W mojej głowie tkwi mnóstwo tego typu ciekawostek. Skłonność do nich daje niekiedy bezcenne profity. Gdy byłem małolatem, układałem rebusy, które publikowano potem w piśmie „Rozrywka", za co dostawałem parę groszy w najtrudniejszych czasach.
Dlatego dla mnie widok billboardu „Zimny Lech" w pobliżu Wawelu był dreszczowcem od pierwszej chwili, gdy go tylko ujrzałem. I gdybym był szefem Kompanii Piwowarskiej, po prostu go kazał bym zdjąć natychmiast. Olałbym promocyjne profity. Odbiło mi bowiem na punkcie polskiej państwowości bardziej niż kiedyś na punkcie alkoholu.
Nie byłem fanem Lecha Kaczyńskiego. Jego groteskowe klepnięcie w plecy Donalda Tuska zostanie w mej pamięci na długo, podobnie jak wiele innych, mniej i bardziej poważnych zachowań. Ale powiem szczerze: od chwili jego śmierci ani razu z niego nie zakpiłem. Zamarzyła mi się namiastka respektu wobec własnego kraju. Czegoś, co po latach komunistycznej obłudy, w której spędziłem całą młodość, przywróciłoby Polakom plemienne wartości. A to może się stać jedynie poprzez pokazywanie małych, ale wielkich duchem wzorców.
W 1976 roku Polska była targana dramatem Ursusa i Radomia i właśnie wprowadzano kartki na cukier. Zganiano ludzi na Stadion Dziesięciolecia, by w liczbie stu tysięcy skandowali „Warchoły!" ku radości Edwarda Gierka. Był to haniebny epitet skierowany w stronę strajkujących robotników. Do dziś, kiedy ktoś mówi słowo „warchoły", rzuca mną o ścianę. Mała uwaga: te sto tysięcy to nie byli Marsjanie – to byli Polacy, z których spora część żyje do dziś. Jak wychowali swoje dzieci?
W 1976 roku znalazłem się w kraju abstrakcyjnie odległym od komunizmu. W USA wszystko było inaczej – od nadmiaru cukru, aż po nieobecność polityki w codziennym życiu obywateli. Pewnego dnia spojrzałem w telewizor i zobaczyłem, jak na widok tamtejszego prezydenta wszyscy wstali i zaczęli bić brawo. Jimmy Carter wygłaszał orędzie inauguracyjne, poruszał w nim sprawy państwa i dostawał owację na stojąco od Izby Reprezentantów. W tym także od najzagorzalszych wrogów. Zapamiętałem ten widok na zawsze. Kilka tygodni temu moje czujne oko wychwyciło bijącą brawo prezydentowi Komorowskiemu osamotnioną w ławach PiS Joannę Kluzik-Rostkowską. Za ten prosty gest chciałem teraz Pani Joannie podziękować. Błysnęła rzadką w polskiej polityce klasą. Przejdzie do historii jako prekursorka przyzwoitych zachowań w Sejmie XXI wieku.
Wiem, co mówię. Należę do pokolenia, które miało zakodowanych wiele wrogich atawizmów. Byliśmy zarażeni. Nie cierpieliśmy polskiej flagi. Uważaliśmy ją za obcą, choć była biało-czerwona jak teraz. Mieszkałem na parterze wysokiego budynku na Bemowie i do balustrady balkonu miałem fabrycznie przyspawany uchwyt na drzewiec. Ileż ja się napociłem, żeby go odpiłować. Przechodzący ludzie pukali się w czoło, ktoś podkablował i dostałem grzywnę na kolegium, ale dla mnie było ważne, żeby mnie nikt nie zmuszał do instalowania flagi 22 lipca. I oto nagle 10 kwietnia mój syn, który pierwszy mnie poinformował o katastrofie w Smoleńsku, zapytał, czy mamy w domu flagę. Chciał ją wywiesić za oknem. Zatkało mnie. W niewidoczny sposób w moim pobliżu wyrósł mężczyzna bez uprzedzeń, patriota, człowiek honoru, który mnie zawstydził. On też nie przepadał za Lechem Kaczyńskim, a jednak był potem na Krakowskim Przedmieściu kilkakrotnie. Pomyślałem, że oto nadchodzi pierwsze pokolenie ludzi nietkniętych. Pokolenie wolne od nienawiści.
Minęły cztery miesiące i zaraza dopadła także ich. Nowe pokolenie usłyszało w tym samym miejscu zbiorowy wrzask „Hańba!" skierowany pod adresem księdza święcącego tablicę pamiątkową i tak oto dostało do swej pamięci prezent, który będzie kiedyś wspominało tak, jak ja wspominam gierkowskie „warchoły".
Wiele rzeczy dostajemy w spadku. Gdy matka, będąc w ciąży, pije – dziecko rodzi się zdewastowane. Jeśli w ramach macierzyństwa w domu panuje piekło – dziecko wyrasta na człowieka z wbitą psychozą do głowy. Gdy w Polsce roku 2010 panuje zbiorowe chamstwo i amok nienawiści – nie spodziewajmy się spokoju co najmniej do roku 2030.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.