Ciekawa moda zapanowała w Ameryce w temacie prochów. I nie myślę tu o braniu, tylko o rozsypywaniu. Chodzi oczywiście o prochy najbliższych, bo miejsce na cmentarzu to kosztowna rzecz, a urny w domu trzymają teraz jedynie przewodniczący komisji wyborczych. Zrobiono badanie na temat miejsc, w których najczęściej dokonuje się takiego rozsypywania. I tu ciekawostka. Wygrał nie Wielki Kanion, nie Golden Gate, nie Empire State Building, lecz Disneyland! Czy na tym polega amerykańskie marzenie, żeby po śmierci połączyć się z psem Pluto, siostrzeńcami Kaczora Donalda, Śpiącą Królewną czy Myszką Miki? W każdym razie powstaje poważny problem sanitarny, a i prawny, bo po nałykaniu się czyjegoś przodka można zacząć się domagać części jego majątku.
Więcej możesz przeczytać w 48/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.