obszarem działania jednostek Wojska Polskiego. Z chwilą narodzin w Polsce opozycji demokratycznej, a zwłaszcza powstania "Solidarności", służby wojskowe zostały skierowane do pomocy SB w ich rozpracowywaniu.
"Zacieśnienia wymaga współdziałanie z organami kontrwywiadu wojskowego państw socjalistycznych, szczególnie ZSRR, Czechosłowacji, Węgier i NRD, gdyż większość struktur nielegalnych usilnie dąży do nawiązywania kontaktów z ugrupowaniami dysydenckimi w tych krajach, w celu rozszerzenia dywersyjnych oddziaływań na cały system Układu Warszawskiego" - zapisano w planie działalności Zarządu III WSW, przyjętym w listopadzie 1988 r. W tym czasie WSW miała już na swoim koncie liczne sukcesy w rozpracowywaniu struktur opozycyjnych w kraju. W 1985 r. kontrwywiad wojskowy inwigilował blisko dziewięćset osób podejrzewanych o prowadzenie działalności opozycyjnej. Po wprowadzeniu stanu wojennego WSW pomogła bezpiece w likwidacji 31 struktur opozycyjnych, w wyniku czego aresztowano do połowy lat 80. ponad 260 osób.
WSW koncentrowała się na zwalczaniu takich organizacji, jak lansujący pacyfistyczne hasła Ruch "Wolność i Pokój", jej oficerowie równie intensywnie rozpracowywali też struktury założonej w 1982 r. przez Kornela Morawieckiego "Solidarności Walczącej", którą podejrzewano o prowadzenie działalności terrorystycznej. W 1986 r. w sieci agenturalnej WSW pracowało ponad 16 tys. ludzi, z którymi spotykano się w ponad tysiącu mieszkań i lokali konspiracyjnych pozostających w dyspozycji kontrwywiadu. Znacznie mniejszą siecią agenturalną dysponował wywiad wojskowy, który poza zbieraniem informacji na temat NATO, zajmował się w ostatniej dekadzie PRL rozpracowaniem zagranicznych struktur "Solidarności".
Podobnie jak kontrwywiad, także i Zarząd II SG utrzymywał ścisłą współpracę z GRU i innymi bratnimi służbami. Zasady były opracowywane na corocznych konferencjach szefów wywiadów. Gospodarzem jednej z ostatnich, która odbyła się w maju 1989 r. w Warszawie, był szef Zarządu II SG gen. Roman Misztal. Doszło wówczas - prawdopodobnie po raz pierwszy w historii tych spotkań - do otwartego sporu. Polacy i Węgrzy odrzucili bowiem zaproponowane przez Rosjan zasady współdziałania, gdyż dawały one "jednostronne korzyści" GRU oraz świadczyły o utrzymywaniu się "dominującej roli radzieckich organów kierowania wywiadem". Jak pisał w meldunku do ministra obrony Misztal: "W nowej sytuacji towarzysze radzieccy zobowiązali się do opracowania nowego projektu dokumentu i uzgodnienia z pozostałymi państwami Układu Warszawskiego jego treści do lipca 1989 r.".
W tym czasie w strukturach wywiadu wojskowego PRL zaawansowany był już proces adaptacji do nowych warunków ekonomicznych i politycznych. W jednym ze sprawozdań Zarządu II SG z 1987 r. stwierdzono, że w pierwszej połowie lat 80. - oficjalnie wskutek braku odpowiedniej liczby chętnych do służby oficerów - wywiad zaczął uzupełniać swoje kadry o absolwentów cywilnych szkół wyższych. Lokowano ich po odpowiednim przeszkoleniu - jako oficerów operacyjnych działających pod tzw. przykryciem - w różnego rodzaju instytucjach, nie mających nic wspólnego z armią. Część z nich zajęła się - tak jak główny bohater afery FOZZ Grzegorz Żemek - działalnością gospodarczą mającą na celu zdobycie środków finansowych na potrzeby wywiadu, który - jeśli wierzyć dokumentom Zarządu II - zmuszony był w latach 80., w porównaniu z poprzednią dekadą, ograniczyć swoje wydatki dewizowe, otrzymywane z budżetu państwa, o blisko połowę. Już w 1987 r. Misztal narzekał, że część nowych kadr nie wykazuje zadowalającego poziomu identyfikacji "z naszą służbą".
W kwietniu 1990 r. minister obrony gen. Florian Siwicki wydał rozkaz rozwiązania WSW. Z części utworzono Żandarmerię Wojskową, natomiast resztę połączono z wywiadem, tworząc Zarząd II SG Wywiadu i Kontrwywiadu. W sierpniu 1991 r. jego miejsce zajęły Wojskowe Służby Informacyjne. Zmiany te miały głównie organizacyjny charakter i nie doprowadziły do głębszej merytorycznej i kadrowej reformy tej służby. W następnych latach oficerowie WSI stawali się bohaterami różnych afer, w tym tak poważnych, jak handel bronią z krajami objętymi embargiem ONZ czy też interesy z mafią paliwową. WSI ingerowały również w życie polityczne, czego spektakularnym dowodem stały się ujawnione niedawno materiały dotyczące inwigilacji Radka Sikorskiego (wówczas wiceministra MON w rządzie Olszewskiego). Szef WSI gen. Tadeusz Rusak, który objął stanowisko w 1997 r., mówił później, że "kondycja tych służb budziła przerażenie". Usunął on wprawdzie z WSI ludzi, których sam określił mianem kryminalistów, ale najwyraźniej nie na wiele się to zdało, bo w następnych latach krytyka pod adresem WSI stawała się coraz ostrzejsza.
