Na tym mundialu na boiskach jest za mało emocji. Ale poza boiskiem jest ich tyle co nigdy. Piłkarze kłócą się z sobą i z trenerami, trenerzy z dziennikarzami. Jedna wielka awantura
Z grupą polskich dziennikarzy stoję w strefie mieszanej po meczu Słowacja – Włochy. Nasi sąsiedzi sprawili właśnie największą sensację turnieju – wyeliminowali mistrzów świata! Mało tego, strzelili im aż trzy gole, co ostatni raz przytrafiło się Italii na mundialu w 1970 r. w finale z Brazylią, w której składzie grał legendarny Pele.
Czekamy na jednego z bohaterów spotkania bramkarza Legii Warszawa Jana Muchę, który świetnie mówi po polsku. Tyle pytań! Bronił świetnie, choć puścił dwa gole, Włosi wepchnęli go do siatki, gdzie walnął pięścią w zęby jednego z rywali… Po półtorej godziny do sali wmaszerowuje cała reprezentacja Słowacji, bez słowa mija tłum dziennikarzy i znika w autobusie.
Czekamy na jednego z bohaterów spotkania bramkarza Legii Warszawa Jana Muchę, który świetnie mówi po polsku. Tyle pytań! Bronił świetnie, choć puścił dwa gole, Włosi wepchnęli go do siatki, gdzie walnął pięścią w zęby jednego z rywali… Po półtorej godziny do sali wmaszerowuje cała reprezentacja Słowacji, bez słowa mija tłum dziennikarzy i znika w autobusie.
Więcej możesz przeczytać w 27/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.