Rok 2010 to był rok Caroline Wozniacki. Duńska tenisistka polskiego pochodzenia otrzymała właśnie od federacji ITF tytuł mistrzyni świata. Oprócz talentu do gry w tenisa ma jeszcze coś: naturalną umiejętność bycia gwiazdą.
Kilka tygodni temu w sportowym światku wybuchła mała bomba. Były duński tenisista Morten Christensen, który zajmuje się kontraktami sponsorskimi sportowców, oświadczył, że polsko brzmiące nazwisko przeszkadza Wozniacki w podpisywaniu lepszych kontraktów. „Gdyby nazywała się na przykład Larsen, w luksusowym świecie tenisa byłaby kojarzona tylko z Danią i skandynawskimi standardami. A jej zarobki byłyby znacznie wyższe" – oznajmił. Fani tenisa zaczęli się zastanawiać, czy nie ma w tym prawdy.
– Ludzie chętnie czytają o Karolinie, więc trzeba wymyślać nowe tematy. Ato kompletna bzdura. Ona ze swoim nazwiskiem ma wyższe kontrakty niż jakikolwiek duński sportowiec – ripostuje ojciec i trener tenisistki Piotr Woźniacki. Komentując szacunki Christensena, który wycenił wartość reklamową jego córki na 8-10 milionów euro rocznie, Woźniacki mówi: – Tyle to ona zarabiała rok temu.
Więcej możesz przeczytać w 1/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.