Jeśli rewolucyjny pożar rozleje się na cały bliski wschód, to nawet ponad 200 dolarów za baryłkę ropy naftowej może być ceną zbyt niską, by zrównoważyć całe skumulowane tu ryzyko.
Czy mamy powody, aby niepokoić się tym, co się dzieje w arabskich krajach Afryki Północnej? Walka milionów ludzi, którzy protestują przeciw autorytarnym rządom skorumpowanych despotów, powinna raczej wzbudzać naszą sympatię. Jeszcze kilka lat temu takie zdarzenia jak bezkrwawa rewolucja w Tunezji czy wielkie demonstracje na placu Tahrir w Kairze niosły radosne podniecenie. Wtedy wydawało się, że każda taka rewolucja przybliża nas do świata liberalnej demokracji i zglobalizowanego, wolnego rynku. Dziś nie jest to już pewne. Bo nie jest pewne, czy demonstrujący Tunezyjczycy i Egipcjanie naprawdę pragną takiego modelu rozwoju społecznego i gospodarczego, który my uznajemy za normalny.
Więcej możesz przeczytać w 7/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.