Kojarzona z banalnymi romansami. Niesłusznie. Aby literaturze kobiecej przywrócić świetność, trzeba wrócić do jej korzeni. Oto subiektywny wybór książek, które łączy charyzma głównych bohaterek
Gustave Flaubert „Pani Bovary"
Pani Bovary to kobieta bez wieku, zaskakująco nowoczesna, bo ponadczasowa. Pani Bovary to splot pożądania i niewinności, to wrażliwość i chuć. Być jak Emma Bovary to myśleć, że życie jest gdzie indziej. To marzyć o równoległych scenariuszach, których napędem jest wielka miłość. Historia żony wiejskiego lekarza, która – karmiona w młodości powieściami Waltera Scotta – nudzi się, potem rzuca w kompulsywne romansowanie, wreszcie wybiera efektowną śmierć zamiast konfrontacji (także z wierzycielami), jest i była pożywką dla niezliczonej liczby esejów, filmów, sztuk teatralnych. Powielana przez popkulturę, Emma jest ikoną, której dorównać może tylko bliska jej duchowo Marilyn Monroe.
Charlotte Brontë „Dziwne losy Jane Eyre"
Powieść o Jane Eyre – osieroconej dziewczynie w świecie surowych norm i konwenansów walczącej o szczęście, którego nikt dla niej nie przewidział – teoretycznie jest bardzo wiktoriańska w duchu. Teoretycznie, bo w praktyce panna Eyre zdobywa się na samotne poszukiwanie pracy i próbuje być niezależna w świecie rządzonym przez mężczyzn. Opublikowana po raz pierwszy w 1847 r. książka to w pewnym sensie bajka o Kopciuszku, na tyle jednak mroczna, że pozbawiona pensjonarskiego sznytu.
Jane Austin „Duma i uprzedzenie"
Wszystkie śnimy o panu Darcym. Porywczym, męskim, szarmanckim. I obdarzonym twarzą filmowego Darcy’ego – Colina Firtha. Perypetie miłosne hrabiego i temperamentnej Elżbiety Bennet to wzorzec z S?vres klasycznego romansu. Austin genialnie buduje napięcie, zapewnia czytelnikom niezbędne zwroty akcji, z pietyzmem kreśli społeczne tło, którego osią jest życie angielskiej arystokracji na przełomie XVIII i XIX w. Suknie szeleszczą, powozy grzęzną w błocie, błyszczą kolie na szyjach pąsowiejących panien. Dzieło z gatunku guilty pleasure: skondensowana przyjemność, jaka płynie z lektury, zrekompensuje nam towarzyszące jej poczucie winy.
Colette – Seria o Klaudynie
Klaudynę poznajemy tuż po jej 15. urodzinach. To lolitka, w której natychmiast zadurzyłby się bohater Nabokova. Mieszka w małym miasteczku w Burgundii, którego jedyną atrakcją jest zamek i górująca nad krajobrazem saraceńska wieża. Klaudyna jest profesorską córką, wychowywaną przez wiecznie nieobecnego ojca. Zamiast na pensję do miasta została posłana do wiejskiej szkoły, która szybko stała się areną jej quasi-erotycznych ekscesów. Klaudyna to alter ego Sidonie Gabrielle Colette, skandalistki okresu belle époque. A przede wszystkim wielkiej pisarki, autorki chociażby takich dzieł jak „Czyste, nieczyste" – skąpanej w oparach opium powieści, której polskie wydanie wstępem opatrzyła Maria Janion, miłośniczka Colette.
Anais Nin „Dzienniki" Tysiąc stron rękopisu.
Intymna proza niosąca uniwersalne treści. Opus magnum Anais Nin to zmagania z delikatną materią literatury oraz psychoanalizą. Dyskretny urok cyganerii unosi się nad prozą przyjaciółki Henry’ego Millera. Dziennik swój początek znalazł w traumie związanej z rozstaniem z ojcem, słynnym hiszpańskim pianistą i kompozytorem Joaquinem Ninem. Emocje nie przeszkodziły jednak Nin w precyzyjnej konstrukcji dziennika – te zapiski to literacki majstersztyk, dowód jej erudycji oraz niesłychanego zmysłu obserwacji. A może i konfabulacji?
