Kto osłania pedofilską ośmiornicę, kto blokuje dochodzenie w tej sprawie? Jak daleko sięgają wpływy polskich pedofilów? Po czterech miesiącach w miejscu stoi śledztwo w sprawie największej w Polsce afery pedofilskiej wykrytej przez reporterów "Wprost" i telewizji Polsat. Gorzej - wszystko zmierza do tego, by sprawa skończyła się niczym lub oskarżeniem płotek. Policjanci z Centralnego Biura Śledczego przez cztery miesiące byli odsuwani od sprawy. Pedofilską ośmiornicą zajmowały się dotychczas zaledwie dwie osoby: prokurator oraz policjantka dysponująca telefonem i maszyną do pisania. Kilka dni temu funkcjonariuszkę tę od śledztwa odsunięto, co oznacza cofnięcie go do początku.
"Doskonała współpraca dziennikarzy, policji i prokuratury przyniosła efekty. To sprawa bez precedensu. Śledztwa na taką skalę jeszcze w Polsce nie było" - mówił cztery miesiące temu szef Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie Zygmunt Kapusta. "Dziękujemy dziennikarzom za świetną pracę i pomoc" - wtórował mu Karol Napierski, szef Prokuratury Krajowej. "Dla nikogo nie będzie pobłażania, niezależnie od tego, jak wysoko taka osoba byłaby umocowana" - deklarował Grzegorz Kurczuk, minister sprawiedliwości. Po czterech miesiącach okazuje się, że były to tylko słowa.
GRZEGORZ KURCZUK minister sprawiedliwości Pedofilia nie stanowi w naszym kodeksie karnym wyodrębnionego typu przestępstwa. Może być uznana za przestępstwo zgwałcenia, czyn lubieżny lub rozpowszechnianie tzw. twardej pornografii. Z tego względu w statystyce policyjno-prokuratorskiej nie prowadzi się odrębnego spisu spraw związanych z pedofilią. Moim zdaniem, przepisy dotyczące zwalczania pedofilii są skonstruo-wane prawidłowo. Nie zmienia to faktu, że należy rozważyć na przykład rozszerzenie karalności rozpowszechniania tzw. twardej pornografii na osoby, które materiały o takiej treści nabywają i przechowują. Dziś są one praktycznie bezkarne. Problem tkwi nie w przepisach, lecz w wykrywalności pedofilii. Większości takich zdarzeń po prostu nie można wykryć. Poza tym w takich sprawach występują trudności dowodowe - pokrzywdzonymi i często jedynymi świadkami są bowiem osoby nieletnie. A nieletni pokrzywdzeni bardzo często boją się przyznać, iż byli wykorzystywani. Ciemna liczba tych przestępstw jest więc wysoka. KRZYSZTOF JANIK minister spraw wewnętrznych i administracji Sprawców zgłoszonych przestępstw wykrywamy niemal w stu procentach. Niestety, w tego typu sprawach wciąż mamy do czynienia z ciemną liczbą przestępstw. Ludzie nie chcą informować organów ścigania o wypadkach pedofilii, bo się wstydzą i obawiają, że ich dzieci będą dodatkowo cierpieć. Trudno też zwalczać pedofilię w Internecie. Przestępcy, którzy handlują pedofilskimi materiałami w sieci, dysponują często lepszym sprzętem niż policjanci. Ale to wkrótce się zmieni. Niedawno otrzymaliśmy od policji brytyjskiej program komputerowy, dzięki któremu można wyławiać internetowych pedofilów. PAWEŁ JAROS rzecznik praw dziecka Rzecznik praw dziecka wielokrotnie interweniował, by zmienić prawo dotyczące pedofilii. Proponowaliśmy, by przy powiatowych centrach pomocy rodzinie powstały specjalne zespoły, w których skład wchodziliby prawnicy, lekarze, psychologowie i pedagodzy. Przy centrach działałby też - taki sam w całej Polsce - numer informacyjno-interwencyjny, pod który mogłyby się zgłaszać ofiary pedofili albo ich rodziny. Projekt wysłaliśmy do wszystkich posłów i senatorów. Mimo wielu monitów, nikt się nim nie zainteresował. KATARZYNA PIEKARSKA przewodnicząca sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka Sejm pracuje obecnie nad nowelizacją kodeksu karnego, więc będę postulowała, żeby wprowadzić do niego nowe przepisy, pozwalające na ściganie wszystkich rodzajów pedofilii, również internetowej. Trzeba też przyjąć nowe rozwiązania dotyczące leczenia pedofili. Ludzie skazani za tego typu przestępstwa nie są obecnie poddawani praktycznie żadnej terapii. W niedawnej nowelizacji kodeksu postępowania karnego wprowadzono poprawki, dzięki którym dzieci - ofiary pedofili będą mogły być przesłuchiwane tylko raz. Dotychczas można było to robić bez ograniczeń. |
