K iedy jesteśmy dziećmi, autorytetami są rodzice. Pierwszym był mój ojciec Leon. Imponował witalnością, poczuciem humoru i pewnego rodzaju beztroską oraz optymizmem, który pozwalał mu wierzyć, że bez względu na wszystko będzie dobrze.
*
Kiedy jest się dorosłym, pielęgnuje się wspomnienia – klisze z dzieciństwa. Pamiętam różne sytuacje z domu rodzinnego, który był wielopokoleniowy. Na przykład przyjęcia noworoczne. Zawsze były huczną uroczystością, bo nie dość, że byłam najmłodsza, to jeszcze urodziłam się 1 stycznia! Albo wspólne śniadania – tata pochłonięty czytaniem „Głosu Szczecińskiego”, na każde z naszych pytań odpowiadał: „Tak!”. „Tato, kupisz nam mercedesa?”. „Tak!”. „A złoty pałac?”. „Tak!”. Zdarzało się też, że wsypywaliśmy do herbaty sól zamiast cukru i czekaliśmy na jego reakcję. Uwielbiałam jeździć z nim na motorze, Simsonie, tata zakładał wtedy pilotkę, a jedną z nogawek zawsze spinał klamerką. Nosił wąsik i nogi stawiał jak Charlie Chaplin.
*
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.