Syreni Śpiew wraca na imprezową mapę stolicy po kilku latach przerwy. Trochę się z tym powrotem ociągał.
Norbert Redkie: Bywa tak, że syreny muszą długo śpiewać, aby można było do nich trafić. A tak na serio, sytuacja była trudna. Pierwszy Syreni Śpiew był absolutnie kultowy, a po zamknięciu stał się legendą. To wysoko ustawiło poprzeczkę. Długo szukaliśmy nowego, unikatowego miejsca. Chodziło nie tylko o to, żeby sprostać legendzie. Chcemy wynieść ją na nowy, wyższy poziom. Hubert Karsz: Dawny Syreni Śpiew był z nami kilka lat. W każdy weekend – wypełniony po brzegi. Tłumy świetnych ludzi i limuzyny najbogatszych Polaków parkujące na trawniku. Obłędne imprezy i goście: Snoop Dogg czy 50 Cent. Pamiętam noc przed zamknięciem. Już wtedy mieliśmy poczucie, że to musi wrócić. Ale sam projekt był budowany przez lata. Wiedzieliśmy, że sukcesem tego miejsca byli ludzie, którzy zostaną nam wierni, lecz wybór lokalizacji był dla nas jednym z kluczowych elementów. To musiała być przestrzeń, która odda klimat tego miejsca.
Lokal był perełką polskiego modernizmu. A teraz?
N.R.: XVIII-wieczny, czteropoziomowy magazyn spirytusu w fabryce wódek Koneser na warszawskiej Pradze. Mocna alkoholowa historia płynąca w żyłach. Bardzo adekwatna do nowego przeznaczenia lokalizacja. H.K.: Ściany przesiąknięte historią i spirytusem. N.R.: Budynek urzekł mnie od pierwszego wejrzenia. Kiedy go zobaczyłem, był jeszcze w totalnej ruinie, a na podłodze stała woda. Już wtedy wiedziałem, że można tam stworzyć coś niesamowitego.
Syreni Śpiew na Szarej był luksusowy. Nowy idzie w jego ślady?
H.K.: Luksus kojarzy się z marmurem i złotymi klamkami. Tego nie będzie. Powiedziałbym raczej, że nowa odsłona Syreniego, podobnie jak jego pierwsze wcielenie, będzie stylowa i elegancka. N.R.: Elegancja w Syrenim zawsze była motywem przewodnim. Tu mamy przestrzeń industrialną, którą należało ubrać w coś, co nie będzie sztuczne. Myśląc o tym miejscu, widzieliśmy elegancję salonów Ameryki z czasów szalejącej prohibicji, klimaty z „Wielkiego Gatsbiego” czy „Peaky Blinders”. Mocne akcenty loftowe plus stylowe meble. Sufity sprowadzone z Nowego Jorku, żyrandole w typie tych, które Coco Chanel zaprojektowała dla hotelu Hollywood Regency w Los Angeles. H.K.: To dopełnienie klimatu fabryki. Staraliśmy się zachować możliwie dużo jej elementów. Oryginalne schody, elementy oświetlenia. Chodziło o to, żeby dopasować naszą koncepcję do przestrzeni historycznego budynku.
A sama koncepcja? Jak rodził się taki pomysł?
N.R.: To zawsze jest trochę projektowanie miejsca, do którego sami chcielibyśmy chodzić. Taki miał być pierwszy Syreni Śpiew. Byliśmy wtedy po wielkim sukcesie naszego pierwszego projektu, czyli Warszawy Powiśle. Szukaliśmy spokojnego przyczółku, trochę zmęczeni szaloną imprezą pod chmurką. H.K.: To nam się akurat nie udało (śmiech). Szalona impreza poszła za nami. Zaczęły się tańce na sławnym już miedzianym stole. Tę tradycję chcemy przenieść do nowej lokalizacji. Sam stół już przenieśliśmy. Skąd pomysły? Dużo podróżujemy. Szukamy inspiracji, ale nigdy nie przenosimy pomysłów jeden do jednego. Chodzi raczej o energię miejsc i uczucia towarzyszące wizycie gości. Poza tym coś, co się stworzy, nie może stać w miejscu. Musi ewoluować. Nie można być upartym i nie nasłuchiwać, czego oczekują ludzie. Potrzebne są korekty, wtedy bez problemu można stworzyć doskonale prosperujący lokal. N.R.: Każda rzecz, którą robiliśmy od naszej pierwszej inwestycji, czyli Warszawy Powiśle, przygotowywała nas na to, co będzie teraz. Na ten rozmach i skalę. Ten lokal to perła w koronie. Zwieńczenie naszych dziesięciu lat w gastronomii.
Jaka będzie ta perła w koronie?
N.R.: Pomyślmy o czymś, co jest w miastach takich jak Paryż czy Nowy Jork. O czymś, czego w Warszawie nie ma, chociaż to było np. w dwudziestoleciu międzywojennym. Dziś w naszej stolicy mamy restauracje lub kluby. Nic pomiędzy. A my chcieliśmy miejsca, do którego można przyjść wieczorem, spędzić miły wieczór przy dobrej kolacji, a potem zostać i bawić się przy muzyce na żywo do rana. To coś więcej niż klub.