Pozorowana wojna z pedofilami
To miało być pierwsze w Polsce śledztwo przypominające działania zachodnich organów ścigania, gdzie w sprawach przeciwko pedofilom pracują specjalne grupy policjantów i prokuratorów. W Wielkiej Brytanii aresztowano w ostatnich tygodniach prawie 1300 osób. Za kratkami znaleźli się także ci, którzy tylko oglądali internetowe strony o pedofilskiej treści. Do walki z pedofilami oddelegowano trzystu policjantów oraz dwudziestu prokuratorów. Prowadzone wspólnie przez FBI i Scotland Yard śledztwo jest częścią operacji "Ore", największej akcji dochodzeniowej w sprawie pedofilii prowadzonej w Wielkiej Brytanii. Na początku Brytyjczycy dysponowali zaledwie kilkoma adresami pedofilskich stron i czterema podejrzanymi. Dziennikarze "Wprost" i Polsatu dostarczyli polskim organom ścigania dowody pozwalające aresztować co najmniej pięćdziesiąt osób, które wykorzystują seksualnie dzieci, zajmują się stręczycielstwem oraz produkują pedofilskie materiały. W Wielkiej Brytanii na podstawie znacznie skromniejszych dowodów wydano wojnę pedofilom, w Polsce zapału wystarczyło na kilka dni.
W Centralnym Biurze Śledczym powstała specjalna grupa, która dzięki informacjom otrzymanym od dziennikarzy zatrzymała pierwszych czterech podejrzanych. Wtedy do akcji wkroczyła prokuratura. Policjantom z CBŚ zabroniono wszelkich kontaktów z dziennikarzami, a wkrótce odebrano śledztwo. Czynności przejął wydział dochodzeniowo-śledczy Komendy Stołecznej Policji. Określenie "wydział" jest tu na wyrost, bo sprawą zajęła się jedna policjantka - starszy aspirant Renata Fundalska. To ona przesłuchiwała świadków wskazanych przez prokurator Agnieszkę Ważną z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Przesłuchania nie zaczęły się od osób podejrzewanych o pedofilię i przebywających w areszcie, lecz od dziennikarzy "Wprost", którzy sprawę ujawnili. Podczas wielogodzinnych sesji pytano nas o nic nie znaczące szczegóły albo sformułowania zawarte w tekstach opublikowanych we "Wprost". Próbowano nawet udowodnić, że zatailiśmy niektóre informacje.
Tracąc czas na wyciąganie od dziennikarzy informacji zawartych w artykułach, Fundalska nie znalazła go na przesłuchanie ważniejszych świadków. - Po publikacjach "Wprost" i Polsatu do prokuratury zgłaszały się osoby, które twierdziły, że mają informacje w tej sprawie. Na razie nie zostały one przesłuchane - mówi Maciej Kujawski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Fundalska nie będzie już nikogo przesłuchiwać, bo zaczęto reorganizację Komendy Stołecznej Policji. Policjanci z tej komendy nie będą się już zajmowali śledztwem w sprawie pedofilów. To, że nastąpi reorganizacja, było wiadomo jeszcze przed rozpoczęciem śledztwa. Dlaczego więc sprawę powierzono stołecznej komendzie?
Po czterech miesiącach zatem sprawa wraca do tych samych policjantów z Centralnego Biura Śledczego, którzy ją rozpoczęli. W tym czasie pozostający na wolności pedofile mogli zatrzeć ślady. Przez cztery miesiące prokuratura i policja nie zgromadziły dowodów, które pozwoliłyby przedstawić zarzuty choćby jednemu nowemu podejrzanemu. - Krąg podejrzanych i aresztowanych w tej sprawie nie zmienia się. Czekamy na opinie biegłych z zakresu informatyki, od których będą zależeć dalsze kroki w tej sprawie - mówi prokurator Maciej Kujawski. Opinie biegłych nie są jeszcze gotowe, bo przez trzy miesiące nie można było ich zlecić - oficjalnie z powodu braku pieniędzy (jedna ekspertyza kosztuje 10 tys. zł). Pieniądze znalazły się dopiero w tym roku - w nowym budżecie. W sprawie pedofilii na wielką skalę, czyli jednego z najohydniejszych przestępstw kryminalnych, zabrakło 20 tys. zł na ekspertyzy. Kolejny zbieg okoliczności czy torpedowanie śledztwa?