Kiedy w 2003 r. Sejm uchwalił ustawę regulującą działalność WSI, ich ówczesny szef gen. Marek Dukaczewski przyznał, że prawie 40 proc. oficerów wywodzi się z wywiadu bądź kontrwywiadu wojskowego PRL. Najwyraźniej wielu z nich trudno się było pozbyć nawyków wyniesionych z czasów, gdy pracowali dla wspólnoty wywiadowczej imperium sowieckiego.
We wrześniu 1988 r., kiedy rozpoczynały się pierwsze negocjacje związane z "okrągłym stołem", w centrali Wojskowej Służby Wewnętrznej, czyli kontrwywiadu wojskowego, zniszczono pierwszą partię dokumentów ilustrujących historię poprzednika WSW - zlikwidowanej w 1957 r. Informacji Wojskowej, odpowiedzialnej w czasach stalinowskich za masowe represje w Wojsku Polskim, a kierowanej przez oddelegowanych w tym celu sowieckich oficerów. W ramach "porządkowania zasobu archiwalnego i rejestracji kartotecznych", jak to eufemistycznie określono w jednej z notatek, do papierni w Konstancinie-Jeziornie wywieziono wówczas ponad 11 ton teczek agentów IW. W rok później, w październiku 1989 r., kiedy w Polsce działał już rząd Tadeusza Mazowieckiego, na przemiał wysłano kolejne prawie 5 ton dokumentów. W styczniu 1990 r. nadzorujący tę operację płk Mieczysław Kacprzyk narzekał na brak wystarczającej liczby ludzi, zarazem informował przełożonych, że "uporządkowania wymaga ok. 50 tys. akt archiwalnych. (...) Część tych akt może być bezzwłocznie zniszczona, na przykład teczki pracy osobistej szefów organów WSW, mimo nadawania im kategorii 'A' (podlegające wieczystemu przechowywaniu)".
Wśród zniszczonych wówczas materiałów znajdowały się dokumenty, które zawierały niektóre szczegóły współpracy WSW z kontrwywiadem sowieckim oraz teczki z rozpracowania różnych organizacji opozycyjnych. Kiedy w lipcu 1981 r. awansowany właśnie na ministra spraw wewnętrznych gen. Czesław Kiszczak przekazywał stanowisko szefa WSW gen. Edwardowi Poradce, zostawił mu m.in. wiele dyrektyw pochodzących zarówno od dowództwa Układu Warszawskiego, jak i z sowieckiego sztabu generalnego. Do połowy lat 70. współpraca wywiadu i kontrwywiadu wojskowego PRL i ZSRR dotyczyła przede wszystkim kwestii ściśle wojskowych. Zarząd II SG interesował się zwłaszcza obiektami NATO zlokalizowanymi w północnej części RFN oraz w Danii, które w wypadku wybuchu konfliktu zbrojnego miały być obszarem działania jednostek Wojska Polskiego. Z chwilą narodzin w Polsce opozycji demokratycznej, a zwłaszcza powstania "Solidarności", służby wojskowe zostały skierowane do pomocy SB w ich rozpracowywaniu.
"Zacieśnienia wymaga współdziałanie z organami kontrwywiadu wojskowego państw socjalistycznych, szczególnie ZSRR, Czechosłowacji, Węgier i NRD, gdyż większość struktur nielegalnych usilnie dąży do nawiązywania kontaktów z ugrupowaniami dysydenckimi w tych krajach, w celu rozszerzenia dywersyjnych oddziaływań na cały system Układu Warszawskiego" - zapisano w planie działalności Zarządu III WSW, przyjętym w listopadzie 1988 r. W tym czasie WSW miała już na swoim koncie liczne sukcesy w rozpracowywaniu struktur opozycyjnych w kraju. W 1985 r. kontrwywiad wojskowy inwigilował blisko dziewięćset osób podejrzewanych o prowadzenie działalności opozycyjnej. Po wprowadzeniu stanu wojennego WSW pomogła bezpiece w likwidacji 31 struktur opozycyjnych, w wyniku czego aresztowano do połowy lat 80. ponad 260 osób.
WSW koncentrowała się na zwalczaniu takich organizacji, jak lansujący pacyfistyczne hasła Ruch "Wolność i Pokój", jej oficerowie równie intensywnie rozpracowywali też struktury założonej w 1982 r. przez Kornela Morawieckiego "Solidarności Walczącej", którą podejrzewano o prowadzenie działalności terrorystycznej. W 1986 r. w sieci agenturalnej WSW pracowało ponad 16 tys. ludzi, z którymi spotykano się w ponad tysiącu mieszkań i lokali konspiracyjnych pozostających w dyspozycji kontrwywiadu. Znacznie mniejszą siecią agenturalną dysponował wywiad wojskowy, który poza zbieraniem informacji na temat NATO, zajmował się w ostatniej dekadzie PRL rozpracowaniem zagranicznych struktur "Solidarności".
