Czy coś się zmieni w Polsce na lepsze? To pytanie pozwala zobaczyć światełko w tunelu po tragedii w Gdańsku. Liczyć na to, że agresji wokół będzie mniej, nie trzeba będzie się izolować od polityki i wycofywać z życia publicznego, aby odciąć się od nierozwiązywalnych konfliktów, zalewu hipokryzji. Wielu ludzi, z którymi rozmawiam, nie kryje swojego pesymizmu, choć bardzo by chcieli, aby było inaczej. Potrzebna jest nowa recepta na Polskę. Stanowiska w państwie należy oddzielić od partyjnych.
Potrzebujemy sprawnie działającej, niezależnej administracji. Ministrowie i wiceministrowie nie powinni być aktywnymi politykami. Może zakaz przynależności do partii? Należy podnieść pensje urzędników, kierowanie ministerstwem w dużym państwie to odpowiedzialna praca. Pomysł obniżania wynagrodzeń, również samorządowcom, jest fatalny. Jeśli ktoś nie orientował się, jakie znaczenie mają w naszym życiu np. prezydenci miast, jak ważnymi są liderami, z jak wieloma ludźmi i obszarami się stykają, to chyba nie ma już wątpliwości, widząc, jak wielu ludzi opłakiwało Pawła Adamowicza i oddawało mu hołd.
Trzeba zmienić ordynację wyborczą, tak aby w Sejmie miała szansę znaleźć się większa liczba partii (3 proc. dla partii i 5 proc. dla koalicji oznaczałoby trzy dodatkowe ugrupowania w obecnej kadencji). Brak własnej reprezentacji oznacza wykluczenie części wyborców. Do przemyślenia jest kształt Senatu. Znam pomysł, aby zasiadali w nim samorządowcy. Coś w tym jest, ale to pewnie niejedyna droga. Warto zebrać pomysły i się nad nimi pochylić. Do przemyślenia jest w ogóle cały system polityczny w kraju. Za chwilę wyposażenie wszystkich obywateli w urządzenia uruchamiane przez odcisk palca, ułatwiające przeprowadzenie referendum, będzie niewiele znaczącą inwestycją. Nie sugeruję codziennych, ogólnopolskich głosowań, ale podaję przykład i zastanawiam się, co można osiągnąć oraz po jakie nowinki technologiczne warto sięgnąć. Trzeba więcej elastyczności w organizacji naszego codziennego życia na styku z państwem.
Inaczej do końca świata będziemy się kłócić o religię w szkole albo o zakaz handlu. Przecież mamy różne poglądy. Do ułożenia na nowo są relacje władzy centralnej z lokalną. Potrzebne są poważne partnerstwo i lepsza koordynacja działań (nie mylić z dyktatem centrali). Wreszcie, trzeba podziękować politykom, którzy wmawiają nam, że w kraju niezbędna jest wojna czy też wręcz ją prowadzą, czasami z czarującym uśmiechem. Przecież nawet przestępcze układy można rozbijać na spokojnie. Siłę kraju tworzą współpracujący ze sobą obywatele. Łączące ich więzi i kapitał społeczny są bezcenne. Tyle na chłodno.
Trzy razy podchodziłem do pisania tego tekstu, aż wreszcie zrozumiałem, dlaczego: bo nie wiedziałem, odwołując się do Mickiewicza, jak połączyć szkiełko i oko z czuciem (wiara jest powyżej). A zatem: jestem wkurzony. Z trudem się hamuję, aby w internecie nie użyć mowy nienawiści przeciwko mowie nienawiści albo nie dać się ponieść, gdy czytam „szopka totalsów” o uroczystościach pogrzebowych w Gdańsku. Jestem przygnębiony i smutny. Jestem też wzruszony, ile razy pomyślę o bliskich prezydenta, mieszkańcach Gdańska, samorządowcach z całego kraju oraz wszystkich Polakach cierpiących w godności oraz łączących się w geście solidarności. I mam nadzieję.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.