Pewnego dnia na mecz przyszło tylko siedmiu chłopców, Aparicio potrzebował ósmego i poprosił donię Celię, by wypożyczyła mu Lionela. Matka długo się opierała, tłumaczyła, że jest za mały. Trener obiecał więc wystawić go na prawym skrzydle, obok małej trybuny, gdzie siadywała, żeby w razie czego matka mogła go ściągnąć z boiska i tulić, gdyby zaczął płakać. Ale to Leo doprowadził do łez dużo starszych od siebie chłopaków, bo nijak nie mogli mu odebrać piłki. Strzelił wtedy dwa gole. Do dziś błyszczy właśnie po prawej stronie boiska.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.