Mróz
Nieoczekiwana kariera Ivana Mládka i jego Banjo Bandu jest uroczym zjawiskiem naszej kultury masowej ostatnich miesięcy. Uroczym, bo oddolnym, zrobionym bez udziału albo nawet wbrew, pożal się Boże, szołbiznesowi. Oto bowiem publiczność, która ma być głupim odbiorcą tego, co im rzeczony szołbiznes raczy zaproponować (wystarczy wspomnieć eliminacje do Eurowizji), sama „wyczaiła" zabawną piosenkę w sieci i nadała status kultowej. I fajnie. Tyle że sytuacja okazała się mieć ciąg dalszy. Oto bowiem obrotni Czesi wydali u nas płytę i śpiewają nawet „Józka z bagien" po polsku! I tu czar pryska, bo okazuje się, że Mládek z zespołem nie ma nic więcej do zaproponowania, że „Jožin z bažin" był jak trafienie miliona w totolotka, że pokochaliśmy nie tyle czeski zespół i nawet nie piosenkę, ale zabawny w swojej nieudolności teledysk „z epoki". „Józek” odarty z zabawnego czeskiego brzmienia przeraża głupotą tekstu. Przy nim pochodzący z tej samej epoki „Wars wita” Wałów Jagiellońskich czy „W Polskę idziemy” Gołasa, to Himalaje muzycznej finezji. A „Jožin z bažin”? Już nie bawi. Może dlatego, że został pozbawiony tego uroku oddolności? A może w ogóle był jak czeski dowcip: za pierwszym razem zabawny, za drugim dużo mniej, za trzecim – żałosny.
Robert Leszczyński
Ivan Mládek & Banjo Band, „Jožin z bažin w Polsce", B.M.S
Nieoczekiwana kariera Ivana Mládka i jego Banjo Bandu jest uroczym zjawiskiem naszej kultury masowej ostatnich miesięcy. Uroczym, bo oddolnym, zrobionym bez udziału albo nawet wbrew, pożal się Boże, szołbiznesowi. Oto bowiem publiczność, która ma być głupim odbiorcą tego, co im rzeczony szołbiznes raczy zaproponować (wystarczy wspomnieć eliminacje do Eurowizji), sama „wyczaiła" zabawną piosenkę w sieci i nadała status kultowej. I fajnie. Tyle że sytuacja okazała się mieć ciąg dalszy. Oto bowiem obrotni Czesi wydali u nas płytę i śpiewają nawet „Józka z bagien" po polsku! I tu czar pryska, bo okazuje się, że Mládek z zespołem nie ma nic więcej do zaproponowania, że „Jožin z bažin" był jak trafienie miliona w totolotka, że pokochaliśmy nie tyle czeski zespół i nawet nie piosenkę, ale zabawny w swojej nieudolności teledysk „z epoki". „Józek” odarty z zabawnego czeskiego brzmienia przeraża głupotą tekstu. Przy nim pochodzący z tej samej epoki „Wars wita” Wałów Jagiellońskich czy „W Polskę idziemy” Gołasa, to Himalaje muzycznej finezji. A „Jožin z bažin”? Już nie bawi. Może dlatego, że został pozbawiony tego uroku oddolności? A może w ogóle był jak czeski dowcip: za pierwszym razem zabawny, za drugim dużo mniej, za trzecim – żałosny.
Robert Leszczyński
Ivan Mládek & Banjo Band, „Jožin z bažin w Polsce", B.M.S
Więcej możesz przeczytać w 11/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.