Zmowa milczenia
- Nie mam najmniejszych wątpliwości, że w sprawie pedofilii panuje zmowa milczenia. Policjanci i prokuratorzy znajdują się pod presją, by nie ujawniać pewnych rzeczy, bo mogłoby to uderzyć w niektóre bardzo wpływowe środowiska - mówi Stanisław Iwanicki, były minister sprawiedliwości i prokurator generalny. Potwierdzają to policjanci z warszawskiego Śródmieścia. Od lat wiedzą, że na ich terenie działają pedofile, z których jeden był w III RP ministrem, drugi jest znanym autorem programów telewizyjnych, inny - wiceprezesem dużego banku, kolejny - posłem, jeszcze inny - znanym reżyserem filmowym. Kiedy policjanci przesłuchiwali pedofilów o głośnych nazwiskach, naciskano na nich, by nie sporządzali z tych przesłuchań protokołów. Kiedy opisali te naciski i złożyli raport komendantowi stołecznej policji, od oficera wydziału spraw wewnętrznych otrzymali ustne polecenie, żeby przestali się tą sprawą zajmować, a raport uznali za niebyły. Raport nigdy zresztą do komendanta nie dotarł.
Walka z pedofilami nigdzie się nie udała, dopóki nie przerwano zmowy milczenia wokół tej zbrodni. Tak stało się w Belgii, potem we Francji, a niedawno w Wielkiej Brytanii. Operacja "Ore" była częścią operacji "Lawina" prowadzonej przez Departament Sprawiedliwości USA. Ujawniono globalną pedofilską sieć obejmującą 75 tys. osób. Aresztowano m.in. Thomasa Reedy'ego, konsultanta komputerowego z Teksasu, który na wielką skalę rozprowadzał pornografię dziecięcą. Sąd skazał go na 1335 lat więzienia. W Belgii kampanię przeciw pedofilom zainicjowała głośna przed kilkoma laty sprawa Marca Dutroux, pedofila mordercy z Charleroi, który więził, gwałcił, a potem zabił co najmniej cztery dziewczynki. Wspólnikiem Dutroux był znany biznesmen Michel Nihoul. O seksualne wykorzystywanie nieletnich oskarżano wtedy także byłego wicepremiera Elio di Rupio. Wciąż wychodzą na jaw powiązania Dutroux z wpływowymi osobistościami, także ze świata polityki.
We Francji w kampanię przeciwko pedofilii zaangażował się prezydent Chirac. Po ujawnieniu, że nauczyciel Jacques Kai-sersmetz z Nevers przez lata gwałcił swoich wychowanków, a jeden z nich z tego powodu popełnił samobójstwo, francuski resort edukacji zobowiązał nauczycieli do informowania o wszelkich podejrzeniach związanych z seksualnym wykorzystywaniem nieletnich. Zaostrzenie walki z pedofilią doprowadziło do postawienia przed sądem 61 osób, które stworzyły sieć rozpowszechniania kaset o charakterze pedofilskim. Ich proces był zwieńczeniem gigantycznej operacji pod kryptonimem "Ado 71". Rewizje przeprowadzono wówczas u 814 osób. Zatrzymano 686 spośród nich. Zarzuty postawiono ponad stu osobom.
W Wielkiej Brytanii nie wahano się zatrzymać znanych ludzi. Za kratki trafił niedawno m.in. Pete Townshend, gitarzysta legendarnej grupy The Who. Po przesłuchaniu zwolniono go za kaucją. Angielskie gazety napisały, że wśród podejrzanych są m.in. posłowie Partii Pracy i szefowie departamentów w trzech ministerstwach. Wśród zdemaskowanych ostatnio pedofilów znaleźli się też sędziowie, lekarze, dwaj znani dziennikarze, biznesmeni, dyrektorzy szkół, pracownicy służb społecznych, a także ośmiu policjantów, którzy utrudniali śledztwo. Kto i kiedy odważy się na takie posunięcia w Polsce?
