Rosja chce stworzyć wrażenie odprężenia
W Warszawie radość z odzyskanego uśmiechu. Minister Ławrow się uśmiechnął, a my się cieszymy. Przełomu jeszcze nie ma, ale może będzie. Kto wie, może nawet sam Władimir Putin zechce spotkać się z Lechem Kaczyńskim przed końcem swojej prezydentury...
Komentatorzy wizyty rosyjskiego ministra spraw zagranicznych doszukują się w niej "nowego tonu" - cieplejszego, z nutą nadziei. Taki ton w relacjach rosyjsko-polskich by nam się przydał. Zwłaszcza do naprawienia image'u Polski, jaki pielęgnują na Zachodzie rosyjscy "polittechnolodzy" - image'u wściekłych, nieodpowiedzialnych rusofobów, którzy zdolni są tylko psuć relacje Moskwy z Europą.
Warto jednak pamiętać, że Rosji też zależy na stworzeniu wrażenia odprężenia w stosunkach z Polską. Dlaczego? Są powody stare, odwieczne niemal, i nowe, wynikające z aktualnej rozgrywki politycznej Kremla. Do tych pierwszych należy dążenie do podważenia roli Polski jako jednego z fundamentów obecności Ameryki w Europie Środkowej i Wschodniej. Uśmiechnięty Ławrow ma nas zachęcać, by raz jeszcze rozważyć (i podważyć) sprawę rozlokowania elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce. Ma nas także przekonywać, byśmy przestali przeszkadzać swoim polskim "niet" w budowie rury bałtyckiej, umacniającej uzależnienie Europy od rosyjskiego gazu i pozwalającej na porozumiewanie się w tej materii ponad naszymi głowami. Dyplomacja rosyjska nie jest jednak niedoświadczoną młódką, by liczyć na to, że za cenę jednego uśmiechu mogłaby uzyskać ustępstwa w tych fundamentalnie ważnych dla Polski sprawach od takich twardych partnerów jak bracia Kaczyńscy. Oczywiście, długofalowo "zmiękczanie" polskiego stanowiska może się przydać, bo Kaczyńscy nie są wieczni, a w Polsce Moskwa ma jeszcze sojuszników (choćby takich jak Andrzej Lepper), którzy zapewne jeszcze nie odegrali swojej roli do końca.
Wydaje się jednak, że w łaskawej wizycie ministra Ławrowa chodzi o coś innego jeszcze, nader aktualnego. Rosja ma także problemy ze swoim image'em. Nadchodzi ostra rozgrywka z Łukaszenką, który nieoczekiwanie okazał się gwarantem niezależności Mińska od Moskwy. Putin daje mu wybór: płacić pięć razy więcej niż do tej pory za gaz albo oddać cały system gazowy na Białorusi pod kontrolę Moskwy. Rozgrywka może być ostrzejsza niż przed rokiem z Ukrainą. Nie jest bez znaczenia, czy będziemy się przyglądać biernie kłopotom białoruskiego satrapy. Dziś Gruzja, Ukraina, Białoruś, jutro Polska, a wkrótce - cała Europa? Warto tego rodzaju pytanie wykreślić z agendy polskich polityków, usunąć z ich wystąpień na forum UE. Aby ten cel osiągnąć, warto się uśmiechnąć. Nawet w Warszawie.
Komentatorzy wizyty rosyjskiego ministra spraw zagranicznych doszukują się w niej "nowego tonu" - cieplejszego, z nutą nadziei. Taki ton w relacjach rosyjsko-polskich by nam się przydał. Zwłaszcza do naprawienia image'u Polski, jaki pielęgnują na Zachodzie rosyjscy "polittechnolodzy" - image'u wściekłych, nieodpowiedzialnych rusofobów, którzy zdolni są tylko psuć relacje Moskwy z Europą.
Warto jednak pamiętać, że Rosji też zależy na stworzeniu wrażenia odprężenia w stosunkach z Polską. Dlaczego? Są powody stare, odwieczne niemal, i nowe, wynikające z aktualnej rozgrywki politycznej Kremla. Do tych pierwszych należy dążenie do podważenia roli Polski jako jednego z fundamentów obecności Ameryki w Europie Środkowej i Wschodniej. Uśmiechnięty Ławrow ma nas zachęcać, by raz jeszcze rozważyć (i podważyć) sprawę rozlokowania elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce. Ma nas także przekonywać, byśmy przestali przeszkadzać swoim polskim "niet" w budowie rury bałtyckiej, umacniającej uzależnienie Europy od rosyjskiego gazu i pozwalającej na porozumiewanie się w tej materii ponad naszymi głowami. Dyplomacja rosyjska nie jest jednak niedoświadczoną młódką, by liczyć na to, że za cenę jednego uśmiechu mogłaby uzyskać ustępstwa w tych fundamentalnie ważnych dla Polski sprawach od takich twardych partnerów jak bracia Kaczyńscy. Oczywiście, długofalowo "zmiękczanie" polskiego stanowiska może się przydać, bo Kaczyńscy nie są wieczni, a w Polsce Moskwa ma jeszcze sojuszników (choćby takich jak Andrzej Lepper), którzy zapewne jeszcze nie odegrali swojej roli do końca.
Wydaje się jednak, że w łaskawej wizycie ministra Ławrowa chodzi o coś innego jeszcze, nader aktualnego. Rosja ma także problemy ze swoim image'em. Nadchodzi ostra rozgrywka z Łukaszenką, który nieoczekiwanie okazał się gwarantem niezależności Mińska od Moskwy. Putin daje mu wybór: płacić pięć razy więcej niż do tej pory za gaz albo oddać cały system gazowy na Białorusi pod kontrolę Moskwy. Rozgrywka może być ostrzejsza niż przed rokiem z Ukrainą. Nie jest bez znaczenia, czy będziemy się przyglądać biernie kłopotom białoruskiego satrapy. Dziś Gruzja, Ukraina, Białoruś, jutro Polska, a wkrótce - cała Europa? Warto tego rodzaju pytanie wykreślić z agendy polskich polityków, usunąć z ich wystąpień na forum UE. Aby ten cel osiągnąć, warto się uśmiechnąć. Nawet w Warszawie.
Więcej możesz przeczytać w 41/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.