Przyjechałem do Janusza Stokłosy z prośbą o ocenę mojej muzyki. Następnego dnia zostałem jego asystentem w teatrze Studio Buffo.
Szkoła to czas wzmożonych poszukiwań inspiracji. A ponieważ lata szkolne przypadły na barwne lata 80., to idolami stawali się rozmaici muzycy podpatrywani w telewizji – LIMAHL, GEORGE MICHAEL, BON JOVI, MICHAEL JACKSON, MADONNA, AC/DC. Wszystkie zasłyszane utwory starałem się przekładać ze słuchu na klawiaturę fortepianu, czym wzbudzałem sympatię wielu dziewcząt, co, jak wiadomo, nie było w tym wieku bez znaczenia. Dziś, mimo tamtych rozrywkowych podwalin, chodzę niemal wyłącznie na koncerty muzyki poważnej. I gdybym miał wskazać swojego prawdziwego idola, byłby to człowiek, którego nie sposób prosto sklasyfikować: LEONARD BERNSTEIN.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.