Adam Michnik schodzi do piwnicy odkurzyć swój powielacz
Pamiętają państwo Salmana Rushdiego? Tak, to ten brodaty gość, który w filmie "Dziennik Bridget Jones" przechadzał się z kieliszkiem wina w dłoni podczas promocji nie swojej książki. Spośród innych statystów wyróżnił się tym, że wskazał pannie Bridget drogę do toalety. Dla miłośników popkultury, którzy na tej podstawie byliby skłonni wróżyć Salmanowi wielką aktorską karierę, mam jednak złą wiadomość. W rzeczywistości sympatyczny brodacz jest pisarzem, i to pisarzem dość hermetycznym, a jego występ w filmie był jednorazowym wybrykiem. Jeśli mimo wszystko Rushdie funkcjonuje dziś w kulturze masowej, to głównie dzięki powieści "Szatańskie wersety", za którą w 1989 r. ajatollah Chomeini skazał go na śmierć. Poszło oczywiście o znieważenie proroka Mahometa, który już wówczas dysponował liczną armią mścicieli. Na szczęście pisarz nie miał okazji poznać ich osobiście.
I właśnie ten żywy symbol triumfu wolności twórczej nad religijną nietolerancją sprowadził ostatnio do Polski Adam Michnik. W związku z tym doszło do małego nieporozumienia. Otóż, nie wiedzieć czemu, Rushdie sądził, że przyjeżdża pogadać o swoich książkach, a nie oskarżyć PiS o fanatyzm w wersji irańskiej. Widać, że się przyjaźni z Adamem od niedawna. Gdyby znał go dłużej, z pewnością wiedziałby, że Adam o książkach rozmawia tylko wtedy, kiedy pasują mu do politycznej koncepcji. Weźmy jako przykład piękny liryk Wisławy Szymborskiej "Nienawiść", opublikowany w "Gazecie Wyborczej" następnego dnia po obaleniu rządu Jana Olszewskiego. W redakcyjnym komentarzu Michnik nazwał ujawnienie listy Macierewicza "drogą do przekształcenia życia Polaków w piekło", a swój wywód zakończył słowami: "Ale czasem język polityki okazuje się nazbyt suchy i płaski. Wtedy przemawia literatura. Wisława Szymborska, Wielka Dama polskiej literatury, przysłała nam swój nowy wiersz. Niechaj jego przesłanie będzie i naszym głosem w sporze z nikczemnością i nienawiścią".
Trzeba jednak pamiętać, że Adam jest w stanie wybrnąć z opresji nawet wtedy, kiedy nie ma akurat pod ręką odpowiedniej literatury. Niezależnie od tego, czy przemawia nad trumną Miłosza, czy podczas gali Nike, potrafi wpisać artystów w kontekst walki z kołtunerią i fundamentalizmem. Kiedy podczas wywiadu z Rushdiem okazało się, że dostojny gość nie ma temperamentu politycznego, Adam nabrał powietrza w płuca i wypalił: "Zważywszy na czasy, w których żyjemy, musimy w Polsce przygotować się psychicznie na to, że drugi obieg znów może się stać potrzebny".
Po tych słowach natychmiast przypomniałem sobie pierwsze lata III RP, kiedy to właśnie Michnik rozdawał karty w naszym życiu intelektualnym. Felietonista Witold Charłamp pisał wówczas na łamach paryskiej "Kultury": "Wstrząsającą przygodę miał mój znajomy pisarz, człowiek - podkreślam - delikatny i zupełnie niekonfliktowy. Został przez Byłego Moralistę (nazwijmy go więc B.M.) wzięty na bok, gdzie otrzymał propozycję współpracy z 'naszą grupą'. - Bo nie wiem, czy wiesz - rzekł B.M. - że wpierdalasz się w moją działkę. Pisarz nie wiedział. I z przykrością odmówił, tłumacząc się umowami oraz zobowiązaniami, no i tym, że przecież wcześniej nikt mu nie proponował. - To ja ci teraz proponuję - rzekł moralista, potykając się o własne słowa. Gdy i to nie pomogło, B.M. oświadczył: - To ja ciebie zniszczę".
Ilu było takich, którzy - excusez le mot - "wpierdolili się" w działkę Michnika? Zbigniew Herbert, Gustaw Herling-Grudziński, Jarosław Marek Rymkiewicz, Jacek Trznadel, Wiesław Paweł Szymański i Tomasz Burek - to tylko najbardziej znane nazwiska autorów, którym w "Gazecie Wyborczej" zarzucano nienawiść bądź sugerowano zaburzenia psychiczne, zmuszając ich do funkcjonowania w drugim obiegu polskiej kultury.
