W trakcie konwencji Andrzeja Dudy Małgorzata Kidawa-Błońska stoi pod szpitalem w Ustrzykach Dolnych. Wraz z nią – położne. W szpitalu pod koniec lutego ma zostać zamknięty oddział ginekologiczno-położniczy. W Polskę idzie mocny przekaz: Platforma broni niedofinansowanej służby zdrowia, a PiS wydaje pieniądze na propagandę. Idealnie wpisuje się to w narrację, jaką po słynnym już geście Joanny Lichockiej przyjęła opozycja. – Palec Lichockiej był dla nas niczym palec boży – śmieje się jeden ze sztabowców Kidawy-Błońskiej, wyraźnie zadowolony, że w końcu jego partii udało się narzucić temat kampanii.
Lichocka pokazała obraźliwy gest przedstawicielom opozycji, którzy na sali sejmowej krzyczeli do niej „kłamczucho!” czy „babo”. Tak wynika ze stenogramów Sejmu. Tych okrzyków jednak w telewizji nie było słychać. Dlatego Sławomir Nowak, były minister transportu w rządzie Donalda Tuska i były spec od kampanii wyborczych PO, wymyślił, by powiązać go z chorymi na nowotwór. Odtąd w przekazie Platformy Lichocka miała obrazić umierających na raka. Sprytne i skuteczne. – Nowak wymyślił prosty przekaz, firmy zajmujące się kampanią natychmiast przygotowały odpowiednie obrazki i wszystko się udało – cieszy się nasz informator z Koalicji Obywatelskiej. Dzięki temu w całej Polsce błyskawicznie zawisły plakaty przedstawiające Lichocką z obraźliwym gestem, szybko powstał też spot pokazujący agresywne zachowania polityków PiS. – Budka powtarza, żeby oddać kampanię w ręce specjalistów, a nie tych, którzy robią na niej interesy – opowiada nasz rozmówca.
Inny dodaje: – Byłem zdziwiony, że dopiero teraz zaczęto sięgać po takie zabiegi. Bo już wcześniej, w poprzednich kampaniach, na opozycji pojawił się pomysł, by powiązać 500 plus z brakiem pieniędzy dla chorych na raka. Do tej pory widać nie było w sztabie ludzi z wyobraźnią kampanijną – opowiada nasz rozmówca.
Oficjalny i nieoficjalny sztab
Kim są ludzie Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, którym udało się odwrócić negatywny dla Platformy trend? Zaufany krąg kandydatki ogranicza się do kilku osób. Jedni są w oficjalnie powołanym sztabie, inni doradzają zza kulis. W tym oficjalnym gremium kluczową funkcję pełni Michał Gramatyka, dyrektor sztabu. Został mianowany „dyrektorem”, choć realnie sprawuje funkcję szefa sztabu. Z kolei Bartosz Arłukowicz ma funkcję „szefa kampanii”. Borys Budka zrezygnował z tradycyjnej funkcji „szefa sztabu”, żeby uniknąć ewentualnej rywalizacji między politykami. – Jednak o wydatkach kampanijnych decyduje Gramatyka – opowiada nasz rozmówca. I zapewnia, że – w przeciwieństwie do czasów Schetyny – wszystko działa wyjątkowo sprawnie. – Nie trzeba już odbijać się od drzwi przewodniczącego z każdą umową, np. w sprawie zlecenia zewnętrznej firmie spotu. Teraz decyzje zapadają błyskawicznie u Budki – mówi polityk pracujący w sztabie.
Inny dorzuca: – Borys pręży muskuły, robi wszystko, by udowodnić, że partia działa jak dobrze naoliwiona maszyna wyborcza Kidawy.
W tej chwili za najważniejszymi pomysłami kampanijnymi stoją wspomniany Sławomir Nowak i Igor Ostachowicz, były spin doktor Tuska. To oni podjęli decyzję, że Kidawa-Błońska nie będzie jednak prowadziła w tej kampanii „polityki miłości”. Ma natomiast celnie i boleśnie punktować urzędującego prezydenta.
