Pierwszy gabinet otworzył pan w roku 1992. To już 27 lat. Proszę porównać, jak wyglądała medycyna estetyczna dawniej i dziś. Niebo a ziemia?
Kiedyś oprócz skalpela właściwie nie było żadnych alternatywnych metod. Jestem chirurgiem, a dziś rozległych operacji chirurgicznych – może z wyjątkiem liposukcji czy powiększania piersi – wykonuję coraz mniej. Metody małoinwazyjne są tak skuteczne, że niejednokrotnie zastępują nóż chirurga.
Co zamiast skalpela?
Różne rodzaje laserów, skoncentrowane fale ultradźwiękowe itd. Od roku mamy w klinice laser pikosekundowy LUTRONIC PICO PLUS, a także kilka innych. Ale laser pikosekundowy obok lasera do zamykania naczynek stosuję najczęściej. To urządzenie zaprojektowane do likwidowania tatuaży, obecnie bodaj najlepsze na rynku. Ale okazało się, że oprócz niemal doskonałego usuwania praktycznie wszystkich barwników stosowanych w tatuażach doskonale rewitalizuje skórę. Poprawia jej koloryt, strukturę, odmładza i ujędrnia. Efekty są tak dobre, że dziś wykorzystuję go głównie właśnie do tego typu zabiegów. Wypróbowałem go też na sobie. Zupełnie inna twarz i skóra! A co najważniejsze – PICO daje doskonałe rezultaty przy odmładzaniu dekoltu i szyi. A to obszary, które – jak wiemy – bardzo trudno poprawić.
Efekty widać po jednym zabiegu czy dopiero po serii?
Już po jednym zabiegu, chociaż seria – np. trzech zabiegów – to idealne rozwiązanie. Sobie zrobiłem trzy, bo to nawet nie bardzo boli. I mówię to ja, osoba z tak niskim progiem bólu, że boli mnie nawet myślenie o tym, że zaboli.
Jak działa?
Ogromna dawka fali uderzeniowej mierzona w pikosekundach, czyli bilionowych częściach sekundy, pobudza skórę do regeneracji, zmieniając strukturę kolagenu i elastyny. To substancje odpowiedzialne za napięcie i wygląd skóry. W związku z tak krótkim czasem ekspozycji nie dochodzi do przegrzania skóry, tak jak to się dzieje w przypadku laserów poprzedniej generacji. To z kolei powoduje brak doznań bólowych w czasie zabiegu – to jedyny obecnie laser, który jest praktycznie bezbolesny, co także wpływa na rezultat zabiegu oraz czas rekonwalescencji.
Laser PICO należy do laserów nieablacyjnych. Podczas ich stosowania nie dochodzi do uszkodzeń skóry. Wcześniej przez kilka lat stosowałem lasery typu Q-switch, czyli nanosekundowe. Nie ma porównania. Na przykład usuwanie tatuaży odbywa się szybko, niezbyt boleśnie, a efekt uzyskujemy nie po kilkunastu zabiegach, tylko po kilku. Co najważniejsze – możemy usunąć wszystkie kolory.
To wpływa na bezpieczeństwo?
Moc lasera pikosekundowego jest bardzo duża. Mimo to nigdy nie spotkałem się z powikłaniami. W przypadku laserów nanosekundowych istnieje ryzyko poparzenia, szczególnie wysokie, jeśli zabiegu nie wykonuje osoba kompetentna. W przypadku LUTRONIC PICO PLUS mamy dodatkowe zabezpieczenie. Nie ma co ukrywać, to urządzenie kosztowne. Na taki laser stać tylko – nieskromnie powiem – najlepsze gabinety. Z drugiej strony, takie urządzenia, o szerokim zakresie zastosowań, najszybciej się zwracają – są po prostu bardzo dobrą inwestycją.
Zabieg laserem pikosekundowym łączy pan lub wspomaga innymi zabiegami?
Bardzo często wykonuję zabiegi wolumetryczne twarzy, łącząc zabieg laserem z korektą naturalnym wypełniaczem, czyli tłuszczem.
Po wszystkim lepiej pozostać na jakiś czas w domu?
To zależy od rodzaju zabiegu, długości użytej fali itd. Jeśli skóra była poddana laseroterapii podczerwienią, to w ciągu dwóch-trzech dni nie widać żadnych śladów oddziaływania lasera i możemy normalnie iść do pracy. Chyba że jest lato – wówczas nie, bo po zabiegu nie należy wychodzić na silne słońce. Niektóre pacjentki nalegają, zarzekając się, że miesiąc nie będą wychodzić z domu. Ale nawet w takiej sytuacji zabieg nie może być mocny. W innym przypadku narażamy się na przebarwienia.
Rozmawiała Olga KowalskaArchiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.