Gwiazdy światowego show-biznesu toczy rak lewicowości
Nienawidzę Busha"
- mówi o amerykańskim prezydencie aktorka Jessica Lange. "Obawiam się przywódców, którzy biją w wojenne bębny, aby doprowadzić obywateli do patriotycznej gorączki" - ostrzega piosenkarka i aktorka Barbra Streisand. "Jestem Amerykaninem, którego męczą amerykańskie kłamstwa. To będzie rasistowska i imperialistyczna wojna" - wieszczy Woody Harrelson, aktor znany z filmów "Urodzeni mordercy" i "Skandalista Larry Flynt". Zbliżająca się rozprawa z Saddamem Husajnem wywołuje wśród lewicowych artystów prawdziwą histerię, jakby niczego się nie nauczyli z zauroczenia ko-
munizmem Sartre'a, Picassa, Wellsa, Shawa czy Malraux. Ponad sto gwiazd kina, z Kim Basinger, Mią Farrow, Mattem Damonem, Samuelem L. Jacksonem, Susan Sarandon, Alekiem Baldwinem na czele, wystosowało w grudniu list otwarty do Białego Domu, żądając, by wobec Iraku nie używano siły. To nic nowego, i to od prawie siedemdziesięciu lat. W XX wieku lewicowi intelektualiści i artyści nieraz już nabierali się na pokojową retorykę i w imię komunistycznych ideałów popierali dyktatorów. Sami niczym nie ryzykują, wiodąc dostatnie życie w krajach demokratycznego kapitalizmu. Nic się nie zmieniło. Większości niby ten kapitalizm obmierzł, ale trwają w nim w dostatku.
"Wszyscy jesteśmy córkami oraz synami Boga, a to oznacza, że musimy dążyć do pokoju" - oświadczył Martin Sheen, rzecznik zjednoczonych artystów. Dzienniki "Los Angeles Times" oraz "New York Times" publiku-
ją antywojenne oświadczenia podpisane przez Roberta Redforda, Kurta Vonneguta, Roberta Altmana, Yoko Ono, czy Noama Chomsky'ego. Sean Penn wykupił za 60 tys. dolarów całostronicowe reklamy w "Washington Post", na których pytał prezydenta Busha o motywy jego polityki wobec Iraku. On oraz Bianca Jagger nie wahali się pojechać do Bagdadu, by tam protestować przeciw nadciągającej wojnie. Ich śladem wybiera się lider U2 Bono. W Wielkiej Brytanii podo-
bne protesty organizują członkowie zespołów Blur i Massive Attack oraz reżyser Ken Loach, we Włoszech - Nanni Moretti, laureat Złotego Lwa na festiwalu w Wenecji.
Bombiarze z campusu
Niektórzy z protestujących zawsze mieli lewicowe poglądy, inni ulegli stadnemu instynktowi, jeszcze innym lewicowość się po prostu opłaca. Głównymi odbiorcami produktów przemysłu rozrywkowego są ludzie młodzi, tradycyjnie zbuntowani przeciw politycznemu establishmentowi, chętnie dający posłuch pacyfistycznym sloganom. Ich muzyczni i ekranowi idole, chętnie więc mianują się sumieniem młodych buntowników. - Wątpię, czy gwiazdy, które zabierają głos w sprawie wojny z Irakiem, są szczere. Robią to po to, by więcej osób poszło na ich filmy czy koncerty - mówi Robert Thompson z Uniwersytetu Syracuse, specjalista od kultury masowej.
Gwiazdy, które pomstują na Biały Dom i Pentagon, odgrywają role zatroskanych o przyszłość świata, tylko wtedy, gdy rządzą republikanie. Lewicowi artyści i intelektualiści przekonują, że to amerykański rząd jest prawdziwym terrorystą. Edward Said, profesor Uniwersytetu Columbii, twierdzi, że rząd Stanów Zjednoczonych jest "uosobieniem aroganckiej władzy". Noam Chomsky, profesor w MIT w Bostonie, uważa, że Ameryka stoi na straży "wolności rabunku, eksploatacji i dominacji". Bill Ayers i Bernardine Dohrn, członkowie terrorystycznej organizacji, którzy w latach 70. podkładali bomby w komisariatach policji i w Pentagonie, obecnie profesorowie na uniwersytetach Illinois i Northwestern, bez żenady wyznają, że tego nie żałują.
