W pierwszych rzędach cardio: bieżnie, rowery i wiosła. Takie miejsce na spacer, tyle że przy ścianie, na której czasem jest fototapeta z lasem lub plażą. Na maszynach godzinami pracują ci, którzy chcą spalić tkankę tłuszczową. Podobno chodzi też o relaks. Z boku strefa wolnych ciężarów: sztangi, hantle i talerze. Stąd dobiegają sapanie i jęki. Na ścianie lustra, ćwiczący obserwują, jak im rosną motyle (mięśnie pleców), kaptury (mięśnie ramion) oraz zestaw dyskotekowy, czyli klata i buła (biceps). Tu robi się rzeźbę. W strefie treningu personalnego największy ruch. Przy każdym ćwiczącym stoi osobisty trener. „Jeszcze dwa, jeszcze siedem. Dasz radę” – słychać kakofonię odliczania. Ćwiczący w milczeniu, za to w pocie czoła, machają nogą, ręką lub spinają brzuchy. Na koniec z dumą przybijają piątkę z mentorem. W Polsce wciąż rośnie liczba osób, które wolny czas spędzają w klubie fitness. A te wyrastają jak grzyby po deszczu.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.