Premierowa sztuka „Lily” w Och-Teatrze to komedia kryminalna. Co w tej inscenizacji dominuje: komedia czy jednak kryminał?
To jest fantastycznie wyważone. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że zagmatwany wątek kryminalny jest dominujący, ale tak nie jest. Mamy tam naprawdę dużo zabawnych momentów. Anglicy są specjalistami w pisaniu takich rzeczy. To zatem ani farsa, ani czysta komedia, tylko właśnie komedia kryminalna.
Polacy są rozkochani w kryminałach, więc traficie na podatny grunt.
To kwestia wyborów Krystyny Jandy, która od lat pieczołowicie dobiera repertuar. Ma do dyspozycji dwie sceny: Polonii i Ochu, w tym drugim grany jest nieco lżejszy repertuar. Wiem, że w tym przypadku bardzo długo szukała sztuki, którą nie tylko wystawi, lecz jeszcze wyreżyseruje i zagra w niej główną rolę.
Sama mówi, że lubi taką podwójną rolę, bo czuje się lepiej, gdy może na bieżąco reagować ze sceny. A jak ta współpraca wyglądała z pana perspektywy?
Nie wyobrażam sobie reżysera, który by się nie angażował, a Krystyna robi to jeszcze bardzo emocjonalnie. Bardzo dobrze wie, czego chce, a to wcale nie jest częste, bo są reżyserzy, którzy dopiero szukają pomysłu w trakcie pracy. Tymczasem ona doskonale wie, jak kreślić postaci, dla aktorów to niezwykle pomocne.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.