- Środowisko pedofilów ma tak duże wpływy i szerokie poparcie, że praktycznie to oni decydują, jak się w Polsce z tą patologią walczy. Co oznacza, że się z nią nie walczy - mówi Lech Kaczyński, były minister sprawiedliwości i prokurator generalny, obecnie prezydent Warszawy.
Jak utrudnić śledztwo?
- Nie wiem, dlaczego śledztwo w sprawie pedofilskiej ośmiornicy tak się ślimaczy - mówi Krzysztof Janik, minister spraw wewnętrznych i administracji. - Nie podejrzewam prokuratorów o celowe zaniechania. Już wcześniej jednak zauważyłem, że nawet sędziom i prokuratorom brakuje odwagi w sprawach przeciwko pedofilom. Są one zazwyczaj prowadzone po cichu, by nikogo nie bulwersować. A i wyroki, które dotychczas zapadały, nie były zbyt wysokie. Nawet dziennikarze zachowują się w tych sprawach dziwnie. Poza kilkoma dużymi tytułami, z tygodnikiem "Wprost" na czele, prasa udaje, że problemu pedofilii w Polsce nie ma.
- Każde śledztwo można "ugotować", a szczególnie tak niewygodne. Wydłużanie postępowania w nieskończoność, raz na miesiąc jakaś czynność, nawał materiałów, niepotrzebne ekspertyzy, działania idące w nieuzasadnionym kierunku - to wszystko może rozmyć taką sprawę - mówi Zbigniew Ziobro, poseł Prawa i Sprawiedliwości, były wiceminister sprawiedliwości. - Osoby pokrzywdzone nie chcą zeznawać, a świadkowie mogą się nie zgłaszać na wezwania. Może to być naturalne, lecz może też wynikać z tego, że świadkowi coś obiecano albo go zastraszono - dodaje Zbigniew Wassermann, były prokurator krajowy, obecnie poseł PiS.
Minister sprawiedliwości Grzegorz Kurczuk zapewnia, że skontroluje sposób prowadzenia śledztw przeciwko pedofilom. - W tej chwili nie mam podstaw, by twierdzić, że sprawy o pedofilię były przez prokuraturę źle prowadzone. Jeśli trafią do mnie sygnały o jakichkolwiek nieprawidłowościach, natychmiast zareaguję - zapowiada Kurczuk. - Zarządzę, by akta tej sprawy trafiły do prokuratury apelacyjnej, która nadzoruje śledztwo. Sprawdzimy, czy zmiany jednostek policji, które wykonują czynności śledcze, były uzasadnione. Jeśli zostaną stwierdzone jakieś nieprawidłowości, wyciągniemy konsekwencje - mówi Zygmunt Kapusta, szef Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie.
Jakie są skutki pozorowanej wojny z pedofilami?
Zmowa milczenia w sprawie pedofilów rozzuchwala samych pedofilów. Bezkarnie kontynuują oni swój zbrodniczy proceder, a prokuratorzy i policjanci otrzymują sygnały, że nie mogą ścigać przestępców. Po publikacjach "Wprost" i programach Polsatu pedofile wymieniają się w Internecie informacjami, jak uniknąć losu tych, którzy zostali aresztowani we wrześniu 2002 r. Przypominają, że w Polsce posiadanie pedofilskich materiałów nie jest karalne. Nie wolno się tylko dać przyłapać na handlu lub produkcji. "Uważajcie na nowych ludzi, bo to mogą być dziennikarze. W ubiegłym roku we 'Wprost' było zdjęcie całego zespołu, więc można sprawdzić, czy wasz rozmówca nie jest jednym z nich" - radzi pedofilom niejaki Rastaman. Oferujący pedofilskie materiały wykorzystują skrzynki na polskich portalach, na przykład w Wirtua-lnej Polsce. Osoba o pseudonimie Poy proponuje sprzedaż bądź wymianę dużej kolekcji płyt ze zdjęciami i filmami pornograficznymi z udziałem małych dzieci - jako punkt kontaktowy podaje adres w portalu Wirtualna Polska.
Tylko we wrześniu i październiku 2002 r. pedofile na chwilę ograniczyli swoją aktywność, zaczęli się lepiej kamuflować. Obecnie znowu działają niemal otwarcie. Sprawdziliśmy, co się dzieje w miejscowości, gdzie pedofile wykorzystywali czteroletnią Ewę i sześcioletnią Karolinę. Okazuje się, że wciąż tam przyjeżdżają i znajdują dzieci, które następnie są molestowane i wykorzystywane do kręcenia filmów.
