Tak naprawdę nie wiadomo, skąd wzięła się ta nazwa, ale jest prosta i łatwa do zapamiętania, tak samo jak przepis na tę pochodzącą z Bieszczad potrawę.
Ciasto naleśnikowe towarzyszy nam w wielu sytuacjach: smażymy naleśniki na śniadanie, obiady i kolacje, podajemy je na słono i słodko. Są ozdobą barów mlecznych, ale i wykwintnych przyjęć, w zależności od składników farszu, jakim je nadziewamy. Ale fuczki to bardzo nietypowy sposób wykorzystania ciasta naleśnikowego. Nie smażymy z niego płaskich jak berety placków, by potem przekładać je nadzieniem, tylko mieszamy ciasto naleśnikowe z posiekaną kiszoną kapustą. Placuszki nie są więc ani słone, ani słodkie, ani kwaśne.
Kuchnia podkarpacka, łemkowska, a nawet ta z sąsiedniego Roztocza zna tyle rodzajów ich przyrządzania, ile jest gospodyń i ilu wielbicieli prostych tradycyjnych smaków. Począwszy od ciasta na fuczki. Można je przygotować z mąki z dodatkiem mleka, śmietany lub – dla nietolerujących nabiału – po prostu z wodą. Niektórzy dodają do ciasta jajko, inni tego nie robią. Placuszki smażone na gorącym tłuszczu są chrupiące, o delikatnej konsystencji. Bieszczadzcy traperzy smażą je nad ogniskiem na rozgrzanej blasze.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.