Na 41 okręgów wyborczych do Sejmu w 25 na czele list stanęli inni politycy niż cztery lata temu. – Jarosław Kaczyński postawił na nowy rozdział w partii, na jej unowocześnienie – twierdzą politycy Prawa i Sprawiedliwości. Kilka dni temu prezes PiS podczas pikniku w miejscowości Kuczki-Kolonia koło Radomia rzucił, że ma już swoje lata i być może przed następnymi wyborami kto inny będzie na jego miejscu. Na politykach PiS nie zrobiło to większego wrażenia. – Nikt się już na to nie nabiera. Prezes nie raz mówił takie rzeczy, a potem uważnie się rozglądał, kto jak reaguje – śmieje się jeden z polityków Zjednoczonej Prawicy. Inny z naszych rozmówców dodaje: – Gdyby prezesa zabrakło, wszyscy rzuciliby się sobie do gardeł. Dlatego w rychłe odejście Kaczyńskiego z polityki mało kto wierzy. Ale biologia ma swoje prawa, a prezes PiS skończył w tym roku 70 lat. Być może dlatego przystąpił do przebudowy partii.
Niesamowita Pieczarka
Gdy Anna Pieczarka startowała w ubiegłorocznych wyborach samorządowych na radną sejmiku małopolskiego, rozesłała wyborcom drewniane nożyki do smarowania masła i drewniane czerpaki do miodu – takie pałeczki, na które nakręca się płynny miód. Politycy opozycji twierdzą, że to właśnie w ten sposób radna Pieczarka „wykręciła” niesamowity wynik, zdobywając 72 tys. głosów raptem w dwóch powiatach. Bez względu na to, czy ów wynik był zasługą drewnianych gadżetów, czy osobistych przymiotów radnej, została za niego nagrodzona pierwszym miejscem na tarnowskiej liście PiS do Sejmu. – Widać, że prezes stawia na ludzi, którzy osiągają spektakularne wyniki – mówi polityk Zjednoczonej Prawicy. Przy okazji kandydatura Pieczarki pogodziła dwie zwaśnione frakcje w regionie – prof. Włodzimierza Bernackiego, człowieka Ryszarda Terleckiego, i Edwarda Czesaka związanego z Beatą Szydło (został europosłem, obejmując mandat po prezydencie Andrzeju Dudzie, ale w tegorocznych eurowyborach nie startował).
Obaj musieli się pogodzić z tym, że to 42-letnia radna została lokomotywą wyborczą w Tarnowie. Przed kluczowymi dla polskiej sceny politycznej wyborami prezes PiS nie wahał się przewietrzyć list wyborczych, czyli odsunąć w cień tzw. zakon Porozumienia Centrum, ludzi, którzy stali u jego boku od początku lat 90., a na pierwszy plan wysunąć młodszą generację działaczy. Nagrodzeni zostali ci, którzy w mijającej kadencji wzięli na siebie trudne zadania – Małgorzata Wassermann kierująca pracami komisji śledczej ds. afery Amber Gold, Marcin Horała stojący na czele tzw. komisji VAT-owskiej, Arkadiusz Mularczyk pilotujący sprawę ewentualnych odszkodowań wojennych od Niemców, Mirosława Stachowiak-Różecka, która walczyła o prezydenturę Wrocławia, czy Michał Dworczyk, szef kancelarii premiera, zasłużony przy rozwiązywaniu kryzysów w szkolnictwie podczas ostatniego strajku nauczycieli. Rzecz jasna, starzy towarzysze Kaczyńskiego nie odeszli całkiem do lamusa.
Jedynki dostali: Marek Suski, szef gabinetu premiera Mateusza Morawieckiego, Marek Kuchciński, marszałek Sejmu, Dariusz Piontkowski, minister edukacji, poseł Marek Ast, zasłużony podczas PiS-owskiej bitwy o sądy. Wszystko to są ludzie, którzy związali się jeszcze z PC. Ale nowi politycy nadciągają szeroką ławą, co zresztą ułatwił sukces partii w wyborach do europarlamentu. Zasłużeni działacze dostali swoją nagrodę w postaci euromandatów i zwolnili miejsca młodszemu pokoleniu.
Magia Kielc
Przy okazji układania list odbyła się między premierem Mateuszem Morawieckim a ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą potyczka o Kielce. Świętokrzyskie ma dla Zjednoczonej Prawicy szczególny urok. Po pierwsze całe województwo jest jednym okręgiem wyborczym, co czyni je drugim co do wielkości, po Warszawie, okręgiem wyborczym w Polsce. Jeżeli gdzieś poza stolicą można zdobyć 300 tys. głosów w wyborach parlamentarnych, to tylko w Kielcach. Na dodatek jest to dziś województwo zdominowane przez PiS, zatem to właśnie tutaj popularny polityk ma największe szanse na wyczarowanie najlepszego wyniku indywidualnego.
