USA: hossa na rynku konsumenta
Przed rokiem pięćdziesięciocalowy telewizor Hitachi kosztował 1400 USD, teraz 1000 USD. Pięć lat temu na nowe auto trzeba było wydać średnio 25 500 USD, dziś około 24 500 USD. Dziesięć lat temu lot liniami Delta z Nowego Jorku do San Francisco i z powrotem kosztował 388 USD w promocji, obecnie
- 317 USD. Większość towarów - między innymi samochody, odzież, sprzęt elektroniczny, meble, biżuteria i sprzęty kuchenne - tanieje w USA od ponad roku. Niskie ceny są zbawienne dla portfeli klientów, powodują jednak niższe przychody przedsiębiorstw. Zaniepokojony tym Fed pod koniec 2002 r. znów obniżył stopy procentowe. Rząd uspokaja, że nie ma mowy o deflacji. Tymczasem amerykańskie firmy, nawet jeśli zwiększają produkcję, wciąż znacząco redukują koszty, co powoduje wzrost bezrobocia. W dwóch ostatnich miesiącach 2002 r. zwolniono w USA prawie 200 tys. pracowników.
Japońskie widmo
Co naprawdę sprawia, że bezrobocie wzrasta? Winę ponosi za to przede wszystkim gospodarcza "bańka mydlana" lat 90., gdyż po rynkowej zapaści przed dwoma laty wiele przedsiębiorstw zostało z wielkimi zapasami produktów, których nie mogły sprzedać z zyskiem. Inne czynniki to napływ importowanych towarów z krajów, gdzie produk-cja jest tania (na przykład z Chin), wzrost produktywności w USA oraz deregulacja rynku.
Inflacja w różnych sektorach gospodarki USA wynosi od 1 proc. do 2 proc. rocznie, w zależności od działań rządu. Ekonomiści i politycy sądzą jednak, że nie można lekceważyć groźby pułapki deflacyjnej, znanej z Japonii, choć prawdopodobieństwo jej pojawienia się jest nikłe. Część ekspertów jest przekonana, że inflacja wzrośnie w 2003 r. Liczne cięcia stóp procentowych w 2001 i 2002 r. służą gospodarce, zachęcając do zakupów. Wojna z Irakiem może spowodować wzrost wydatków budżetowych i cen ropy. Obniżyła się też wartość dolara, co
zapewne przyczyni się do wzrostu cen towarów importowanych.
Rywalizacja totalna
W latach 90. amerykańskie firmy wydawały miliardy na nowe fabryki, sprzęt i prog-
ramy, znacznie zwiększając możliwości produkcji. Sieci McDonald's, Burger King i Wendy's otworzyły w latach 1994-2001 w sumie 6100 lokali, zwiększając ich liczbę mniej więcej o jedną trzecią. W efekcie muszą dziś konkurować między sobą i z tysiącami nowych lokali innych sieci. Rośnie konkurencja z zewnątrz, gdyż wiele zagranicznych firm stara się wejść na rynek USA, uważając - nie bez racji - że dzieje się na nim lepiej niż w innych krajach. Honda i Toyota zaczęły montować setki tysięcy suvów rocznie, które sprzedają przede wszystkim w Ameryce. Hyundai podbił amerykański rynek tańszych aut.
Aby utrzymać poziom produkcji i pokryć wysokie koszty stałe działalności, ame-
rykańskie przedsiębiorstwa znacznie obniżyły ceny i starają się przychylić konsumentom nieba. Rodzina o średnich dochodach, która w 1996 r. pracowała na nowe auto 29 tygodni, dziś pracuje na nie 20 tygodni. "W wyniku ostrej konkurencji przemysł samochodowy znalazł się na progu rentowności" - stwierdził David E. Cole, dyrektor Center for Automotive Research, firmy konsultingowej z Ann Arbor. Fiat walczy o przetrwanie. Ford chce w tym roku zredukować koszty o miliardy dolarów. "Dobrze, że politycy to dostrzegają i w porę reagują" - ocenia Stephen Roach, główny ekonomista z Morgan Stanley. Ma rzecz jasna na myśli nowy program obniżenia podatków przez administrację George'a Busha. Cóż jednak bardziej służy zdrowiu gospodarki, jeśli nie lek konkurencji?
