W najbliższej przyszłości nie będzie nic. To znaczy nic sensacyjnego. PO wprowadzi bardziej restrykcyjne zasady zakazujące ujawniania odrębnego zdania, a PiS przegra wybory, co sprawi, że będzie w sumie koalicja taka lub owaka. Najgorsze, że koalicja tych samych polityków, którzy już pokazali, że niewiele umieją, a prawie nic im się nie chce. Jedni pokrzyczą na Kościół i homofobów, inni będą argumentowali, że trzeba dalej ciąć wydatki, bo budżet sam się nie naprawi, a najlepiej ciąć aż do granic ludzkiej wytrzymałości. Ale ludzie się nie zbuntują, bo i jak mieliby się zbuntować? Rewolucja w Polsce nie jest wyobrażalna.
Polskie uniwersytety – zgodnie z europejską tendencją – stają się szkołami zawodowymi, polska nauka jest dramatycznie niedofinansowana, ale młodzież jest znakomita, tylko całkowicie niepolityczna. W obecnej polityce w Polsce nie ma nic, co mogłoby przyciągnąć młodych ludzi, poza oportunistami, skrajnymi radykałami i karierowiczami. Polsce politycznej grozi całkowita utrata ciągłości. Między tą Polską a klasą polityczną jest przepaść. Każde kolejne pogorszenie koniunktury oraz zwiększenie już radykalnie rosnącego bezrobocia w pokoleniu poniżej trzydziestki spowoduje, że oni – niemal wszyscy – wyjadą. Tu nie chodzi o miliony, ale o dziesiątki tysięcy tych najzdolniejszych. To wystarczy. To będzie początek końca. Czy wszystkiemu winien jest polityczny stan beznadziei? Zapewne nie wszystkiemu, ale 90 proc. – tak. Polska bez dróg i kolei, Polska bez innowacji technologicznych, bez oferty dla myślących – żadnej szansy zatrudnienia świetnego doktoranta na uniwersytecie, żadnej szansy zatrudnienia znakomitego informatyka do czegoś lepszego niż programowanie stron, co potrafi każdy – taka Polska straci przewagi, jakie podobno jeszcze niedawno miała nad sąsiadami, nie wspominając już o Zachodzie.
Czego zatem można się spodziewać po najbliższych miesiącach? Czy możliwe jest pojawienie się zdrowego fermentu w stanie beznadziei? Pierwsza odpowiedź jest negatywna. Ale tak nie może być wiecznie! Wtedy się mówi, że za 20 lat, jak nowe pokolenie dojdzie do władzy, ale 20 lat już minęło. Czy po partiach można się spodziewać ożywczego impulsu – prawie na pewno nie, ale może? Jeżeli nie liczyć na cuda, to trzeba myśleć inaczej. W słabnącej Unii Europejskiej rządzonej przez ludzi nieważnych i niezdolnych do decyzji, chyba że coraz bardziej interesownych i egoistycznych, nie będzie tego nadzoru, jaki sprawiał, że Polska musiała się rozwijać. Jak sami nie damy rady, to nas zostawią na szarym końcu, gdzie już pod wieloma względami jesteśmy.
Ożywczy ferment jest możliwy – wyczuł to Janusz Palikot, tylko wątpliwe, czy mu się uda – w rezultacie porozumienia oddolnego. Górę zostawmy jej marnemu losowi, zaniechajmy słuchania o tym, co wczoraj zrobił poseł, zgaśmy telewizory, a co najmniej stacje informacyjne, i skorzystajmy z tego, z czego skorzystali Egipcjanie, z portali społecznościowych, z niebywałych możliwości technologicznych, po to, żeby zacząć cokolwiek robić wspólnie. Odbudujmy nie Polskę polityczną, bo to na razie chyba niemożliwe, ale Polskę ludzkich wspólnot, a to już będzie wspaniałe osiągnięcie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.