Pomysł pierwszy: Polaryzacja zamiast miłości
To właśnie Ostachowicz zaproponował strategię grania na maksymalną polaryzację elektoratów w kampanii. Przynajmniej przed pierwszą turą. – Dlatego zaleca Kidawie używanie ostrych słów, takich jak „zamach stanu” czy „prezydent zdradził Polaków” – mówi nasz informator.
Podobnie było przed laty, gdy Ostachowicz doradzał Tuskowi. – Tyle że wtedy Igor wymyślał Donaldowi główne przesłanie i podrzucał dwa, trzy kluczowe zdania. Resztę zostawiał inwencji Donalda. Niestety, Małgorzata nie jest dobrym mówcą, więc dla niej konstruuje całą wypowiedź – mówi nasz informator.
Nowak i Ostachowicz spodziewają się, że PiS razem z telewizją publiczną będą się starać przedstawić Małgorzatę Kidawę-Błońską jako kandydatkę niepoważną, obśmiać ją i odebrać jej powagę. Manewr ten udał się pięć lat temu w przypadku Bronisława Komorowskiego. Postanowiono więc, że kandydatka na prezydenta będzie mniej aktywna w mediach, za to zwiększy liczbę spotkań w terenie. – Udzielając mniej wywiadów, minimalizuje ryzyko, że palnie gafę – wyjaśnia jej współpracownik.
W ramach tej strategii sztabowcy Kidawy-Błońskiej chcą z kolei wyłapywać wszystkie wpadki Andrzeja Dudy. Na razie im się to udaje. – To Duda jest jak Komorowski! – mówi rozentuzjazmowany polityk PO. – W tej kampanii widać to coraz lepiej – dodaje.
Sławomir Nowak jest też autorem hasła kampanijnego „Prawdziwa prezydent”. – Zrobiliśmy badania. W oczach wyborców największą słabością Andrzeja Dudy jest jego zależność. Ludzie mają poczucie, że jest sterowany przez Jarosława Kaczyńskiego. Musimy więc pokazać, że Małgorzata Kidawa-Błońska nie będzie prezydentką malowaną, bo nikt nad nią nie stoi. Dostała przecież nominację wbrew Grzegorzowi Schetynie, ówczesnemu szefowi partii. Z Budką też nikt jej specjalnie nie wiąże, dlatego „Prawdziwa prezydent” to bardzo dobre hasło – słyszmy od jednego z polityków.
Pomysł drugi: zaopiekować się ludźmi
Według naszych informacji kandydatka PO na prezydenta ma być przedstawiana jako polityczka będąca blisko zwykłych ludzi. Wiadomo, że taki wizerunek ma jej główny konkurent Andrzej Duda. Dlatego jedną z najważniejszych propozycji programowych ma być emerytura bez podatku. Obecnie odliczany od emerytury i renty podatek wynosi 17 proc. Tak więc każdy emeryt dostawałby do kieszeni kilkaset złotych więcej. Choć takie rozwiązanie zaproponował już w kampanii Władysław Kosiniak-Kamysz, sztab Platformy zamierza to podchwycić. Niewykluczone, że Kidawa-Błońska ogłosi też jakieś transfery socjalne. Dla kogo? – W kampanii trzeba położyć nacisk na ludzi pracy, bo oni nic od rządu PiS nie dostali i czują się niezaopiekowani – słyszmy w sztabie.
Pomysł trzeci: odebrać PiS monopol na patriotyzm
Na plakacie Kidawy-Błońskiej znalazła się biało-czerwona litera V. Znak wiktorii, który ma być podprogowym przekazem do wyborców, że Prawo i Sprawiedliwość nie ma monopolu na patriotyzm ani na narodowe barwy. – Chcemy odbierać sztabowi Dudy możliwość zawłaszczenia przez niego kolorów polskiej flagi – słyszymy od jednego z doradców. W kolejnym etapie kampanii sztab Kidawy-Błońskiej ma zaprezentować znaczenie znaku V. Według naszych rozmówców biało-czerwona litera V jest też okiem puszczonym do zwolenników KOD-u, to m.in. Mateusz Kijowski w biało-czerwonych rękawiczkach robił gest wiktorii. Przed pierwszą turą musimy dbać o twardy elektorat, bo to on zapewni Kidawie II turę – mówi nasz rozmówca.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.