Jest pan jedynym dyrektorem NASA z Polski. Jak to się zaczęło?
Na Politechnice Łódzkiej na początku lat 70. Jako student programowałem jedne z pierwszych polskich komputerów Odra, a po kilku latach zostałem najmłodszym dyrektorem w historii polskiego przemysłu ciężkiego – w wieku 25 lat zostałem głównym automatykiem Huty Baildon w Katowicach, która była wtedy jednym z najnowocześniejszych zakładów w Europie. Później wyjechałem już do Paryża, gdzie zrobiłem magisterium. We Francji otrzymałem od kanadyjskiej firmy szukającej inżynierów prośbę o wysłanie życiorysu. Zrobiłem to, a kilka dni później dostałem bilet lotniczy do Quebecu. Oferta była drugorzędna, ale kiedy zobaczyłem bilet w pierwszej klasie, poczułem, że naprawdę mnie chcą. Zacząłem pracę nad komunikacją satelitarną i tak zaczęła się moja historia z kosmosem.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.