Kilkanaście dni temu jakaś pani przyszła po koncercie za kulisy z pretensjami, że niesłusznie czepiam się ze sceny Samoobrony...
Kilkanaście dni temu jakaś pani przyszła po koncercie za kulisy z pretensjami, że niesłusznie czepiam się ze sceny Samoobrony, która jest popierana przez prawie jedną trzecią społeczeństwa. Z naciskiem powtórzyła słowa "jedną trzecią" i stwierdziła, że w ogóle nie jest w stanie zrozumieć, co chcę od Naszego Andrzeja Leppera, który zasługuje przede wszystkim na szacunek, bo jest uczciwym patriotą, z przewagą "patrioty".
Rzeczywiście, jakiś czas temu napisałem hymn oparty na melodii disco polo lansowanej przez tę partię:
"Ten kraj jest nasz i wasz,
nie damy bić się w twarz,
lecz jeśli będzie nasz,
to już nie będzie wasz.
Chyba że będzie wasz,
wtedy nie będzie nasz,
lecz gdy nie będzie nasz,
to i nie będzie wasz.
Bowiem gdy będzie wasz,
wtedy się wkurzy nasz,
no i oberwie wasz
w tę naszą wspólną twarz.
A puenta pieśni tej,
wyborczy widząc znój,
brzmi: Kraj jest nasz i wasz,
lecz coraz mniej jest mój."
Jeżeli chodzi o puentę, to zdania jeszcze pewnie długo
nie zmienię. - Ale o co pani konkretnie chodzi? - zapytałem.
- Proszę pana, oni już u władzy byli! Widzi pan, co się stało z krajem! - A skąd pani wie, że wy będziecie lepsi? - drążyłem. - Bo my ten kraj kochamy!!!! - powiedziała i rozpłakała się. - A pani czym się zajmuje? - spytałem. - Jestem gospodynią domową, ale już niedługo, bo też się zapisałam do Samoobrony - powiedziała, spojrzała na mnie wyjątkowo pogardliwie i odeszła, myśląc, że z godnością.
Siedząc w garderobie, zrozumiałem, że była to jeszcze jedna osoba, która wkuła na pamięć słowa Lenina, że i kucharka może rządzić. Tylko ja zapamiętałem również, jak wyglądały rządy kucharek. Po powrocie do domu zapaliłem świeczkę i klękając przed niewielkim krzyżykiem, który dostałem w podarunku od pewnej Rosjanki, wyszeptałem jedno zdanie z modlitwy starocerkiewnej: Boże, chroń cara i ojczyznę!
Rzeczywiście, jakiś czas temu napisałem hymn oparty na melodii disco polo lansowanej przez tę partię:
"Ten kraj jest nasz i wasz,
nie damy bić się w twarz,
lecz jeśli będzie nasz,
to już nie będzie wasz.
Chyba że będzie wasz,
wtedy nie będzie nasz,
lecz gdy nie będzie nasz,
to i nie będzie wasz.
Bowiem gdy będzie wasz,
wtedy się wkurzy nasz,
no i oberwie wasz
w tę naszą wspólną twarz.
A puenta pieśni tej,
wyborczy widząc znój,
brzmi: Kraj jest nasz i wasz,
lecz coraz mniej jest mój."
Jeżeli chodzi o puentę, to zdania jeszcze pewnie długo
nie zmienię. - Ale o co pani konkretnie chodzi? - zapytałem.
- Proszę pana, oni już u władzy byli! Widzi pan, co się stało z krajem! - A skąd pani wie, że wy będziecie lepsi? - drążyłem. - Bo my ten kraj kochamy!!!! - powiedziała i rozpłakała się. - A pani czym się zajmuje? - spytałem. - Jestem gospodynią domową, ale już niedługo, bo też się zapisałam do Samoobrony - powiedziała, spojrzała na mnie wyjątkowo pogardliwie i odeszła, myśląc, że z godnością.
Siedząc w garderobie, zrozumiałem, że była to jeszcze jedna osoba, która wkuła na pamięć słowa Lenina, że i kucharka może rządzić. Tylko ja zapamiętałem również, jak wyglądały rządy kucharek. Po powrocie do domu zapaliłem świeczkę i klękając przed niewielkim krzyżykiem, który dostałem w podarunku od pewnej Rosjanki, wyszeptałem jedno zdanie z modlitwy starocerkiewnej: Boże, chroń cara i ojczyznę!
Więcej możesz przeczytać w 48/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.