Dobrego dietetyka interesuje to, co masz w głowie, a nie tylko to, co na talerzu. Jedzeniowa faszystka", „miłośniczka kup”, „jędza” – to tylko niektóre z określeń, jakich Gillian McKeith dorobiła się dzięki swojemu telewizyjnemu programowi „Jesteś tym, co jesz”. W każdym odcinku dostaje w swoje ręce otyłą osobę, której w sposób bardzo obrazowy (gromadzi na ogromnym stole wszystko, co nieszczęśnik pochłonął w ciągu tygodnia) udowadnia, że to, co je, w większości składa się z kalorycznych śmieci. Zdrowym jedzeniem Gillian zajęła się, kiedy sama zaczęła chorować. W młodości miała tak potworne migreny, że podejrzewałau siebie raka mózgu. Okazało się jednak, że to efekt... zwykłej alergii pokarmowej. Potem McKeith stała się celebrytką i autorką poczytnych książek. W najnowszej, „Dieta Boot Camp”, przedstawia bardzo konkretny program zdrowego odżywiania. Z Gillian spotykam się w jednym z luksusowych warszawskich hoteli. Strasznie mi współczuje. „Co wy tu jecie?” – pyta. Poprzedniego dnia w modnej warszawskiej restauracji nic nie tknęła. Choć częstowanie jej pierogami nie wchodzi w grę, wcale nie odniosłam wrażenia, że moja rozmówczyni jest kimś strasznym. To uśmiechnięta pani w świetnej formie, która doskonale wie, co robi. I potrafi do tego przekonać. „Rzucam mleko” – pomyślałam po zakończeniu tej rozmowy. Z mięsa zrezygnowałam już dawno...
Na czym polega dieta Boot Camp? To chyba nie jest tak naprawdę dieta?
Gillian McKeith: Kiedy używam słowa dieta, nie myślę o liczeniu kalorii ani wykluczaniu z menu pewnych potraw. Dieta to styl życia. A Boot Camp to dwutygodniowy plan, jak w prosty i skuteczny sposób zmienić swoje życie na lepsze i zdrowsze. Ten plan nie dotyczy tylko jedzenia, ale także umysłu, ciała, ducha. Daje narzędzia, by poczuć się lepiej w rozmaitych dziedzinach życia, umieć znaleźć cele i sposoby ich osiągnięcia. Prowadzę prywatną praktykę od 20 lat. Boot Camp jest owocem tego, czego sama się przez ten czas nauczyłam. Nie chodzi o to, żeby zmuszać ludzi do jedzenia potraw, które uważam za zdrowe, tylko o to, żeby przełamać ich wewnętrzne blokady. Sami zniechęcamy się do różnych rzeczy! Na przykład przychodzi do mnie kobieta i mówi, że chce nosić rozmiar 38. Ale za chwilę dodaje: „Jestem za gruba, za brzydka, nigdy nie uda mi się tego osiągnąć". Czy to, o czym marzy, ma szansę się wydarzyć? Raczej nie, skoro sama w to nie wierzy. Sabotuje własny plan, zanim zaczęła go realizować. Jeśli chcę być dobrym dietetykiem, muszę pracować przede wszystkim z tym, co ludzie mają w głowach, a nie tylko na talerzu. Na szczęście ludzki umysł działa trochę jak radio – możesz pogłośnić lub włączyć kanał, który lubisz, a ściszyć lub wyłączyć ten, który ci nie pasuje.
Co trzeba wyłączyć?
Głos, który mówi: „Nie uda ci się, nie dasz rady".
A włączyć?
„Lubię siebie, szanuję, znam swoją wartość". W książce „Dieta Boot Camp” jesteś szefową, dowódcą oddziału. Nie prosisz, ale nakazujesz ludziom robić pewne rzeczy. Nie interesuje mnie, co myślą inni. Chcę, żeby robili to, co im mówię, bo to jest skuteczne. Jeśli ktoś zacznie wszystko podważać i zastanawiać się, czy mam rację, zamiast działać według tego, co proponuję – nic nie osiągnie. Dlatego ta książka nosi tytuł „Boot Camp”, czyli obóz wojskowy. Rób dokładnie to, co mówię, a będziesz mieć wyniki. Inaczej nie ma szans na zmianę.