Franćoise Sagan „Pewien uśmiech"
Bebop, chłopcy w golfach, tętniące życiem bulwary Paryża. Miłość rozgrywana przy kawiarnianych stolikach, w pełnych papierosowego dymu mansardach, w kabrioletach, blasku ulicznych latarni. Kicz? Oczywiście, ale to właśnie za ten kiczowaty aranż wszyscy uwielbiamy „Sagankę". „Pewien uśmiech” nie dorównuje sławą powiastce „Witaj, smutku”, a jest być może esencją stylu autorki, która żyła tak jak jej bohaterki. To egzystencjalizm w czystej postaci przełożony na język romansu. Rzecz niegdyś modna, z dzisiejszej perspektywy raczej zabawna.
Virginia Woolf „Pani Dalloway"
Londyn, 1923 r. Jeden czerwcowy dzień, przez który – strumieniem swojej świadomości – prowadzi nas pani Dalloway. Zabiegana przed wieczornym przyjęciem, które organizuje. To nie fabuła tutaj się liczy, ale poezja następujących po sobie czynności, które Woolf kontruje za pomocą intencji, uczuć, podskórnych pragnień Clarissy Dalloway. To mantra detali, kalejdoskop kobiecej psychiki. A także zakamuflowana wykładnia przemyśleń Woolf na temat upływającego czasu (nie bez powodu książka pierwotnie nosiła tytuł „The Hours"). Pierwsze zdanie powieści to z pewnością jedno z najlepszych wprowadzeń do książki w historii literatury: „Pani Dalloway powiedziała, że sama kupi kwiaty”.
Lucy Maud Montgomery „Ania z Zielonego Wzgórza"
Ania, rudzielec o ciętym języku i wątpliwych manierach, ma już swoje lata – pierwsze wydanie powieści ukazało się w 1908 r., zatem panna Shirley obchodziła niedawno setne urodziny. Cóż takiego jest w tej egzaltowanej dziewczynie? Powieść Lucy Maud Montgomery to zbiór archetypów związanych z dzieciństwem i dorastaniem. Ania uosabia wstydliwie wypierane przez dorosłość marzenia, jest idealnie naiwna. Wszystko, co chcielibyśmy wiedzieć o życiu, Ania wyłoży nam po swojemu, czyli po dziewczyńsku. Książkę można też czytać na głębszym poziomie – chociażby za pomocą klucza genderowego. W tym ujęciu Ania to pogromczyni nimfetek, feministka w fazie dojrzewania. Niezależnie od interpretacji termin przydatności do spożycia powieści Montgomery jest nieograniczony.
Elfriede Jelinek „Amatorki"
Najbardziej znanym dziełem austriackiej noblistki pozostaje „Pianistka". „Amatorki”, niesłusznie, żyją w jej cieniu. Jelinek wykreowała w powieści duszną atmosferę alpejskiej wioski, w której rozgrywa się codzienny dramat kobiet. Za pomocą pokaleczonych zdań autorka opowiada o przetrąconych życiowo matkach, żonach i kochankach. Plastyczność i dosadność opisów sprawia, że książka przypomina fresk – w niewesołej górskiej dolinie żyją wieśniacy o twarzach z obrazów Bruegla. Pozornie „Amatorki” nie pozostawiają kobietom nadziei, jednak radykalny gest, na jaki zdecydowała się sama Jelinek – krytyka społecznych mechanizmów, podważenie patriarchalnego porządku, niesie w sobie siłę. Lektura niełatwa, ale obowiązkowa.
Doris Lessing „Lato przed zmierzchem"
Kate Brown ma męża i czwórkę dzieci. Za to nie ma własnego życia, tak bardzo jest skupiona na rodzinie. Przez lata żyje ściśnięta – na własne życzenie – gorsetem obowiązków i emocjonalnej poprawności. Gdy mąż wyjeżdża zawodowo, niespodziewanie otrzymuje propozycję pracy. To dopiero początek prywatnej rewolucji Kate. Katalizatorem wewnętrznej przemiany bohaterki jest jej skomplikowana relacja z młodszą od niej Maureen. Dziewczyna to zagubiony pierwiastek osobowości Kate, brakujący element, który pozwoli jej zrewidować swoje dotychczasowe wybory. Chyba nikt tak jak Lessing nie portretuje współcześnie kobiet. Szczerze, bezwględnie, a jednocześnie z czułością.
