Każdy się teraz czegoś boi. Ksiądz też?
Jestem człowiekiem i też mam swoje lęki. Boję się o zdrowie, o to, co będzie później, bo wszyscy mówią, że po pandemii świat już nie będzie taki sam. Siłą rzeczy boimy się naszej kruchości, lęk jest częścią naszej egzystencji. Chrystus też się bał, prosił w Ogrójcu: „Ojcze, oddal ode mnie ten kielich”. Lęk jest ludzkim doświadczeniem. Natomiast ważne jest, żeby nie popaść w beznadzieję, nie poddać się całkowicie tej narracji, którą narzuca nam lęk. Chronić się przed nadmiarem informacji, zająć relacjami z najbliższymi. Szukać najbardziej optymalnych rozwiązań. Panika zawsze jest złym doradcą.
Jak się nie poddać lękowi? Kiedyś można było iść na spacer…
Przecież nie jest zakazane wyjść w samotności na spacer. W niedzielę wsiadłem w samochód klasztorny i podjechałem do Lasku Łagiewnickiego w Łodzi, żeby bez kontaktu z ludźmi chociaż na chwilę pooddychać świeżym powietrzem. To pomaga złapać równowagę. W tym trudnym czasie potrzebna jest też wewnętrzna dyscyplina. Łatwiej ulec lękowi, kiedy człowiek jest nieuporządkowany. Nawet będąc w domu, warto sobie zaplanować pracę, odpoczynek, lekturę, rozmowę z innymi. Nie pozwolić, by czas przeleciał nam przez palce. Sam po sobie wiem, że jak poddam się rozleniwieniu i pewnych rzeczy nie zaplanuję, to gorzej pracuję i poddaję się różnym myślom. Mam trochę raportów do spisania, lektury, telefon od pani też dodaje mi pracy, i to dobrze, bo gdyby nie izolacja, głosiłbym teraz rekolekcje. Podkreślam: trzeba szukać sobie pracy, bo bez niej człowiek głupieje. Warto narzucić sobie dyscyplinę. Nie nerwicową, ale jakiś schemat funkcjonowania w tych nowych warunkach.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.