H.K.: To właśnie podniesienie poprzeczki. Nie ma chyba dobrego słowa na określenie tego, jakie to będzie miejsce. Powiedzieć „klub” to za mało, dancing czy restauracja też. Wszystko razem. Plus oferta koktajli dużo szersza niż w warszawskich koktajlbarach czy klubach, które zazwyczaj oferują bardzo uproszczoną wersję karty ze względu na dużą liczbę gości. N.R.: W pierwszym Syrenim Śpiewie było mało miejsca do siedzenia ze znajomymi, do zrobienia rezerwacji. A nam chodziło o to, żeby oprócz bycia w atmosferze klubowej można było przebywać we własnym gronie. Zależało nam na możliwości rozmowy i kontakcie z drugim człowiekiem. Na budowaniu atmosfery, więzi i relacji. H.K.: Mamy znacznie więcej loży dla gości. Będziemy też funkcjonować siedem dni w tygodniu. Plus koncerty, wydarzenia muzyczne, burleska i… chwila. Za dużo mówimy, a przed nami otwarcie.
Kiedy? Jakiś czas temu była mowa o marcu.
N.R.: Jesteśmy częścią wielkiego kompleksu Konesera. To trochę jak na lotnisku, gdzie jest kontrola lotów. Czekamy na start.
H.K.: W pierwszej odsłonie ruszamy z ogrodem, z ofertą koktajlową na spokojne letnie wieczory. Czy już wspominaliśmy, że w Syrenim Śpiewie jest też piękny ogród? To już niedługo. Do właściwej przestrzeni klubowej zapraszamy we wrześniu.
Jakieś pikantne szczegóły z pierwszego Syreniego?
H.K.: Norbert opowie o otwarciu pierwszego Syreniego Śpiewu… To był Sylwester. N.R.: Pamiętam (śmiech). Zapchały się rury. H.K.: Pierwszy Syreni był budynkiem wiekowym i długo opuszczonym. Wieczór otwarcia. Bardzo elegancka impreza. Panie w sukniach. My w smokingach i lakierkach. W skrócie? Wieczór spędziliśmy, brodząc po kostki w wodzie, udrażniając rury, a na koniec się okazało, że główną rurę w budynku przerosły korzenie i się załamała.
Rury dały za wygraną, a goście?
N.R.: Zostali i byli zachwyceni! Tylko my byliśmy dosłownie mokrzy od roboty. Mamy zdjęcia. Nad ranem siedzimy na skrzynkach po whisky, a za nami góra kartonów po setkach butelek.
W tym kontekście pytanie, czy na otwarciu Syreniego Śpiewu Koneser będą atrakcje, brzmi raczej dwuznacznie…
H.K.: Takich atrakcji wolałbym uniknąć. N.R.: Na szczęście mieliśmy już kilka imprez zamkniętych, w tym urodziny „Vogue Polska”. Test za nami. Nikt nie ucierpiał, więcej – to był fenomenalny wieczór. Bez komplikacji. Nawet wystrzelonego bezpiecznika! Swoją drogą, w tym biznesie to raczej rzadkie. Przed imprezą mieliśmy niezapowiedzianą wizytę konkurencji. Obfotografowali wszystko i, wychodząc, powiedzieli, że to się nie uda. I co? H.K.: Wracając do nowego otwarcia. Powiem tylko tyle, że chcemy, żeby to nie było pojedyncze wydarzenie, raczej cykl imprez. Długa feta na powitanie gości.
Będzie głośno?
N.R.: Nawet jeśli, to mamy dźwiękoszczelne okna, wytłumione ściany, sufity, przedsionki. Chyba nigdy nie byłem w równie wygłuszonym miejscu. Budynek jest tak zaprojektowany, żeby na zewnątrz nie przedostawały się nawet wibracje. Stara, dobra zasada: wszystko, co się dzieje w Syrenim Śpiewie, zostaje w Syrenim Śpiewie. Absolutna dyskrecja.
Norbert Riedke: Restaurator i twórca Grupy Warszawa posiadającej w swoim portfolio najmodniejsze lokale gastronomiczne w Warszawie. Pasjonat nowoczesnych technologii prowadzący wykłady z technologii Blockchain na Wydziale Zarządzania na Uniwersytecie Warszawskim. Prelegent na seminariach naukowych organizowanych między innymi przez Narodowy Bank Polski czy na konferencjach biznesowych na Stanford University
Hubert Karsz: Absolwent filozofii, wspólnik i członek zarządów kilku spółek. Współwłaściciel Grupy Warszawa, do której należy m.in. Warszawa Powiśle, Syreni Śpiew i inne.Od 2011 roku Główny Partner oraz Dyrektor Generalny Grupy Warszawa. Uwielbia pracować z ludźmi młodymi i kreatywnymi, którzy dają mu siłę oraz inspiracje do działania i tworzenia miejsc. Miejsc nieoczywistych, łamiących stereotypy. Przeszedł przez każdy szczebel struktury wewnętrznej, by dogłębnie poznać mechanizmy działania firmy od podstaw.
Pracuje przy otwarciu każdego nowego konceptu Grupy Warszawa. Od momentu tworzenia jego strategii, po budowanie zespołu, dobór ekipy budowlanej, organizację każdego eventu wewnętrznego, a także przy realizacjach zewnętrznych dla największych klientów. Dzięki temu z powodzeniem buduje zespoły młodych, zaangażowanych ludzi, którzy stawiają sobie za cel, tworzenie miejsc, które uszczęśliwią 100% Gości.
Wygląda na to, że z powodzeniem, o czym świadczą setki pozytywnych wspomnień Gości, a także liczne nagrody i wyróżnienia.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.