- 317 USD. Większość towarów - między innymi samochody, odzież, sprzęt elektroniczny, meble, biżuteria i sprzęty kuchenne - tanieje w USA od ponad roku. Niskie ceny są zbawienne dla portfeli klientów, powodują jednak niższe przychody przedsiębiorstw. Zaniepokojony tym Fed pod koniec 2002 r. znów obniżył stopy procentowe. Rząd uspokaja, że nie ma mowy o deflacji. Tymczasem amerykańskie firmy, nawet jeśli zwiększają produkcję, wciąż znacząco redukują koszty, co powoduje wzrost bezrobocia. W dwóch ostatnich miesiącach 2002 r. zwolniono w USA prawie 200 tys. pracowników.
Japońskie widmo
Co naprawdę sprawia, że bezrobocie wzrasta? Winę ponosi za to przede wszystkim gospodarcza "bańka mydlana" lat 90., gdyż po rynkowej zapaści przed dwoma laty wiele przedsiębiorstw zostało z wielkimi zapasami produktów, których nie mogły sprzedać z zyskiem. Inne czynniki to napływ importowanych towarów z krajów, gdzie produk-cja jest tania (na przykład z Chin), wzrost produktywności w USA oraz deregulacja rynku.
Inflacja w różnych sektorach gospodarki USA wynosi od 1 proc. do 2 proc. rocznie, w zależności od działań rządu. Ekonomiści i politycy sądzą jednak, że nie można lekceważyć groźby pułapki deflacyjnej, znanej z Japonii, choć prawdopodobieństwo jej pojawienia się jest nikłe. Część ekspertów jest przekonana, że inflacja wzrośnie w 2003 r. Liczne cięcia stóp procentowych w 2001 i 2002 r. służą gospodarce, zachęcając do zakupów. Wojna z Irakiem może spowodować wzrost wydatków budżetowych i cen ropy. Obniżyła się też wartość dolara, co
zapewne przyczyni się do wzrostu cen towarów importowanych.
Rywalizacja totalna
W latach 90. amerykańskie firmy wydawały miliardy na nowe fabryki, sprzęt i prog-
ramy, znacznie zwiększając możliwości produkcji. Sieci McDonald's, Burger King i Wendy's otworzyły w latach 1994-2001 w sumie 6100 lokali, zwiększając ich liczbę mniej więcej o jedną trzecią. W efekcie muszą dziś konkurować między sobą i z tysiącami nowych lokali innych sieci. Rośnie konkurencja z zewnątrz, gdyż wiele zagranicznych firm stara się wejść na rynek USA, uważając - nie bez racji - że dzieje się na nim lepiej niż w innych krajach. Honda i Toyota zaczęły montować setki tysięcy suvów rocznie, które sprzedają przede wszystkim w Ameryce. Hyundai podbił amerykański rynek tańszych aut.
Aby utrzymać poziom produkcji i pokryć wysokie koszty stałe działalności, ame-
rykańskie przedsiębiorstwa znacznie obniżyły ceny i starają się przychylić konsumentom nieba. Rodzina o średnich dochodach, która w 1996 r. pracowała na nowe auto 29 tygodni, dziś pracuje na nie 20 tygodni. "W wyniku ostrej konkurencji przemysł samochodowy znalazł się na progu rentowności" - stwierdził David E. Cole, dyrektor Center for Automotive Research, firmy konsultingowej z Ann Arbor. Fiat walczy o przetrwanie. Ford chce w tym roku zredukować koszty o miliardy dolarów. "Dobrze, że politycy to dostrzegają i w porę reagują" - ocenia Stephen Roach, główny ekonomista z Morgan Stanley. Ma rzecz jasna na myśli nowy program obniżenia podatków przez administrację George'a Busha. Cóż jednak bardziej służy zdrowiu gospodarki, jeśli nie lek konkurencji?
Więcej możesz przeczytać w 6/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.