Wiele osób chce stosować proste wskazówki w rodzaju: jedz tylko jajka przez dwa tygodnie, a schudniesz. Nie chcą zmieniać całego życia w nadziei, że to pomoże im stracić pięć kilogramów.
Tacy ludzie nie mają u mnie czego szukać. Nie interesuje mnie liczenie kalorii, odmawianie sobie jedzenia, radzenie sobie z efektem jo-jo. Za to jeśli chcesz się dobrze czuć, pozbyć się bólu głowy, napięcia przedmiesiączkowego, nieestetycznych wyprysków czy obniżyć ciśnienie krwi, zmniejszyć poziom cholesterolu – jestem osobą, której szukasz. Jeśli się lubisz i szanujesz swoje ciało, będziesz gotowa zmienić sposób myślenia. Nie interesuje mnie wyniszczanie organizmu, tylko trwała zmiana.
Skąd to holistyczne podejście?
Kiedy ktoś ma dużą nadwagę, to nie tylko dlatego, że za dużo je. Trzeba obserwować, dlaczego się doprowadził do takiego stanu. Jeśli przepiszę komuś dietę na siedem czy 14 dni, pewnie będzie jej przestrzegał. W tym czasie schudnie. Niestety, ten stan się nie utrzyma, bo taka osoba nie pozna przyczyn, które sprawiły, że nadwaga w ogóle się pojawiła. Kiedy rozmawiam z pacjentami, wspólnie się zastanawiamy, kiedy zaczęło się objadanie. Uwierz mi, każdy, z kim widzę się po raz pierwszy, za swoją nadwagę obwinia kogoś innego! „To przez męża, on chce jeść tylko mięso", „Nie mogę ćwiczyć, bo jestem zbyt zajęta pracą”. Uczę ludzi brania odpowiedzialności za to, co robią. Razem ustalamy osiągalne cele, używamy wizualizacji i medytacji, które w tym pomagają. Dopiero na końcu przychodzi utrata wagi.
Dzięki takiemu podejściu stałaś się sławnym coachem...
Stałam się popularna, bo potrafię odchudzić ludzi, którzy całe życie tego nie dokonali. Tych obsesyjnie skupionych na swojej figurze, którzy ważą się dziesięć razy dziennie i znają wartość kaloryczną każdego produktu. Zawsze zanim zaczniemy pracę, każę im wyrzucić te wagi i tabele kaloryczne. Obsesja nie pomaga w odchudzaniu.
Sporo tu psychologii.
Chodzi o to, by być dla siebie dobrym. A tego niekoniecznie uczą na kursach psychologii. Jeśli ktoś zje dziesięć czekoladowych batonów, nie powinien się karać, tylko przyjrzeć temu, co go do tego skłoniło. I następnego dnia zacząć wszystko od początku.
Trzy rady, które pomogą się pozbyć złych nawyków.
Zdaj sobie sprawę, co chcesz osiągnąć. Zacznij prowadzić dziennik. Przez tydzień zapisuj w nim wszystko, co jesz i pijesz, o której godzinie, jak się potem czujesz. Wszystko po to, by zaobserwować, jaki jest związek między samopoczuciem i jedzeniem. Zrób przegląd szafek w kuchni. Jeśli znajdziesz w nich coś, co nie jest zgodne z moimi zasadami żywienia, po prostu się tego pozbądź.
Jesteś weganką, ale w twoich książkach można znaleźć przepisy mięsne.
Ludzie się boją, że będę im kazała rzucić mięso, a nie o to chodzi. Można jeść rybę, kurczaka, indyka z ekologicznej hodowli. Oczywiście przygotowane w zdrowy sposób! Grillowane, pieczone, ale nie smażone. Rozumiem ludzkie słabości. Jestem ze Szkocji, a Szkotom się wydaje, że jeśli nie zjedzą ziemniaków z mięsem, to jakby w ogóle nie jedli. Tyle że ja na tej tradycyjnej diecie zachorowałam.
Nie ciągnie cię do batonika, coli?
Nie. Te zachcianki biorą się z niskiego poziomu cukru we krwi. Jeśli pijesz słodkie gazowane napoje, dużo kawy, alkohol, to twój organizm właśnie tego będzie się domagał. Jeśli regularnie jesz zdrowe rzeczy w cyklu „śniadanie, przekąska, obiad, przekąska, kolacja, przekąska", te zachcianki się nie pojawią. Trzeba się nauczyć utrzymywać poziom cukru we krwi na stałym poziomie, bez gwałtownych skoków.
