Nie tylko arcybiskup, katecheci, ale także politycy, nie wyłączając z tego grona minister edukacji, traktują seks jako grzech lub co najmniej przedmiot tabu. Według wielu, nie tylko kościelnych, autorytetów dzieci powinny się rodzic jak w Świętej Rodzinie, gdzie mama („zawsze w domu") jest dziewica, tata – tak stary, ze znajduje się poza wszelkim podejrzeniem, a dziecko stanowi owoc modłów, a nie seksu.
Polityczna recepta na narodowa dzietność brzmi więc: 1. żadnej edukacji seksualnej (święta ignorancja spowoduje wiele niechcianych ciąż tak miłych Bogu i państwo); 2. nazywać zbrodniczym prawo do aborcji, bo zarodek jest ważniejszy niż kobieta, która go nosi; 3. dezinformować w sprawie środków antykoncepcyjnych (abstynencje seksualną nazywać antykoncepcją, o antykoncepcji mówić, że rakotwórcza); 4. nie refundować środków nowoczesnych i skutecznych; 5. straszyć grzesznością zapłodnienia in vitro; 6. obrzydzić żłobki, bo rzekomo destrukcyjne dla dziecka. Niech kobiety rodzą i siedzą w domu, bo takie mają powołanie. Polityka ta jest nieskuteczna z punktu widzenia demografii, ale pełna sukcesów politycznych. Bo jej zwolennicy, z poparciem Kościoła, wygrywają w kolejnych wyborach i dzierżą ważne stanowiska.
Osobiście nie interesuje mnie problem demografii, bo aby go rozwiązać, możemy sprowadzić do kraju 3 miliony wyczekujących powrotu na ojczyzny łono repatriantów ze Wschodu lub otworzyć granicę na imigrantów. Interesuje mnie problem seksualności. Mam bowiem wrażenie, ze w Polsce panuje nie tylko ogromna hipokryzja w sprawach seksu, ale tez, ze jesteśmy jakimś unikatowym wykopaliskiem. Jedynym w Europie – krajem przedfreudowskim. (Być może warto, by Sejm z powodów turystycznych to utrzymał, a nawet stan ten stosowna ustawa utrwalił).
Freud odkrył, ze seksualność jest nie tylko atrybutem małżeńskim, ale także elementem kondycji każdego człowieka. Niemowlaki, single, starzy ludzie, a nawet posłanka Szczypinska i biskup Michalik są jakoś seksualni. Seks – dowiódł tego również Freud – jest przedmiotem wiedzy. Dziś uważa się, że ludzie, zwłaszcza młodzi, maja prawo te wiedzę mieć, by potem – ku radości własnej i odpowiedzialnej płodności – ją wykorzystać. Ale nie w Polsce.
Nie wiem, czy minister Hall była na pielgrzymce w Częstochowie, ale sadzę, że nie musiała. W kwestiach promocji ignorancji seksualnej i powstrzymania wrażej fali freudyzmu ma wielkie zasługi. Od lat skutecznie opiera się naciskom lekarzy, seksuologów, organizacji pozarządowych i nauczycieli, by wprowadzić do szkół edukacje seksualna (właśnie minęło dwulecie istnienia i aktywności Porozumienia na rzecz Upowszechnienia Edukacji Seksualnej Dzieci i Młodzieży w Polskiej Szkole). Pani minister Hall wystarcza „Przygotowanie do życia w rodzinie" (dodajmy „katolickiej"; tak jak komunistom, równie pruderyjnym jak polska prawica, wystarczało „przygotowanie do życia w rodzinie socjalistycznej”). Bo przecież seks pojawia się w wyłącznie w rodzinie i dla rodziny. A wszelka o nim wiedza i wolność „ograniczają dzietność”.
Rozumiem, ze kler, u którego oficjalnie stwierdza się zerowy przyrost naturalny, może nic o odkryciach Freda nie wiedzieć i wierzyć, ze seksualność nie tylko sama w sobie jest grzeszna, ale też prokreacyjnie nieskuteczna, hoc już św. Augustyn twierdził, ze gdyby Bóg zechciał, by człowiek rozmnażał się bez seksu, uczyniłby go pszczoła. Ale od pani minister edukacji oczekiwałabym czegoś innego. Wiedzy, również tej freudowskiej, i serca dla potrzeb młodych ludzi. Bo nie są oni rojem pszczół.
PS Wrażliwych czytelników przepraszam za kpiny z pielgrzymek do Częstochowy, mściwych pragnę pocieszyć, że pisząc frywolnie o potrzebie edukacji seksualnej, cierpię z powodu połamanego prawego łokcia. Czytelników sympatyzujących ze mną proszę o pomoc, jakiej udzielił kardynał Dziwisz cierpiącemu Kubicy, przekazując mu ozdrowieńcze relikwie pierwszego i drugiego stopnia (krew i fragment szaty Jana Pawła II). Nim został otwarty rynek papieskich relikwii, już rozpoczęła się ich dystrybucja. Może za pośrednictwem wpływowych osób i ja mam szanse stać się ich beneficjentką?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.