"Obserwuję uważnie pańską działalność od kilku miesięcy. Chciałbym zaprosić pana na osobiste spotkanie" - taki oto mail dostał niejaki Rafał K. z jednej z agencji reklamowych i powiadomił o tym "Super Express". Bo mail jak mail, ale nadawca! W podpisie stało bowiem jak wół: "[email protected]". Premier zachęcał do otwarcia załącznika z konkretami. A tam pojawił się napis: "Dupa Jasio, pierdzi Stasio". Ot i cała tradycyjna taktyka lewicy: obiecanki cacanki, a głupiemu radość!
Deklaracja o aborcji, którą rząd chce dołączyć do traktatu z Unią Europejską, wzbudziła w szeregach SLD tak zwany umiarkowany entuzjazm. "Z punktu widzenia lewicowej partii deklaracja nie ma żadnego znaczenia" - zauważył Marek Dyduch. No pięknie, żeby powiedzieć, że deklaracje rządowe nie mają żadnego znaczenia... Ale to nie koniec wypowiedzi Walecznego Dyducha: "Jako Marek Dyduch mogę stwierdzić, że Kościół katolicki w Polsce jest wysoce przewrażliwiony. Nie rozumiem postawy Kościoła" - wyznał. Cóż, tak po przyjacielsku możemy ci, Waleczny Dyduchu, przyznać rację. Rzeczywiście, niewiele rozumiesz.
Jakiś tydzień temu Unia Pracy zażądała przed kamerami pilnego spotkania koalicji. Fakt ten zainteresował zoologów z całej Europy. Pierwszy to wypadek, kiedy mysz usiłowała ryczeć.
Brunatny Robert znów szkaluje lewicę. Bo czymże innym, jeśli nie obrzydliwym atakiem na SLD, był film "Zawód: posłanka" wyemitowany przez telewizję publiczną? Reżyser Konrad Szołajski, portretując trzy działaczki sojuszu, nie szczędził im złośliwości, niedwuznacznie sugerując, że to głupie baby. Kobiety usiłowały opowiedzieć, jak ciężko pracują dla Polski, ale zamiast tego usłyszeliśmy, że posłanka Gramała nosi treskę. Cześć, Treska!
W ogóle to Gramała zdominowała film. Wbrew intencjom reżysera, który uwziął się przede wszystkim na Sylwię Pusz, która między innymi obdarowała policjantów komputerem. I po co dziewczynie wypominać, że jej brata aresztowali za narkotyki? Przy Gramale Puszowa wypadła jednak blado. Najbardziej nam się podobało, jak Cześć Treska opowiadała o facetach. Jej wymarzony musi być trochę mądrzejszy od niej (naszym zdaniem, ten warunek spełnia cała męska populacja świata). Nie musi być prezydentem. Może mieć firmę komputerową. Albo być kim innym. Ale już szewc, nawet taki robiący dobre buty, odpada. Szewcy - nawet sobie nie zdajecie sprawy, jakiego macie farta.
Pamiętacie państwo, jak zachęcany przez Aleksandra Kwaś-niewskiego minister Marek Siwiec po wyjściu z helikoptera zabawnie parodiował Ojca Świętego, błogosławił i całował ziemię kaliską? No, kupa śmiechu, z przewagą kupy. Teraz prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie obrazy uczuć religijnych, bo nie było to "dokonane z zamiarem znieważenia papieża" i zachowanie ministra nie miało charakteru publicznego. Swoją drogą, ciekawe, czy prokurator Walczak byłby równie wyrozumiały, gdybyśmy, tak zupełnie prywatnie, sparodiowali jego matkę? Albo matkę parodysty Siwca.
Wzruszyliśmy się wielce, czytając w "Polityce" lamenty Aleksandra Kwaśniewskiego na temat upadku elit. Najbardziej wzruszył nas apel o ascezę. "Trzeba się opamiętać z tymi wszystkimi galami w kraju, gdzie jest tyle bezrobocia, biedy, ludzkiego nieszczęścia. Trzeba mieć trochę skromności i wrażliwości. To nie jest moment na świętowanie" - rwał szaty pan prezydent. Święte słowa. Te wszystkie bale arystokratów z Jolantą i Aleksandrą Kwaśniewskimi, te rauty, bankiety, toż oni już tam chodzić nie mogą!
Bardzo się oburzył marszałek Marek Borowski (SLD), że sejmowa komisja nie pracuje nad zmianami w regulaminie Sejmu, bo się ociąga szef tej komisji Ryszard Kalisz (SLD). I w oficjalnym piśmie pogonił pana posła. A nieoficjalnie zagroził, że zamknie Kalisza w gabinecie i nie wypuści, dopóki ten zmian nie przygotuje. Ale Kalisz nie pęka, jakby co, to go parodysta Siwiec wyratuje. W końcu ma słabość do Kalisza i okolic. Tylko, żeby nie całował!
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.