Trudno się więc dziwić, że premier i minister sprawiedliwości, dwaj potencjalni pretendenci do schedy po Jarosławie Kaczyńskim, którzy jednocześnie chcą zabłysnąć wyborczymi osiągnięciami, postanowili zawalczyć o ten okręg. Już od kilku miesięcy otoczenie premiera Mateusza Morawieckiego rozpowszechniało narrację, że Kielce to nieomal rodzinne gniazdo Morawieckich, bo rodzina pochodzi z Morawicy, małego miasteczka pod Kielcami. Na nic się to jednak nie zdało, bo listę kielecką będzie otwierał Zbigniew Ziobro, a Mateusz Morawiecki musiał się zadowolić jedynką w Katowicach. – Bardzo możliwe, że przeważył prosty argument – Ziobro cztery lata temu zdobył mandat poselski z ostatniego miejsca w Kielcach, zasłużył się, zatem dostał jedynkę, a przenoszenie polityka z miejsca na miejsce nie służy budowaniu jego autorytetu – mówi polityk Zjednoczonej Prawicy. Z drugiej strony, jeżeli premier wygra na Śląsku, zostanie szefem regionu, który ma najwięcej posłów, a więc ta zamiana nie musi być dla Mateusza Morawieckiego wcale zła.
– Widać, że Jarosław Kaczyński dba o zachowanie równowagi w partii – mówi polityk Zjednoczonej Prawicy. Bo wojna między Morawieckim a Ziobrą to nie jest banalna sprawa, może rozsadzić partię od środka. Środowisko Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry boi się, że po najdłuższych rządach Kaczyńskiego, gdy władzę w partii obejmie Morawiecki, wszystkich ziobrystów wytnie w pień. A to jest dla nich sprawa być albo nie być, ponieważ po wielu latach w polityce trudno im będzie znaleźć zatrudnienie na wolnym rynku. Morawiecki nie do końca to rozumie, gdyż dzięki majątkowi zgromadzonemu w czasach pracy w bankowości może być już rentierem. Ziobryści nie mają takiego komfortu. Dlatego z niepokojem patrzą na rosnące aktywa Morawieckiego.
Drużyna premiera
Premier znacznie się wzmocnił po przeprowadzeniu akcji utrącenia kandydatury Fransa Timmermansa na szefa Komisji Europejskiej. Niby nie ma jego ludzi na listach wyborczych, ale prezes pozwolił mu na wprowadzenie armii młodych ludzi do rządu. Przez ostatnich kilka miesięcy do ekipy rządowej dołączają kolejni wiceministrowie. Najnowszą nominację do rządu, w ubiegłym tygodniu, otrzymał poseł Krzysztof Kubów, lubinianin, rocznik ’84, ubiegłoroczny kandydat na prezydenta Lubina, który został wiceministrem energetyki. Jest jednym z wielu. – Kubów, Sylwester Tułajew, wiceszef MSWiA, Waldemar Buda, były kandydat na prezydenta Łodzi, a obecnie wiceminister inwestycji i rozwoju, Grzegorz Puda, również wiceminister inwestycji i rozwoju – wszystko to są ludzie awansowani do rządu w tym roku – wylicza polityk Zjednoczonej Prawicy. – Morawiecki wziął ich pod swoje skrzydła.
Dlatego zaniepokojony Ziobro nie pozwala, by ktokolwiek meblował mu Ministerstwo Sprawiedliwości (była taka próba ze strony prezydenta Andrzeja Dudy, ale Ziobro skutecznie odparł zagrożenie), umacnia się w prokuraturze i buduje swoje wpływy również poprzez pozyskiwanie stanowisk w spółkach Skarbu Państwa. – No i zabiega o to, żeby wrócić do PiS ze wszystkimi swoimi ludźmi – twierdzi nasz rozmówca ze Zjednoczonej Prawicy. – Prezes na razie się na to nie zgadza. Ale jeżeli chodzi o jedynki na listach, to Ziobro dostał tylko jedną – dla siebie, choć po jednym kandydacie na listach ma w całej Polsce.
Drugi koalicjant PiS, wicepremier, minister nauki Jarosław Gowin, lider partii Porozumienie, dostał dwie jedynki: w Olsztynie dla prof. Wojciecha Maksymowicza, ministra zdrowia w rządzie Jerzego Buzka, i w Poznaniu dla Jadwigi Emilewicz, minister przedsiębiorczości i technologii. Sam wicepremier zamierza startować z ostatniego miejsca na liście w Krakowie. Działacze PiS byli trochę źli na te jedynki, szczególnie na tę w Olsztynie, ale ponieważ Gowin oficjalnie nie pretenduje do schedy po Kaczyńskim, to jakoś to znieśli. Możliwe też, że Kaczyńskiemu chodziło o wzmocnienie ekipy znającej się na służbie zdrowia, która ewidentnie kuleje. Jedynkę dostał przecież także Łukasz Szumowski, urzędujący minister zdrowia, a z Brukseli wróci do krajowego Sejmu były już europoseł Bolesław Piecha, wiceminister zdrowia w pierwszym rządzie PiS (jedynka w Rybniku). – Kaczyński ma świadomość, że w drugiej kadencji będzie musiał przebudować usługi publiczne – służbę zdrowia, oświatę, naukę – uważają nasi rozmówcy.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.