Ślad najbardziej poszukiwanego przywódcy terrorystów urywa się w Tora Bora. Tylko tyle wiadomo o losach Osamy bin Ladena, którego od czasu terrorystycznych ataków na Stany Zjednoczone 11 września 2001 r. otacza mgła tajemnicy. Nie ma pewności, czy przywódca al Kaidy żyje, a jeśli tak, czy nadal przebywa w Afganistanie, czy też może w Pakistanie bądź w jakiejś innej odległej kryjówce.
Góry domysłów
Ścigający bin Ladena mają podstawy, by twierdzić, że po raz ostatni widziano go w Białych Górach, w południowo-wschodnim Afganistanie. Było to dziesięć miesięcy temu, gdy Amerykanie przez dwa tygodnie intensywnie bombardowali główną górską bazę al Kaidy w Tora Bora. Celem nalotów bombowców B-52 były też dziesiątki jaskiń wydrążonych w porośniętych lasem wzniesieniach ponad tą bazą, służące ludziom bin Ladena jako kryjówki, składy broni i amunicji. Po bombardowaniach z bazy pozostał stos kamieni, a wiele jaskiń zniknęło pod tonami gruzu, grzebiąc tych, którzy w nich byli. Do granicy z Pakistanem idzie się z Tora Bora sześć godzin, w cieniu szczytów przekraczających 4400 m, wzdłuż rzek lub górskimi urwistymi szlakami. Z granicy droga prowadzi do zamieszkanego przez wspólnoty plemienne rejonu w północno-zachodnim Pakistanie. Plemiona żyjące po obu stronach granicy donoszą, że od czasu grudniowych bombardowań widywano tu przywódcę al Kaidy i Arabów z jego otoczenia. Przedstawiciele amerykańskich władz twierdzą, że wiele z tych jakoby poufnych informacji to po prostu pogłoski. Część doniesień fabrykują też sympatycy al Kaidy, by pomieszać szyki poszukującym. Mimo że obławy doprowadziły do aresztowania dziesiątków arabskich bojowników w Afganistanie i Pakistanie, nie dostarczyły wiarygodnych wskazówek, gdzie może przebywać bin Laden. Na nic zdało się też wyznaczenie za głowę przywódcy al Kaidy nagrody w wysokości 25 mln dolarów. W regionie powszechnego ubóstwa chęć zdobycia nagrody koliduje ze starą plemienną tradycją zachowywania dyskrecji i nieufności wobec obcych i nakazami islamu. Sprzyja to uciekinierom z al Kaidy i skazuje na izolację poszukujących ich Amerykanów.
Dziurawa obława
Frustrację amerykańskich żołnierzy zwiększa podejrzenie, że kiedy w Tora Bora bin Laden był już niemal schwytany w pułapkę, ucieczkę ułatwiło mu prawdopodobnie niezdecydowanie niektórych amerykańskich dowódców czy może wręcz ich niechęć do narażania własnych żołnierzy na śmierć. Jeśli bin Laden wymknął się do Pakistanu, to znaczy, że przedarł się tam górskimi szlakami, których Amerykanie i ich sojusznicy nie zablokowali nawet po nalotach bombowych. Kilku afgańskich dowódców z Tora Bora, mających z bin Ladenem powiązania sięgające końca lat 80., po 11 września zostało nagle odkomenderowanych do poszukiwania go. Jeden z nich - hadżi Zaman, który wiosną uciekł do Francji, gdzie poprosił o azyl polityczny, został oskarżony przez rywalizujących z nim dowódców afgańskich o umożliwienie ucieczki przywódcom al Kaidy. Zdaniem oskarżających, wynegocjował krótką przerwę w amerykańskich bombardowaniach rzekomo po to, by omówić z przywódcami al Kaidy warunki ich poddania się, a faktycznie po to, by pomóc im uciec w zamian za ogromną łapówkę otrzymaną jakoby od tej organizacji. Generał Tommy R. Franks, naczelny dowódca amerykańskich operacji wojskowych w Afganistanie, przyznaje, że nie wie, czy bin Laden żyje. Z kolei wyżsi oficerowie z połączonego dowództwa operacji specjalnych, odpowiedzialnego za walkę z terroryzmem, utrzymują, że przywódca al Kaidy prawdopodobnie zginął podczas ataku bombowego na Tora Bora, pogrzebany pod gruzami jakiejś jaskini. Uważają, że nadszedł czas, by ograniczyć poszukiwania. Według niektórych amerykańskich oficerów, bin Laden (gdyby żył, miałby teraz 45 lat) zmarł w Tora Bora wskutek przewlekłej niewydolności nerek (z powodu bombardowań nie można było przeprowadzać dializ) i został pochowany na jednym ze wzniesień. Ku tej wersji skłania się też prezydent Pakistanu generał Perwez Muszarraf, który skierował w rejon granicy z Afganistanem 10 tys. żołnierzy, by pomagali w poszukiwaniach. Muszarraf powiedział, że jego zdaniem, przywódca al Kaidy najprawdopodobniej nie żyje.
Ukrywa się w Pakistanie?
Jeśli bin Laden rzeczywiście zmarł w Tora Bora, nie ma najmniejszej szansy odnalezienia jego szczątków wśród dziesiątków ciał arabskich bojowników porozrzucanych po górskich grzbietach w wyniku bombardowań. Jest możliwe, że jego ciało spoczywa w jednej z dziesiątków jaskiń, których nikt nigdy nie penetrował. A może pochowano go w jakimś płytkim grobie. Wszystko to rodzi wśród amerykańskich żołnierzy frustrację i podważa sens dalszych poszukiwań. Według niektórych teorii, bin Laden może się znajdować daleko od Tora Bora, na przykład w jednym z pakistańskich miast. Dwie obławy, dzięki którym dotychczas udało się schwytać najważniejszych członków al Kaidy (spośród pojmanych poza Stanami Zjednoczonymi), przygotowano w Karaczi i Fajsalabadzie, największych miastach Pakistanu. Schwytano Jemeńczyka Ramziego Binalshibha (w Hamburgu był współlokatorem Mohammeda Atty, pilota samolotu, który uderzył w jedną z wież World Trade Center) i Abu Zubajdę, kierującego operacjami al Kaidy. Amerykańscy wojskowi nie wykluczają jednak, że bin Laden uciekł znacznie dalej, być może statkiem kursującym pomiędzy Pakistanem a Jemenem. W wywiadzie udzielonym gazecie arabskiej ponad trzy lata przed zamachami bin Laden zwierzył się, że "tęskni za górami i pustyniami Jemenu". Gdy spytano amerykańskich dowódców, jaki mają dowód na to, że w czasie bombardowań bin Laden istotnie przebywał w Tora Bora, powołali się na podsłuchaną rozmowę, prowadzoną drogą radiową, w czasie której bin Laden udzielał instrukcji bojownikom al Kaidy. Nakazywał im oszczędzać życie afgańskich muzułmanów i zabijać Amerykanów. Alim Szah Kwaderi, afgański dowódca, który był na linii frontu w Tora Bora, oznajmił, że otrzymał informacje, iż po raz ostatni widziano bin Ladena 8 grudnia w wiosce Tangi, w pobliżu granicy z Pakistanem, krótko przed zakończeniem bombardowań. Kwaderi twierdzi, że mieszkańcy Tangi powiedzieli mu, iż pod koniec tego dnia wjechał do ich wioski na koniu mężczyzna wyglądający na przywódcę al Kaidy wraz z dwudziestoma Arabami. Zatrzymali się, by uzupełnić zapasy wody i żywności, a potem odjechali w stronę Pakistanu.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.