Męczennicy mccarthyzmu
Pokojowa krucjata Penna czy antyamerykańskie filipiki Morettiego to tylko najnowsze przykłady lewicowej choroby, toczącej wiele gwiazd światowego show-biznesu i kultury. Prosowieckie sympatie Hollywood w 1950 r. sprowokowały do kontrakcji senatora Josepha McCarthy'ego. Rozpętał on bezsensowną kampanię tropienia komunistów, która przerodziła się w paranoję. Dziesięciu twórców filmowych zostało skazanych przez Sąd Federalny w Waszyngtonie na kary więzienia lub grzywny za odmówienie zeznań przed Komisją do spraw Badania Działalności Antyamerykańskiej. Zwalczając komunistów, McCarthy w efekcie im pomógł. W następnych latach rosła liczba ofiar mccarthyzmu, które chodziły w glorii męczenników, a ci, którzy zdecydowali się na współpracę z komisją - jak reżyser Elia Kazan - byli obiektem towarzyskiego bojkotu. Kiedy cztery lata temu Kazan odbierał Oscara za całokształt twórczości, przed budynkiem zorganizowano demonstrację przeciw honorowaniu kapusia, a wielu artystów - na czele ze Stevenem Spielbergiem - ostentacyjnie wstrzymało się od oklasków.
Najsłynniejszym lewicowym filmowcem (i najbardziej konsekwentnym) jest Oliver Stone. Jego kino jest przeładowane publicystyką nie pozostawiającą cienia wątpliwości, że Stone jest lewicowcem. "Salwador", "Pluton" czy "Urodzony 4 lipca" to majstersztyki pacyfistycznej propagandy. W "JFK" i "Nixonie" reżyser demaskował spiski na szczytach władzy, w "Urodzonych mordercach" kompromitował amerykańskie media. Moralną nędzę wielkiego biznesu zdemaskował w "Wall Street". W ubiegłym roku - mimo obowiązującego embarga - Stone pojechał na Kubę, by przeprowadzić wywiad z Fidelem Castro. Zaowocowało to hagiograficznym filmem "Commandante".
Syndrom Jane Fondy
Użalający się nad Saddamem Husajnem lewicowi artyści niczego się nie nauczyli z doświadczeń Jane Fondy. W latach 70. świat obiegła jej fotografia w mundurze komunistycznych wojsk wietnamskich, gdy protestowała przeciw amerykańskiemu imperializmowi. Dopiero w latach 90. Jane Fonda zrozumiała, że była marionetką w rękach komunistów i wyraziła skruchę.
"Brudną, imperialistyczną wojnę" kontestowali muzyczni idole, z Johnem Lennonem na czele. Legendą obros-ło spalenie amerykańskiej flagi przez Jimiego Hendrixa na festiwalu w Woodstock. Gdy w 1979 r. w Paryżu znaleziono nagie zwłoki aktorki Jean Seberg, ukryte w bagażniku samochodu, jej przyjaciele natychmiast obwinili o tę zbrodnię amerykańskie służby specjalne. Okazało się, że Seberg kupowała broń dla Czarnych Panter - organizacji murzyńskich ekstremistów.
Szlachetni obrońcy gułagu
Dla większości europejskich artystów i lewicowych intelektualistów wuj Sam jest ucieleśnieniem wszelkiego zła. Antyamerykańskie nuty pojawiają się nawet w przedsięwzięciach czysto rozrywkowych. W komedii "Boskie jak diabli" młodego hiszpańskiego reżysera Augustina Diaz Yanesa w piekle mówi się po angielsku z jankeskim akcentem, je się tam przypalone hamburgery, a porządku pilnują policjanci w ciemnych okularach, żywcem wyjęci z hollywoodzkich produkcji klasy B.
Choroba lewicowości to w znacznym stopniu spadek po czasach komunizmu, gdy duża część elit kulturalnych Europy została zwyczajnie kupiona przez Stalina i KGB. Obecni bojownicy o wolność i dyżurni wrogowie amerykańskiego imperializmu także są manipulowani przez różne państwa i służby specjalne. Są na tyle naiwni, że nawet nie zdają sobie z tego sprawy. Tym, którzy lewicowe miazma-
ty uważają za zwykły idiotyzm, na przykład Charltonowi Hestonowi, Arnoldowi Schwarzeneggerowi, Bruce'owi Willisowi, Clintowi Eastwoodowi, przyprawia się gębę tępych mięśniaków. Jest niemal pewne, że gdyby dzisiejsi obrońcy Husajna żyli w latach 50., głosiliby zapewne - jak Sartre - że gułagi to wymysł imperialistycznej propagandy.
Więcej możesz przeczytać w 6/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.