Płytobranie – Hity i kity
Koniec maja to, oprócz okresu przedgwiazdkowego, czas największego wysypu nowych tytułów płytowych. Oto fonograficzny urobek kilku ostatnich tygodni. Płyty, które zostaną z nami na lata, i te, które trzeba omijać szerokim łukiem (oceny w skali 1-10).
Maryla Rodowicz „Jest cudnie" (6/10)
Maryla, sama nie pisząc, ma wyjątkowy dar pozyskiwania świetnych autorów tekstów. Kiedyś byli to Osiecka, Kofta czy Wołek, dzisiaj – Kayah, Muniek i Nosowska. Brzmienie bardzo „smolikowe", choć podobnie jak w wypadku Krawczyka zasługa Andrzeja Smolika bardziej polegała na wytłumaczeniu artystce, że młodość w muzyce jest wartością od niedawna. Trzeba tylko zaakceptować swój wiek.
Haydamaky „Kobzar" (7/10)
To pierwsza (!) płyta ukraińskiego zespołu rockowego wydana u nas po „pomarańczowej rewolucji". Nie jest to ukraińska cepeliada – rock jest tu tylko etapem rozwoju liczącej setki lat muzycznej tradycji. Gościem na płycie jest m.in. Grabaż z Pidżamy Porno. Wkrótce
– wspólna płyta z Voo Voo.
Dick4Dick „Grey Album" (6/10)
Happeningowy, skandalizujący zespół
o obscenicznej nazwie potrafi też grać! Album zawiera ostre, energetyczne, zaśpiewane falsetem utwory z pogranicza punka, funku i absurdu w stylu Zappy. Teksty, niestety, po angielsku, co sprawia, że pozostaną uroczym, trójmiejskim dziwactwem.
Martyna Jakubowicz „Te 30. urodziny" (7/10)
Zdumiewające, że artystka od lat nieistniejąca w oficjalnym obiegu medialnym dostaje świetną płytę typu „Tribute To…", nagraną przez czołowe zespoły różnych stylów i pokoleń: Bracia, Goya, Pogodno, Indios Bravos itd. Pewnie z tego samego powodu Jakubowicz cztery lata temu nagrała płytę „Tylko Dylan".
Garou „Piece Of My Soul" (7/10)
Obdarzony dramatycznym, „przepitym" głosem Kanadyjczyk z Quebecu może śpiewać i po angielsku, i po francusku. Płyta do bólu profesjonalna, choć śpiewając po angielsku, Garou jakimś cudem traci połowę mocy.
Bielas & Plastic Bag (8/10)
Kiedy Jacek „Bielas" Bieleński umrze, trzeba go będzie zatopić w formalinie i wystawiać na Piotrkowskiej jako wzorzec łódzkiego artysty menela. Oprócz wyczynowego przesiadywania w kultowej knajpie Łódź Kaliska Bieleński raz na kilka lat wydaje autorski album wynikający wprost z jego menelsko-
-artystycznych doświadczeń.
Czesław Śpiewa „Debiut" (9/10)
Czesław śpiewa po polsku, choć powinien po duńsku, bo to właśnie do Danii wyemigrował, mając pięć lat. Muzyczny Nikifor wykonujący witkacowskie teksty (gdzie doborem słów rządzi rym, a nie sens) do podkładów w stylu XIX-wiecznej katarynki. Absolutnie uroczy „Debiut"!
Andrzej Piaseczny „15 dni" (2/10)
„Piasek" wiecznie żywy! W przeciwieństwie do publiczności. Jego nastoletnie fanki z czasów „Prawie do nieba" dziś dobiegają trzydziestki i uznają, że spazmowanie na jego koncertach było obciachem.
Koniec maja to, oprócz okresu przedgwiazdkowego, czas największego wysypu nowych tytułów płytowych. Oto fonograficzny urobek kilku ostatnich tygodni. Płyty, które zostaną z nami na lata, i te, które trzeba omijać szerokim łukiem (oceny w skali 1-10).
Maryla Rodowicz „Jest cudnie" (6/10)
Maryla, sama nie pisząc, ma wyjątkowy dar pozyskiwania świetnych autorów tekstów. Kiedyś byli to Osiecka, Kofta czy Wołek, dzisiaj – Kayah, Muniek i Nosowska. Brzmienie bardzo „smolikowe", choć podobnie jak w wypadku Krawczyka zasługa Andrzeja Smolika bardziej polegała na wytłumaczeniu artystce, że młodość w muzyce jest wartością od niedawna. Trzeba tylko zaakceptować swój wiek.
Haydamaky „Kobzar" (7/10)
To pierwsza (!) płyta ukraińskiego zespołu rockowego wydana u nas po „pomarańczowej rewolucji". Nie jest to ukraińska cepeliada – rock jest tu tylko etapem rozwoju liczącej setki lat muzycznej tradycji. Gościem na płycie jest m.in. Grabaż z Pidżamy Porno. Wkrótce
– wspólna płyta z Voo Voo.
Dick4Dick „Grey Album" (6/10)
Happeningowy, skandalizujący zespół
o obscenicznej nazwie potrafi też grać! Album zawiera ostre, energetyczne, zaśpiewane falsetem utwory z pogranicza punka, funku i absurdu w stylu Zappy. Teksty, niestety, po angielsku, co sprawia, że pozostaną uroczym, trójmiejskim dziwactwem.
Martyna Jakubowicz „Te 30. urodziny" (7/10)
Zdumiewające, że artystka od lat nieistniejąca w oficjalnym obiegu medialnym dostaje świetną płytę typu „Tribute To…", nagraną przez czołowe zespoły różnych stylów i pokoleń: Bracia, Goya, Pogodno, Indios Bravos itd. Pewnie z tego samego powodu Jakubowicz cztery lata temu nagrała płytę „Tylko Dylan".
Garou „Piece Of My Soul" (7/10)
Obdarzony dramatycznym, „przepitym" głosem Kanadyjczyk z Quebecu może śpiewać i po angielsku, i po francusku. Płyta do bólu profesjonalna, choć śpiewając po angielsku, Garou jakimś cudem traci połowę mocy.
Bielas & Plastic Bag (8/10)
Kiedy Jacek „Bielas" Bieleński umrze, trzeba go będzie zatopić w formalinie i wystawiać na Piotrkowskiej jako wzorzec łódzkiego artysty menela. Oprócz wyczynowego przesiadywania w kultowej knajpie Łódź Kaliska Bieleński raz na kilka lat wydaje autorski album wynikający wprost z jego menelsko-
-artystycznych doświadczeń.
Czesław Śpiewa „Debiut" (9/10)
Czesław śpiewa po polsku, choć powinien po duńsku, bo to właśnie do Danii wyemigrował, mając pięć lat. Muzyczny Nikifor wykonujący witkacowskie teksty (gdzie doborem słów rządzi rym, a nie sens) do podkładów w stylu XIX-wiecznej katarynki. Absolutnie uroczy „Debiut"!
Andrzej Piaseczny „15 dni" (2/10)
„Piasek" wiecznie żywy! W przeciwieństwie do publiczności. Jego nastoletnie fanki z czasów „Prawie do nieba" dziś dobiegają trzydziestki i uznają, że spazmowanie na jego koncertach było obciachem.
Więcej możesz przeczytać w 22/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.