Pani Bovary to kobieta bez wieku, zaskakująco nowoczesna, bo ponadczasowa. Pani Bovary to splot pożądania i niewinności, to wrażliwość i chuć. Być jak Emma Bovary to myśleć, że życie jest gdzie indziej. To marzyć o równoległych scenariuszach, których napędem jest wielka miłość. Historia żony wiejskiego lekarza, która – karmiona w młodości powieściami Waltera Scotta – nudzi się, potem rzuca w kompulsywne romansowanie, wreszcie wybiera efektowną śmierć zamiast konfrontacji (także z wierzycielami), jest i była pożywką dla niezliczonej liczby esejów, filmów, sztuk teatralnych. Powielana przez popkulturę, Emma jest ikoną, której dorównać może tylko bliska jej duchowo Marilyn Monroe.
Charlotte Brontë „Dziwne losy Jane Eyre"
Powieść o Jane Eyre – osieroconej dziewczynie w świecie surowych norm i konwenansów walczącej o szczęście, którego nikt dla niej nie przewidział – teoretycznie jest bardzo wiktoriańska w duchu. Teoretycznie, bo w praktyce panna Eyre zdobywa się na samotne poszukiwanie pracy i próbuje być niezależna w świecie rządzonym przez mężczyzn. Opublikowana po raz pierwszy w 1847 r. książka to w pewnym sensie bajka o Kopciuszku, na tyle jednak mroczna, że pozbawiona pensjonarskiego sznytu.
Jane Austin „Duma i uprzedzenie"
Wszystkie śnimy o panu Darcym. Porywczym, męskim, szarmanckim. I obdarzonym twarzą filmowego Darcy’ego – Colina Firtha. Perypetie miłosne hrabiego i temperamentnej Elżbiety Bennet to wzorzec z S?vres klasycznego romansu. Austin genialnie buduje napięcie, zapewnia czytelnikom niezbędne zwroty akcji, z pietyzmem kreśli społeczne tło, którego osią jest życie angielskiej arystokracji na przełomie XVIII i XIX w. Suknie szeleszczą, powozy grzęzną w błocie, błyszczą kolie na szyjach pąsowiejących panien. Dzieło z gatunku guilty pleasure: skondensowana przyjemność, jaka płynie z lektury, zrekompensuje nam towarzyszące jej poczucie winy.
Colette – Seria o Klaudynie
Klaudynę poznajemy tuż po jej 15. urodzinach. To lolitka, w której natychmiast zadurzyłby się bohater Nabokova. Mieszka w małym miasteczku w Burgundii, którego jedyną atrakcją jest zamek i górująca nad krajobrazem saraceńska wieża. Klaudyna jest profesorską córką, wychowywaną przez wiecznie nieobecnego ojca. Zamiast na pensję do miasta została posłana do wiejskiej szkoły, która szybko stała się areną jej quasi-erotycznych ekscesów. Klaudyna to alter ego Sidonie Gabrielle Colette, skandalistki okresu belle époque. A przede wszystkim wielkiej pisarki, autorki chociażby takich dzieł jak „Czyste, nieczyste" – skąpanej w oparach opium powieści, której polskie wydanie wstępem opatrzyła Maria Janion, miłośniczka Colette.
Anais Nin „Dzienniki" Tysiąc stron rękopisu.
Intymna proza niosąca uniwersalne treści. Opus magnum Anais Nin to zmagania z delikatną materią literatury oraz psychoanalizą. Dyskretny urok cyganerii unosi się nad prozą przyjaciółki Henry’ego Millera. Dziennik swój początek znalazł w traumie związanej z rozstaniem z ojcem, słynnym hiszpańskim pianistą i kompozytorem Joaquinem Ninem. Emocje nie przeszkodziły jednak Nin w precyzyjnej konstrukcji dziennika – te zapiski to literacki majstersztyk, dowód jej erudycji oraz niesłychanego zmysłu obserwacji. A może i konfabulacji?