Najgorsze i najlepsze rzeczy w polskiej diecie?
Najgorszy jest oczywiście cukier, a najlepsza? Kapusta! Serio. Ma witaminę U, która pomaga przy chorobie wrzodowej, pomaga też na wątrobę tym, którzy piją dużo wódki, a to chyba polski problem... I można ją przyrządzać na dziesiątki sposobów – kwasić, gotować, robić z niej zapiekanki, soki.
Jesteś wielką fanką koktajli. Dlaczego?
Są świetnym sposobem na szybkie dostarczenie składników pokarmowych do krwiobiegu, co jest ważne szczególnie w przypadku osób, które przez długi czas źle się odżywiały. Poza tym dają ogromne możliwości komponowania własnych smaków, rozwijają jedzeniową wyobraźnię.
Nie używasz mleka ani przetworów mlecznych do koktajli?
Wielu ludzi ma kłopot z przyswajaniem mleka i jego przetworów, a mleko krowie nie jest nam potrzebne, dlatego je wykluczyłam w swoich przepisach. Ale jeśli lubisz mleko i nie chcesz z niego rezygnować, a twój organizm nie ma problemów z jego trawieniem – proszę bardzo. Tylko najpierw trzeba je przegotować. Wcale nie jestem taką jedzeniową faszystką, jak o mnie mówią.
Masz dwie córki. Wydaje mi się, że z żywieniem dzieci zawsze jest problem, bo one najczęściej lubią właśnie to, co niezdrowe.
Nie, jeśli od najmłodszych lat wychowujesz je na określonej diecie.
Ale dzieci idą potem do przedszkola, szkoły, poznają inne dzieci, które niekoniecznie tak zdrowo się odżywiają.
Ja i mój mąż jesteśmy wegetarianami, ale nasz syn nie. Poza tym przepada za śmieciowym jedzeniem. Moje dzieci biorą udział w przygotowywaniu jedzenia, gotują. Zawsze bardzo im się to podobało i smakowało im to, co same zrobiły. Zakazy nie działają! Dzieci trzeba po prostu cierpliwie edukować. Pokazywać alternatywę dla słodyczy, zabrać do sklepu ze zdrowym jedzeniem. Moja młodsza córka, która była ostatnio na urodzinach koleżanki, przyszła do domu i mówi: „Nie jadłam tortu". „Dlaczego?” – pytam. „Był żółto-purpurowo-turkusowy. Czysta chemia, nie mógł być smaczny”. Miałam tylko nadzieję, że nie powiedziała tego głośno w czasie tej imprezy!
Twoje ulubione potrawy?
Mango. Koktajl z mango latem zawsze mnie uszczęśliwia. Fasola aduki. Kasztany. Uwielbiam zupy. Boże, jak ja kocham jeść! ?
Na czym polega dieta Boot Camp? To chyba nie jest tak naprawdę dieta?
Gillian McKeith: Kiedy używam słowa dieta, nie myślę o liczeniu kalorii ani wykluczaniu z menu pewnych potraw. Dieta to styl życia. A Boot Camp to dwutygodniowy plan, jak w prosty i skuteczny sposób zmienić swoje życie na lepsze i zdrowsze. Ten plan nie dotyczy tylko jedzenia, ale także umysłu, ciała, ducha. Daje narzędzia, by poczuć się lepiej w rozmaitych dziedzinach życia, umieć znaleźć cele i sposoby ich osiągnięcia. Prowadzę prywatną praktykę od 20 lat. Boot Camp jest owocem tego, czego sama się przez ten czas nauczyłam. Nie chodzi o to, żeby zmuszać ludzi do jedzenia potraw, które uważam za zdrowe, tylko o to, żeby przełamać ich wewnętrzne blokady. Sami zniechęcamy się do różnych rzeczy! Na przykład przychodzi do mnie kobieta i mówi, że chce nosić rozmiar 38. Ale za chwilę dodaje: „Jestem za gruba, za brzydka, nigdy nie uda mi się tego osiągnąć". Czy to, o czym marzy, ma szansę się wydarzyć? Raczej nie, skoro sama w to nie wierzy. Sabotuje własny plan, zanim zaczęła go realizować. Jeśli chcę być dobrym dietetykiem, muszę pracować przede wszystkim z tym, co ludzie mają w głowach, a nie tylko na talerzu. Na szczęście ludzki umysł działa trochę jak radio – możesz pogłośnić lub włączyć kanał, który lubisz, a ściszyć lub wyłączyć ten, który ci nie pasuje.