Ale teraz wszystko się zmieni. Adam Michnik, zgodnie z zapowiedzią, zejdzie do piwnicy odkurzyć swój powielacz, a drugoobiegowi pisarze usadowią się na kulturalnym parnasie. Nie... to byłoby straszne. Nie od dziś wiadomo, że mainstream demoralizuje, czego najlepszym dowodem jest poziom książek nominowanych co roku do nagrody Nike. Dlatego prosimy cię, Adamie, nie przechodź do drugiego obiegu. Nawet jeśli Polskę czeka epoka Ciemnogrodu, namówimy władzę, by zostawiła twój salon w spokoju. Szczerze mówiąc, przyzwyczailiśmy się już do życia na marginesie. Mamy co jeść, powielacze wymieniliśmy na komputery, a co jakiś czas dołączają do nas kolejni "młodzi gnoje". Sam przyznasz, że to wymarzone warunki do tworzenia arcydzieł.
Fot: Z. Furman
|
Trzeba jednak pamiętać, że Adam jest w stanie wybrnąć z opresji nawet wtedy, kiedy nie ma akurat pod ręką odpowiedniej literatury. Niezależnie od tego, czy przemawia nad trumną Miłosza, czy podczas gali Nike, potrafi wpisać artystów w kontekst walki z kołtunerią i fundamentalizmem. Kiedy podczas wywiadu z Rushdiem okazało się, że dostojny gość nie ma temperamentu politycznego, Adam nabrał powietrza w płuca i wypalił: "Zważywszy na czasy, w których żyjemy, musimy w Polsce przygotować się psychicznie na to, że drugi obieg znów może się stać potrzebny".
Po tych słowach natychmiast przypomniałem sobie pierwsze lata III RP, kiedy to właśnie Michnik rozdawał karty w naszym życiu intelektualnym. Felietonista Witold Charłamp pisał wówczas na łamach paryskiej "Kultury": "Wstrząsającą przygodę miał mój znajomy pisarz, człowiek - podkreślam - delikatny i zupełnie niekonfliktowy. Został przez Byłego Moralistę (nazwijmy go więc B.M.) wzięty na bok, gdzie otrzymał propozycję współpracy z 'naszą grupą'. - Bo nie wiem, czy wiesz - rzekł B.M. - że wpierdalasz się w moją działkę. Pisarz nie wiedział. I z przykrością odmówił, tłumacząc się umowami oraz zobowiązaniami, no i tym, że przecież wcześniej nikt mu nie proponował. - To ja ci teraz proponuję - rzekł moralista, potykając się o własne słowa. Gdy i to nie pomogło, B.M. oświadczył: - To ja ciebie zniszczę".
Ilu było takich, którzy - excusez le mot - "wpierdolili się" w działkę Michnika? Zbigniew Herbert, Gustaw Herling-Grudziński, Jarosław Marek Rymkiewicz, Jacek Trznadel, Wiesław Paweł Szymański i Tomasz Burek - to tylko najbardziej znane nazwiska autorów, którym w "Gazecie Wyborczej" zarzucano nienawiść bądź sugerowano zaburzenia psychiczne, zmuszając ich do funkcjonowania w drugim obiegu polskiej kultury.
Ale teraz wszystko się zmieni. Adam Michnik, zgodnie z zapowiedzią, zejdzie do piwnicy odkurzyć swój powielacz, a drugoobiegowi pisarze usadowią się na kulturalnym parnasie. Nie... to byłoby straszne. Nie od dziś wiadomo, że mainstream demoralizuje, czego najlepszym dowodem jest poziom książek nominowanych co roku do nagrody Nike. Dlatego prosimy cię, Adamie, nie przechodź do drugiego obiegu. Nawet jeśli Polskę czeka epoka Ciemnogrodu, namówimy władzę, by zostawiła twój salon w spokoju. Szczerze mówiąc, przyzwyczailiśmy się już do życia na marginesie. Mamy co jeść, powielacze wymieniliśmy na komputery, a co jakiś czas dołączają do nas kolejni "młodzi gnoje". Sam przyznasz, że to wymarzone warunki do tworzenia arcydzieł.
Fot: Z. Furman
Więcej możesz przeczytać w 41/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.