Podobnie jak kontrwywiad, także i Zarząd II SG utrzymywał ścisłą współpracę z GRU i innymi bratnimi służbami. Zasady były opracowywane na corocznych konferencjach szefów wywiadów. Gospodarzem jednej z ostatnich, która odbyła się w maju 1989 r. w Warszawie, był szef Zarządu II SG gen. Roman Misztal. Doszło wówczas - prawdopodobnie po raz pierwszy w historii tych spotkań - do otwartego sporu. Polacy i Węgrzy odrzucili bowiem zaproponowane przez Rosjan zasady współdziałania, gdyż dawały one "jednostronne korzyści" GRU oraz świadczyły o utrzymywaniu się "dominującej roli radzieckich organów kierowania wywiadem". Jak pisał w meldunku do ministra obrony Misztal: "W nowej sytuacji towarzysze radzieccy zobowiązali się do opracowania nowego projektu dokumentu i uzgodnienia z pozostałymi państwami Układu Warszawskiego jego treści do lipca 1989 r.".
W tym czasie w strukturach wywiadu wojskowego PRL zaawansowany był już proces adaptacji do nowych warunków ekonomicznych i politycznych. W jednym ze sprawozdań Zarządu II SG z 1987 r. stwierdzono, że w pierwszej połowie lat 80. - oficjalnie wskutek braku odpowiedniej liczby chętnych do służby oficerów - wywiad zaczął uzupełniać swoje kadry o absolwentów cywilnych szkół wyższych. Lokowano ich po odpowiednim przeszkoleniu - jako oficerów operacyjnych działających pod tzw. przykryciem - w różnego rodzaju instytucjach, nie mających nic wspólnego z armią. Część z nich zajęła się - tak jak główny bohater afery FOZZ Grzegorz Żemek - działalnością gospodarczą mającą na celu zdobycie środków finansowych na potrzeby wywiadu, który - jeśli wierzyć dokumentom Zarządu II - zmuszony był w latach 80., w porównaniu z poprzednią dekadą, ograniczyć swoje wydatki dewizowe, otrzymywane z budżetu państwa, o blisko połowę. Już w 1987 r. Misztal narzekał, że część nowych kadr nie wykazuje zadowalającego poziomu identyfikacji "z naszą służbą".
W kwietniu 1990 r. minister obrony gen. Florian Siwicki wydał rozkaz rozwiązania WSW. Z części utworzono Żandarmerię Wojskową, natomiast resztę połączono z wywiadem, tworząc Zarząd II SG Wywiadu i Kontrwywiadu. W sierpniu 1991 r. jego miejsce zajęły Wojskowe Służby Informacyjne. Zmiany te miały głównie organizacyjny charakter i nie doprowadziły do głębszej merytorycznej i kadrowej reformy tej służby. W następnych latach oficerowie WSI stawali się bohaterami różnych afer, w tym tak poważnych, jak handel bronią z krajami objętymi embargiem ONZ czy też interesy z mafią paliwową. WSI ingerowały również w życie polityczne, czego spektakularnym dowodem stały się ujawnione niedawno materiały dotyczące inwigilacji Radka Sikorskiego (wówczas wiceministra MON w rządzie Olszewskiego). Szef WSI gen. Tadeusz Rusak, który objął stanowisko w 1997 r., mówił później, że "kondycja tych służb budziła przerażenie". Usunął on wprawdzie z WSI ludzi, których sam określił mianem kryminalistów, ale najwyraźniej nie na wiele się to zdało, bo w następnych latach krytyka pod adresem WSI stawała się coraz ostrzejsza.
Kiedy w 2003 r. Sejm uchwalił ustawę regulującą działalność WSI, ich ówczesny szef gen. Marek Dukaczewski przyznał, że prawie 40 proc. oficerów wywodzi się z wywiadu bądź kontrwywiadu wojskowego PRL. Najwyraźniej wielu z nich trudno się było pozbyć nawyków wyniesionych z czasów, gdy pracowali dla wspólnoty wywiadowczej imperium sowieckiego.
"WPROST" O WSI |
---|
Tygodnik "Wprost" od wielu miesięcy regularnie ujawniał afery i niejasne historie z udziałem oficerów Wojskowych Służb Informacyjnych. Większość publikacji powstała wcześniej, nim rozpoczął się proces likwidacji WSI i zaczęły działać komisje weryfikacyjna oraz likwidacyjna. Doszło nawet do tego, że jeden z liderów SLD Jerzy Szmajdziński zarzucił "Wprost", iż to nasze publikacje walnie przyczyniły się do likwidacji WSI. Przecieki z prac komisji Antoniego Macierewicza potwierdziły wiele wcześniejszych doniesień "Wprost". Pisaliśmy m.in.:
|
Więcej możesz przeczytać w 41/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.