Co trzeba wyłączyć?
Głos, który mówi: „Nie uda ci się, nie dasz rady".
A włączyć?
„Lubię siebie, szanuję, znam swoją wartość". W książce „Dieta Boot Camp” jesteś szefową, dowódcą oddziału. Nie prosisz, ale nakazujesz ludziom robić pewne rzeczy. Nie interesuje mnie, co myślą inni. Chcę, żeby robili to, co im mówię, bo to jest skuteczne. Jeśli ktoś zacznie wszystko podważać i zastanawiać się, czy mam rację, zamiast działać według tego, co proponuję – nic nie osiągnie. Dlatego ta książka nosi tytuł „Boot Camp”, czyli obóz wojskowy. Rób dokładnie to, co mówię, a będziesz mieć wyniki. Inaczej nie ma szans na zmianę.
Wiele osób chce stosować proste wskazówki w rodzaju: jedz tylko jajka przez dwa tygodnie, a schudniesz. Nie chcą zmieniać całego życia w nadziei, że to pomoże im stracić pięć kilogramów.
Tacy ludzie nie mają u mnie czego szukać. Nie interesuje mnie liczenie kalorii, odmawianie sobie jedzenia, radzenie sobie z efektem jo-jo. Za to jeśli chcesz się dobrze czuć, pozbyć się bólu głowy, napięcia przedmiesiączkowego, nieestetycznych wyprysków czy obniżyć ciśnienie krwi, zmniejszyć poziom cholesterolu – jestem osobą, której szukasz. Jeśli się lubisz i szanujesz swoje ciało, będziesz gotowa zmienić sposób myślenia. Nie interesuje mnie wyniszczanie organizmu, tylko trwała zmiana.
Skąd to holistyczne podejście?
Kiedy ktoś ma dużą nadwagę, to nie tylko dlatego, że za dużo je. Trzeba obserwować, dlaczego się doprowadził do takiego stanu. Jeśli przepiszę komuś dietę na siedem czy 14 dni, pewnie będzie jej przestrzegał. W tym czasie schudnie. Niestety, ten stan się nie utrzyma, bo taka osoba nie pozna przyczyn, które sprawiły, że nadwaga w ogóle się pojawiła. Kiedy rozmawiam z pacjentami, wspólnie się zastanawiamy, kiedy zaczęło się objadanie. Uwierz mi, każdy, z kim widzę się po raz pierwszy, za swoją nadwagę obwinia kogoś innego! „To przez męża, on chce jeść tylko mięso", „Nie mogę ćwiczyć, bo jestem zbyt zajęta pracą”. Uczę ludzi brania odpowiedzialności za to, co robią. Razem ustalamy osiągalne cele, używamy wizualizacji i medytacji, które w tym pomagają. Dopiero na końcu przychodzi utrata wagi.
Dzięki takiemu podejściu stałaś się sławnym coachem...
Stałam się popularna, bo potrafię odchudzić ludzi, którzy całe życie tego nie dokonali. Tych obsesyjnie skupionych na swojej figurze, którzy ważą się dziesięć razy dziennie i znają wartość kaloryczną każdego produktu. Zawsze zanim zaczniemy pracę, każę im wyrzucić te wagi i tabele kaloryczne. Obsesja nie pomaga w odchudzaniu.
Sporo tu psychologii.
Chodzi o to, by być dla siebie dobrym. A tego niekoniecznie uczą na kursach psychologii. Jeśli ktoś zje dziesięć czekoladowych batonów, nie powinien się karać, tylko przyjrzeć temu, co go do tego skłoniło. I następnego dnia zacząć wszystko od początku.
Trzy rady, które pomogą się pozbyć złych nawyków.
