Uff, całe szczęście, że jesienią nie będzie wyboru pomiędzy tylko dwoma głównymi obozami, PiS i anty-PiS. Nie, nie cieszę się dlatego, że zapewni to głosy rządzącym. Ani dlatego, że przyniesie to zwycięstwo opozycji. Albo że przestaną topnieć lodowce lub krowy zaczną dawać więcej mleka. To dobrze dlatego, że może dojdzie do choć w miarę poważnej debaty o przyszłości i niezbędnych zmianach w naszym kraju. Nieustająco się upieram, że system polityczny, jaki znamy, na naszych oczach przestaje istnieć. Stąd napięcia, jakich doświadczamy, nie tylko zresztą w Polsce. Duże partie polityczne w obecnym kształcie nie są dłużej w stanie pełnić swoich funkcji reprezentacji w demokracji.
Głosowanie stało się wyborem mniejszego zła, bo znajdź tu, człowieku, ugrupowanie, które spełni wszystkie twoje oczekiwania w odniesieniu do gospodarki, edukacji, polityki zagranicznej, historii, religii i mnóstwa innych spraw, którymi żyjemy na co dzień. I jeszcze żeby miało szansę pokonania progu wyborczego, ustalonego na, moim zdaniem, wysokim i szkodliwym poziomie 5 proc. Rozwój mediów tradycyjnych oraz społecznościowych przyczynia się do podnoszenia świadomości obywateli co do wielu spraw w państwie i ułatwia skrzykiwanie się w celu realizacji konkretnych celów. Wyborcy, jak konsumenci, stają się coraz bardziej świadomi i mają większe oczekiwania. Do tego nowoczesne technologie sprzyjają rozwojowi demokracji bezpośredniej.
Z tej perspektywy alternatywa w postaci PiS i anty-PiS jest koszmarem. Opozycja może w tej konfiguracji wypisać na sztandarach tylko jedno hasło „Odsuńmy obóz PiS od władzy”, z kolei rządzący nie muszą robić wiele więcej niż punktować „zło totalnej opozycji”. I sprawa załatwiona. Marna oferta dla wyborcy w złożonym, pełnym wyzwań i podlegającym błyskawicznym przemianom świecie XXI w.
Jednak wszystko wskazuje na to, że na jesiennej scenie politycznej zobaczymy kilku poważnych graczy, od prawa do lewa. Mam nadzieję, że zobaczymy również zróżnicowane programy. Bo w tym układzie nawet licytacje socjalne już nie wystarczą. Wszyscy obiecają wszystko. Tymczasem jest nad czym debatować. Co dalej z systemem emerytalnym, który swoją konstrukcją kompletnie odrywa się od rzeczywistości? Co z ochroną zdrowia? Wciąż zbyt często aktualne bywa hasło „Trzeba mieć zdrowie, żeby się leczyć”. Nawet kobiety, które idą rodzić, są pełne obaw, czy wszystko przebiegnie jak należy. Co ze skomplikowanym systemem podatkowym, ze sztywnymi regulacjami rynku pracy, bo przecież żyjemy w epoce elastyczności? Jak wyjść z impasu wokół wymiaru sprawiedliwości? Co z edukacją, wakatami w p olicji, jak ułożyć współpracę władzy centralnej z samorządami terytorialnymi, aby w pełni czerpać z korzyści decentralizacji, zachowując jednocześnie silne państwo tam, gdzie to niezbędne? Wreszcie: jak zorganizować państwo bez wpisywania w nie nierozwiązywalnego i wyniszczającego sporu o wartości? Wymieniłem tylko niektóre sprawy, jakie są do załatwienia. Politycy ustawili się w blokach startowych, zobaczymy, co mają do powiedzenia.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.