Co trzeba zrobić w walce z pedofilską ośmiornicą?
W Wielkiej Brytanii można już ścigać osoby, które tylko zaglądają na pedofilskie strony. W Polsce jest to w pełni legalne. - Im więcej odwiedzin na pedofilskich stronach, tym większy popyt na zdjęcia czy filmy. A to oznacza więcej wykorzystywanych dzieci - mówi Stanisław Iwanicki. Polscy pedofile, nawet gdy zostaną skazani, pozostają anonimowi. We wrześniu 2002 r. tuż przed publikacją naszych tekstów o pedofilskiej ośmiornicy otrzymaliśmy pismo z Prokuratury Okręgowej w Warszawie, nakazujące zmianę personaliów zdemaskowanych przez nas pedofilów oraz zamazanie ich twarzy. W Polsce nie wolno też publikować list osób przyłapanych na pedofilii.
- Umieszczenie na takiej liście jest uznawane przez nasze prawo za publiczne pomówienie, mogące poniżyć taką osobę w oczach opinii publicznej - mówi prof. Stanisław Waltoś, karnista z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Najskuteczniej walczy się z pedofilami, upubliczniając ich dane. W Wielkiej Brytanii od 1997 r. istnieje Sex Offenders Register (rejestr przestępców seksualnych). W 2000 r.
po brutalnym zabójstwie na tle seksualnym ośmioletniej dziewczynki gazeta "News of The World" rozpoczęła akcję "Chrońmy nasze dzieci" i zaczęła publikować nazwiska oraz fotografie przestępców seksualnych.
W Wielkiej Brytanii skazani za przestępstwa seksualne na karę powyżej trzydziestu miesięcy więzienia do końca życia muszą informować policję o miejscu swojego pobytu. W Stanach Zjednoczonych wprowadzono z kolei ustawę znaną jako Megan Law. Pozwala ona na informowanie sąsiadów o mieszkających w pobliżu bądź wprowadzających się pedofilach.
We współpracy z francuską policją reporterzy "Wprost" i telewizji Polsat przygotowują film o działającej we Francji pedofilskiej siatce, która kontaktowała się z opisanymi przez nas polskimi pedofilami. Może dzięki temu uda się przerwać zmowę milczenia wokół pedofili w Polsce, bo francuscy funkcjonariusze nie mają żadnego powodu, by chronić działających u nas pedofilów o znanych nazwiskach. Chroniąc ich, chroni się wszystkich pedofilów i dokonywane przez nich zbrodnie. Dlaczego jednak francuska policja i prokuratura mają wyręczać polskie organy ścigania?
Piotr Kudzia
Grzegorz Pawelczyk
Współpraca: Jacek Błaszczyk
Magda Rychter
Wojna z pedofilami 2002 |
---|
Szwajcaria Aresztowano 40 osób. Policja została zaalarmowana przez ludzi, którzy otrzymywali pocztą elektroniczną zdjęcia pornograficzne przedstawiające dzieci, choć ich nie zamawiali. Niemcy Operacja przeciwko pedofilom nosiła kryptonim "Pecunia". Rewizje przeprowadzono w mieszkaniach 1400 osób, które podejrzewano o zakup zdjęć pornograficznych z dziećmi. Zarzuca się im rozpowszechnianie materiałów pornograficznych z udziałem nieletnich. Norwegia Aresztowano ponad 150 osób podejrzanych o pedofilię i posiadanie pornografii dziecięcej. Policjanci skonfiskowali pornograficzne zdjęcia, kasety wideo oraz komputery. Francja Policja aresztowała 65 osób w ramach akcji zwalczania dystrybucji pornograficznych zdjęć z udziałem dzieci, jakie krążyły w Internecie. Hiszpania Policja rozbiła grupę, która handlowała pornografią dziecięcą za pośrednictwem IRC-Hispano, największego hiszpańskojęzycznego portalu internetowego. Zatrzymano trzynaście osób. |
Bezkarni |
---|
Zapis polskiej pedofilskiej listy dyskusyjnej Premier Jasnogrodu: CBŚ zgarnęło naszych dzięki jednemu matkojebcowi - dziennikarzowi "Wprost", który znakomicie udawał jednego z nas. |
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.