Zdaj sobie sprawę, co chcesz osiągnąć. Zacznij prowadzić dziennik. Przez tydzień zapisuj w nim wszystko, co jesz i pijesz, o której godzinie, jak się potem czujesz. Wszystko po to, by zaobserwować, jaki jest związek między samopoczuciem i jedzeniem. Zrób przegląd szafek w kuchni. Jeśli znajdziesz w nich coś, co nie jest zgodne z moimi zasadami żywienia, po prostu się tego pozbądź.
Jesteś weganką, ale w twoich książkach można znaleźć przepisy mięsne.
Ludzie się boją, że będę im kazała rzucić mięso, a nie o to chodzi. Można jeść rybę, kurczaka, indyka z ekologicznej hodowli. Oczywiście przygotowane w zdrowy sposób! Grillowane, pieczone, ale nie smażone. Rozumiem ludzkie słabości. Jestem ze Szkocji, a Szkotom się wydaje, że jeśli nie zjedzą ziemniaków z mięsem, to jakby w ogóle nie jedli. Tyle że ja na tej tradycyjnej diecie zachorowałam.
Nie ciągnie cię do batonika, coli?
Nie. Te zachcianki biorą się z niskiego poziomu cukru we krwi. Jeśli pijesz słodkie gazowane napoje, dużo kawy, alkohol, to twój organizm właśnie tego będzie się domagał. Jeśli regularnie jesz zdrowe rzeczy w cyklu „śniadanie, przekąska, obiad, przekąska, kolacja, przekąska", te zachcianki się nie pojawią. Trzeba się nauczyć utrzymywać poziom cukru we krwi na stałym poziomie, bez gwałtownych skoków.
Najgorsze i najlepsze rzeczy w polskiej diecie?
Najgorszy jest oczywiście cukier, a najlepsza? Kapusta! Serio. Ma witaminę U, która pomaga przy chorobie wrzodowej, pomaga też na wątrobę tym, którzy piją dużo wódki, a to chyba polski problem... I można ją przyrządzać na dziesiątki sposobów – kwasić, gotować, robić z niej zapiekanki, soki.
Jesteś wielką fanką koktajli. Dlaczego?
Są świetnym sposobem na szybkie dostarczenie składników pokarmowych do krwiobiegu, co jest ważne szczególnie w przypadku osób, które przez długi czas źle się odżywiały. Poza tym dają ogromne możliwości komponowania własnych smaków, rozwijają jedzeniową wyobraźnię.
Nie używasz mleka ani przetworów mlecznych do koktajli?
Wielu ludzi ma kłopot z przyswajaniem mleka i jego przetworów, a mleko krowie nie jest nam potrzebne, dlatego je wykluczyłam w swoich przepisach. Ale jeśli lubisz mleko i nie chcesz z niego rezygnować, a twój organizm nie ma problemów z jego trawieniem – proszę bardzo. Tylko najpierw trzeba je przegotować. Wcale nie jestem taką jedzeniową faszystką, jak o mnie mówią.
Masz dwie córki. Wydaje mi się, że z żywieniem dzieci zawsze jest problem, bo one najczęściej lubią właśnie to, co niezdrowe.
Nie, jeśli od najmłodszych lat wychowujesz je na określonej diecie.
Ale dzieci idą potem do przedszkola, szkoły, poznają inne dzieci, które niekoniecznie tak zdrowo się odżywiają.
Ja i mój mąż jesteśmy wegetarianami, ale nasz syn nie. Poza tym przepada za śmieciowym jedzeniem. Moje dzieci biorą udział w przygotowywaniu jedzenia, gotują. Zawsze bardzo im się to podobało i smakowało im to, co same zrobiły. Zakazy nie działają! Dzieci trzeba po prostu cierpliwie edukować. Pokazywać alternatywę dla słodyczy, zabrać do sklepu ze zdrowym jedzeniem. Moja młodsza córka, która była ostatnio na urodzinach koleżanki, przyszła do domu i mówi: „Nie jadłam tortu". „Dlaczego?” – pytam. „Był żółto-purpurowo-turkusowy. Czysta chemia, nie mógł być smaczny”. Miałam tylko nadzieję, że nie powiedziała tego głośno w czasie tej imprezy!
Twoje ulubione potrawy?
Mango. Koktajl z mango latem zawsze mnie uszczęśliwia. Fasola aduki. Kasztany. Uwielbiam zupy. Boże, jak ja kocham jeść! ?
Więcej możesz przeczytać w 27/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.