– Dzień dobry, zbieram podpisy na rzecz mojego komitetu wyborczego Agresja i Pojednanie.
– To znaczy? Bo nie rozumiem...
– Bo tu nie ma co rozumieć. Tylko podpisać.
– A jakiś program?
– A jaki?
– No właśnie. Wyborczy.
– Nie. Strata czasu. Ani nikt tego nie czyta, ani nikt nie realizuje. Proszę: imię, nazwisko...
– A jacyś liderzy? No, naprawdę trudno mi poprzeć listę wyborczą, na której nie znajduję...
– Ależ właśnie to jest w mojej liście super. Nie znajdzie pan na niej ani Niesiołowskiego, ani Palikota, ani Brudzińskiego, no, po prostu nikogo. Nawet Kononowicza.
– Czy mogę mieć pewność, że chce pan wprowadzić do Sejmu osoby kompetentne i uczciwe?
– Nie mniej i nie bardziej niż inni. Na mojej liście są osoby wyłonione drogą losowania.
– A jakiś pomysł na reformę służby zdrowia? Edukacji? Kolei?
– Poprzemy silniejszych w zamian za wymierne korzyści. Podpisujemy, podpisujemy...
– Już, już... A może jakieś hasło wyborcze?
– „Podpisz i idź".
Prowadząc intensywną kampanię wyborczą, zebrałem w krótkim czasie tysiące podpisów w wymaganej liczbie 21 okręgów. Wróciłem do domu zadowolony jak rzadko kiedy. Któż z nas nie lubi ciężko pracować i osiągnąć wymierny sukces? Prawdę mówiąc, wyrzuciłem potem listy kandydatów do kosza. Zakładam przecież, że wskutek losowania znaleźli się na tych listach ludzie normalni, a ci na pewno nie chcieliby zasiadać w Sejmie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.