Franćoise Sagan „Pewien uśmiech"
Bebop, chłopcy w golfach, tętniące życiem bulwary Paryża. Miłość rozgrywana przy kawiarnianych stolikach, w pełnych papierosowego dymu mansardach, w kabrioletach, blasku ulicznych latarni. Kicz? Oczywiście, ale to właśnie za ten kiczowaty aranż wszyscy uwielbiamy „Sagankę". „Pewien uśmiech” nie dorównuje sławą powiastce „Witaj, smutku”, a jest być może esencją stylu autorki, która żyła tak jak jej bohaterki. To egzystencjalizm w czystej postaci przełożony na język romansu. Rzecz niegdyś modna, z dzisiejszej perspektywy raczej zabawna.
Virginia Woolf „Pani Dalloway"
Londyn, 1923 r. Jeden czerwcowy dzień, przez który – strumieniem swojej świadomości – prowadzi nas pani Dalloway. Zabiegana przed wieczornym przyjęciem, które organizuje. To nie fabuła tutaj się liczy, ale poezja następujących po sobie czynności, które Woolf kontruje za pomocą intencji, uczuć, podskórnych pragnień Clarissy Dalloway. To mantra detali, kalejdoskop kobiecej psychiki. A także zakamuflowana wykładnia przemyśleń Woolf na temat upływającego czasu (nie bez powodu książka pierwotnie nosiła tytuł „The Hours"). Pierwsze zdanie powieści to z pewnością jedno z najlepszych wprowadzeń do książki w historii literatury: „Pani Dalloway powiedziała, że sama kupi kwiaty”.
Lucy Maud Montgomery „Ania z Zielonego Wzgórza"
Ania, rudzielec o ciętym języku i wątpliwych manierach, ma już swoje lata – pierwsze wydanie powieści ukazało się w 1908 r., zatem panna Shirley obchodziła niedawno setne urodziny. Cóż takiego jest w tej egzaltowanej dziewczynie? Powieść Lucy Maud Montgomery to zbiór archetypów związanych z dzieciństwem i dorastaniem. Ania uosabia wstydliwie wypierane przez dorosłość marzenia, jest idealnie naiwna. Wszystko, co chcielibyśmy wiedzieć o życiu, Ania wyłoży nam po swojemu, czyli po dziewczyńsku. Książkę można też czytać na głębszym poziomie – chociażby za pomocą klucza genderowego. W tym ujęciu Ania to pogromczyni nimfetek, feministka w fazie dojrzewania. Niezależnie od interpretacji termin przydatności do spożycia powieści Montgomery jest nieograniczony.
Elfriede Jelinek „Amatorki"
Najbardziej znanym dziełem austriackiej noblistki pozostaje „Pianistka". „Amatorki”, niesłusznie, żyją w jej cieniu. Jelinek wykreowała w powieści duszną atmosferę alpejskiej wioski, w której rozgrywa się codzienny dramat kobiet. Za pomocą pokaleczonych zdań autorka opowiada o przetrąconych życiowo matkach, żonach i kochankach. Plastyczność i dosadność opisów sprawia, że książka przypomina fresk – w niewesołej górskiej dolinie żyją wieśniacy o twarzach z obrazów Bruegla. Pozornie „Amatorki” nie pozostawiają kobietom nadziei, jednak radykalny gest, na jaki zdecydowała się sama Jelinek – krytyka społecznych mechanizmów, podważenie patriarchalnego porządku, niesie w sobie siłę. Lektura niełatwa, ale obowiązkowa.
Doris Lessing „Lato przed zmierzchem"
Kate Brown ma męża i czwórkę dzieci. Za to nie ma własnego życia, tak bardzo jest skupiona na rodzinie. Przez lata żyje ściśnięta – na własne życzenie – gorsetem obowiązków i emocjonalnej poprawności. Gdy mąż wyjeżdża zawodowo, niespodziewanie otrzymuje propozycję pracy. To dopiero początek prywatnej rewolucji Kate. Katalizatorem wewnętrznej przemiany bohaterki jest jej skomplikowana relacja z młodszą od niej Maureen. Dziewczyna to zagubiony pierwiastek osobowości Kate, brakujący element, który pozwoli jej zrewidować swoje dotychczasowe wybory. Chyba nikt tak jak Lessing nie portretuje współcześnie kobiet. Szczerze, bezwględnie, a jednocześnie z czułością.
Hanna Rydlewska
Więcej możesz przeczytać w 27/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.